środa, 13 marca 2013

Rozdział XI-"Szał"

Ehem... W rozdziale znajdują się wulgaryzmy i wybryki Amaimona, oraz głupota bohaterów ^_^ Mam nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Demony nie pojmują ludzkich uczuć.
Więc dlaczego czuję ból?
Jakim prawem mogę być głodna, czy spragniona?
Jestem hybrydą. Demonem, który żywi się ludzkim strachem.
Taki jest los przeklętego stworzenia, Pandory, noszącej wewnątrz siebie całą zarazę i wszelkie zło tego świata.

Szła przez las z Amaimonem po swej prawej i zastanawiała się, co ludzie widzą w nim strasznego. Demon, jak demon. Praktycznie na szarym końcu wśród Ośmiu Królów Gehenny. Z umysłem dziecka i siłą diabła. Wiedziała na co go stać, ale gdyby była człowiekiem postronnym, zamiast strachu na jego widok, czułaby rozbawienie.
- Pan-chan jest smutna?
Nagle zauważyła, że Amaimon wisi na gałęzi przed nią i puka ją palcem oblepionym chipsami w twarz. Skrzywiła się i ominęła irytującego Króla Piekielnego, wzdychając męczeńsko.
- Amaimon, mógłbyś chociaż raz spoważnieć? - wymamrotała. - Albo chociaż się zamknąć.
Zadała zwykłe pytanie retoryczne. Zieloniak miał dwa wyjścia - albo wraz z Behemotem robić demolkę, która rozpierniczy pół Assiah, albo zachowywać się, jak upośledzony nastolatek z IQ poniżej zera, co oczywiście, według znanych Harumi przeliczników było niemożliwe. Jednak Karamorita wiedziała, że istnieją w Gehennie i głupsze stwory.
- Zbliżamy się do siedliska demonów... - szepnęła do siebie szatynka, przenosząc wzrok na rozłożyste korony drzew nad nimi.
-Biała Wichura?
- Yhm, siedliska demonów wywołują silne wahania temperatur i stanu środowiska, tworząc często nieodwracalne zmiany, dlatego nazywane są Białą Wichurą... Definicja z książki "Demony vs. Środowisko" - Yamamoto Shinji'ego.
- To kolejne zmyślone imię Pan-chan? - spytał Amaimon, napychając sobie do ust pełną garść cuchnących chrupek serowych i mlaskając obrzydliwie.
- Nie Ogórze! To jest pisarz! - huknęła Harumi, zasadzając zieloniakowi cios z haka w głowę.
- Itteee~! Pan-chaan! Za co?
- Za żywota, wiesz?! - warknęła, wyprzedzając masującego sobie obolałą głowę Króla Ziemi.
Nagle zatrzymała się wpół kroku. Do jej uszu dotarł niesamowicie dyskretny szelest. Tak cichy, że wydawałoby się, niedosłyszalny. A jednak, czułe uszy demona wychwyciły go. Potrafiły nawet sprawić, by zabrzmiał on po stokroć mocniej. Harumi wyczuła zapach człowieka. Konkretnie, upierdliwej dziewczynki, z którą wcześniej miała styczność. Trudno zapomnieć charakterystycznego zapachu jej perfum, przesłodzone truskawkami cytrusy, dziwna mieszanka.
Karamorita zatupała i wykonała parę teatralnych gestów rękami. Amaimon patrzył na nią nieco przestraszonym wzrokiem. Harumi skwitowała w myślach, że miał minę, niczym kot srający na pustyni. Ale mimo to nie odezwała się, tylko ruchem głowy nakazała Ogórowi iść za sobą. Ponownie, do jej uszu dotarł szelest, lecz tym razem Amaimon też go usłyszał. Czub na jego głowie poruszył się niespokojnie. Karamorita zdążyła się tylko skrzywić, wyobrażając sobie, co może żyć w tym siedlisku grzybów i bakterii... Zaraz odwróciła się gwałtownie, dwa z jej palców znalazły się pod brodą, dokładnie na pulsie. Otworzyła usta i w tym momencie szelest wywołany przez śledzącego ich osobnika został zduplikowany, a jego głośność wzrosła stokrotnie.
Amaimon wepchnął oblepione chipsami palce z długimi pazurami do uszu, łudząc się, że nie ogłuchnie. Całym lasem wstrząsnęło. Zieloniak aż zaczął podskakiwać bezwiednie, pod wpływem silnych wstrząsów.
W końcu po kilkudziesięciu sekundach Harumi odjęła palce od skóry i odchrząknęła. Na moment jej oczy stały się na powrót srebrne, a ona zbladła.
- Murakami - wysyczała przez zęby, po czym splunęła i otarła czoło wierzchem dłoni. -Wyjdziesz łaskawie?
Nagle ponad krzakami pojawił się patyk z wydawałoby się na pierwszy rzut oka flagą oznaczającą kapitulację, lecz, jak przyjrzeć się bliżej... To podobnie, podobnie do Harumi byście wyglądali moi drodzy... 
A zaczęło się to tak:

"Była sobie pewna dziewczynka imieniem Mika. Żyła w zwyczajnej rodzinie z dwójką rodziców i starszą siostrą. Jednakże po kilku latach małżeństwo rodziców rozpadło się i Mika została tylko z mamą. Kobieta szukała pocieszenia zaharowując się do nieprzytomności. 
W takiejże sytuacji mała Mika zdecydowała poszukać sobie przyjaciół, licząc, że niczym w bajce nie, bądź tak, zostanie zatrzymana przez przeciwności, które pokona z uśmiechem, a na końcu będzie czekał jej książę na białym rumaku. Jednak, o czym Mika przekonała się prędko, nie wszystko było tak proste, jak w baśniach. Chłopcy, których napotykała, śmiali się z niej tylko i przezywali ją. W efekcie zaczęła ich unikać, marząc o zupełnie innym młodzieńcu. Będąc  cichą i nienarzucającą się nikomu dziewczynką Mika szybko zyskała przyjaźń dziewcząt z jej klasy. Nie wszystko poszło tak znów prosto. W kolejnych klasach Mika stała się bardziej popularna wśród nieco dojrzalszych już chłopców. Była ładna, słodka, niczym laleczka, miła, odrobinę głupiutka i bardzo dziewczęca, nic więc dziwnego. Wtedy też wszystkie przyjaciółki Mikę opuściły. Ale taka jest logika japońskich dzieci. W dalszej części edukacji Mika zdecydowała się znaleźć przyjaciółkę. Niestety, wszystkie dzieci zebrały się w grupki, więc dla niej nikt nie został... No prawie. Najmądrzejsza i jednocześnie najwredniejsza dziewczyna w całej klasie Imai Karuta. Mika wprosiła się do jej życia z buciorami i zaczęła się panoszyć, ponownie snując swe marzenia o księciu z bajki, który przyjdzie po nią na jednorożcu. Imai przyjęła ją z dziwnym spokojem i całe swe gimnazjalne życie spędziła na biciu i gaszeniu pełnej nadziei dziewczynki na różne sposoby. Kiedy przyszedł czas rozstania, gdyż Karuta wybierała się do prestiżowej Akademii Prawdziwego Krzyża, Mika wpadła w rozpacz. Jednakże teraz przyszedł czas na mamę naszej wiecznie rzygającej tęczą protagonistki. Otóż mama Miki była tak kochana, żeby uwieść prezesa wysoko postawionej firmy w Japonii i zdobyć pieniądze na wysłanie córki do szkoły.
Tak więc po raz kolejny dziewczynka zwana Miką dostała to, czego chciała. Dostała się do szkoły, lecz do innej klasy niż Karuta i tu największy problem... Biedna Mika nie może znaleźć przyjaciół~!
I wtedy pojawiła się ona... Przerażająca (równie, co Imai), arogancka, wredna, silna, pyskata i w pewien sposób nostalgiczna, Karamorita Harumi. Czyli nowy cel Miki. Do czasu, kiedy napotkała swego księcia... A był nim, Amano Hatoyama, bishounen, w dodatku przyjaciel Karamority~! Jak się okazało, znów nie wszystko było tak proste... Pani Karamorita nie była zbyt skora do współpracy i gorsza, niż Mice się wydawało."

Teraz Mika ukrywała się w krzakach, nadal roniąc łzy strachu i pocierając uszy. W jednej z jej dłoni spoczywał patyk, którym wymachiwała w powietrzu. Za flagę kapitulacji, posłużyły, jej własne koronkowe majtki...

- Czekaj... - Harumi na chwilę się odwróciła, udając, że szpera w torbie.
Tak naprawdę, w jej dłoni zmaterializował się notes. Odwróciła się i przerzucając kartki mruczała coś do siebie. Kiedy wreszcie znalazła upragnioną notę, nabrała powietrza w płuca i...
- WTF?! - huknęła, rozdziawiając usta i zasłaniając oczy.

- Co to było Pan-chan?
Na chwilę Karamorita uspokoiła nerwy, by niemal błyszcząc, zwrócić się do Amaimona.
- Aki zostawił mi notatnik pełen tekstów ze slangu współczesnej młodzieży, na każdą okazję... - Harumi uśmiechnęła się sztucznie, bardzo niepokojąco, prezentując dwa rzędy równych białych, niemal oślepiających zębów i przekartkowała notes tuż przed nosem demona.
- Am... Pan-chan? Co to znaczy "spierdalaj"?
- Dowiesz się, jeżeli się ode mnie nie odpierdolisz, jak dojdziemy na koniec lasu - odparła sztucznie wesołym tonem, wykonując kolejny teatralny gest. - I możesz już wyjąć palce z uszu - dodała przymilnie, przesłodzonym głosem.
Zieloniak przekrzywił głowę, jakby nie dosłyszał. Przez chwilę się zastanawiał, co jest nie tak, aż zaświtało mu, że trzyma palce w uszach. Powoli je wydobył, ukazując światu całe złoża wosku.
- Ty byś mógł sobie świeczkę z tego zrobić - jęknęła Harumi, uderzając się z otwartej dłoni w twarz. - Sprawdź, czy nie wyjąłeś sobie mózgu przez przypadek - zasugerowała.
Amaimon wzruszył ramionami i umieścił wosk z powrotem w uszach. Harumi na ten widok, odwróciła się i chwyciła za brzuch. Od rana jadła tylko parę kanapek, ale wyglądało na to, że zechciały wrócić i pobawić się z Mega Ogórem.
- Te, Murakami, zakładaj gacie i wyłaź, w tym lesie jest dużo robali, które z chęcią wpełzłyby ci tam, gdzie słońce nie dochodzi, a nawet ja nie jestem w stanie wytrzymać widoku czegoś takiego - warknęła Karamorita, zakładając ręce na krzyż na piersiach.
Mika zadrżała na samą myśl, nagle czując dziwne mrowienie pod leśną ściółką. Miała ochotę krzyknąć i uciekać, ale zawsze była możliwość, że w okolicy znajduje się jej książę Hatoyama-senpai, więc nie chcąc się ośmieszyć, po prostu wykonała polecenia Karamority. Zaraz otrzepując ruchem pedanta spódniczkę ze wszelkich brudów i pyłów stanęła przed oczami swego wzoru.
Teraz szatynka o szarych, albo i czerwonych oczach mówiła coś do chłopaka stojącego obok niej. Według Miki wyglądał on, jakby mieszkał w tym lesie. Posiadał włosy w kolorze liści koron drzew, oczy o barwie nieba, bladą, podobnie do Harumi skórę. Nosił zaś postrzępiony surdut i różową muszkę w białe kropki. Co ciekawe, spod rękawów podniszczałej marynarki wystawały zielone, przypominające mech porastający kamienie, włosy, z kolei paznokcie tajemniczego gościa były długie, czarne i poobgryzane.
Nagle Harumi wytarmosiła go za czub stworzony z zielonych włosów i warknęła coś do ucha.
- Eee? Czemu Pan-chan? Mówiłaś, że możemy iść razem do Shirohayate - jęknął chłopak.
- Nie teraz Amaimon, najlepiej idź z powrotem do Mephisto, albo sama cię tam zaciągnę... -syknęła.
- Nie zaciągniesz~! Pan-chan musiałaby wtedy wrócić na zajęcia~!
- Coś ty taki cwany - warknęła, podciągając go do góry. - Nagle, jak masz tak mało możliwości~!
- Mało? - zdziwił się Amaimon. - Ale jesteśmy na moim terenie-uśmiechnął się.
Nagle drzewa poruszyły się niepokojąco. Karamorita kątem oka dostrzegła, jak jeden z pni wygina się i powoli sięga gałęźmi, ku Murakami, która teraz wlepiając wzrok w ziemię, uśmiechała się rozmarzenie, jakby nie dostrzegając nic i nikogo.
- Pluskwa?
- Łatwiej, niż by się wydawało - mruknął. - Pan-chan, ta dziewczyna czuje coś dziwnego, jest mniej czujna... Gdyby było inaczej, pewnie trudniej byłoby dostać się do jej systemu nerwowego.
Harumi westchnęła. No tak, Aki wspominał o tym kiedyś, a ona sama, nim w ogóle wypuszczono ją z kwatery głównej egzorcystów, w sprawie incydentu z Hanshą przekartkowała parę książek. Była niejako obeznana w patologicznych stanach ludzkiego umysłu - sama posiadała podobny (umysł).
- Spotkałem ją kiedy uciekałem przed Bel-kun'em. Zgubiła się, bo weszła do lasu za tobą. Powiedziałem, że pomogę jej cię znaleźć i wczepiłem pluskwę. Schowałem się, a ona zapomniała, że w ogóle mnie spotkała. Sprytne, nee~?
-Czego chcesz Amaimon?
Westchnęła ostentacyjnie, zerkając na Murakami z pewnymi obawami. W końcu, mogła mieć kłopoty gorsze, niżeli zesłanie do Tartaru, jeżeli tej małej wyżrą mózg demoniczne pluskwy. Zastanawiała się przez chwilę, czy nie był to prezent od Beelzebub'a, dla Amaimon'a na poprzednie urodziny. Jednak odpędziła je zaraz, przypominając sobie, że to nie odpowiedni sposób myślenia na tą chwilę.
- Życia, Pan-chan - odparł ze stoickim spokojem demon. - I trochę zabawy.
- Pff... Życia powiadasz? - parsknęła Harumi. - A jakiego? Nawet jeżeli jej ukradniesz, to przykro mi, nie masz gwarancji na "I żyli długo i szczęśliwie"- zapewniła, odwracając wzrok.
Zieloniak pokręcił głową i wycofał się odrobinę do tyłu, po czym podszedł do Miki.
- Wiedziałem, że ktoś za tobą pójdzie, Pan-chan - mruknął.
- He?
- Zawsze miałaś szczęście Pan-chan, choć się nie starałaś...
- Czekaj, czekaj, co ty mówisz? Nie rozumiem. Co...
- Nie pytaj Pan-chan, czemu, bo nie zrozumiesz - odpowiedział, przejeżdżając dłonią po zaczerwienionym policzku Murakami. - Myśli o twoim chowańcu... Jak mu tam? Amano? Jest szczęśliwa, ja też to czuję...
Harumi popatrzyła na niego, jak na wariata, ale kiedy zrozumiała, że jest poważny, na jej twarzy zaczęły się malować inne wyrazy... Najpierw zgorszenie, potem wściekłość, smutek, a na koniec strach...
Wiatr zatańczył w koronach drzew, powoli pląsając ku ich sylwetkom. Swobodnie otoczył Karamoritę, potem nieco bojaźliwie okrążył Amaimona i zupełnie obojętnie minął Murakami. Wiatr był niczym zwierzę. Wyczuwał, czego się bać. Harumi, bez jakiejkolwiek możliwości, oraz Amaimon, który znajdował się na swoim terytorium, oraz Murakami, marionetka w rękach demona.
- Zabijałaś... Bezmyślnie, nieumyślnie... Wierząc w twą niewinność, przygarnęli cię ludzie. A przecież niszczyłaś wszystko. Traktowali cię, niczym członka rodziny, a ty? Ty ich odtrącałaś. Do czasu - uśmiechnął się szyderczo. - Do czasu... Tak, do czasu. Gdyby to były inne czasy, od razu wiedzieliby co zrobić.
Nagle przed oczami Harumi stanęły obrazy... Palona na stosie kobieta, wieszana na krzyżu, biczowana, kamieniowana, zasztyletowana, otruta... Te wszystkie wizerunki zdawały się być tak znajome, jakby Karamorita widziała je na własne oczy.
- Prawda? Pandora-chan?
Milczała. Przez chwilę wlepiała wzrok w ziemię. Nie chciała, po raz drugi tego dnia się załamać. 
- Nie masz przy sobie niczego, co mogłoby ci pomóc... Raikou bez Duszy jest do niczego przeciwko...
- Wierzysz w to? Nie mów, że Mephisto ci to wmówił? Czyżby powiedział ci też, że nie mogę nic zrobić? A może obiecał nawet, iż Pandora będzie twoja, po pokonaniu mnie? Amaimon, wierzysz we wszystko, co ten cholerny Samael powie, bez mrugnięcia okiem... Jesteś taki naiwny... Ile razy pojawiłam się na tym świecie? No?! Policz! Proszę bardzo.. .- wyrzuciła z siebie wszelkie słowa, które mogła, pomijając jakiekolwiek własne odzywki. - Zabijesz mnie... A ja odrodzę się znowu - zaśmiała się ironicznie. - Czy to nie śmieszne?
- Przestań Pan-chan - rzekł stanowczo Amaimon. - Nie mów, że ci jej nie szkoda.
Stanął za Miką i powoli, od czubka głowy przesuwał dłońmi po jej ciele... No zupełnie, jak rasowy gwałciciel psychopata. Okay, czas, żeby wasza bardziej cudowna narratorka wzięła się za mordulec~! 
Harumi przewróciła oczami. Amaimon naprawdę nie potrafił zachować się jak demon i bynajmniej prawdziwy napastnik. Przechodząc z tematów jej psychiki, w sfery bardziej fizyczne? Niezbyt mądre. Jednak znała go wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że po prostu wrócił do swoich lepszych stron... Molestowania brudnymi łapami dziewczynek w wieku szkolnym.
Karamorita uśmiechnęła się cynicznie. Jeżeli tego chciał, to czemu nie? 
Cisnęła pełną książek teczkę na bok i nim zdążył się zorientować rzuciła się na niego. Osłonił się Miką. Sprytne. Ale ona nie zamierzała się patyczkować.
- W lesie nie wolno rozpalać ognia, Pan-chan - parsknął Amaimon. - A tym bardziej krzesać błyskawic... I budzić zwierząt - dodał z jeszcze szerszym uśmiechem.
- Z tego co mi wiadomo, zasady są po to - żeby je łamać! - zawołała, pojawiając się nagle za nim.
Wydobyła kosę zza pleców, lecz zamiast Amaimon'a napotkała plecy Murakami. Znów zniknęła, po czym zjawiła się na gałęzi jednego z drzew. Przewiesiła sobie kosę przez ramię. Mimo, że nie miała Duszy, wciąż reagowała na dane "ścieżki", jak je lubiła nazywać Harumi. Teraz była lekka, odciążona. Ostrza były z lekkiego metalu, jedno wielkie rozdzieliło się na trzy pomniejsze ustawione jedno pod drugim z lekko poząbkowanymi końcami.
-Prędzej, czy później cię dopadnę, Amaimon!-krzyknęła, płosząc przy okazji stado ptaków.
Na chwilę zapanowała cisza, przerywana jedynie cichym wyciem wiatru.
- Słyszałem, że duchy lubią się żywić ludzkimi ciałami... - głos demona rozbrzmiał wśród koron drzew, lecz Harumi dobrze wiedziała, że to jedynie złudzenie.
Zagryzła dolną wargę... Chyba nie chciał?
Jednak się myliła. Nagle z pnia pobliskiego drzewa wydobył się najpierw kształt, a potem cały Amaimon. Ten sam wyraz twarzy, bezwzględna pustka i spokój. Pochwycił Murakami i zagwizdał na palcach. Nim Harumi zdążyła pomyśleć, wskoczył na grzbiet wiernego kompana, Behemota. W tym momencie Karamorita przeklęła Amę i podążyła najszybciej, jak potrafiła za demonicznym księciem.
Już po chwili, jako iskra pędziła za hop goblinem i jego właścicielem.
Po drodze nie miała zbyt wiele czasu na myślenie. Jednak zdążyła zastanowić się nad słowami Amaimona. Znał duchy bardzo dobrze, od kiedy przebywał na ziemi, czego dowiedziała się od Amano, często był przez nie prowadzony. W końcu Azazel zlitował się nad swoim niedorozwiniętym braciszkiem i zdecydował się mu pomóc.
Duchy zjadające ludzkie ciało? Przyszły jej na myśl tylko Zmory, znane z mitologii słowiańskiej. Według podań otaczały się mrokiem, ale uwielbiały biel. Migracja zmór, poszukujących ofiar odbywała się w okolicy wiosny, właśnie... Biała Wichura...
- Cholera - syknęła do siebie Harumi.
Wtem, ni stąd, ni zowąd, tuż przed nią znalazło się drzewo. Uderzyła w nie głową. Nie zdążyła zahamować... I właśnie dlatego wylądowała na ziemi. Wcześniej ich tam nie było, a teraz, nagle drzewa zaczęły się przesuwać, tworząc długą ścianę nie do przerwania. Uderzyła placami o ziemię. Już nie przeszkadzało jej nic, nawet to, że los Murakami nijak ją obchodzi... Leżąc na ziemi z ogonem na wolności i wzbierającą się złością, miała ochotę podpalić las. Kilka iskier strzeliło od jej ciała. Na głowie powoli zaczęły się materializować zakrzywione do tyłu rogi... Właśnie w tamtym momencie jej ramię znów się odezwało.
-Ehh... Czyli Kitsuri-burknęła, podnosząc się przy pomocy gałęzi wyciągniętej przez ożywione drzewo.
Demony rośliny - to podobne do Amaimona. Z wkutych na pamięć lekcji doskonale pamiętała, że większość z nich - o ile nie żywią się energią witalną ludzi - są przyjazne i zupełnie nieszkodliwe, po prostu słuchają się swego pana.
Cichy szept, język drzew rozbrzmiał wśród ciszy lasu.
- Tak wiem, nie przepuścicie mnie, bo pan Ogór wam coś nagadał... Nie jestem druidem, ale doskonale rozumiem, o co wam chodzi - odparła Harumi, nie chcąc dłużej ich słuchać. - Mam was spalić, pociąć, czy może rozwalić...? O to jest pytanie - mruknęła do siebie.
Widziała, jak drzewa zatrzęsły się i rozbrzmiała kolejna porcja ich pogawędki. Im starsze, tym więcej miały do powiedzenia. Jednak Harumi nie miała czasu na słuchanie. Wiatr przestał wiać.
Ciągle nie odzyskała energii, którą zabrała Hansha... Bała się, że długo jeszcze nie wróci do pełni sił.
Nagle do jej uszu dotarł trzepot skrzydeł, oraz znajome popiskiwanie, przypominające śpiew mitycznej banshee. Harumi wiedziała, co to znaczy. Nie do końca pojmowała, skąd znów wzięła się tu Chouchou, ale wolała nie wdawać się w szczegóły, kiedy zależało na czasie. Wskoczyła na "przypadkowo" wysuniętą gałąź jednego z drzew, odbiła się od niej i wylądowała na grzbiecie ogromnej ćmy.
Chouchou najpewniej obserwowała ją kilkoma oczkami, tworzącymi jej wielkie oko, ni to bursztynowe, ni fioletowe, po prostu odbijające światło. Rozpostarła skrzydła ponad koronami drzew, wtedy Harumi podziwiała nie tylko piękne wzory na jej skrzydłach, ale i niemal całe miasto akademickie.
Usłyszała kolejny skrzek.
- Tak, posłucham potem o twoim kolejnym konkubencie - rzuciła oschle Harumi, starając się wypatrzyć Amaimona.
Nietrudno o to było. Behemot, wielki i niezdarny niekiedy niszczył sporych rozmiarów drzewa. Zresztą, odcinek dzielący ich od Białej Wichury nie był duży.
Leciały jeszcze przez chwilę. Kiedy tylko Karamorita spostrzegła, że znajduje się w odpowiednim miejscu, chwyciła pewniej i mocniej swą kosę. Stanęła na grzbiecie Chouchou i uśmiechnęła się ledwo zauważalnie.
Nim zdążyła choćby krzyknąć, ćma obróciła się, zrzucając dziewczynę z siebie. Nieważne, że leciała do góry nogami. Nieważne, że Mephisto pewnie wzywa egzorcystów w związku z nagłym pojawieniem się królowej Chuchi'ch... Nieważne, że jej ogon był na wierzchu, a Amaimona trudno było pokonać..
Widocznie taką ścieżkę wybrały dla niej gwiazdy. Z tym jednym, musiała się zgodzić. Objęła wzrokiem swych zabarwionych na czerwono oczu cały krajobraz. Zbliżała się do wody. Zamachnęła się kosą i w jednej chwili zmieniła kierunek lotu, przelatując jedynie dwa centymetry nad błękitną taflą. Postawiła stopy na ostrzu swej kosy, jak na zwykłym podłożu i przyczajona za ścianą kamiennej linii brzegowej czekała.
Harumi przez chwilę myślała, co mogłaby zrobić... Nic nie przychodziło jej do głowy. W zależności od tego gdzie i jak głęboko weszła pluskwa, były szanse, że mogła wyjąć ją sama. Gdyby okazało się przeciwnie, potrzebowałaby obstawy.

Wtem Harumi usłyszała zbliżającego się Behemota. Było łatwo go wyczuć. Przesiąkł 'zapaszkiem' Mega Ogóra, a w dodatku, śmierdział goblinami - notabene, jakby na to nie spojrzeć, był jednym z nich.
Karamorita wypuściła powietrze z płuc. Teraz, albo nigdy. Uniosła kosę do góry, cicho powtarzając słowa zaklęcia. Powoli wzniosła się wyżej, aż postawiła stopy na płaskiej powierzchni nabrzeża, zupełnie niedaleko tunelu, zwanego Białą Wichurą.
- He? Pan-chan? - Amaimon zamrugał, po czym obejrzał się za siebie i ujrzał złote oczy Chouchou. - Bel-kun zawsze jest po twojej stronie... To niesprawiedliwe!
Nagle spostrzegł, że Harumi zbliża się do niego, całkiem serio z kosą przewieszoną przez szyję.
- A to? - spojrzał na wiszącą na jego ramieniu Mikę. - Nie dostaniesz tego. Planuję... Uczynić ją moją siódmą narzeczoną~!
- Nie ma to jak poligamia w piekle - parsknęła pod nosem Harumi. - Jednak mylisz się przerośnięty ogórku.
- Zamierzasz wygrać? Śmieszne. Ostatnim razem cię pokonałem.
- Lata - szmata temu - prychnęła. - A nikt nie powiedział o wygranej, nie mam na to czasu, ani ochoty... Jak znam życie i czas reakcji ludzi, to za jakieś pół godziny powinni być tu egzorcyści, żeby cię wykończyć...
- A ciebie zaprowadzić do braciszków! - wtrącił Amaimon, chichocząc.
- Po raz kolejny... Nie ma to, jak poligamia w piekle - burknęła Karamorita.
- Mówiłaś coś?
- Nic, nic - odparła dziewczyna, wzdychając męczeńsko. - Będziesz tak siedział, czy zejdziesz i zawalczysz, jak mężczyzna?
- Wolałbym nie próbować.
- A to dlaczego?!
- Mam większe szanse znajdując się tutaj - odpowiedział, jakby właśnie tłumaczył dziecku, ile to 2+2. - Lepsze taktycznie położenie....
Harumi miała już dość myślenia, nad następnymi krokami, jak na jeden dzień. Ostatecznie, była opiekunką narwańca, o IQ poniżej 50, więc czemu u licha miała się starać? Ułożyła ręce na kosie, po obu stronach głowy. Przez chwilę wpatrywała się w Amaimona swoimi czerwonymi oczami. Uśmiechała się pod nosem. Wiedziała, że nie przerazi się jej wzroku, a jednak bawiło ją, kiedy tak uciekał, byleby nie napotkać jej spojrzenia. Był, jak wszyscy.
- Nie zamierzam zwiewać, czy się poddać Amaimon... Lepiej zawołaj tatuśka, bo będzie musiał zbierać synka na szufelkę - zażartowała, po czym sama parsknęła szyderczym chichotem. Nie dlatego, że żart był zabawny. - Wykoszę cię, jak chwasty w lecie...
Zdjęła kosę z ramion i rzuciła się przed siebie, kierując jednak ostrze w przeciwną stronę. Nim Behemot zdążył uskoczyć, ona zniknęła i pojawiła się za nim, krzesząc błyskawice. Uśmiechnęła się chytrze i poczekała, aż goblin się odwróci. Dobrze znała jego słaby punkt. Kiedy tylko prawa tylna łapa znalazła się w powietrzu, Harumi zamachnęła się i wyrzuciła kosę, niczym freesbe. Ostrze świsnęło w powietrzu i ugodziło Behemota w nogę. Zaraz potem Harumi ułożyła dłonie w skomplikowane znaki i po cichu zaczęła recytować.
- "Inimicitias ponam inter te et mulierem et semen tuum et semen illius. Ono te percutit in caput et tu insidiaberis calcaneo ejus plaga." ["Wprowadzam nieprzyjaźń, między ciebie, a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej. Ono ugodzi cię w głowę, a ty ugodzisz je w piętę." - Tekst ze Starego Testamentu, dokładnie z Protoewangelii - (Rdz. 3,15)]
Od wbitej w Behemota kosy błysnęło światło, a zaraz potem prąd rozszedł się po całym ciele bestii, aż dotarł do Amaimon'a i Miki. Harumi, choć ledwo stała na nogach utrzymywała powtarzanie tekstu, aż wiązka elektryczna przeszła przez ciało zieloniaka i odrobinę musnęła Murakami. Karamorita robiła wszystko, byleby mieć błyskawicę pod kontrolą.
Jej włosy uniosły się do góry i powoli zaczęły zmieniać barwę z brązu na biel. Błysk czerwonych oczu wydawał się jeszcze wyraźniejszy.
Nagle Behemot zaczął znikać. Harumi podejrzewała, że po jego zniknięciu uaktywni się Biała Wichura. Bojące się swego pana gobliny wyjdą z ukrycia, by ingerować w walkę, i rozprzestrzenić się po mieście.
Karamorita nie chciała mieć większych kłopotów, niż mogła w obecnej chwili. Dlatego chwyciła kosę, która oderwała się od ciała Hobgoblina i ciężko dysząc zamknęła inkantację. Amaimon padł na ziemię wycieńczony, podczas, gdy Mika nadal stała prosto, z 'trwałą', powstałą dzięki cudownemu prądowi Karamority.
Harumi, choć czuła zbierającą się w ustach krew, rozpoczęła kolejną inkantację.
"-Ego vos baptizo aqua in paenitentiam qui autem post me venturus est fortior me cuius non sum dignus calciamenta portare. Ipse vos baptizabit in Spiritu Sancto et igni" ["Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia, lecz Ten, który idzie za mną mocniejszy je ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem." - tekst Jana Chrzciciela, nie wiem, dokładnie skąd]
Nagle woda z otaczającego ich morza zaczęła się burzyć. Spienione fale uderzały o brzeg.
Amaimon przeczołgał się w kierunku Miki i uniósł rękę do góry, tworząc wokół nich coś na kształt ziemistej kopuły. Harumi wiedziała, do czego zmierza. Chciał uciec, albo odzyskać siły. Nabrała głośno powietrza w płuca i umieściła obie dłoni na drzewcu kosy. Skupiła się na wstędze otaczającej kij. Po chwili czarny materiał rozjaśnił się bielą i buchnęły od niego płomienie. 
- Nie tak prędko Amaimon - powiedziała mroźnym, jak śniegi Arktyki tonem. - Gdy ze mną zaczniesz, nie powinieneś liczyć na ucieczkę. 
Powiedziawszy to, rozdzieliła ręce, a w w jej dłoniach zamiast poprzedniej kosy o potrójnym ostrzu powstała inna broń. Drzewiec przemienił się w gruby, czarny łańcuch, który oplatał ją w pasie. Miała go w lewej ręce. W prawej za uchwyt trzymała pewnie długie na półtora metra czarne ostrze ze srebrną obwódką, pokryte tego koloru symbolami. Nad samym uchwytem wystawały trzy ostre zęby, oplecione błękitną wstęgą. Spomiędzy splotów były widoczne dwa kamienie w kształcie oczu, puste i bez życia.
Na jej ustach zatańczył przerażający uśmiech.
- Teraz dopiero się zacznie - powiedziała i wyskoczyła w powietrze. 
Natarła prosto na kopułę wykonaną z ziemi ostrymi zębami broni. Łańcuch oplątała sobie wokół lewej dłoni. Ziemia rozpadła się w drobny mak, ukazując trzymającego na rękach Mikę, przerażonego Amaimona. Demon z trudem uskoczył przed atakiem Harumi, a ta migiem zdjęła z ramienia kilka pierścieni łańcucha i zarzuciła nim, podcinając go. Wypuścił Mikę, która potoczyła się o kilka metrów dalej. Harumi uśmiechnęła się z satysfakcją i szarpnęła, podrzucając go do góry. Demon jednak nie zamierzał się poddać. Wykonał kilka ruchów rękami i z ziemi wyrosły natychmiast długie roślinne konary. Wtedy Harumi była zmuszona uwolnić Amaimona i samej uciec przed wściekłymi roślinami.
Odbiegła wystarczająco daleko, by móc znów wymierzyć atak i zarzuciła kosą, znów odplątując kawałek łańcucha. Amaimon z łatwością uskoczył i pstryknął palcami. Tuż obok niego ponownie pojawił się Behemot. Harumi szarpnęła kosą, nim zdążył przegryźć przeobrażony drzewiec. 
Skoczyła w ich kierunku, przygotowując się do ataku, gdy nagle Behemot zawył. Ziemia się zatrzęsła. Harumi opadła na nią, chwiejnie i odwróciła się przerażona w stronę tunelu. Widziała zbierające się w nim białe światło. Przełknęła śliną. Gobliny się zbliżały. Ostatnim odruchem ułożyła dłonie na pulsie pod brodą i otworzyła usta. Uniosła głowę.
Z jej gardła wydobył się dziesięciokrotnie zwiększony ryk Behemota. Zdezorientowane demony wysypały się z tunelu i zamiast zalać wybrzeże poszybowały w niebo. Co mądrzejsze szybko sfrunęły do lasu. Reszta natomiast spalała się w słońcu.
Harumi odetchnęła. Jednak chyba zbyt wcześnie. Poczuła ostrego kopniaka w brzuch, a zaraz potem coś wyrzuciło ją w powietrze. Nim zdążyła zareagować, była ściągana na dół z niesamowitą siłą. Uderzyła o ziemię i zabrakło jej tchu. Kaszlnęła krwią, rozbryzgując ją na wszystkie strony. W miejscu, w którym spadła powstał drobny krater.
- Zero zabawy - westchnął Amaimon, wyrastając przed nią, jak olbrzymia sekwoja.
Kręciła głową, błagając, ale on tak jak ona nie znał litości. Chwycił ją za gardło i podniósł, a potem przyłożył do ziemi. Czuła, że dzwoni jej w głowie. Przed oczami migały czarno-złote plamki. Brakowało powietrza. 
- I jak, Pan-chan?
Splunęła mu w twarz.
Nacisnął mocniej na jej gardło. Powoli, odruchem instynktu uniosła palce i najszybciej jak potrafiła umiejscowiła je pod brodą, w wolnym miejscu. Otworzyła usta i uderzyła na Amaimona jedną ze swoich ulubionych sztuczek. Dźwięk nie tylko odurzył demona, ale odrzucił go na przeciwległą ścianę krateru.
Harumi wstała, krztusząc się. Splunęła krwią i ściągnęła kosę, obwiązując ją sobie wokół ramienia. Powoli zbliżyła się do Amaimona, gdy nagle na drodze stanął jej Behemot. Syknęła na goblina i machnęła tuż przed jego nosem ostrzem kosy. Myślała, że tym go przestraszy, ale jeszcze bardziej go rozjuszyła. Hobgoblin rzucił się na nią, więc czym prędzej uskoczyła i rozplątała łańcuch.
- A kysz! - huknęła, wypuszczając rączkę ostrza, którym teraz na odległość wraz z łańcuchem tworzyła ścieżkę nie do przejścia. Behemot był nie do zdarcia. 
Dotarła na krawędź brzegu. Jedyne co mogła zrobić, by nie wylądować w wodzie i nie znaleźć się wkręcona w turbiny umieszczone w płytach dnia, to przebiec obok demona i dopaść Amaimona, który nagle zniknął jej z pola widzenia. Tak też zrobiła.
Kiedy myślała, że przemknęła bez szwanku, poczuła ostry ból i krew spływającą po skórze nogi. Oddychając ciężko spróbowała strzepnąć Behemota, który wgryzał się w jej kończynę. Bez skutku.
- Wyłaź Amaimon! - krzyknęła ledwo żywa ze zmęczenia. - WYŁAŹ, POWIEDZIAŁAM! - huknęła, a jej całe ciało zajęło się białymi płomieniami. Przed ich rozprzestrzenianiem powstrzymywała je zdaje się tylko niezauważalna klatka błyskawic, która biegła wzdłuż jej ciała kształtem impulsów. Behemot w starciu z jej płomieniem przemienił się w proch.
- Tsumaranai... - ziewnął Amaimon zza niej.
Odwróciła się momentalnie, wściekła i zdeterminowana.
Szedł z Miką, ramię w ramię, trzymał ją za rękę.
- Naprawdę jesteś nudna, Pan-chan... Myślałem, że zabawimy się równie fajnie, co ostatnim razem - nadąsał się Król Ziemi. - O-sła-błaaaś - przesylabizował, przeciągając samogłoski.
- Ja... - wydyszała. - Ja... - tupnęła nogą, aż na ziemi pojawiły się pęknięcia. Gniew zbierał się w niej, co było niemal namacalne w jej czerwonych, płonących oczach. Przejechała dłonią po łańcuchu, który z powrotem stał się drzewcem, jednak ostrze pozostało w tej samej konwencji. - Ja osłabłam?! - krzyknęła. - Śmiesz twierdzić, że JA osłabłam?! - wrzasnęła. 
Powoli ruszyła w jego stronę, ale jej kroki zdawały się być lekkie, niczym trzepot motylich skrzydeł.
Jednak wiadomo, że nawet trzepot motylich skrzydeł może zmienić naprawdę dużo. Zamachnęła się kosą, wychylając ją do tyłu, tak, aby podczas ataku mieć możliwość silniejszego natarcia. 
Ruszyła tak szybko, że Amaimon nie zdołał tego zauważyć. I kiedy znalazła się tuż przy nim, nie mógł zatrzymać ataku. Poczuł niewyobrażalny ból w lewym ramieniu, a zaraz potem pustkę i chłód. Zobaczył, że Harumi go wymija. Usłyszał jak coś uderza o ziemię. Zdał sobie sprawę, że to jedna z jego kończyn.
- Game over, Amaimon - szepnęła Harumi.
Przebiegła jeszcze kilka metrów i zatrzymała się, szorując nogami po ziemi i wznosząc tumany kurzu. Wokół nich latały gobliny i duchy, tworząc nieziemską poświatę. Zdezorientowane przez blask białego płomienia.
- To już ostatni cios - dodała i spuściwszy lekko głowę ruszyła na demona z dzikim okrzykiem, gdy wtem...
Napotkała przerażony wzrok Miki.
- Hatoyama-senpai...? - wyszeptała płaczliwym tonem.
Harumi zatrzymała się zastygła.
- Kiedy indziej się rozliczymy, Pan-chan - usłyszała w głowie szept Amaimona.
Powoli opuściła ręce i już miała coś powiedzieć, cokolwiek, gdy poczuła dziwne ukłucie w ramieniu. Myślała, że to zwyczajny komar, albo Coal Tar, ale kiedy odwróciła głowę, zauważyła strzałkę sterczącą z jej skóry.
- Co...? - wydukała, zanim padła na ziemię.

Ostatnim trzeźwym spojrzeniem Karamorita objęła swojego brata w czarnym płaszczu, oraz lśniące za nimi bursztynowe oczy Chouchou...
"- Tak posłucham o twoim konkubencie" - chciałaby odpowiedzieć na pytający wzrok królowej Chuchi'ch i tym samym jednej z ulubienic Beelzebub'a.
Leżąc, jak martwa na ziemi, czuła i słyszała wszystko, pomimo, że wydawała się pogrążona w letargu. Jej oczy pozostawały niedomknięte.

~*~
- Łaa... Masakra. Twoja siostra to prawdziwe monstrum...
- Nie jest tak źle. Widziałem już gorsze przypadki.
- Ty, Rin, nie powinieneś się wypowiadać w tej sprawie. Ale masz rację... Bajzel.
- Kto by pomyślał, że zwieje aż tutaj, przypuszczałem, że obierze miasto, w końcu trudniej byłoby ją zwąchać.
- Co nie zmienia faktu Akihito-san, że próbowała ją zabić.
- Oj wiem.
- Ale wydajesz się być, aż nazbyt spokojny.
- Dotarliśmy na czas, to się liczy.
- To się liczy?! To się liczy?! A ta dziewczyna? Murakami-san... Ma przecież gorączkę!
- Pewnie po prostu złapała kleszcza, tutejsze są groźniejsze od tych zwyczajnych, wystarczy godzina, a dostajesz zapalenia opon mózgowych... Muszę ją pooglądać.
- O rzesz...
- Coś się stało, Akihito-san?
- Cholerna rana. Żebym ja wiedział, co w tym lesie może tak gryźć.
- Masz kilka opcji, zwierzęta wyklucz... w sumie demony też, na ich miejscu, gdybym oczywiście był demonem, a przecież nie jestem (!), w życiu bym nie podszedł do tego babska.
- Pamiętaj, że jestem jej bratem.
- Oj przyznaj, że też masz jej dosyć. Czasami mam wrażenie, że wśród nauki o demonach powinniśmy się uczyć też, jak JEJ unikać. Na samą myśl o tym, że mógłbym być na miejscu Murakami-san...
- Rin przestań...
- I jeszcze tego cholerstwa mam pilnować.
- Rin!
- Tak?
- ... Nieważne. Po prostu, spróbuj być miły.
- Próbowałem, ale wszystko w niej mnie odrzuca.
- Słyszy cię.
- ...
- Tak też sądziłem. Nie wygląda to wszystko najlepiej. Muszę zabrać ją do Kwatery Głównej Egzorcystów, by zająć się tymi ranami. Jeżeli się nie pośpieszę, może dojść do zakażenia. Ehh... Idziesz ze mną.
- A co z Yuki...
- Yukio-san zostaje, musi zająć się goblinami, duchami i Zmorami... Namnożyło się tu tego, aż cud, że jeszcze nie dotarły do miasta. Ty mi się przydasz, jako świadek... Coś mi się wydaje, że tym razem Mephisto nie będzie łaskawy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przechodzimy do mojej... Wychodzi że comiesięcznej notki >,< Wybaczcie kochani, staram się jak mogę. Co dziwne, wena mnie nie opuściła O,o Niestety mam system. Zaraz zaczynam naukę. Będę siedzieć nad książkami do trzeciej w nocy, ale przynajmniej na siódmej lekcji (!) będę "gotowa"... Kto kur*** ustalił sprawdzian o tej dupnej godzinie?! Ja już wolę na pierwszej, niż ostatniej...

Szykuje się w takim razie ostra scysja z rodzicami >.> Zawsze jestem wkur*** po sprawdzianie!!!
Aham, informacja - rozdział z perspektywy Haru z dwóch powodów - lepiej mi się pisze i chyba trochę przesadziłam z walką.
Humor przedni, ne~?
Bystra jestem, przechodzę z tematu na temat... Ekhem, zapowiadam, że pojawi się (może) rozdział z perspektywy Rin'a, no wiecie, co się działo, jak sobie Haru walczyła.
Wiecie, upodobałam sobie robienie z Miki kozła ofiarnego, coś, jak druga Shiemi, tylko umalowana i eee... nie wiem, co jeszcze...
Scm player przestał wariować, więc ustawiłam muzykę. Pewnie coś jeszcze do niej dodam. Możliwe, że wcześniejsze kawałki... I to <link>, przy tym i tym, co tera macie na playliście pisałam rozdział. No, trochę Skilletu też słuchałam itp.
Nom, ja muszem lecieć się uczyć i będę się przymierzać do oglądania Rave Mastera :D
O, mam coś jeszcze ^^
Canduś, pamiętałam :D
Oto obrazek wykonany przez kolegę Candy! Fajny, ne~? Mnie się bardzo podoba! Canduś, pozdrów kolegę ^^
Aha... Miałam Rin'a wam zapodać, lecz nie w tej chwili. Nie mam czasu na szukanie obrazków. Ale jak się postaram, to poznajduję i jeszcze narysuję Harumi (z szablonu Rin'a) :D Jak się postaram, to się uda.
Od kiedy Maniek(mój mózg) jest na wakacjach Hades nie wtrąca się do postów, ciekawe, ne~?
To na tyle dzisiaj.
Bayoł moi drodzy! Niech ogień będzie z wami!

8 komentarzy:

  1. Extra rozdział !!! Najbardziej mi się spodobała walka naszej bohaterki !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No genialne! Jaram się Karamoritą^^ Demonica pełną parą z domieszką człowieka, idealna bohaterka :D Jej przezywanie Amaimona "Ogórem" mnie po prostu rozbraja :D Walkę opisałaś świetnie, wczułam się ostro! Wszystko miałam przed oczami! Tylko znów Rin zjebał... On to ma wyczucie, nie ma co... Szkoda, że wszystko słyszała eh. Oby szybko doszła do siebie! Cieszę się, że wyjaśniasz pewne niejasności pod notką, bo czasem mam problem w ogarnięciu pewnych rzeczy, ale już jest good^^ Pozdrawiam i mam nadzieję, że zaszczycisz nas notką odrobinę wcześniej niż za miesiąc :D Weny i powodzenia z nauką ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle genialnie...
    Ty znasz biblię? Dziwię się tylko tym dlaczego to Karamorita musi być aż tak fantastyczna... (chodzi o min. to, że zawsze musi wygrać, a przynajmniej tak uważa)
    Jeśli chodzi o obrazek to widziałam, a ten kolega nie chciał mi pokazać swoich rysunków :( Wredny Seba....
    Dobra wszystko jest okey, mam nadzieję, że przyjdziesz jeszcze dziś na gg :D
    Buziaczki od mnie i tzw. Nel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem w punktach ;p
      1. Dziękuję... ^^ Cieszy mnie twa opinia.
      2. Tak, znam Biblię, jestem katoliczką (-_-)
      3. Neee... Ona fantastyczna nie jest. Robi z siebie cierpiętnicę i mistrzynię monologów XD Może nie zauważyłaś, ale nie pokonała Amaimona :D Aż taka mocarna nie jest, żeby z tym Ogórem wygrać. Ale to ostatecznie 'służąca', 'chowaniec', 'ludzka-demoniczna tarcza' Rin'a XP
      4. No może i wredny ^^ Nie wiem, mnie Can, przysłała, pytnęła kolegę, czy mogę dodać, to dodałam :P
      5. A przyjdę, przyjdę :D
      6. Dziękować ;]
      1,5. Bo mnie trochę ruszyło twe pytanie. Teksty z Biblii znam, bo od czasu do czasu wypada czytnąć Pismo Święte-taka wiara ^^ A to, że taka super religijna nie jestem i nie lubię do kościoła chodzić, to raczej moje prywatne grzeszki.
      Nom, to tyle :D

      Usuń
  4. Hej dawno nie komentowałam twojego bloga, ale miałam szlaban i to 2 miesiące na komputer.
    Każdy może czasami dostać trzy 1... jednego dnia.
    Prawda??
    Moi rodzice tego nie wiedzą -,-
    Dobra zabieram się za nadgonienie postów, które dodałaś od 15 stycznia.

    NA PEWNO SĄ SUPER !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do The Versatile Blogger Award

    OdpowiedzUsuń