wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział IX-"Smutek demona"

Specjalna dedykacja dla: Księżniczki Mroku!!!-Powodzenia w pisaniu, rozwijaj się rozwijaj, a będziesz lepsza :D
Normalne dedykacje dla: Karayami, Elayry, Anonimka(mógłbyś/abyś się podpisywać?-czy mam mówić Anonimek?), oraz nowej tutaj AngrySky!
Nom, a tera enjoy!
---------------------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia mogło być już tylko gorzej. Powinno być "później" ale na całe szczęście Yukio i Akihito byli o tyle łaskawi, że oszczędzili dwójce Page na spokojny wypoczynek po przygodach w Hanshy. I w taki oto sposób przegapili oni ceremonię rozpoczęcia roku. Zasnęli i nic, dosłownie nic nie było w stanie ich zbudzić. Nawet wybuchająca bomba.
Ale jakimś cudem zwlekli się z łóżek...


Harumi poprawiła nowy mundurek i stanęła przed klasą. Zwiewała przed bratem godzinę, więc właśnie zaczynała się druga lekcja. Westchnęła ciężko. Już nienawidziła szkoły. Zdecydowanie, to nie należało do rzeczy, które mogłaby polubić.
Zwykłe zajęcia, ze zwykłymi ludźmi, w wielkiej, prestiżowej akademii dla snobów. Nikogo, z kim można pogadać-luksus. Zdecydowanie, nie brakowało jej spowiedzi u Akihito. Zapukała i za wrotami do istnych piekieł odezwał się głęboki baryton - "Proszę".
Nie było odwrotu. Wcisnęła klamkę i przekroczyła próg wielkiej sali lekcyjnej. Wystarczył lekki rzut na uczniów i w jednej chwili echem rozniósł się krzyk dwóch osób.
"O nie, to tyyyyy?!"


Zaczynała się poważnie bać o własne życie, kiedy okazało się, że dziwnym trafem ma zająć ławkę obok Okumury. Nauczyciel, ponury grubasek, o posturze starego morsa, ze zdecydowanie przydługim prawym kłem zapytał, czy nie ma nic przeciwko i wtedy się zaczęło. Jej rozum krzyczał, by kiwnęła głową i poprosiła o inne miejsce, ale ciało było innego zdania. Przed oczami pociemniało, a głowa wbrew umysłowi wykonała mechaniczny ruch i już wszystko było wiadome.
- Skoro się znacie, łatwiej będzie ci poznać szkołę. A teraz, przedstaw się.
Odwróciła się przodem do klasy, teraz jednak ciało posłuchało mózgu i pozwoliło jej mimice zmienić twarz w najbardziej zniechęconą. Przewróciła oczami i założyła ręce na piersiach, krzywiąc się lekko.
- Karamorita Harumi. Miło mi was poznać - powiedziała z emocjami takimi, jakimi równie dobrze mogłaby czytać instrukcję obsługi lodówki.
Po ogromnej klasie rozległy się "ciche" szepty. Wszyscy musieli dołożyć swoje pięć groszy i każdy musiał posłać nowej, jakieś zaciekawione, lub bodajże znudzone spojrzenie. Jednak, to nie było najgorsze. Harumi właściwie, całkowicie olewała nową klasę. Wzrok skupiła na morsowatym grubasku, którego połyskująca łysina, jak lustro odbijała promienie słoneczne, wpadające do klasy przez okno. To była nawet dla gustującej w burzach Karamority, miła odmiana.
Pozostawała czujna. Bez jej zgody wszystkie zmysły oprócz wzroku skupiły się na otoczeniu. A konkretnie na jednej osobie z otoczenia. Inteligentnym inaczej piętnastolatku, który przestał zwracać uwagę na jej obecność i powoli odpływał w objęcia Morfeusza. Sama chętnie by pospała. Jednak instynkt nie pozwalał jej przymknąć oka choćby na chwilę. 
Zbyt długie przebywanie w towarzystwie Azazela dawało się we znaki. Miała ochotę strzelić sobie między oczy, byleby przestać słyszeć jego rady w swojej głowie.

Nie mogła się do niego zbliżać, bo skończy jak te bezmyślne stwory na jej usługach. Każde z nich jest gotowe poświęcić życie dla swojej pani, nie potrafią już racjonalnie myśleć. Nie chciała taka być. Urodziła się człowiekiem, a według wszelkich pism i śladów Boga na tym świecie, miała mieć wolną wolę.
Ale nawet on, ten na górze, przed którym zawzięcie starała się uciec, nie mówił do końca prawdy. Mieli wolną wolę, mogli kształtować swoje życie i przeznaczenie, lecz ostatecznie każdy kończył tak samo. Dlaczego?
Odetchnęła cicho, po czym przetarła oczy. W ciągu ostatniej nocy przeczytała niemal cały podręcznik, od deski do deski. Ciekawość podczas pakowania torby sprawiła, że samozwańczo, bez inicjatywy Akihito zaczęła uzupełniać braki w wykształceniu. Nic nie mogła poradzić na to, że w piekle nie ma szkół.
Z drugiej strony, przesiedzieć w Tartarze tyle lat, to jakby spędzić je na uczeniu się, równie bezsensowne, nudne i niepotrzebne czynności. Spojrzała na liczby, które właśnie zapisała w zeszycie. Pamiętała to ćwiczenie, a przestudiowawszy karty odpowiedzi i zapamiętawszy wzory, oraz sposoby, łatwo mogła je rozwiązać.
Jednak nie chciała. W ogóle. Jedyne czego pragnęła, to położyć się spać.

Spał. Właściwie nie obchodziło go nic poza szybkim opuszczeniem jawy. Sny zawsze były ciekawsze i łatwiejsze od rzeczywistości. Mógł w nich założyć majtki na spodnie i zawiesić sobie ręcznik na szyi i rzeczywiście stawał się superbohaterem. Harumi w ławce obok stawała się jedną z jego fanek i to on był dla niej oziębły. Shiemi stała u jego boku, szepcząc coś słodko. Yukio klaskał, a Akihito kiwał głową z kciukiem do góry.
We śnie ignorował cichy płacz, który jakimś cudem przebijał się przez bezpieczną otoczkę marzeń wyczarowanych przez Morfeusza.

~~
To było pewnego burzowego popołudnia...
- Itadakimasu! - zawołał jeden z mnichów, Hideo, uśmiechając się szeroko.
Kolejny ciepły posiłek. W takich chwilach Rin zapominał, o jakichkolwiek zmartwieniach, drobnych grzeszkach, czy wkurzających ludziach, których spotykał poza świątynią. Irytowali go, byli głupi, albo jemu się tak wydawało. Szydzili z niego, nawet, jeżeli nic im nie zrobił. 
- Oi, Hideo-san, nie czekamy na staruszka? - rzucił dziesięciolatek, przyglądając się mężczyźnie w zamyśleniu.
Podrapał się po wąsie.
- Widzisz Rin-kun, staruszek... to jest, Shiro miał coś do załatwienia - wydukał, błądząc wzrokiem po ścianach.
Rin dobrze wiedział, że Hideo należy do ludzi wielce prawdomównych, zwłaszcza, zważywszy na jego profesję. Jednak tym razem próbował się wywinąć od pewnych wyjaśnień. 
Wzrok pozostałych duchownych i jego brata spoczął na nim. Zaśmiał się nerwowo.
- Powiedział, że mamy zjeść bez niego - dodał pośpiesznie, zwracając swój wzrok w stronę talerza. - I lepiej tak zrobić, jeśli nie chcemy, żeby wystygło.
Postanowili mu uwierzyć. Spojrzeli na swoje porcje i z cichymi westchnięciami zaczęli spożywać posiłek. Zawsze źle im się jadło, bez Shiro. Jako tradycję traktowali jego obecność przy posiłku, dowcipy, oraz kontemplowanie wyczynów kucharskich starszego z bliźniaków.
Rin upuścił widelec, a pozostali mnisi i Yukio zastygli w bezruchu. Do ich uszu docierały z korytarza wrzaski. Dało się wśród nich rozpoznać szlochy kobiety, stanowczy i surowy głos mężczyzny. Ponad nie wybijał się jeszcze Fujimoto Shiro, jedynego nieobecnego przy posiłku.
Każdy, prócz Hideo, powoli zszedł ze swojego krzesła i na palcach skierował się w stronę otwartych drzwi. Wystawili przez nie głowy, by przyjrzeć się zaistniałej sytuacji. 
Jako pierwszych, przepuścili najmłodszych, dwóch chłopców, Yukio i Rin'a. To, co ujrzeli przeraziło ich do reszty.
W korytarzu stała czwórka ludzi, a może trójka? Tak, na pewno było ich troje, czwarta osoba nie mogła zostać określona mianem człowieka. Mała, wyjątkowo drobna dziewczynka, której wieku nie dało się na oko określić. Może dlatego, że była przeraźliwie chuda. Ciało w szarej - poprzednio pewnie białej - podartej sukience okalały długie prawie do ziemi brązowe włosy. W ciemności korytarza trudno było dostrzec detale twarzy, ale idealnie widoczne pozostawały jej oczy. Czerwone, lśniące w ciemności, jak dwa rubiny.
Rzucała się po ścianach i tłukła chudymi, jak patyki rękami we wszystko co popadnie. Shiro próbował ją złapać, ale wrzeszczała i wyrywała się, co rusz przestając i głośno nabierając powietrza. Przypominała rybę wyciąganą na brzeg.
Obok stała dwójka dorosłych. Kobieta o brązowych włosach, które wymykały się z koczka, trzymana mocno w pasie przez mężczyznę. Jej twarz była czerwona od łez, a ciało trzęsło się od niekontrolowanych szlochów.
Mężczyzna patrzył cały czas na rzucającą się dziewczynkę, a w jego oczach nie było nic prócz pogardy i obrzydzenia. Srebrne włosy zebrane w kucyk opadały mu na twarz, zakrywając oczy o bliżej nieokreślonym kolorze. Był najspokojniejszy z trójki dorosłych obecnych na korytarzu.
Rin obserwował, jak Shiro przyciska do siebie dziewczynkę, podobnie jak to robił z nim, gdy był trochę młodszy i miewał napady agresji. Jednak ona nie dała się ujarzmić. Wierzgała. Po chwili przestała się ruszać. Opadły jej ręce, minuta ciszy. Shiro syknął z bólu, a dziewczynka wykorzystała to i wyrwała się. Upadła na podłogę, nim dorośli do niej doskoczyli, wstała. Shiro złapał ją za ramię, pociągnęła go na ścianę. Uderzyła w głowę, aż coś zadzwoniło, wrzasnęła przeraźliwie i rzuciła się na drugą ścianę. W końcu Shiro puścił. Zataczając się, wylądowała u stóp przyłapanych na podsłuchiwaniu mnichów. Pod ciężkim spojrzeniem Fujimoto, Hideo zagonił ich z powrotem do środka. Zapominając o Rin'ie...
Chłopak patrzył na nią z oczami okrągłymi jak filiżanki. Nie tylko na nią. Musiał wytężyć wzrok, ale już po chwili widział wyraźnie stojące za nią dwie postacie. Uniósł wzrok na wyższą sylwetkę dorosłego, a ten uśmiechnął się i przyłożył palec do ust, jakby prosił "Bądź cicho".
- Fu... yu... ki...? - jej osłabły od krzyków głos przerwał ciszę. Patrzyła prosto na Rin'a z szeroko otwartymi oczami, które migały. - Fu... yuki...? Fuyuki, to ty? - szeptała, sięgając ręką w jego kierunku.
Rin zrobił to, co podpowiadał mu rozum i odskoczył, uderzając plecami o drugą futrynę.
Twarz dziewczynki wykrzywiła się w grymasie bólu. Na oko spłynęła stróżka krwi. Opuściła dłoń.
- O nie... - szepnął Shiro i już do niej podchodził.
Chwyciła się za głowę, zwijając się w kulkę, oddychała szybko, ciężko i z trudem. Syczała przez zęby. Wreszcie z jej gardła wydobył się przeszywający krzyk. Shiro w ostatniej chwili doskoczył do niej i do Rin'a i ściągnął ich pod siebie, zasłaniając własnym ciałem.
Rozległ się głośny trzask i impuls elektryczny pobiegł w instalacjach wzdłuż ścian i sufitu, przebijając deski. Na zewnątrz rozbrzmiał grzmot. A potem ciemność rozjaśnił blask błyskawic. Tak jasny, że wręcz oślepiający.
~~
Obudził się z głośnym krzykiem. Poderwał się z miejsca na równe nogi i gorączkowo rozejrzał dookoła. Znajdował się w niemal pustej klasie. Niemal-oznaczało jedynie siedzącą w ławce obok Harumi. Nie spieszyło jej się do wyjścia. 
Jednak prócz niej, nikogo nie było. Wszyscy pozostawili swoje książki, oraz torby, w końcu w tej sali mieli następne lekcje. 
Klasa 1-4. Wielka i pusta, teraz zdecydowanie przerażała. Ściany oklejone kolorową tapetą w piękną mozaikę, podłogi wykładane czerwono-zielonymi płytkami, misterne żyrandole, a także witraże w górnych oknach. Przez te barwne rozety przeświecało słońce, tworząc niesamowite wzory na białych częściach ścian.
Ziewnął przeciągle, może i ziejąc pustką, ogromna sala wydawała się przerażająca, ale tak naprawdę, prócz Karamority po jego prawej, nie było tu nic strasznego.
- Śpiąca królewna wstała - mruknęła pod nosem, skoro o wilku mowa. - Lepiej idź na przerwę, bo zaczną coś podejrzewać - dodała.
Szatynka wymazała coś w swoim notesie. Siedziała w dość ciekawej pozycji. Huśtała się na krześle, którego oparcie trzymało się pod tym kątem dzięki ławce za nią. Nogi z kolei ułożyła na swoim stoliku. W dłoniach trzymała, chyba szkicownik i rysowała. No, tego by się po niej nie spodziewał. Karamorita, jak Karamorita, ale jakieś hobby musiała mieć.
Prychnął. Nie ma, co, mądrala, pyskata, silna, w dodatku utalentowana.
- A może ty tak łaskawie się wyniesiesz? - wysyczał przez zęby, siadając przodem do niej. 
Oparł łokcie na kolanach i popatrzył na nią spod przymrużonych powiek. W tym momencie ołówek zjechał jej trochę i musiała wymazać kolejną kreskę. Uśmiechnął się tryumfalnie.
- Nie lubię tłumów, ale jestem pewna, że ty będziesz się w nich czuł, jak ryba w wodzie - odparła, zakładając niesforny kosmyk za ucho.
-... Akurat też za nimi nie przepadam - warknął zirytowany.
- To siedź cicho i mi nie przeszkadzaj - ucięła krótko i wróciła do szkicowania.
Rin westchnął cicho i odwrócił się w stronę tablicy, układając ręce za głową. Spojrzał na zegarek. Jego rytmiczne tykanie, którego tak nienawidził, wydawało się teraz jeszcze bardziej wkurzające. Sekundnik poruszał się powoli, wybijając ten swój głupawy rytm.
Siedział, jak na szpilkach. Źle się czuł w jej towarzystwie. Nigdy tak jeszcze nie było. Po prostu go denerwowała, ba, wystarczył sam rzut oka na nią, a już robiło mu się niedobrze. Zaryzykował i zerknął.
Była jakaś dziwna. Zazwyczaj skrzywiona, lub nie wyrażająca niczego twarz, teraz oaza spokoju, taka, jakby anielska. Usta, wypowiadające te wszystkie szyderstwa, oraz inne smutne, lub irytujące słowa ułożone były w drobnym uśmiechu. Po dłuższych oględzinach zauważył, że przygryza wargę, zaś kiedy się skupia, lekko wysuwa język. 
Uśmiechnął się, musiał przyznać - potrafiła zachowywać się uroczo.
- Już się napatrzyłeś? - spytała, głosem przesyconym jadem i sarkazmem.
- Kto by chciał na ciebie patrzeć - warknął w odpowiedzi, choć nie czuł się tak pewny, jak wcześniej.
Jedno wiedział, to będzie dłuuugi dzień.

Kilka nudnych lekcji później.
Nadszedł koniec zwykłych zajęć. Harumi z dachu Akademii Prawdziwego Krzyża wypatrywała tej znajomej demonicznej aury. Wśród tłumu uczniów kończących zajęcia straciła zapach Rin'a. 
Westchnęła ciężko. 
Dziwiła ją własna irytacja.
Stojąc na skraju dachu, nawiedzały ją ciemne myśli. Co by się stało, gdyby spróbowała skoczyć? Bez asekuracji, czy użycia Pandory? Umarłaby, może nieco wolniej od przeciętnego człowieka, na pewno boleśniej. Ale... jakby to wyglądało? Co byłoby potem?
Poprawiła swój szary pulower i zerknęła na światło przebijające się przez bandaże. Przeszło całą warstwę opatrunków i koszulę. Nawet nie chciała go czytać, od razu poprosiła Akihito o ukrycie go. Jednak poświata wyraźnie kształtowała się w znaki.
Nie chciała pamiętać.
W końcu dostrzegła iskrę w znienawidzonym kolorze.
Uśmiechnęła się lekko. Jej włosy powoli uniosły się do góry, jakby wypierane przez wiatr, którego nie było. Zacisnęła palce na drzewcu kosy i poczuła mrowienie. Oba ostrze schowały się w czarnym, owiniętym przez wstążkę kiju. Zakręciła nią w powietrzu jak batutą i uderzyła dwa razy o krawędź dachu. Przymknęła oczy.
-Fulmine.
Zaraz po tym jednym, mało znaczącym słowie przemieniła się w wiązkę elektryczności i zniknęła w najbliższym przewodzie wentylacyjnym, wędrując w stronę wyjścia ze szkoły. Kiedy już się tam znalazła, niby piorun przeleciała przez cały dziedziniec i dopadła najbliższego drzewa za bramą Akademii.
Wypuściła powietrze z płuc i strzeliła palcami, złożyła dłonie i rozprostowała ręce. Zdecydowanie, dzisiejszy dzień nie należał do najlepszych. Spojrzała na niebo. Leniwe, popielate chmury pokrywały nieboskłon grubą warstwą, zakrywając równie szare niebo. Nieśmiałe, wręcz zmęczone promienie słoneczne oświetlały świat. 
Wszystko było zmęczone i nic nie można na to poradzić.
-Łaaaa!
Pochodzący z nieznanego miejsca, znajomy odgłos odwrócił jej uwagę od chwilowej depresji. Rozglądnęła się na boki a potem, powoli skierowała wzrok ku górze. Najwidoczniej w nieodpowiednim momencie, bo właśnie wtedy orzeł przeżył kolizję z jej twarzą. Siła uderzenia była tak duża, że równowaga Harumi się zachwiała i dziewczyna opadła na ziemię.
- Ama! Twoja śmierć zbliża się wielkimi krokami - huknęła i całą kryjówkę trafił szlag.
Chmury na niebie pociemniały, zawiał ostry wiatr. Mocny podmuch powietrza poruszał drzewami i zaginając je tak, że niemal sięgały koronami gruntu.
Nagle dziewczynę i jej całkowicie zdezorientowanego chowańca pokryły kłęby dymu, pochodzące oczywiście od orła. Karamorita zakaszlała i jak najszybciej uciekła drażniącego kłębu pyłu. Opierając się o drzewo wstała i poprawiła spódnicę. Nadal kaszlała, jakby miała wypluć własne płuca. Oczy jej łzawiły, a ramię paliło.
Jednak pomimo swojej niemocy, usłyszała czyjeś kroki, ludzkie stopy szły niosły kogoś w ich stronę. Nie miała siły się schować, nie potrafiła złapać powietrza.
- H-halo? H-hej? - dziewczęcy głos dotarł do uszu Harumi szybciej, niż kolejny oddech.
W tym momencie ostry podmuch wiatru rozwiał kłębiący się nad chowańcem dym i ukazał "przebranego" za człowieka, Orlego Stróża. Miał na sobie swój standardowy strój, tj. zbroję, dość frywolną, czarne spodnie, wysokie do kolan skórzane kozaki, doczepioną do paska katanę, brązowy pas, przebiegający złoty pancerz i naszyjnik z drewnianym wisiorkiem w kształcie głowy i skrzydeł orła-coś na kształt małego totemu.
Harumi zgięła się w pół, zatykając sobie usta, na próżno, kolejna seria duszącego kaszlu wstrząsała jej ciałem. Na bladej twarzy wystąpiły krople potu.
- Umm... Gomene, wszystko w porządku?
Kiedy uniosła wzrok napotkała to, czego najbardziej się obawiała. Człowieka. A dokładniej, dziewczynę, wydawałoby się gimnazjalistkę, ale Karamorita wiedziała, jak bardzo pozory mogę mylić. 
Nastolatka miała włosy w nienaturalnie rudym odcieniu, spięte po prawej stronie głowy w drobny koczek. Jej oczy, w których widniało zaciekawienie i chęć pomocy lśniły lemon'kową zielenią. Przy każdym ruchu głowy pobrzękiwały kolczyki koła wiszące w uszach.
Harumi pokręciła głową i ruchem ręki odpędziła ją od siebie.
- A-ale... - w tym momencie zarejestrowała szatyna o niesłychanie głębokich, złotych oczach, który podbiegł do Karamority i zaczął ją poklepywać po plecach. Pomaganie wrednej dziewczynie z jej klasy straciło na znaczeniu. W zielonych oczach zapaliły się iskierki ekscytacji i można było niemal dostrzec, jak namierzają cel, niczym karabin snajpera.
- Bishounen... - wyszeptała, zwracając tym samym uwagę dwójki "ludzi" przed nią.
- Khe?
- Łaa? Bishounen? Haru, co to? Jakiś rodzaj jedzenia?
- A ja wiem? - wykrztusiła z trudem, w końcu szatyn uderzył ją z całej siły, aż wytrzeszczyła oczy.
- Haaaruuuu! - wykrzyknął Amano, niemal płacząc ze strachu. - Daijobu?! Łaa! Jak umrzesz... łaa! To nie dowiem się, co to ten bishounen!
- Nie wal byle jakich głupot Ama - syknęła Karamorita, z trudem się prostując i obrzucając nieznajomą chłodnym, lecz ostrym, niczym katana spojrzeniem. -A ty kto?
Dziewczyna otrząsnęła się dziwnego transu, mamrocząc coś o rycerzu na białym jednorożcu i odejściu w stronę zachodzącego słońca.
- M-M-Murakami Mika... B-b-bardzo mi-miło m-mi was poznać, K-Karamorita-san i... Fu-fumei-san - wydukała, po czym lekko się skłoniła.
- Aaa... Czyli mnie znasz - mruknęła Harumi. - Skoro już to wiesz, to reszta nie powinna cię obchodzić - dorzuciła gniewnie, obrzucając ją wściekłym wzrokiem, odwróciła się na pięcie i pomachała. - W takim razie, ja ne [narka]... Chodźże nieudaczniku - skinęła głową na szatyna.
- M-matte! A-ano... Mogę wiedzieć, j-jak się nazywasz - zwróciła się do chowańca Harumi z nadzieją w głosie.
- Łaa? Eee? Jaa? Łaaa? - zdumiał się.
Pokiwała głową, nie można było nie zauważyć tej determinacji, która od niej biła. [Dziewczyna rodem z shoujo mang =.=]
Harumi westchnęła, wiedziała, że ta "natrętna pchła", jak ją w duchu określiła, będzie za nimi szła, póki się nie dowie, dlatego też szepnęła coś na tyle cicho, by jedynie on usłyszał.
- Etto... łaa... Znaczy Amano Hatoyama, mam 16 lat, jestem uczniem z wymiany. Łaa! -wymamrotał, starając się hamować, odruchowe skrzyknięcia, jego rozpoznawczy znak.
- Ale wszyscy nazywają go Ama - dodała pośpiesznie Harumi, po czym zwróciła się do Murakami. - A teraz moja droga, odejdziesz stąd spokojnie, zapominając o wszystkim i nie będziesz nas już nagabywać, jasne?
- A-a-ale...!
-Na-a - warknęła w odpowiedzi szatynka. - Spóźnimy się przez ciebie na zajęcia.
- Ale ja chcę wiedzieć o tobie więcej Hatoyama-senpai! Nie odejdę, dopóki nie porozmawiamy! - zawołała ruda.
- Ama, nie powiesz Mephisto, jeżeli ją postraszę?
- Ł-ł-łaaa... N-nie... - wydukał, widząc jej twarz ucharakteryzowaną na "szalonego psychopatę".
- To dobrze - mruknęła i przeniosła wzrok na Mikę, uśmiechnęła się szeroko, ukazując ostre kły. Przekręciła głowę na bok. Wolne włosy poruszone przez nagły podmuch wiatru zasłoniły odrobinę jej twarz. Czerwone, jak krew oczy płonęły żywym ogniem. Harumi nie musiała się zbytnio wysilać, by wyglądać strasznie, po chwili zaczęła mówić: - Tak więc, Murakami-san, posłuchaj uważnie, bo nie będę powtarzać.
Dziewczyna przełknęła ślinę i pokiwała głową, szkliły jej się oczy.
- Teraz ja i ten miły chłopak musimy się spieszyć, rozumiesz? - powiedziała powoli, chłodnym, niczym lody na Antarktydzie tonem. - Jeżeli kiedyś przyjdzie ci fantazja pogadać z tym przygłupem, ugryź się dwa razy w język, uderz w głowę, lub cokolwiek... Skrzywdź się jakoś, dobrze? Mądra dziewczynka. A jeśli tego nie zrobisz... Ujmijmy to tak, wyrwę ci język, wydłubię oczy, złamię nos, odgryzę głowę i napluję do środka... zrozumiano?
Łzy Murakami płynęły już wolno, zaciskała usta w wąską linię, z nosa zaczynały cieknąć jej smarki. Lada chwila, zacznie ryczeć, jak przerażone dziecko, któremu odebrano lizaka. Karamorita pchnęła ją lekko w pierś mówiąc ciche: "Bu". Czerwone oczy, szerokie, jak filiżanki wbiły w Mikę niecierpiące zwłoki spojrzenie.
Nastolatka wrzasnęła, niczym niejedna dziewczyna z horroru, po czym z podobnym okrzykiem uciekła, gdzie pieprz rośnie. Harumi wychwyciła z tego ledwie parę sensownych zdań.
-Demooooon! Tu jest demooon! Pomocy! Karamorita-san to deeemoooon! Jest straaaasznaaa! Jeszcze pogadamy Hatoyama-senpai! Czekaj na mnieeee!
Harumi westchnęła ciężko. Nie cierpiała oglądać czyichś łez. Nie mogła dać się złamać. Bycie chowańcem, stróżem i... samo życie w przepełnionym nienawiścią świecie było wystarczającym powodem, do trzymania gardy wysoko podniesionej.
- Łaa! Haru?! Łaa!
- Spokojnie Ama, już idę.
- Łaa! Smutno ci?
- Nie Ama, ostatecznie... To tego sobie kiedyś życzyłam, ne~? Żeby wszyscy mnie nienawidzili. Niestety, nie spełniłam tego marzenia - poklepała go po łopatce.-Mam ciebie, Aki'ego i innych, o ile o mnie pamiętają.
- Łaa! O tobie nie można zapomnieć! Łaa jesteś jak ospa! Łaa! A tego się nie zapomina -zawołał wesoło orli chowaniec.
- Fakt i masz zdecydowaną rację - szepnęła. - W końcu, ospę przechodzi się raz, ne~? - Ama wydawał się nie mieć tego na myśli i już chciał się wtrącić, kiedy dodała: - To nawet dobrze, bo... raz wystarczy. Eh.. - westchnęła - Mimo wszystko nie lubię zmuszać ludzi do łez.
- Ostatecznie, masz ten narząd zwany sercem!
- Jak większość demonów - mruknęła.
- Twoje jest inne...
- Jakie niby? - warknęła nieco zirytowana przydługą rozmową.
- Ludzkie, łaaa!
- Zamknij się.
Uśmiechnęła się lekko. Przez popielate chmury przebiło się słońce. Ah, te wspaniałe zmiany pogody, całkowicie kompatybilne z pewną równie zmienną osobą.

Co dziwne, Rin od razu wyczuł, że ktoś go obserwuje i od dłuższego czasu przyglądał się wszystkim wydarzeniom z oddali. No, pomijając chwilowy krwotok z nosa i omdlenie na widok rąbka bielizny Harumi przy jej wcześniejszym upadku.
[Rin ty zboczuchu! Po tobie... no dobra, spodziewałam się tego =.=... Cytat z angielskiej wikii:{tłum.}-Ulubiony typ dziewczyny Rin'a to: gorące i seksowne]
W każdym bądź razie, kiedy zauważył uciekającą Murakami, w pierwszym odruchu chciał przywalić Harumi, w drugim pobiec za rudą i spróbować ją 'pocieszyć'- {przy okazji poderwać}. Jednakże, kiedy zauważył, że konwersacja między całą trójką dobiegła końca, zaczął się oddalać, byleby nie wybuchnąć złością... Niestety nie usłyszał ostatnich słów znienawidzonej dziewczyny.

Niedługo potem, w sekretnej siedzibie, dla "szkolących się egzorcystów".
Biegła zdecydowanie zbyt długim korytarzem, jakby od tego zależało jej życie. Po drodze znów miała dziwny napad kaszlu. Skłamała też Amie, że przeziębienie nadal ją męczy. Ów pędził za nią na skrzydłach wiatru.
- Nie guzdraj się Ama, spóźnimy się! - krzyknęła szeptem Karamorita, nabierając jeszcze bardziej morderczego tempa.
Nic dziwnego, że chowaniec nie nadążał. Przewyższyć światło, czy dźwięk jest trudno, a błyskawicę, zwłaszcza piekielną, jeszcze gorzej. Próbować się mierzyć w biegu z Harumi to niemal to samo. Najszybsza w Assiach, w świecie demonów. Nieźle służyć komuś takiemu, co nie? Jednak, czasem, odczuwał dziwny niepokój.
W końcu dopadła klamki, lecz za późno wyhamowała, toteż chwytając ją była nadal w ruchu. Siła z jaką szarpnęła okazała się zbyt wielka, więc ten podłużny, pozłacany przedmiot skończył w jej ręce, ręce Harumi, rozpłaszczonej na placek, na ścianie na drugim końcu korytarza. Z kolei z drugiej strony, w sali lekcyjnej druga część klamki odpadła i upadła z brzdękiem uderzając o podłogę.
- Co jeszcze? Co jeszcze? - mamrotała Harumi z nosem przy ścianie.
Z głośnym "cmok" odkleiła się od niej, niczym przyssawka i masując obolałą część ciała powoli wstała. Słyszała, że w klasie niedaleko już rozbrzmiewają dyskusje.
- Ama, wracaj do siebie, mam teraz lekcje - burknęła nieco nosowym tonem, poprawiając spódniczkę. - Spodziewają się raczej jednego ucznia, a nie dwóch - dodała pośpiesznie.
-Łaaa-ale...
- To, że nie wiem, gdzie się twój krąg podziewa, nie oznacza, że możesz tak sobie łazić, już ja znajdę na ciebie sposób - powiedziała szybko i powróciła przed drzwi, skąd dobiegały odgłosy kroków nauczyciela. Niestety, Karamorita nie zwróciła na nie szczególnej uwagi, odwróciła się znów w stronę Amy: - No wracaj, Am... - nie dokończyła, bo ktoś kopniakiem wyważył drzwi, a srebrnooka za nimi przeżyła kolizję z mahoniowymi deskami i kolorowym witrażem.
- Łaaaahahaa! - zarechotał Orli Stróż.
Harumi ponownie siedziała na podłodze. Tym razem z towarzyszącym jej wzrokiem Yukio Okumury, nauczyciela ziołolecznictwa i innego tego typu rzeczy - z tego co pamiętała. Przypomniała sobie nagle, że Akihito miał ich uczyć walki wręcz i demonologii rozszerzonej.
- Karamorita-san?
Ciekawskie spojrzenia uczniów zaraz ją dopadły. Poprawiła spódnicę i wstała z ziemi, rzucając Amano przelotne spojrzenie, pełne tajonego gniewu. Ten dzień był jeszcze gorszy, niż sądziła. Otrzepała bluzkę i spódniczkę.
- No - przytaknęła cicho. - A wam co? Jak się tak będziecie gapić, to wytrzeszczu dostaniecie - warknęła przez ramię młodszego Okumury, po czym przeszła obok niego. Obrzuciła klasę znudzonym wzrokiem. - Człowieka nie widzieli...?
Zaraz potem, wszedł Amano, co Yukio się nie spodobało. Chowaniec spojrzał z nadzieją na swoją panią, która gorączkowo grzebała w swojej torbie. Po kilku minutach kazania okularnika wreszcie znalazła to, czego szukała. Drobna karteczka z kręgiem pełnym nieznanych symboli została brutalnie podarta. Z kolei złotooki zniknął w kłębach duszącego dymu.
Yukio westchnął, kazał jej zająć miejsce bez zamieszania i wrócił do lekcji. Dziewczyna przez następną godzinę siedziała, jak na szpilkach pod ostrzałem zirytowanych, kpiących, smutnych lub obojętnych spojrzeń innych uczniów. Pewnie sądzili, że się popisywała. Wcale nie miała zamiaru i choć trzymała fason, to wewnątrz czuła się mała, egoistyczna i głupia. Chciałaby uciec.
Spojrzała na swoją zabandażowaną rękę i ciche westchnienie opuściło jej usta. Nic nie mogła poradzić na to, że mimo iż jej ostatnim życzeniem było zrażać do siebie ludzi i z nikim się nie przyjaźnić, chciała teraz z kimś pogadać. Chwilę żałowała nawet tego, jak traktowała Rin'a, ale tylko chwilę. Ten chłopak był zbyt rozpieszczony i zbyt mało wiedział.
Nienawiść okazywała się silniejsza. Bo to przez niego to wszystko ją spotykało.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Nom, tera jestem gites i mogę sobie śmiało pomnik postawić! Wiecie, posłużę się cytatem od Chan Lee: 
"Wena: Wróciłam!
Ja: Mordko ty moja!"
Jakoś teraz nie idzie mi tak źle, nie był to rozdział wymuszony... Może ja po prostu nie mogę odbiegać od fabuły? Ni wim... Mam nadzieję, że podoba się nowo-stara ścieżka dźwiękowa. Cóż, "Breaking the habit"-to piosenka, przy której naaapisaaałam wieeele rozdziałów, "Burn it now"-z ogniem mi się kojarzy, ne~? Poza tym, Nightcore przy zniekształceniu tej piosenki miało zdjęcie Rin'a w tle *o*... A i "Let it burn", cóż, wolę wykonanie Nightcore, bo nic nie mogę poradzić, jest bardziej dynamiczne i brzmi, jakby śpiewały dziewczyny :D
Może się wydawać, że robię z Haru niesaaamowicie wkur*** czarny charakter, ale to jest postać dynamiczna-jak kto nie wie, to się dowie.
Postać dynamiczna, to taka, która w książce się zmienia, pod wpływem różnych sytuacji, czyli dajmy na to, na początku jest wredną, zimną flądrą(żeby nie powiedzieć suką), a potem staje się super postacią, na wzór super wojownika z wieeeluuu shounenów.
Taka jest Haru =.= no na początku będzie :o Ale przyznacie, że fajne te scenki, jak ona Rinowatego wkurza, ne~?
Dzisiaj mam obrazki! Wiecie jakie świetne?! Gdybym jarzyła o co chodzi w kodach HTML, to bym zamówiła sobie szablon, ale jestem zielona, więc będzie taki, jaki jest.
A wracając...
Oto obrazki, naprawdę, coraz mnie ich znajduję :( Możecie wybierać postacie, z jakich chcecie obrazki, to będę szukać, powiem jeszcze, że są do waszego użytku, tj. możecie je sobie kopiować :D





























To sayoł! Za wszelkie błędy gomen!

11 komentarzy:

  1. Tak... ... Czego ja tu jeszcze nie napisałam?... No dobra, poddaje się... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo rozumiem. Co chcesz przez to powiedzieć?

      Usuń
    2. To iż mimo, że nie piszę tutaj zbyt długich komentarzy, to i tak nie mam co napisać, po prostu nie wiem co wymyślić żeby się nie powórzyło jak i w komentarzach innych tak jak i w moich.

      Usuń
  2. Czeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeść! Jak życie mija? Musze ci podziękowac za dedykację. Piasnie tego bloga jakoś odzi, ale wolno Zastanawiam się czy ja przepakiem nie założyłam tgo wspaniałego bloga, dlatego tylko, że mi sie anime spodobało i miałam pomysł. No cóż będę go pisac.
    No ale teraz przejdxmy do rozdziału. Szczerze to nie wiem czy chcesz znowu poraz kolejny czytać jak te notki sa boskie, wspaniałe... Mis się tam twoje blogi podobaja, głównie dlatego, ze bohaerki przypominają mnie. Po mijając fakt, ze ja nie jestem demonem,nie używam magii, nie mam mrocznej przeszłosci...
    - Tak ale zamiast tego masz mnie!
    - Zamknij się!
    - No wiesz co?
    Tak, Widzisz obraziłam sie dzisiaj na moja podświadomość. No bo wyobraź sobie, że idę sobie do kolezanki i rozmawiamze swoją podświadomością, gdy nagle padam na tyłek, bo sie przewróciłam!
    To wina mojej podświadomości! Gdyby mnie nie zagadywała to dobrze by było!
    - Wmawiaj sobie!
    No coż, szkoda, że tak mało pisania z perspektywy Rina, ale ja i tak się cieszę. No i chwilowe omdlenie Rina, gdy zobaczył skarawek bielizny Haru! Nie ładnie Rin nie ładnie!
    - Dobra co ty gadasz! Cieszysz sie jak nie wiem, bo ona już się podoba Rinowi!
    - Siedź cicho!
    No dobra, moja kochana Desu-chan pisz następn rozdział! Czekam na następny!

    PS. Cieszę siębatdzo, że pojawiła sie notka na tym blogu! Teraz czas na blog o Stingu!
    PPS. Tak. Nie wiem dlaczego, ale koooooooooooooooooocham Stinga! On jest taaaaaaaaaaaaaki słooooooooooooooodki!
    PPPS. No cóż żegnam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam wspomniec, ze świetne obrazki ja zamawiam obrazki z Rinem!

      Usuń
    2. Cóż, Księżniczko Mroku, ja miałabym dużo do powiedzenia, ale się śpieszym, więc powiem ci, że po drodze do Sting'a jest jeszcze Natsu i Rose -,-

      Usuń
  3. Udało się, nadrobiłam! W sumie to cieszę się, że zawiesiłaś poprzednią historię bo miałam do nadrobienia tylko 9 rozdziałów :D W sumie to obejrzałam to anime tylko ze względu na to, że zauważyłam, że zrobiłaś o nim bloga. Uznałam sobie, że jeśli Ty prowadzisz bloga o tym anime to musi być dobre :D Nie zawiodłam się! Z resztą tak samo nie zawiodłam się na Twojej historii^^ No bo jak można zawieść się na czymś co jest znakomite?! Karamorita jest genialna :D Czuję spore podobieństwo między Rose Bennet a Karamotitą^^ To dobrze, bo magia błyskawic jest the best! :D Ogromny plus za podkład muzyczny... Linkin Park jest genialne :) Mam taką nadzieję, że trochę zaiskrzy między Rinem, a główną bohaterką^^ Ale niekoniecznie zaiskrzy od władowań elektrycznych Harumi! Więc skoro już nadrobiłam, to będę śledziła losy Twojej demonicy^^ Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo Fajny rozdział !!! Najbardziej mi się spodobał moment jak Karamorita przestraszyła tą biedaczkę !! A i obrazki bardzo piękne !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny blog ^^.
    A w Playlist'ie mogą być więcej niż 4piosenki?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a co do playlisty, to oczywiście!

      Usuń
  6. Pomóc wystawić pomnik? Zrobię to z chęcią!
    Obrazki fajowe.... Mogłabyś coś dla mnie zrobić? Wstaw to zdjęcie Twojej Izu co mi wysłałaś! Proszę! Bardzo chcę! Jest fantastyczne!
    Rozdziała jak zawsze super.... jestem zdania tego co Księżniczka Mroku- więcej Rin'a :D
    Fajne są rzeczywiście scenki jak Haru denerwuje, jak to ujęłaś Rin'owatego :D
    Piosenki są fajne ;)
    Więcej weny życzę i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń