poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział X-"Bez serca..."

Za brak Rin'a przepraszam, ale Haru jest główną bohaterką i trochę mi wygodniej. Wiem, jestem leniem. Nie martwcie się, już niedługo Rin'a będzie więcej :D


---------------------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia, kolejne zajęcia, trzeba zacząć od nowa. Najlepiej od prezentacji.

Światło lamp rozjaśniało pomieszczenie. Harumi została wszystkim przedstawiona i teraz czekała jedynie na wyrok śmierci. Każde kolejne, niby ukradkowe spojrzenie było, jak sztylet wbity w jej ciało. Czekała na ostateczny cios.
Spod lisich brwi zerknęła na nią fioletowowłosa dziewczyna. W jej czerwonych oczach irytacja mieszała się ze znudzeniem. Karamorita skwitowała w duchu, że zraziła do siebie kolejną osobę. Nie wiedzieć czemu, czuła się dumna tylko w połowie.
Ułożyła głowę na ławce. Spojrzeniem spod wpół przymkniętych powiek ogarnęła całe pomieszczenie, z uczniami i nauczycielem włącznie. Przewróciła oczami, znudzenie wymalowało się na jej twarzy. Nie odczuwała potrzeby słuchania nauczyciela. Nigdy tego nie robiła.
Ile wiedziała o szkole? Cóż, można by to było spisać w trzech linijkach zwykłej kartki z zeszytu. A i tak, byłyby to zwykłe definicje ściągnięte z tego, co Akihito nazywał internetem. Jednak nie czuła się tu źle, choć sądziła, że będzie gorzej.

"-Dzikuska!" - przemknęło jej przez myśl określenie, którego użyła jedna z dziewczyn, gdy zauważyła, jak próbowała uciec na dach przez okno w łazience.
Uśmiechnęła się do siebie. Zabawne, ona znała gorsze od siebie osoby, a i tak nie potrafiłaby użyć w ich stosunku takiego określenia. Cóż, ludzie tutaj byli zupełnie inni. Po spędzeniu trzech ziemskich lat na obserwacji zachowań demonów w Tartarze zrozumiała, że może istnieć ktoś gorszy od niej samej.
"-Czemu nie próbujesz stąd uciec?" - wspomniała słowa jednego z podobnych jej demonów... Pół-ludzi, których niczym zwierzęta przetrzymywano w najokropniejszym poziomie piekła. Lochy Phelesa były gorsze, niż zdawały się na pierwszy rzut oka.
Co miała mu odpowiedzieć?
"- A po co? Na górze czeka mnie gorsze piekło"- parsknęła wtedy.
Przestało jej być wesoło. Nagle spostrzegła, że cała klasa się na nią patrzy. Wróciła do udawania, że przegląda podręcznik. Kątem oka dostrzegła, że chłopak, którego włosy przypominały ogon skunksa prychnął pogardliwie i posłał jej gniewne spojrzenie. Wystawiła mu język w odpowiedzi i z radością przyglądała się, jak wprost gotuje się ze złości.
- Dobrze się bawisz, Karamorita-san? - spytał nauczyciel.
Szatynka aż podskoczyła. Odwróciła wzrok od skunksika i skupiła go na średniego wzrostu mężczyźnie w okularach. Nie potrafiła jednak przestać się uśmiechać. Prawdopodobnie dlatego, że wśród jego rdzawych loków utknął mały Coal Tar i teraz próbował się wydostać, co stwarzało dość zabawny widok.
- Jeżeli coś cię śmieszy, to powiedz to wszystkim, pośmiejemy się razem - dodał profesor i skrzyżował ramiona, patrząc na nią wyczekująco spoza grubych szkieł swoich okularów.
W klasie zapanowała cisza, przerywana jedynie cichym tykaniem zegarka. Harumi miała ochotę roztrzaskać to urządzenie w drobny mak. Poczuła, że ręce jej się trzęsą, toteż schowała je pod ławkę.
- W takim razie, może wymienisz najgroźniejsze typy demonów i ich specjalizacje?
Chciał ją upokorzyć. Znała to dobrze. Uśmiechał się z satysfakcją. Pragnął pokazać, jak mało wie i jak wielka jest jego wyższość. Zazgrzytała zębami. Żadne słowo nie mogło jej przejść przez gardło. Z jednej strony znała odpowiedź, ale z drugiej, czuła, że podając ją, przegrałaby jakąś ważną walkę.
Zacisnęła drżącą dłoń w pięść i niemo uniosła głowę. Patrzała w oczy nauczyciela. Ta bitwa na spojrzenia była obserwowana przez resztę klasy. Ale tym razem ich wzrok nie obchodził Harumi ani trochę.

Rin prychnął widząc to. Znów próbowała wszystkim pokazać, jaka jest wspaniała, mądra i silna, a w dodatku bezczelna. Nienawidził tego typu. Zdecydowanie wolał dziewczyny ładne, wesołe i przede wszystkim słodkie. A w niej nie było ani grama słodkości. Kwaśna, gorzka, wredna i irytująca... To właśnie ona, Harumi Karamorita.
Odwrócił się w stronę tablicy. Kątem oka zauważył, jak Shiemi ze zmartwieniem wypisanym na twarzy drukowanymi literami patrzy na mierzącą nauczyciela wzrokiem, Królową Lodu, jak ją określił w głowie.
- Daj spokój Shiemi, nic jej nie będzie, w końcu nie ma serca - prychnął pod nosem, lecz zaraz tego pożałował.
Usłyszał jedynie skrzyp, a zaraz po tym, nad jego głową przeleciało krzesło. Nie wiedzieć czemu, przeszył go dreszcz podobny do elektrycznego impulsu. Do jego uszu dotarł krzyk nauczyciela, który chwilę potem upadł na ziemię.
Harumi wybiegła z klasy bez słowa, w tym samym momencie zadzwonił dzwon obwieszczający koniec jednej z nudnych lekcji. A ona zniknęła. Już jej nie było. Pozostało jedynie zbolałe spojrzenie, które rzuciła mu przed wyjściem z klasy. 
- Rin-kun, jak mogłeś tak powiedzieć?! - zbeształa go Shiemi.
Poczuł, jakby ktoś zrzucił mu na plecy kamień. Jednak prawda była inna, on sam wziął go na barki. 
- Okumura - odezwał się nauczyciel. - Zostań w klasie na chwilę - dodał pośpiesznie, wstając dzięki pomocy jednego z uczniów.
Rin zacisnął dłonie w pięści i zaklął pod nosem. Przez tą cholerną kretynkę mu się dostanie. Teraz już jej nie żałował. 
Widział, jak Shiemi wychodzi, wysoko unosząc głowę. Założyła ręce na piersi i fuknęła. Obraziła się. A to wszystko przez nią... Harumi Karamoritę. Teraz nie brakowało mu słów, by opisać jej osobę, choć prawdę mówiąc, pasowało tylko jedno określenie... demon.
Poczekał, aż wszyscy wyjdą z klasy i stanął obok biurka, gdzie przez chwilę krzątał się profesor. Sprzątał kartki, które zrzuciło krzesło. Zaraz po tym poprosił Rin'a, aby odstawił je na swoje miejsce. Poprawił okulary i stanął przed Okumurą w całej swej surowej osobistości. Dopiero w tym momencie chłopak zauważył dziwny ruch w rdzawej czuprynie nauczyciela.
- S-sensei, t-tam jest - wskazał palcem na małego stworka składającego się z okrągłej głowy, oczu, uszu i długiej wici.
- He? - zdziwił się profesor Kyouta. Podrapał się po głowie. - Mam coś na twarzy? A może coś za mną lata? - prychnął kpiąco. - Naprawdę Okumura, ty i Karamorita to osoby niemal z tej samej półki - dodał ironicznym tonem.
Chłopak zazgrzytał zębami. Nie chciał, żeby przyrównywano go do niej.
- Heh... Nieważne - zreflektował się. - Okumura-kun, zdaje się, że znasz Karamoritę-san, prawda?
Rin stwierdził, że taka znajomość nie jest wiele warta i o wiele bardziej cieszyłby się, gdyby jej nie było, ale uznał, iż nie należy tych spraw roztrząsać przy nauczycielu. Dlatego po prostu pokiwał głową i przewrócił oczami lekceważąco, chcąc mu dać do zrozumienia, jak lekko podchodzi do sprawy.
- Mieszkamy w jednym akademiku, bo... - musiał teraz znaleźć jakiś powód. W końcu, dziewczyny i chłopcy zamieszkiwali różne dormitoria, a on tymczasem dzielił budynek z Karamoritą, jej bratem i Yukio. - Etto...
- Spokojnie, słyszałem o tym od dyrektora Johanna. - Jednak nie powiedział, co właściwie słyszał. - Pewnie wiesz, że Karamorita-san jest dość nerwową osobą...
Uniósł jedną brew w geście zaskoczenia. Ta lodowa bryła miałaby być nerwowa? No oczywiście poza tym, że drugiego dnia znajomości dostał od niej w łeb parę razy, a dziś omal nie oberwał krzesłem. Jednak nie sądził, by była zdolna do jakichkolwiek innych ludzkich impulsów.
- Niezbyt - mruknął wreszcie.
- Cóż, a ja tak. Wiesz, Okumura-kun, jej brat jest bardzo dobrym i cenionym w kraju egzorcystą, a jego rodzina należy do wpływowych. Był tak miły, by wyświadczyć nam przysługę i opowiedzieć o swojej przyrodniej siostrze - rozwinął swą wypowiedź pan Kyouta, nieomal zanudzając Rina na śmierć. - A wracając do puenty... Okumura-kun, mógłbyś się zająć Karamoritą-san?
Przez chwilę powtarzał sobie te słowa w głowie, a kiedy zrozumiał ich sens, wytrzeszczył oczy, wybuchnął, a z jego ust wydostał się gromki okrzyk - "Co?! Nigdy w życiu!"
Nauczyciel nie okazując złości, ani irytacji poprawił zsuwające się z nosa okulary gestem podobnym do Yukio i popatrzył na chłopaka chłodno.
- Nie masz tu nic do powiedzenia chłopcze, ja i inni nauczyciele zdecydowaliśmy, że nadajesz się do tego najlepiej - rzekł, a widząc, że on próbuje protestować, uciszył go gestem. - Nie musisz jej śledzić na każdym kroku, po prostu pilnuj by nie zrobiła krzywdy sobie i innym uczniom. Mam nadzieję, że ci się uda... - szepnął bardziej do siebie i westchnął. - Twoim pierwszym zadaniem będzie przekazanie jej, by od następnej lekcji siedziała w pierwszej ławce z Takarą-kun'em - dodał jeszcze i ułożył równo stos papierów, by zostawić osłupiałego Rin'a własnemu losowi.
- Nigdy! - huknął chłopak, aż go pewnie słyszano w samej Gehennie.
Niestety, było już za późno. Jego wyrok został zatwierdzony. Musiał opiekować się najgorszym złem, jakie pojawiło się w jego człowieczym - licealnym życiu... Harumi Karamoritą.
Z tej bezsilności uderzył pięścią w blat biurka, a ten, ku jego ogromnemu zaskoczeniu pękł na pół, a mebel rozleciał się na dwie części.
Okumura rozejrzał się, po czym wybiegł z klasy krzycząc - "Ja tego nie zrobiłem!"...

Następną lekcją było ziołolecznictwo, podstawa dla początkującego doktora... Jednak ona nie chciała tam iść. Siedziała na brzegu pomalowanej na złoto fontanny wewnątrz akademii. Na szczęście udało jej się znaleźć odpowiednie przejście i dzięki niemu mogła spokojnie przybyć na dziedziniec w centralnym punkcie szkoły. Bose stopy chłodziła w niemal lodowatej wodzie fontanny. Skarpetki i lakierki niezbyt pasowały osobie, która przez większość lat swego życia nie znała obuwia. Spuściła głowę i wychyliła się, wpychając ją pod strumień wody. Dłonie ułożyła na mokrych od pojedynczych kropel wody kolana. Wysunęła się bardziej w przód. Ta woda była taka chłodna i odżywcza... Zmywała z niej całą złość, smutek i żal... Każde z tych odczuć miało swe uzasadnienie, głęboko zakorzenione w sercu, które... przecież miała.
Tak powiedział Amano, a Amano nigdy nie kłamał. 
Powoli uniosła jedną dłoń i zasłoniła nią jedno z czerwonych oczu. Drugą podciągnęła rękawy koszuli i ochlapała delikatnie swoją twarz. I tak pewnie zaraz wyschnie... Wystarczy jej chwila.

"Znienawidźcie mnie" - czy nie tak kiedyś mówiła? Tak, tego nie dało się zapomnieć. Nie można było. Ta mała, dzika dziewczynka, którą z litości wzięli do siebie Tadamasowie, ta sama, uciekła potem od nich...
Miała swoje powody...
Ta sama dziewczynka, odziana w płaszcz nastolatki siedziała teraz na fontannie i obmywała twarz z łez żalu i bezsilności, usiłując je ukryć na zawsze.
Nawet ona potrafiła płakać. Choć te łzy, które roniła były puste, gdyż... nie miała serca. Kto wiedział o tym lepiej, niż Okumura. Prześwietlił ją na wylot i znał tą prawdę. 
Zacisnęła zęby i zaklęła cicho. Życzyła mu najgorszego. Chciała, by znalazł się tuż przed nią, a ona mogła mu odciąć głowę swoją kosą.
Ten, którego miała chronić... zginąłby z jej ręki. Zabawne.
Uniosła gwałtownie głowę, podrzucając do góry mokre włosy. Rozpryskujące się naokoło krople wody stworzyły magicznie kolorową aureolę nad nią. To stało się w momencie, w którym Suguro Ryuuji wkroczył na dziedziniec wraz z dwójką innych chłopaków, Shimą Renzou i Miwą Konekomaru.
Pierwszym co zobaczyli były promienie słoneczne przeświecające przez krople wody, tworząc wielobarwną tęczę wokół Harumi. Jak to kółko różańcowe, myśląc, że napotkali cud klęknęli i złożyli ręce do modlitwy.
No, ale kto by ich winił za to, że wśród wody i światła postać Karamority wyglądała anielsko? Biedna dziewczyna nie zauważyła trójki przygłupów i spokojnie zeskoczyła z fontanny. Założyła buty i powoli odeszła, pozostawiając modlących się do posągów psich i kocich bożków wypluwających strumienie wody.
Kiedy nieśmiało unieśli głowy, ujrzeli właśnie jeden z posążków, który "wgapiał się" w nich swoimi wyłupiastymi oczyma.
- He?! - zdumiał się różowowłosy Shima.
- Modliliśmy się do Inugami'ego? - wtrącił okularnik, Miwa.
- To nie była Najświętsza Panienka?! - huknął "skunksik", Suguro. - Co za szajs - warknął.
Wtem do ich uszu dotarły czyjeś kichnięcia i pomruk w stylu - "Cholera, albo ktoś o mnie mówi, albo to za wcześnie na kąpiel w fontannie." Wtedy dla Bon'a stało się jasne, że po prostu go wykiwano. A on nie dawał się wykiwać.
- Wyłaźże obłudniku!
- Spokojnie Bon - powiedział uspokajająco Renzou, chwytając wściekłego chłopaka za ramię.
Nagle zza kolumny niedaleko wyłoniła się postać nadal nic niewiedzącej Harumi. Dziewczyna szła spokojnie. Jej włosy były starannie wykręcone i powoli zaczynały się suszyć. Potarła nos dłonią.
- Tyy!-syknął Bon. - Chciałaś z nas zrobić idiotów?!
-He?-Karamorita rozejrzała się uważnie na boki.
- Tak ty!
-"Ty" ma imię, ale dam ci przywilej i możesz nazywać mnie po nazwisku - wycedziła przez zaciśnięte zęby. -Czyżby ci zabrakło języka w gębie, Sukanku-kun*[Sukanku-skunks, dodając "-kun" możemy to potraktować, jako skunksik ^^]? - spytała głosem przesyconym jadem, aż Miwa i Shima cofnęli się o parę kroków.
Jednak różowowłosy zatkał sobie usta, gdyż o mało nie wybuchnął śmiechem. Dziewczyna trafiła w samo sedno.
- Shima!
- Sorki Bon, ale... - zamilkł, pod ostrym wzrokiem przyjaciela.
- Mocna w gębie jesteś - warknął Suguro. - Masz pecha, bowiem nie obchodzi mnie, czy jesteś dziewczyną, czy facetem, obrażając mnie, skazujesz się na porażkę! - krzyknął i podbiegł w jej stronę zamachując się nagą pięścią.
Na jego twarzy malowała się determinacja. Widać było, że nie pozwoli sobie ubliżać. Zaintrygowało to Harumi. Podobny wyraz twarzy miał Rin, kiedy się z nią kłócił. Stwierdziła jednogłośnie, że ludzie są tacy sami, tak samo śmierdzą... Jednocześnie nie kierowała tego zdania do siebie. W niej nie kryło się zbyt wiele ludzkich odruchów.
Złapała pięść Bon'a i odtrąciła ją, w tym samym  czasie unosząc zgiętą nogę i wyprostowawszy ją zadała chłopakowi mocnego kopniaka w nerkę. Odsunął się, chwytając za bolące miejsce. Jednak nie osłabł w nim duch walki, za co przyznała mu parę dodatkowych punktów. Zaraz zauważyła jego nogę robiącą łuk do środka. Odskoczyła i zwyczajnie przesunęła się w lewo.
- Człowieku, a kto znów chce walczyć - mruknęła. Skrzyżowanymi nadgarstkami zatrzymała kolejne kopnięcie.
- Ty, kiedy mnie obraziłaś - warknął.
- Chyba uraziłam twe ego Sukanku-kun - zauważyła słusznie Harumi, celnie wymierzając cios z haka w szczękę Suguro. - Ale kiepsko się bijesz, Sukanku-kun!
Padł na kolana, a ona po prostu zaszła go od tyłu i podciągnęła jego nos kością łączącą dłoń z nadgarstkiem. Upadł na ziemię, próbując się podnieść.
- Żałosne... - prychnęła. - A wy co? Nie pomożecie kumplowi? - zwróciła się do przerażonych Shimy i Miwy. - Beznadziejni przyjaciele - pokręciła głową z dezaprobatą.
- Nie mieszaj ich w to dzikusko!
Suguro podniósł się na czworaka i spróbował ją podciąć, lecz odskoczyła i ledwo wyhamowawszy popatrzyła na niego z góry. Ocierał krew cieknącą mu z nosa i wargi. 
- Czyli mam przywalić mocniej - mruknęła do siebie i podbiegła do niego z wyciągniętą pięścią. Był przygotowany na atak z góry, a ona tymczasem pochyliła się i podcięła go, jednocześnie drugą ręką uderzając w twarz.
- Wiesz Sukanku-kun... - zaczęła, kiedy już padł na ziemię z wycieńczenia. - Nie lubię się bić...
Skrzywiła się lekko, na widok cieknącej krwi. Lata w Tartarze nauczyły ją, że nie warto zabijać, zważywszy na karę, jaką się ponosi. Widziała demony, które zaprzysięgały zemstę, a kiedy znalazłszy sposób na uwolnienie rozpoczęły swoją rzeź, kończyły tak samo. Powoli podniosła Bon'a za koszulkę i jednym wprawnym ruchem postawiła jego zdumioną osobę do pionu.
- No co się tak gapisz - mruknęła, przewracając oczami. - Mów, co chcesz, ale koniec końców, wypada ci pomóc... choć mnie - zrobiła dużą pauzę, szukając odpowiedniego określenia -Lodowej Księżniczce bez serca, będzie z tym naprawdę źle - zakończyła sztucznym tonem.
Odwróciła się do sparaliżowanych ze zdziwienia chłopaków i wystawiła im język.
- Nie potrzebuję twojej pomocy, dzikusko - warknął Suguro.
Krew ciekła mu po twarzy z rozwalonego łuku brwiowego, nosa i dolnej wargi, więc odrobina czerwieni na jego policzkach nie zrobiła Harumi wielkiej różnicy.
- Ta jasne, jasne... Te, Landryna, Okularnik, skoczcie po bandaże albo plastry!
- Etto... - zaczął niepewnie Shima.
- Gabinet pielęgniarki jest otwarty do końca zajęć - mruknęła.
- Powiedziałem, żebyś mi nie pomagała - warknął Bon, kiedy pozostała dwójka się już ulotniła.
- I tak nie mam nic lepszego do roboty - wzruszyła ramionami.
- Są lekcje dzikusko - syknął.
-Dla kogo są, dla tego są - prychnęła. - A mimo, że cię nie lubię, to przynajmniej mi nie przygadujesz... No, nie gorzej od Okumury...
- Szczera - fuknął, odwracając głowę.
Sięgnęła do pozostawionej przez nieuwagę przy fontannie teczki i wyjęła z niej jakąś białą koszulkę, którą zaraz porwała na części. Jedną ułożyła na gładkiej powierzchni krawędzi basenu, a drugą zamoczyła w wodzie, by zaraz po tym zacząć przemywać twarz Suguro.
Ryuuji nie dostrzegł żadnych emocji w Karamoricie. Wydawała się niewzruszona, oczyszczała jego rany z krwi, jakby robiła to codziennie. Jej mimika twarzy była przerażająca. Jakby słuchała wykładu na temat rozmnażania się wąsonogów.
- Skoro mnie nie lubisz, to dlaczego to robisz? - mruknął, starając się nie wyrażać żadnych emocji, podobnie, jak ona.
- Nauczyłam się od kogoś, że jeżeli nie możesz dobić przeciwnika, to lepiej utrzymać go przy życiu.
A poza tym i tak mam przesrane, więc co mi szkodzi?
Skrzywiła się lekko i ponownie zamoczyła szmatkę w wodzie.
- Też cię nie lubię, nie cierpię - warknął Bon. - I przestań wreszcie, sam mogę to zrobić! -zabrał z jej ręki materiał i kontynuował rozpoczętą przez nią robotę.
- Jak chcesz, Sukanku-kun - odparła spokojnie Harumi.
- Nie nazywaj mnie tak! - syknął Suguro.
- Gadaj do ręki, Sukanku-kun - odbiła piłeczkę Karamorita, po czym, jak to zrobiła wcześniej, zeskoczyła z fontanny, poprawiła spódnicę i odeszła w stronę kolumn naprzeciwko nich.
- Oi! Gdzie idziesz debilko?! - krzyknął za nią Bon.
- Moja robota skończona, więc Lodowa Księżniczka się zmywa, ja ne~! - zawołała niezmiennym, chłodnym tonem i nie odwracając się, pomachała mu torbą na do widzenia.
Nie słuchała, jak krzyczy coś o skarżeniu profesorowi i, że nie będzie jej kryć, po prostu odeszła. Czuła, że spada jej kamień z serca. Nienawidziła ukazywać swoich słabości, a tutaj ewidentnie spuściła gardę. Pokazała, że nie tylko przejmuje się słowami Okumury, ale odczuwa... współczucie? W końcu pomogła Suguro... Jednak, nie rozumiała, czemu było jej z tym dobrze...
Demony nie powinny nikomu współczuć... - przeszło jej przez myśl.
Poruszyła głową na boki, aż strzeliły kości i westchnęła z ulgą, opuszczając ciemne i duszne progi Akademii Prawdziwego Krzyża. Pierwszy dzień mogła uznać za zakończony.
Sprawdziła jeszcze, czy klucz wisi jej na szyi.
Dyndał w dalszym ciągu, więc nie było problemu. Obejrzała się jeszcze za siebie, a potem rozejrzała dookoła. Ani żywej duszy... No tak, przesiedziała w klasie jedną lekcję, ale koniec końców, była godzina 17:38, czego dowiedziała się, wędrując przez chwilę ku centrum miasta akademickiego. Na wysokiej wieży zegarowej wskazówki ukazywały właśnie tą godzinę. 
Tak, ta wieża była chyba jedynym, co Harumi mogła polubić w ruchliwym mieście. Przede wszystkim dlatego, że nie ukazywała irytujących kolorowych cyfr na czarnym wyświetlaczu. Nie przepadała zbytnio za techniką, toteż odmówiła, gdy Akihito zechciał kupić jej laptopa. Nie pasowało to do niej. Wciąż posiadała urywki wizji z czasów, kiedy to elektronika była marzeniem, lub w ogóle o niej nie wiedziano.
Nagle dostrzegła, jak bardzo brakuje jej towarzystwa. Może to dlatego pomogła Bon'owi? Nie, w ogóle wdała się w tą bójkę, a nie uciekła... Możliwe. Potrzeba towarzystwa, po tylu latach samotności to raczej głupstwo... Jednak, nie takie głupie, jak się wydaje. Ale krąg magiczny Amy został w akademiku, gdzie Aki szykował się do lekcji z jej klasą... Mimowolnie skrzywiła się. Będzie musiała znaleźć dobrą wymówkę.

Tymczasem, w Akademii Prawdziwego Krzyża zaczęła się kolejna lekcja dla uczniów specjalnych. Nieliczni jednak wiedzieli o prawdziwej specjalizacji tychże studentów. Byli oni bowiem kandydatami na egzorcystów. Jednakże ta lekcja nie przypominała dość zwyczajnej, dla tych mało zwyczajnych ludzi.
Spóźnieni do sali wpadli Suguro, Shima i Miwa, wszyscy trzej zdyszani i zmęczeni, dodatkowo, Ryuuji, pierwszy i najodważniejszy z nich był w dość opłakanym stanie. Miał mokre włosy, twarz oklejoną plastrami i czoło przewiązane bandażami, podobnie z nadgarstkami i pięściami.
- Co ci się stało, Suguro-kun? - zdumiał się profesor Okumura Yukio.
Najmłodszy z egzorcystów wydawał na zaskoczonego nie tylko stanem Bon'a, ale też spóźnieniem całej trójki.
- N-nic... - wydusił z trudem, między oddechami. - Spadłem ze schodów - mruknął, a jego brew zadrgała lekko, co przykuło od razu uwagę Yukio.
- M-my pomogliśmy mu wstać i go opatrzyliśmy - wtrącili równocześnie Shima i Miwa.
- A co robiliście na schodach, chłopcy? - spytał podejrzliwie okularnik, bębniąc palcami o blat biurka.
- Wyszliśmy pooddychać świeżym powietrzem - odparł spokojnie Ryuuji, ale jego brew znów zadrgała. Z kolei jego przyjaciele mu przytaknęli.
Okumura postanowił im uwierzyć, pomimo swoich wątpliwości i pozwolił im usiąść z powrotem na miejsca. Rozejrzał się po klasie, chcąc sprawdzić, czy na pewno wszyscy są. Nagle jego wzrok padł na miejsce obok Takary Nemu, gdzie według polecenia profesora Kyouty miała siedzieć Karamorita Harumi. Zamrugał parę razy, po czym ułożył brodę na dłoni i poprawił okulary.
- Coś nie tak Yuki-ch... Znaczy Okumura-sensei? - spytała Shiemi podnosząc rękę, na jej twarzy odbijało się zaniepokojenie.
- Nie powinniśmy już zacząć lekcji? - zadała kolejne pytanie Kamiki przesiadująca pod ścianą, obok Paku.
- Tak, ale... - zawahał się przez chwilę, po czym spokojnym i sztywnym tonem, podobnym sobie dodał - brakuje jeszcze kogoś.
Blondynka w pierwszej ławce rozejrzała się uważnie po klasie i potwierdziła jego przypuszczenia, brakowało tylko przyrodniej siostry Tadamasy Akihito. Chrząknął i spojrzał na swojego brata spoza szkieł okularów. Przewrócił oczami. Widocznie było mu obojętne, gdzie znajduje się Harumi.
A tymczasem nie powinno. Choć Yukio tego nie pochwalał, Karamorita powinna zbliżyć się nieco do jego brata ze względu na swoje... specyficzne usposobienie. Nie chciał tego przyznawać, ale uzupełniali się. Harumi posiadała powagę, rozwagę, inteligencję i bezwzględność, zaś Rin serce, impulsywność, odwagę i dobroć. Mogli stworzyć dobry duet... 
Jednak, coś tu nie pasowało, bo wbrew planom Mephisto, ani jedno ani drugie na zamierzało zrobić kroku ku zgodzie.
- Widział ją ktoś dzisiaj? - spytał Yukio, choć był pewien odpowiedzi.
- Była w szkole, widziałam ją na przerwie na lunch - rzekła chłodnym tonem Izumo, a jej przyjaciółka pokiwała głową.
- Chodziła ze szkicownikiem po dziedzińcu.
- Okumura-kun, jesteś z nią w klasie, prawda?
- Ta, a co? - spytał Rin, nagle wracając ze świata swych marzeń, które wydawały się młodszemu bratu dość oczywiste, bo jak nie jedzenie - to dziewczyny.
- Może czuła się źle i wyszła?
- Ale była na poprzedniej lekcji, sensei wie o tym, prawda? - zauważyła Kamiki.
Yukio przeniósł wzrok na Suguro, który teraz z nietęgą miną siedział na krześle, lekko zgarbiony, oparty ramionami o krawędź ławki. Trząsł się lekko, rozglądając na boki, a parę kropelek potu spłynęło po jego twarzy.
- Może ty coś wiesz, Suguro-kun? - spytał podejrzliwie Yukio.
Renzou i Konekomaru tylko westchnęli odwracając się zażenowani sytuacją ich lidera.
- No dobra... - prychnął Ryuuji, jakby nie przejmował się sprawą. - Co mi szkoda... Urwała się z lekcji... 
Nie dodał jednakże, że go pobiła i w dodatku pomogła się opatrzeć, musiał chronić swoją godność. W końcu, była dziewczyną, a to faceci powinni być silniejsi, fizycznie i psychicznie, a nie odwrotnie.
Yukio zmarszczył brwi. Spodziewał się czegoś gorszego po Karamoricie. Jednakże, pozostało pytanie, gdzie poszła i co robi?
- Czy tak? - zwrócił się do dwójki kumpli Suguro.
- My byliśmy wtedy u pielęgniarki po opatrunki dla B... znaczy Suguro-kun'a - wymigał się zręcznie Konekomaru, poprawiając okulary podobnym do Yukio gestem.
- Rozumiem... - mruknął w odpowiedzi profesor, zamyślając się nagle.
Wypadało coś z tym zrobić. Jeżeli została zobowiązana przez Mephisto do uczęszczania na zajęcia dla egzorcystów, to powinna to robić. Przynajmniej tak wyglądała strona Yukio. Pozostawało jeszcze ważne pytanie... Co Akihito z tym zrobi? Będzie musiał poczekać do następnej lekcji, bo kto, jak kto, ale Tadamasa powinien znać swoją siostrę na tyle, by wiedzieć, gdzie jej szukać.
- Dobrze więc, zajmę się tą sprawą na następnej lekcji... Teraz napiszemy sprawdzian z waszej znajomości ziół, o których mówiliśmy lekcję wcześniej - oznajmił spokojnie Yukio i ułożywszy w równy stos kartki wziął je w ręce i zaczął rozdawać.
Najbardziej, choć tego nie ukazywał, rozbawiła go reakcja brata, który na ostatniej lekcji nie był, bo chorował. Jednak go nie posłuchał i nie skorzystał z podanych materiałów. Teraz Yukio podał mu jego kartkę z umiejętnie wczepionym w nią kolorowym świstkiem. Zaraz poczuł na sobie świdrujący wzrok starszego brata, któremu aż para z uszu leciała ze złości. Nie odpowiedział mu na to, jak powinien to zrobić. Czyli po prostu zignorować, ale popatrzył na niego ze współczuciem.
Niestety, istnieli inni uczniowie specjalnej troski.
A jeden w zupełności wystarczy.
Chwilę po tym, w głowie Yukio zaświtała myśl, której wstydził się przez lata - "Lepiej by było, gdyby ich nie było."

Harumi rozprostowała kości. Skakała z gałęzi na gałąź pośród drzew, tworzących las niedaleko Akademii. Pragnęła dostać się wgłąb miasta. Tam z pewnością by nie zaatakował. Właśnie o to chodziło. Z lekką paniką wyjrzała przez ramię, sprawdzając, czy zniknął. Niestety, ruch ten był niepotrzebny. Jedna z łodyg bluszczu oplatającego drzewo obwiązała się wokół jej kostki, automatycznie się poślizgnęła i już po chwili dyndała głową w stronę ziemi.
- Nigdy nie lubiłam roślinek - fuknęła, czując jak krew powoli spływa jej w stronę mózgu.
- Mówiłem, żebyś zaczekała, Pan-chan! - zawołał ktoś za nią i już po chwili stał na tej samej gałęzi.
- Nie nazywaj mnie tak śmierdzielu! - warknęła, wolną nogą próbując go podciąć.
- Powinienem cię całkowicie uwięzić- pstryknął palcami, a bluszcz zaczął stopniowo owijać się wokół jej całego ciała. - Czemu nie zaczekałaś Pan-chan?
- Mówiłam, że się tak nie nazywam, zielona cholero! - huknęła Harumi.
W tym samym momencie chłopak skoczył na sąsiednią gałąź i zatrzymał się na niej, by za chwilę zwisać głową ku ziemi, podobnie, jak ona. Przekrzywił głowę w pytającym geście i wyjął zza siebie paczką chipsów. Następnie zaczął je po prosto wcinać, gapiąc się irytująco na Harumi.
-A jak?-spytał niewinnie.
Zielony czub z włosów dziwnego chłopaka poruszył się na boki. Karamorita z całego serca pragnęła wytargać go za niego, a potem wydłubać te nieprzytomne oczy o podobnym kolorze. A przede wszystkim, "wypieprzyć w pizdu" te cuchnące chipsy, których nie potrafił jeść. Większość zawartości paczki lądowała albo na jego poszarpanych ubraniach, na bladej, jak ściana twarzy albo na ziemi.
- Ka-ra-mo-ri-ta - wysyczała przez zęby - ale ponieważ robię dziś dzień dobroci, dla zwierząt, pozwolę ci użyć mojego imienia - Ha-ru-mi...
- Haru-mi? - zdumiał się.
- Ta, coś nie tak Amaimon? - warknęła. - Wiesz, po części jestem człowiekiem, mam krew! Może mnie tak puścisz?!
Amaimon zmrużył oczy i nadal zajadając się chipsami, przyglądał jej się z ciekawością. Dopiero po kilku następnych sekundach, z jego ust pokrytych warstwą przypraw i soli wydobyło się przeciwne do woli Harumi słowo-"Nie"
- Jak się uwolnię, to ci rozwalę łeb! - warknęła.
- Pan-chan nie użyje ładnych płomieni? - spytał z pewnego rodzaju żalem w głosie Amaimon.
- Absolutnie nie! - odparła.
- A czemu?
Szatynka czuła, że gotuje się w środku. Nagle jednak przyszedł jej do głowy pomysł. Kokon z bluszczu, w którym się znajdowała, mogła łatwo zniszczyć kilkoma iskierkami. Jednak nie chciała dawać tym samym satysfakcji Amaimon'owi... Nie cierpiała tych ludzkich wyborów. Amaimon był, jak dziecko, a demon - dziecko nie pasowało w Assiah, które rządzi się twardymi zasadami. 
Sięgnęła pod spódnicę, gdzie na szczęście schowała rano nóż kuchenny. Broń, prócz kosy skonfiskował jej Akihito. Kosy nie mogła jednak użyć teraz. Biały ogień był zbyt widoczny, a błyskawica niszczycielska.
- Pan-chan?
- Ha-ru-mi!
- Ale dlaczego? - spytał znów, tonem niewinnego dziecka. - Przecież Pan-chan, to Pan-chan!
Raz... Dwa... Trzy! - policzyła w myślach i ku swemu zaskoczeniu, z łatwością przecięła gałęzie bluszczu. Usłyszała dziwny dźwięk, coś, jak pisk, lecz przypominający krzyk potwora. Spojrzała na Amaimon'a i zauważyła, że ten już nie je swoich chipsów, a kuli się pod drzewem. Ona sama wylądowała na glebie.
- Braciszek Belzebub? - powiedział cicho.
- O kurna... Będzie zły - syknęła Harumi. - Nie wysłałam kartki na urodziny - dodała pośpiesznie. - No Amaimon, będziesz taki mił... - nie dokończyła, bo zieloniak zniknął z zasięgu jej wzroku. Mogła dostrzec jego oddalającą się sylwetkę. - Czyli nie...
Rozejrzała się pośpiesznie na boki i westchnęła ciężko, widząc kilka małych Chuchi'ch przelatujących tuż nad jej głową. Od razu zrozumiała, że to nie Beelzebub upomina się o niedoszłą kartkę na urodziny.
- Siems Chouchou! - zawołała chłodno, uśmiechając się sztucznie.
Odpowiedział jej taki sam, jak wcześniej pisk. Przewróciła na to oczami i pokiwała głową. Nagle tuż przed nią rozwinęła się długa na parę metrów rurka. Wyciągnęła rękę i delikatnie ją pogłaskała. Zauważyła, że sięga do kieszonki w jej pulowerze. Wydobyła z niej małego cukierka, którego dostała rano od brata i podsunęła go Chouchou.
- Nie sądzę, by ci smakował... Miętus, a ty raczej wolisz karmelki... Ćmy to mają dziwne smaki... Aha, znów ci się udało kogoś przestraszyć.
Do uszu Harumi dotarło kilka podobnych pisków i coś na kształt śmiechu. Podrapała się lekko w głowę i kilka sekund później niebieska landrynka oblepiona czymś zielonym przykleiła się jej do czoła.
-Tiaa...-mruknęła zażenowana, zdejmując cukierek z twarzy i rzucając go w pobliskie krzaki. Obróciła nóż w dłoni i po namyśle schowała go do skrytki pod spódnicą. - A tak na marginesie, Chouchou, leci jakoś? Znów się przeniosłaś z tego, co widzę, ne~?
Zaraz po tym usłyszała serię pisków, z których pojęła tyle, że warunki są lepsze, zwłaszcza do składania jaj i... etto, tego nie chcecie wiedzieć. Kiwnęła głową, choć miała ochotę walić nią o pień drzewa.
- Będę się zbierać... 
Po chwili do jej uszu dotarło pytanie i w ciemności zaświeciły się złote oczy ogromnej ćmy.
- Nudzi mi się trochę - ziewnęła. - Przejdę się kawałek, miałam w planach zwiewać przed Amaimonem w stronę miasta - kciukiem wskazała kierunek - ale rozmyśliłam się. Swoją drogą dzięki, że go odpędziłaś. 
Odpowiedział jej pisk, coś w stylu "Nie ma za co".
- Teraz, jak tak sobie myślę... - mruknęła i wzniosła oczy do nieba. - Chyba przejdę się bardziej na obrzeża wyspy - stwierdziła, łapiąc w powietrzu niesiony przez wiatr skrawek nadpalonej gazety. Jej brwi posunęły w górę. - Wzrok mnie myli, czy niedaleko stąd jest Biała Wichura?
Chouchou potwierdziła bez chwili zwłoki.
- Uhm. To tam pójdę, może mi się poszczęści i znajdę jakąś bratnią duszę? No cóż, tobie tego życzę. To ten, do zobaczenia, Chouchou.
Poszła dalej przed siebie, nie patrząc już na królową Chuchi'ch, po prostu odeszła, jak to robiła zazwyczaj, wolna od napotkanego po drodze Amaimon'a i uciążliwych wyznać Chouchou. Poprawiła różową spódnicę, pod którą chowała ogon, strzepała liście bluszczu z ramion i szła już spokojnie. Tylko nie wiedziała, gdzie ma się udać... Wszystko było zbyt zagmatwane...
A podobno bez serca żyje się lepiej.
- Pan-chan? Bel-kun już poszedł? - odezwał się znajomy, irytujący głos. Harumi powoli nabrała powietrza w płuca. Nie zdenerwuje się. Nie zdenerwuje się. Nie zdenerwuje się.
- Chyba... - burknęła. - Ale idziesz za mną tylko do końca lasu, potem spierniczasz, albo rozwalę ci łeb...
- Układ stoi - przytaknął Amaimon. - Pan-chan?
- I jeszcze jedno, nie odzywaj się, jak już masz za mną iść.
- Pan-chan?
- ...
- Pan-chan?
- ...
- Pan-chan?
- Czego?!
- Pokażesz swój ogień?
- Nie.
- Czemu?
- Spierniczaj.
- Czemu?
- Bo tak mówię, deklu!


---------------------------------------------------------------------------------------------

No i jestem... Kurna, nie sądziłam, że to jednak napiszę O_O... Następny rozdział pewnie w marcu ^^...
Jak mam być szczera, to to wyszło jak Filip z konopii...  >.< Naprawdę nie mam siły do swojej weny. Nawet nie wiecie, jak ja lubię pisać, jak Rin nienawidzi Haru, a Haru Rin'a... ^.^ Tak miło się wtedy czuję. Dobre jest też, jak się kłóci z Amaimon'em :D
Nie pytajcie czemu... 
Może pieprznę walkę w przyszłym rozdziale? 
Ogór vs Haru :D 
H: Zbieram zakłady!
Kto da więcej?!
H: Stawiam na Ogóra ^_^
Nie wierzysz w Haru-chan...?
Ha: Ja też stawiam na Ogóra :D
Nie wierzysz w siebie?
Ha&H: W ciebie nie wierzymy! I w rodzaj ludzki zaprzestajemy!
Miło ^^"
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia, poza tym, że nie czytacie chyba co piszę pod notkami >.> Prosiłam, po pierwsze... żeby Anonimek napisał jakiś nick, bo anonimów na świecie jest dużo =_= A po drugie, że jak chcecie obrazki danej postaci, to będę wstawiać... Dzisiaj i tak nie chciało mi się szukać, ale...
Znalazłam wśród wielu anime osobę podobną do Harumi ^^... Rea z Sankarea :D
Włosy trochę za ciemne, ale to szczegół ^^... A tak poza tym, to tyle. 
Spadam, mam nadzieję, że się rozdział podobał i liczę na wasze komenty :D
Sayonara!

5 komentarzy:

  1. Ren mnie wkurzył... Nie miał prawa czegoś takiego powiedzieć, nawet demonowi! Nie raz widać, że demonica ma serce! Mam nadzieję, że przeprosi Harumi... Swoją drogą świetna walka, biedny Skunsik :D Trafnie go nazwała^^ Rozdział świetny, czytałam go z uśmiechem na ustach^^ Kłótnie Harumi są the best :D Pozdrawiam serdecznie^^

    OdpowiedzUsuń
  2. - Cześć! Jak tam życie mija?
    - Bo mi koszmarni! Mam dsć szkoły! Teraz czekam tylko na początek rekolekcji!
    - No, ale przejdźmy do ażniejszego epizodu. Dokładniej to rozdziału! Wspaniały! Mi się bardzo podobał! Ja, także lubie czytać jak oni się nienawidzą, ale i tak lubię jak od czasu do czasu Rin pomyśli o Harumi w wersji romantycznej!
    - Bo ty wogóle chciałabyś, by oni byli razem!
    - No, ale będą! Prawada?
    - Zrobisz tak, by byli razem?
    - Oni muuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuszą być razem!
    - Wiesz, co do błędów to ci nic nie pisze , bo sama wiesz jak piszę u siebie!
    - Ta, błąd za błędem!
    - Ale staram się przynajmniej, by tego ni było!
    - Ale truuuuuuuuuuuuuuuudno jest!
    - Ta, wiem! No, a co do obrazku to trochę dziwny, ale ta spinka, bardzo mi się podoba!
    - I ... Oh, czyżbym była pierwsza?
    - Ale faaaaaaaaaaaaaaaajnie!
    - No i wogóle to fajnie,jak ona kłóciła się z Amaimonem!
    - Teraz głosujemy za walką! Kto jest za?
    - Ja!
    - Ja!
    - Ja!
    - Ja!
    - Ja!
    - Ja!
    - Ja!
    - Doskonale! A kto przeciw?
    - ... (Cisza)
    - To jest moja odpowiedź co do walki!
    - Ech, nie mam ostanio weny d koementarzy!
    - U mnie pojawił się nowy rozdział!
    - Aha i jeśli moge prosic, to prosłabym o zdjęcia Riiiiiiina Okumury!
    - Kooooooooooooooocham go!
    - Ano... i fajna, ta walka z Bonem! Zła Harumi!
    - Cóż, żeganam i pozdrawiam!
    - Ano i zapomniałabym - wątek przewodni z Rinem i Harumi! Pilnowanie jej!
    - Cudoooooooooooo!! Świetny pomysł! Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyniknie!
    - I całkowicie zgadzamy się z Yukio - oni asują do siebie idealnie i tworzą idealny duet!
    - Lovciam!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uważam to co Księżniczka Mroku. Ja także jestem za walką :D
    I: Chetnie. Tak jak Haru i Hades stawiam na Ogóra ^.^
    Nie wierzysz ani w Desu, ani w ludzkość, prawda?
    I: Haii~!
    Ja obstawiam Haru! Hades - zanotuj do zakładu :D

    Rozdział jak zawsze świetny!
    Przestań mieć taką niską samoocenę! Uwierz w siebie!
    Mogę mieć prośbę?
    Podasz mi dokładne tytuły i autorów tych piosenek?
    I: Czyli "Breaking the habit" , "Burn it down" i "Castle of glass"?
    Hai! To ostatnie "Castle of glass" Moim zdaniem najlepsze!
    I: Dla Ciebie i Twój humorek Cukiereczku idealna :D
    Tsak!
    Prosze! Postaraj się o scenkę z nutką romansu Rin&Haru!

    Życzę weeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeennnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy! Pozdrówka *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam,że nie skomentowałam wcześniej ale dużo nauki. Poza tym, Rozdział Extra mam nadzieję, że nasza Karamorita utrze nosa Kamiki !!! Życzę dużo weny !!!

    OdpowiedzUsuń