niedziela, 31 marca 2013

Rozdział XII-"Miharu"

Rin był wściekły. W tym jednym zdaniu można zawrzeć wszystkie uczucia, które ogarniały jego rozum i szarpały sercem. Skoro tylko rozpoczęła się kolejna lekcja był zmuszony szukać profesora Tadamasy Akihito, który miał pomóc w poszukiwaniach najbardziej irytującego, upierdliwego, pyskatego, nienawistnego, cynicznego, wrednego i głupiego, a zarazem inteligentnego babska, jakie kiedykolwiek widział na oczy, i co gorsza znał. Patrząc na Harumi z punktu widzenia psychologa amatora określił ją już nie obelgami, ale pewnymi pojęciami. Skrzywdzona przez los i zdana na samotność geniuszka odpychająca od siebie wszystkich, byleby wzbudzić ludzkie współczucie. Mocno naciskając na ludzkie, bo Rin zaczął podejrzewać, że nie tylko nie została obdarzona sercem, ale jakimikolwiek człowieczymi cechami. Bardziej pasowała na stanowisko dziecka Szatana niż on...
Przez chwilę zastanowił się nad tym, wypuścił powietrze z płuc. No tak, ale ona nie zabiła własnego ojca i nie była ścigana przez japońską filię Zakonu. Jednakże... 
Westchnął. 
Sam nie był aniołkiem. 
Nie chciał nad tym dłużej rozprawiać. W końcu, nie było warto. Harumi to sprawa, która ani trochę nie powinna go interesować. Jednak pozostawało pytanie... Dlaczego Akihito tak się o nią martwi? Dlaczego jej broni? Coś było na rzeczy. Niby rodzeństwo, ale na przykład do niego Yukio potrafił mierzyć z pistoletu. Zresztą, Akihito sam powiedział, że została adoptowana, więc... A może on się w niej zakochał?
Zaraz odrzucił ten głupi pomysł. Tadamasa był zbyt mądry na to, w dodatku pozostawał tak szczery i prosty w okazywaniu uczuć, że uwidoczniłoby się to zaraz po przekroczeniu progu akademika.
Właśnie, dzielili jeden dach. To jeszcze bardziej wprowadzało go w złość. Będzie widział ją codziennie rano i wieczorem, przez siedem dni w tygodniu i trzy lata uczęszczania do Akademii.

Tylko dlaczego było mu jej żal? Sam nie wiedział. Jednak stwierdził, że musiał to być zwykły, ludzki odruch współczucia. Ostatecznie, jeszcze jakieś posiadał. Na samą myśl coś szarpnęło go w piersi. Przecież był człowiekiem...
Myśl, że jest inny od wszystkich ludzi, a wie to dopiero po piętnastu latach? Myśl, że jego własny brat próbował i nie zawaha się go zabić, gdy zajdzie taka potrzeba? Myśl, że zabił swego ojca z własnej głupoty? Myśl, że w porywie złości otworzył puszkę Pandory?...
Może to dlatego współczuł Harumi? Zachowywała się niemal tak samo, jak on, nim dowiedział się prawdy. Egoistka, pozostająca w swoim małym, samolubnym świecie, do czasu, aż rzeczywistość brutalnie go jej odbierze.

Jeden z Dragonów ustawił się w zaroślach. Rin został zmuszony schować się wraz z Akihito i Yukio, oraz resztą egzorcystów, czyli tamerem i arią w najwyższych krzakach, zaraz za rzędem wysokich, rozłożystych drzew.
- Nie rozumiem, po co to wszystko - parsknął Rin. - Idziemy łapać zwykłą dziewczynę, potrzeba całego tego ciężkiego sprzętu? - szepnął do Akihito.
Pozostali egzorcyści spojrzeli po sobie z lekkim zakłopotaniem i skierowali swój wzrok ku młodszemu Okumurze i Tadamasie. Srebrnowłosy po prostu uciszył Rin'a gestem.
To zdziwiło go jeszcze bardziej i utwierdziło w dość fantazyjnym i zabawnym stwierdzeniu. Karamorita Harumi, to prawdziwy potwór.
Nagle usłyszał głośne warknięcie i silny podmuch wiatru uderzył w nich, skłaniając do lotu stado ptaków obsiadających drzewa i całe masy zielonych liści. Rozłożyste korony ukrywające pod sobą egzorcystów zakołysały się. Nagle pnie drzew powoli rozsunęły się ukazując przerażającą scenę. Niemal zniszczony brzeg wyspy, całą chmarę goblinów i... Karamoritę ledwo stojącą na ziemi, całą zziajaną, spoconą i odrapaną. Słabo ściskała kosę w dłoniach... A przed nią... stała prosto i spokojnie, jak zahipnotyzowana ruda dziewczyna o wzroście dziecka z podstawówki. Harumi z determinacją wypisaną na twarzy rzuciła się w jej kierunku. Kosa świsnęła w powietrzu i już miała ściąć kolejną głowę, odebrać życie... gdy zachwiała się. Jej kolana ugięły się, a ona sama padła na ziemię jak martwa. W locie dało się zobaczyć jej twarz, posiniaczona i odznaczona zadrapaniami, mina jednoznacznie mówiła... "Dlaczego?".

Rin gwałtownie obrócił głowę, by zobaczyć, jak Dragon przeładowuje broń i uśmiecha się z satysfakcją. To nie wydawało mu się zabawne. Popatrzył na leżącą na ziemi Harumi. 
Dlaczego się nie cieszył? Dostała to, na co zasługiwała...
A mimo swoich wcześniejszych myśli, pierwszy wstał z ziemi i pierwszy pobiegł w jej kierunku z niepokojem wypisanym na twarzy i to drukowanymi literami. Akihito podążył zaraz za nim, następnie potruchtał Yukio, ale on z całym spokojem dotarł do Murakami Miki. O jej tożsamości dowiedzieli się z legitymacji szkolnej, którą nosiła w torbie.

- Łaa... Masakra. Twoja siostra to prawdziwe monstrum...
- Nie jest tak źle. Widziałem już gorsze przypadki.
- Ty Rin nie powinieneś się wypowiadać w tej sprawie. Ale masz rację... Bajzel.
- Kto by pomyślał, że zwieje aż tutaj, przypuszczałem, że obierze miasto, w końcu trudniej byłoby ją zwąchać.
- Co nie zmienia faktu Akihito-san, że próbowała ją zabić.
- Oj wiem.
- Ale wydajesz się być, aż nazbyt spokojny.
- Dotarliśmy na czas, to się liczy.
- To się liczy? To się liczy!? A ta dziewczyna? Murakami-san... Ma przecież gorączkę!
- Pewnie po prostu złapała kleszcza, tutejsze są groźniejsze od tych zwyczajnych, wystarczy godzina, a dostajesz zapalenia opon mózgowych... Muszę ją pooglądać.
- O rzesz...
- Coś się stało, Akihito-san?
- Cholerna rana. Żebym ja wiedział, co w tym lesie może tak gryźć.
- Masz kilka opcji, zwierzęta wyklucz... w sumie demony też, na ich miejscu, gdybym oczywiście był demonem, a przecież nie jestem(!), w życiu bym nie podszedł do tego babska.
- Pamiętaj, że jestem jej bratem.
- Oj przyznaj, że też masz jej dosyć. Czasami mam wrażenie, że wśród nauki o demonach powinniśmy się uczyć też, jak JEJ unikać. Na samą myśl o tym, że mógłbym być na miejscu Murakami-san...
- Rin przestań...
- I jeszcze tego cholerstwa mam pilnować.
- Rin!
- Tak?
- ... Nieważne. Po prostu, spróbuj być miły.
- Próbowałem, ale wszystko w niej mnie odrzuca.
- Słyszy cię.
- ...
- Tak też sądziłem. Nie wygląda to wszystko najlepiej. Muszę zabrać ją do Kwatery Głównej Egzorcystów, by zająć się tymi ranami. Jeżeli się nie pośpieszę, może dojść do zakażenia. Ehh... Idziesz ze mną.
- A co z Yuki...
- Yukio-san zostaje, musi zająć się goblinami, duchami i zmorami... Namnożyło się tu tego, aż cud, że jeszcze nie dotarły do miasta. Ty przydasz się jako świadek... Coś mi się wydaje, że tym razem Mephisto nie będzie łaskawy.

Akihito westchnął ciężko. Rin pokiwał głową. Było mu go szkoda. Mieć tyle problemów z siostrą. Spojrzał na Yukio, który zaczął poszukiwać miejsca, gdzie kleszcz zagnieździł się w ciele Murakami. Szatyn dokładnie oglądał głowę, jednocześnie delikatnie szperając wśród jej mandarynkowych włosów. Tymczasem srebrnowłosy po prostu wyjął z kieszeni płaszcza jakąś fiolkę z fioletowym płynem i poruszał nią. Substancja wewnątrz zmieniła barwę z wierzchu. Drżącą wolną dłonią Akihito odkorkował fiolkę, a zaraz potem sięgnął do kieszeni i wyjął z niej igłę. Umiejscowił ją w ustach, a zaraz potem ukuł się w palec. Kropla szkarłatnej cieczy skapnęła prosto do fiolki. Piana na jej powierzchni zniknęła.
Tadamasa zbliżył probówkę do ust siostry i delikatnie je rozchylił, wlewając płyn do środka. Powoli twarz Karamority zaczęła nabierać rumieńców. Początkowo zadrapania zaczęły się zasklepiać, a niektóre nawet niknąć. Pozostała jedynie ogromna rana po ugryzieniu na nodze i otarcia tu i tam.
- Co to za... - wydukał z trudem Rin.
- Krew Tamera pozwala nie tylko wzywać demony, ale też leczyć. Wielu Tamerów jest więc świetnymi kandydatami na doktorów - szybko wyjaśnił Akihito powoli podnosząc płytko oddychającą szatynkę.
- So ka... A Yukio? - spytał z zainteresowaniem Rin.
- Yukio-san nie, jednak, podobnie, jak ty potrafi się szybko regenerować - odparł Tadamasa, stękając ciężko. - Mógłbyś ją przez chwilę potrzymać? Od zapachu peleris kręci mi się w głowie.
- Eee, jasne... - z początkowymi oporami odebrał Harumi i spróbował wygodnie umieścić ją w swoich ramionach. Jej ciało było sztywne i zimne, a mimo to na czole wystąpiły krople potu. Brązowe włosy z drobnymi białymi miejscami znów zaczęły blednąć i powracać do poprzedniego koloru.
Akihito podniósł z ziemi jej kosę i zarzucił sobie na ramię.
- Wiem, że to trochę niegrzeczne, ale czy mógłbyś nieść ją przez całą drogę? - spytał ostrożnie - To naprawdę niedaleko, obiecuję, że się odwdzięczę! - zapewnił. - Ja chyba nie będę w stanie, heh... Kiepsko się ostatnio czuję.
- W porządku?
- Tsaak... Tylko niestety słabo śpię - rzucił niby od niechcenia, wyjął z kieszeni zabezpieczoną strzykawkę i bez jakichkolwiek oporów wbił sobie igłę w żyłę główną na przedramieniu. Zrobił to, jakby była to zwyczajna rzecz.
- To nie wygląda ciekawie. Jesteś pewien, że jest okay? - spytał dla pewności Okumura, z niepokojem patrząc na rękę starszego egzorcysty.
- Jasne, jak słońce, twój brat to przyrządził, wzmacniające - odpowiedział z nieco większą werwą niż wcześniej Akihito, na dowód zgiął rękę, prezentując swe mięśnie. - Ale i tak niewiele da, jeżeli nie będę się wysypiał. No! Czas do centrali - zakomenderował srebrnowłosy, odwracając się i odchodząc dalej brzegiem wyspy.
- Nie powinniśmy iść przez las? - w odpowiedzi Akihito skinął głową w stronę drzew, gdzie  w cieniu rozłożystych koron świeciło się dwoje wielkich, jak opony oczu.
- Królowa Chuchi'ch widocznie zaprzyjaźniła się z Haru, jeżeli pójdziemy tamtędy, spróbuje ją odbić. Poza las nie odważy się wyjść, zostawiła tam kupę jaj. Małe Chuchi z łatwością wytępić, ale kończy się to zazwyczaj powodującymi choroby ugryzieniami... Nie wiem, jak Haru poznała ich królową i jak ją do siebie przekonała, ale po dźwiękach dochodzących z lasu mogę wnioskować tylko, że jest bardzo niezadowolona - wyjaśnił szybko, poprawiając kosę na ramieniu. - Nie wiem, jak może tym walczyć... Ale cóż, to ona tutaj startuje na Rycerza.
- Jesteś dobrze poinformowany o demonach Akihito - odezwał się nagle jeden z egzorcystów z grupy Yukio.
Tadamasa drgnął i odruchowo spojrzał na Karamoritę, po czym posłał koledze uspokajający uśmiech.
- Tamerzy powinni być, a ja mam odpowiednie źródła. Biblioteka mojej rodziny jest pełna książek o demonach, wywodzę się długiej linii Tamerów - odparł nieco nerwowo srebrnowłosy.
- Taak? Miło by było, gdybyś coś kiedyś udostępnił filii, chyba, że możemy uważać cię za chodzącą bibliotekę - zażartował egzorcysta z orszaku.
Akihito uśmiechnął się i już więcej się nie odezwał. Rin z nudów drogi zaczął obserwować jego zachowania. Przede wszystkim odruchowo poprawiał sobie kosę na ramieniu i ściskał frotkę utrzymującą jego srebrne włosy w  jedności. Przez głowę Okumury przemknęła sugestia, że Tadamasa mógł przefarbować swoje włosy, w końcu, nigdy nie widział, by podobny kolor naturalnie występował u ludzi.
Gdyby nie niósł Harumi to pewnie uderzył by się w głowę. Z nudy człowiek zastanawia się nad głupstwami. 
- Coś się stało? - spytał lekko zmartwionym tonem Akihito, zerkając odruchowo na swoją siostrę.
To też było dziwne. Co jakiś czas patrzył na nią tak dziwny wzrokiem, że Rin miał aż ciarki na plecach. Nie był straszny, ale wyczuwało się w nim coś osobliwego, chłodnego. Nie znalazł jednak czasu, by tego roztrząsnąć.
Dotarli do schodków, z których wchodziło się na falochron pokrywający większą część brzegu miasta akademickiego. Jednak oni skierowali się w inne miejsce. Stanęli z boku schodów. Akihito wydobył z kieszeni karteczkę z kilkoma symbolami i umieścił ją na kamiennej ścianie. Wymamrotał coś pod nosem, a na miejscu pościskanych równo cegieł pojawiły się drewniane drzwi. Srebrnowłosy uśmiechnął się z satysfakcją i otworzył je szybko noszonym na szyi kluczem.
- Witaj w japońskiej filii Zakonu Prawdziwego Krzyża, na wydziale kryminalnym - Tadamasa stanął z boku i zaprezentował ciemne wnętrze pomieszczenia.
Rin rozdziawił usta ze zdziwienia i przez chwilę zastanowił się, czy ktoś nie robi sobie z niego jaj. W ciemnicy jakiegoś schowka na nie wiadomo co ma się kryć kwatera egzorcystów?!
- Tak - przytaknął Tamer i pochylił się nieco, by zniknąć w mroku pomieszczenia.
- Cz-czekaj! - zawołał za nim Rin, lecz nim zdążył wejść, drzwi się zamknęły, symbol zniknął, a na ich miejscu pojawiły się kamienie. - Nie, no, że jak?! Haaa~! - jęknął z bezsilności i kopnął ścianę wściekle.
- Poczekajcie tu chwilę, wrócę po was, jak porozmawiam z Mephisto! - dobiegł go pogodny ton Akihito z wnętrza schodów.
- Ale...!
Nic to nie dało. Westchnął ciężko. Żeby chociaż pamiętał kolejność i same w sobie symbole. Tymczasem nie miał nic, ani nikogo, co, kto mógłby mu pomoc. Zaraz... zaraz... Ukradkiem zerknął na trzymaną dziewczynę. Jej oddech uspokoił się nieco, jednak włosy nadal nie powróciły do swej właściwej barwy. Próba obudzenia mogłaby się źle skończyć.
Odsunął się trochę od schodów i ułożył ją na ziemi. 
Podrapał się po głowie. Mógłby w sumie rozwalić te cegły, ale jak znał sztuczki egzorcystów, pod spodem nie byłoby nic. Jednak nie wadziło spróbować.
Odszedł parę kroków i ułożył odpowiednio ręce. Odbił się od ziemi i natarł na kamienną ścianę. W powietrze podniosły się wielkie tumany kurzu. Rin zakasłał i odgonił rękami natrętny pył cisnący mu się do oczu i ust.
Chwilę potem zobaczył efekty swej pracy... Jedno drobne pęknięcie na największej cegle.
- He?! I to tyle?!
- To nic nie da - parsknął ktoś, chrapliwym głosem tuż za nim.
Odwrócił się gwałtownie i zdążył zauważyć, jak wstaje i otrzepuje sobie spódnicę. 
Karamorita Harumi, lat 15, wielka wiedza w zakresie demonologii i nieźle posługująca się bronią białą dziewczyna o niewyparzonym języku i paskudnym charakterze. 
Najłatwiejszy opis szatynki wyrył się w jego głowie, jak ślad po uderzeniu pioruna. I poniewczasie zdał sobie sprawę, że niechcący powiedział to na głos.
- Nie ma co - zaśmiała się cynicznie. - Rozgryzłeś mnie do cna. Szczera opinia działa najlepiej, zapamiętaj to sobie - dorzuciła oschle. Pomasowała sobie głowę i miejsce, w które oberwała z dmuchawki. Rozejrzała się dookoła i uniosła brwi.
- Nie próbuj uciekać - ostrzegł.
Odwrócił się i zaczął szukać wolnych szczelin w kamiennej ścianie, w końcu, może ukryto tam jakiś tajemny mechanizm? Wydawało się to mało prawdopodobne, ale warto próbować.
- A co by mi to dało? Ogór wszędzie mnie znajdzie... - jęknęła. - Upodobał sobie ostatnio uprzykrzanie mi życia... Muszę o tym pogadać z Zazem, albo Belzi'm... - mruknęła, przeciągając się.
- Co tam mamroczesz? Jesteś pewna, że wszystko w porządku z twoją głową?
- Lepiej niż z twoją, diabełku - odparła jadowicie Harumi.
Rin drgnął i powoli odwrócił głowę, chcąc sprawdzić jej reakcję. Nic specjalnego. Po prostu oglądała swoje włosy i szperała po kieszeniach. 
- Jak widzę, Aki zabrał Inazumę - zacmokała z niezadowoleniem. - Nieciekawie... Te, Okumura, widziałeś w okolicy jednego gościa... - podrapała się po brodzie, jakby próbując sobie coś przypomnieć, nagle jej twarz objął grymas bólu. Natychmiast przykucnęła i ścisnęła  swoją owiniętą bandażami nogę. - Zresztą nieważne, jeszcze go rozszarpię gołymi rękami.
Rin wrócił wzrokiem do kamiennej ściany. Przez chwilę rozważał dalsze dobijanie się do kwatery, lecz zaraz uznał to za bezużyteczne. 
Usiadł na pobliskim kamieniu ze zbolałą miną. Oparł głowę na ustawionych na łokciach rękach i kontynuował obserwację rannej.
- Jakiego gościa? - spytał w końcu, próbując nie dać po sobie znać, jak bardzo zżera go ciekawość.
- Pewnie to imię nic ci nie powie, zważywszy, że pół lekcji demonologii przespałeś, lecz gostek, choć wolę go nazywać Mega Ogórem, zwie się Amaimon - rzekła oschle, wznosząc oczy do nieba. - Zielone włosy, płomienne błękitne oczy z czerwonymi źrenicami, ciało pokryte czymś mchopodobnym... Mówi ci coś?
Okumura przez chwilę wpatrywał się w nią tępo, ale zaraz potem potrząsnął głową i spróbował sobie wyobrazić poszukiwanego przez Karamoritę chłopaka. Niekoniecznie mu to wyszło. 
- Daj spokój, bo ci się mózg przegrzeje - parsknęła, poprawiając węzeł na opatrunku. - Cholerne Hobgobliny, kąsają, jak wściekłe...
- Goblin? A ja sądziłem, że ciebie się wszelkie życie boi...
- Gobliny nie są żywe - wcięła mu się w zdanie Harumi. - Gobliny to demony, duchy, mary, nazywaj je, jak chcesz. Nie są ludźmi. Żaden demon, nieważne, jak wygląda, nie ma prawa uważać się za człowieka - zakończyła pewnym i nieco nawet zdenerwowanym tonem.
Rin zamarł. Jego źrenice skurczyły się do rozmiarów ziarenek piasku. Miała rację. Choć oczy go piekły, a obraz zaczął się dziwnie rozmazywać, przełknął ślinę i przeniósł wzrok na swoje ręce. Trzęsły się. Dlaczego? Czy dlatego, że Karamorita idealnie wygarnęła mu prawdę? Powiedziała to, o czym uczyli ich z książek i co powtarzał Yukio na każdym kroku. Jak mógł żartować sobie z niej, kiedy to do niego celowali z pistoletu.
- Mam coś na twarzy? - burknęła Harumi, ciągle czując na sobie jego dziwny wzrok, lecz kiedy jej nie odpowiedział, stęknęła i podkuliwszy nogi oparła na kolanach głowę. - Było z Tartaru dla takich debili nie wychodzić - wymruczała tak cicho, że Rin zdążył wyłapać z tego jedynie nazwę "Tartar".
Mrugnął parę razy i znów spuścił głowę, po czym z miną męczennika podszedł do zakamuflowanego wejścia do kwatery.
- Wiesz, jak tam wejść - to nie było pytanie, lecz stwierdzenie.
- Nie do końca - odburknęła Harumi, gmerając przez chwilę w kieszonce przy pasku podtrzymującym spódniczkę. - Mam klucz, jak wszyscy Page. A co do odkrycia wejścia... - wyrzuciła ramiona w powietrze w geście oznaczającym niewiedzę.
- Nie wierzę... - jęknął Rin, uderzając się z otwartej dłoni w twarz. - Raz, wiesz wszystko, a ja mam to gdzieś, a teraz jak potrzeba to...! Ugh! - sparodiował jej gest kilkakrotnie.
- Nikt nie jest idealny - wzruszyła ramionami i chuchnęła sobie w garść. - Nawet ja. Nie muszę wiedzieć wszystkiego, teoretycznie ty i ja jesteśmy sobie równi pod względem statusu, więc nie powinniśmy mieć takiej widocznej przepaści myślowej. Skoro ty nie znasz kodu wejścia do kwatery, to ja także go nie znam.
Czy tylko ona umiała wytłumaczyć coś tak, że było wręcz irytująco logiczne?
- Co w takim razie robimy? - wypalił wreszcie Rin, hamując złość.
- A co powiedział Aki?
- Żebyśmy zaczekali... - mruknął niezrozumiale. Harumi pokiwała głową.
- Chyba nie mamy lepszego wyboru, nie? Pożyjemy, zobaczymy. Jak nie wróci za pół godziny możemy zacząć majstrować nad tymi cegłami. Może będzie coś w stylu mechanizmu awaryjnego, w razie nagłego wypadku i ewakuacji.
Myśleli podobnie. To aż dziwne.
W końcu jednak oboje w myślach zgodzili się, że najlepiej jest czekać. Rin przez następne pół godziny bawił się znalezionym kawałkiem kredy, rysując na murze karykatury, zaczął od Yukio, przez nowych kolegów z klasy (między innymi skrzywionego Suguro Ryuuji'ego), Shiemi, Amano i Akihito. Nie wychodziło mu to profesjonalnie, ale i tak miał radochę. Zwłaszcza, że Karamorita postanowiła powstrzymać się od ciętych komentarzy. Właściwie w ogóle się nie odzywała. Chodziła z kąta w kąt. Rin zastrzegł ją, że jeżeli spróbuje uciec, nie zaważy się użyć przemocy. Odpowiedziała wrednym uśmieszkiem i przytaknęła. Czasem tylko rzucała okiem na efekty jego pracy, jakby chciała coś powiedzieć. Ale nie mówiła.
Zamiast tego nerwowym odruchem dotykała swojej nogi. Nie krzywiła się już, ale wiadomym było, że pierońsko musi ją boleć.
- Co jest z tymi twoimi włosami? - burknął Rin, znudzony odkładając kredę. Usiadł na poręczy schodów i huśtając się, przyglądał Harumi. Dziewczyna kuśtykając podchodziła do ściany pokrytej karykaturami. Prawdopodobnie szukała pod nią schronienia przed wiatrem wznoszącym się od wody.
- Coś się nie podoba? Nikt ci nie kazał na nie patrzeć, pięknisiu - odwarknęła Harumi, łypiąc groźnie. Mimo wszystko, bez czerwonych oczu nie prezentowała się tak groźnie.
- Bardziej chodzi mi o kolor, no offense - westchnął ciężko. - Uspokój jajniki... Rany, czy dziewczyny zawsze muszą brać wszystko do siebie? - kiedy to mówił na jego skroni pojawiła się pulsująca żyłka. Nie dorzucił kolejnej złotej myśli, bo pod wpływem uderzenia odchyliło go do tyłu, że niemal grzmotnął głową o schody. - #@#$%^&* CO CIĘ NAPADŁO, DURNA BABO?!
Harumi odchrząknęła.
- Podasz mi mojego buta?
A, tak, przecież to nim dostał.
- Co jeśli nie~? - rzucił wyzywająco, uśmiechając się z wyższością.
- Shiemi dowie się, jak zachwycałeś się jej cyckami w drodze powrotnej.
- To gdzie ten but?
- Wysil mózg, nie proszę chyba o niemożliwe, co nie?
Mamrocząc pod nosem wiązankę przekleństw pomaszerował 'grzecznie' po buta, jak mu przykazano. Przyciskał ręce z zaciśniętymi pięściami do ciała, byle tylko zachować spokój. Znalazł zaplamionego krwią z rany buta i bez namysłu rzucił go Harumi. Liczył, że dostanie po mordzie.
Ale musiała go złapać, oczywiście! Bo tylko jego los nienawidzi!
- Wracając do twoich włosów - ponowił Rin, tym razem siadając w bezpieczniejszej pozycji, pod ścianą prostopadłą do tej z wejściem - bo to chyba nie do końca normalne jest, że zmieniają kolor, nie?
- Zależy jak dla kogo - wzruszyła ramionami. - Kiedy się wybielają, znaczy to, że osiągnęłam limit swoich mocy. Zazwyczaj wtedy mdleję. Gdy ludzie się starzeją, ich włosy siwieją, prawda?
- No niby... - przytaknął, przypominając sobie popielate włosy staruszka Shiro. - Ale jak to się ma...?
- Kiedy człowiek się starzeje, starzeje się jego organizm, ma coraz mniej energii. Gdy osiągam swój maximum, to tak jakbym traciła na raz całą energię życiową, co widać dobrze na włosach. Tracą naturalne barwniki, bo energia wykorzystywana do ich ciągłego odnawiania jest użyta do innych celów.
- Czekaj, czyli równie dobrze, mogę stwierdzić, że jak wybielają ci się włosy to... stajesz się staruszką? - parsknął Rin, z trudem hamując śmiech.
- Bardziej powiedziałabym, że umieram, ale analizuj to jak chcesz.
Po tych słowach zapadła grobowa cisza. Rin nie wiedział, jak ma odpowiedzieć. Z jednej strony, właściwie nie powiedziała nic strasznego. Ot tak, że jak dochodzi do swoich 100% to jej organizm obumiera. W końcu wciąż żyje, prawda? TO NIE JEST NORMALNE.
- Minęło już pół godziny - westchnęła, przerywając w końcu ciężką atmosferę. Wspierając się na ścianie stanęła prosto. Rin zastygł z wyciągniętą ręką, gotowy pomóc jej wstać. - Trzeba by w końcu obejrzeć tą ścianę i zacząć główkować - potarła nos. - Robi się późno, wiatr będzie wiał od morza.
Pokiwał głową. Kiedyś zdarzyło mu się być na wybrzeżu nocą. Wtedy nagrzana woda oddaje ciepło ku lądowi, co skutkuje okropnym wietrzyskiem.
- Widać, że ci się nudziło - prychnęła, przesuwając dłonią po nieudolnie narysowanym wizerunku Shiemi.
- Zamknij się i zajmij tym co trzeba.
- Jaki zuchwały... Może chcesz się zamienić?
- Nie gadaj głupot - fuknął. - Gdybym potrafił to zrobić, zrobiłbym już to dawno. Nie lubię cię, a może nawet gorzej, ale jesteś w miarę przydatna, więc zamiast grać w gierki, zajęłabyś się tym, co? - wypalił na jednym oddechu. Gdy to mówił, wstał, bo nagle wyzwoliła się w nim jakaś energia, wywołana poruszeniem. 
Poczuł chłodny powiew nocnej bryzy na rozgrzanej skórze, zadrżał. Atmosfera stężała. Harumi stała tyłem do niego, opukując ścianę, jak rasowa archeolożka. Może robiła coś takiego w przeszłości? Z taką mądralą nigdy nie wiadomo.
- Też to czujesz, no nie? - zagadnęła >>niespotykane<< Harumi. - Wokół kłębią się duchy, zmory i gobliny, uciekły z Białej Wichury.
- I co w związku z tym?
- Jeśli Aki się nie pojawi, albo w jakiś sposób nie uda nam się dostać do środka, zaczną się tu kłębić - wyjaśniła bez zbędnych emocji, choć Rin widział, że się trzęsie.
- Cz-czyżbyś się bała?
- ... Czy ty w ogóle myślisz, głąbie?! - warknęła i odwróciła się w jego stronę czerwona na twarzy. - Jeszcze dziesięć minut, a zemdleję z powodu utraty krwi, a nas oboje trafi nawrót grypy - wysyczała wściekła.
- A ja jestem baletmistrzem - prychnął Rin i zacząłby ją prowokować, gdyby nie poczuł, jak ktoś mu chucha w kark. Mechanicznym odruchem plasnął się z dłoni w to miejsce. Po chwili poczuł puknięcie w ramię. Odwrócił głowę. Puknięcie w drugie ramię. Coś pociągnęło go za włosy. Głowa powędrowała do góry.
- Jajajajajaja (czyt. dziadziadziadżadżaa~)~
- Hiii...
Po wydaniu z siebie tego mało-ludzkiego odgłosu Rin machnął ręką w powietrzu. Natrafił na coś twardego, a po chwili na tle ostatnich promieni słonecznych rozbłysnęły złote oczy o pionowych źrenicach.
- Może jednak...
I po tych słowach, i Rin, i Harumi rzucili się na ścianę, uderzając w nią pięściami i krzycząc gorączkowo: "OTWIERAĆ, OTWIERAĆ, OOOTWIEEEERAAAAĆ!!!". Po kilku minutach, kiedy całe stado zmor zbliża się do nich, pojawiła się iskierka nadziei...
- Rany, rany, co tam się u licha dzieje? Wesele idzie, czy jak? - iskra, można powiedzieć, zjawiła się pod postacią zirytowanego, kobiecego głosu. Jego władaczka migiem wysunęła ręce przez mur i chwyciła Harumi i Rin'a za fraki, przyciągając ich do siebie.

- Puszczaj do jasnej cholery! - syknął Rin, próbując po raz enty wyrwać się kobiecie, która wyratowała ich od obcowania ze sługami Azazela. Trochę to głupie uciekać od wybawicielki.
Byłoby głupie, gdyby nie śmierdziało od niej alkoholem na kilometr.
- W snaaach - burknęła i wystawiła mu język.
- Możecie się zamknąć?! - warknęła Harumi, przekrzykując ich. - Ktokolwiek by nas odebrał, i tak trafimy do Aki'ego, a potem do Mephisto.
Oboje, jak szmaciane laleczki wylądowali na podłodze i kobieta zaczęła ciągnąć ich za sobą po schodach w dół. Podskakiwali, a Rin cedził słowa wypowiadając pojedyncze sylaby.
- Ż-ż-że ni-by tam jest A-ki-hi-to-sa-a-an?
- Co tam mamroczecie pod nosem? Za moich czasów to się *hic*, mówiło *hic* gfofno i fyfafnie... 
- Wła-śnie sły-y-y-szę - odparowała Harumi. - Dłu-u-u-go bę-dzi-i-iesz na-a-as ta-a-ak jeszcz-e-e cią-cią-gnąć?
- O~ Już jesteśmy~! - oznajmiła, całkowicie ignorując Harumi i przeskoczyła cztery stopnie, ciągnąc nastolatków za sobą. - Nie wiem, co tam ukrywacie przed Yuzu-Yuzu, ale zaraz wszystko pięęęknie Yuzu-Yuzu powiecie, jak na spowiedzi~
- O czym ona... - zaczął Rin, ale nie dokończył, bo razem z Karamoritą został rzucony na przeciwległą ścianę. Na całe szczęście, bez żadnych trzaskających odgłosów, co oznacza, że nikt nic sobie nie złamał. - Czy ciebie porąbało?! - wykrzyknął, migiem podnosząc się z wilgotnej, kamiennej posadzki. - Co my, worki na ziemniaki, czy inne sakwojaże?!
Nim otrzymał odpowiedź, rozbrzmiał szczęk żelaza, a wątłe światło pochodni sprawiło, że kraty rzuciły na nich cień. Teraz oboje byli pokryci ciemnymi prążkami. Harumi pochyliła się na czworaka i łypnęła groźnie na kobietę. Kopnęła krzesło i ustawiła je tuż przed prowizoryczną celą. Zniknęła im z pola widzenia jeszcze na chwilę, by wrócić z gigantyczną butlą sake.
- Co wy takie ponuraki? *hic, hic* - zagadnęła. 
- Może przejdźmy do konkretów - postanowiła Harumi.
- Ohohohoho, uczniak będzie mi dyktował warunki? Nie chciałabym cię martwić, ale to ty jesteś za kratami, a nie ja~!
- Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - rzucił 'mądrze' Rin.

- Polać mu!... - przytaknęła 'Yuzu'. - A nie, zaraz, wtedy dla mnie mniej będzie... Oż ty mały spryciarzu, chciałeś wykiwać wielką Yuzu-Yuzu i nachlać się na nielegalu? Oj ty, ty, ty... Coś mi się wydaje, że jeszcze nie raz wylądujesz u mnie na dywaniku.
- Zaraz, dywaniku?! - wykrzyknęli chórem.
- Gaaah... Nie tak głośno, gagatki - burknęła. - No? Nikt wam nie powiedział, że jak się nabroi, to odbywa się karę? Potraktujcie to jak 'kozę', czy jak to się nazywa w tych amerykańskich kreskówkach nieumywających się do wspaniałości naszego anime!
Przez chwilę panowała cisza, przerywana jedynie przez rytmiczne echo jej krzyku.
- Kim ty u licha jesteś? - wypaliła Harumi.
- Ah ta dzisiejsza młodzież, zero poszanowania dla starszych, prawdziwych autorytetów... Yuzuru, Nakajima Yuzuru, wasza osobista kuratorka... Rozmyśliłam się, głupio tak samej pić, łyczka? - przystawiła butelkę do krat. - Noo, nie bądźcie tacy sztywni, łyczka? Ktokolwiek?
Rin miał się skusić, ale Harumi w porę nadepnęła mu na dłoń, aż syknął z bólu.
- Nie dzięki - pisnął.
- Jak wolisz, żebyś potem nie żałował - wzruszyła ramionami. - Znaj chamskie serce wielkiej Yuzuru... - westchnęła, po czym machnęła butelką, a sake oblało skulonych w celi nastolatków. - Ups, mój błąd... Ohoh, takie dobre sake, takie dobre... - pokręciła głową i wychyliła dużego łyka z butli. - Dobre, dobre, a jak!
- Te, Nakajima, czy jak ci tam... Ja rozumiem, że ona tu jest, bo prawie zabiła Murakami, ale co u licha ja tu robię?!
Oczy Harumi rozszerzyły się w szoku. Poczuła, że przyspiesza jej oddech, podobnie jak bicie serca. Coś ściskało jej klatkę piersiową. Co to było za uczucie? Dusiła się. Jakby jakaś niewidzialna siła ściskała jej gardło.
- Może trochę uprzejmiej? Zrobimy tak - Yuzuru łyknęła jeszcze raz potężną porcję sake i wstała z krzesła. Podeszła do krat. - Jeśli któreś z was powie coś źle, drugie na tym ucierpi, jasne? W ten sposób, jeżeli przekroczycie granicę, wyjątkowo cienką, wierzcie mi, ten, który pozostanie, spędzi następne 24h w towarzystwie trupa, i jak? Podoba się?
Rin wytrzeszczył oczy i szybko spojrzał na Harumi. Trzymała się za gardło i wiła na podłodze.
- Jak ty...?
- Nie tylko wy macie specjalne zdolności - westchnęła. - To jak? Porozmawiamy grzecznie?
Rin spojrzał jeszcze raz na Harumi, której oczy łzawiły z wysiłku, jaki sprawiało jej złapanie oddechu.
- Niech będzie... tylko... puść ją... - poprosił, odwracając wzrok od dziewczyny. To nie był przyjemny widok, uwierzcie mi. Nawet, jeśli kogoś nienawidzisz, człowiek to człowiek, cierpi tak samo.
- Się robi~! - przytaknęła Yuzuru i po chwili Harumi leżała na posadzce, ze spoconą twarzą przyciśniętą do chłodnych kamieni. Oddychała wciąż z trudem, a na jej bladej skórze powstały dwie czerwone pręgi. - Dobrze więc, może na początek się przedstawicie?
- Znasz przecież nasze imiona, na stówę - prychnął Rin. Zaraz po tym, Harumi została rzucona na boczną ścianę. - ... Okumura Rin... - wymamrotał, z oczami okrągłymi jak filiżanki, nie ważąc się by spojrzeć w kierunku Karamority.
- A ty? - ponowiła Yuzuru, kiedy nie usłyszała odpowiedzi.
Rin spodziewał się odwetu. Nic nie powiedziała. Leżała na podłodze w bezruchu.
- Wiesz, co to oznacza...?
Chyba ledwo widocznie skinęła głową, przełknęła głośno ślinę.
Rin poczuł, jak jakaś niewidzialna siła go unosi.
- Karamorita Harumi... - wychrypiała i Yuzuru złapała go, zanim uderzył o ścianę.
- Brawo, pierwszy stopień do polepszenia waszych relacji, nie uważasz?
To podziałało na nią, jak płachta na byka.
- Nie pozwalaj sobie, cuchnąca dziwko - warknęła, podrywając się z miejsca i wpadając na kraty.
Jego głowa uderzyła o podłogę dokładnie pięć razy, raz za każde słowo.
- Dzięki, jesteś niesamowicie pomocna, Karamorita - burknął, sprawdzając stan swojego uzębienia i masując sobie głowę.
- Cieszę się, że mogłam się przydać - fuknęła.
Po tej wymianie zdań rozpoczęła się rozmowa, a właściwie monolog. W tym czasie Yuzuru próbowała pytać ich o szkołę, dociec - czemu się tak nienawidzą, pytała też o sytuację rodzinną, motywację do zostania egzorcystą, ale w praktyce... praktycznie przez następne dwie godziny pierniczyła o swoim życiu prywatnym. Zdążyła z rzewnego płaczu (chłopak ją rzucił) przejść do histerycznego śmiechu (śpiewała jakąś dziwną piosenkę o kokosach), przy tym opowiadała o swojej licznej rodzinie (trzy młodsze siostry, trzej młodsi bracia, i dwaj starsi), wpadkach podczas misji (poślizgnęła się na skórce od banana na falochronie i wpadła do morza).
W tym czasie, gdy przeszkadzali dostawali po łbach, więc w końcu znaleźli sobie jakieś wygodne pozycje i udawali, że słuchają. Właściwie, gdy nie słuchali - co Yuzuru dziwnym trafem zauważała - dostawali po łbach, oboje, na raz.
I wreszcie nadszedł ten moment, kiedy Harumi zaczęła mdleć. Bandaż przesiąkł krwią sączącą się z rany po ugryzieniu Behemota. Dziewczyna starała się wytrwać, ale świat wirował, wszystko dwoiło się i troiło, zamiast 80 krat, widziała 160, a potem 240... I tak w kółko i w kółko...
- Haru-chan, możesz powtórzyć, co przed chwilą mówiłam?
Haru co możesz chan chwilą przed powtórzyć mówiłam?
Słowa mieszały się w głowie.
- Co...? - wydukała, mrużąc oczy.
Yuzuru źle odebrała ten gest, Harumi chciała, wyostrzyć sobie wizję, kolory blakły, jeżeli jakieś jeszcze zostały. Yuzuru wstała z krzesła. Podeszła do ściany i wcisnęła jakiś guzik. W celi rozbłysło dziwne białe światło. W jego blasku Yuzuru wyglądała jak anioł, ze swoimi przefarbowanymi na brudny blond włosami, pomimo ciemnych odrostów, bladą skórą i lawendowymi oczami.
- Obudź się.
Mówiąc to, kopnęła Harumi w brzuch.
- Potrzebujesz motywacji? Co powiesz na to? - spytała Yuzuru.
Przed oczami Harumi pojawiły się trzy takie same kije, które rozpoznała bez jednego mrugnięcia. Jej kosa. Odruchowo wyciągnęła ręce, ale Yuzuru odsunęła się i Harumi opadła na podłogę.
- Co przed chwilą powiedziałam?
- Nie...
- Co przed chwilą powiedziałam? - powtórzyła zniecierpliwiona Nakajima i ułożyła dłonie po dwóch stronach wyznaczonej połowy kija.
- Nie... Nie wiem... - wydyszała Harumi.
- Zła odpowiedź.
Drzewiec złamał się jak zapałka w dłoniach Yuzuru. Po całej siedzibie filii musiał roznieść się przeraźliwy wrzask Harumi. Rzuciła się na Nakajimę z werwą, jakby wcale nie utraciła tyle krwi. Yuzuru pozostawała niewzruszona, masowała sobie uszy zirytowana bólem bębenków. Powoli uniosła nogę...
Wtedy Rin zrobił coś, czego się po sobie nie spodziewał. Rzucił się na Karamoritę i powalił ją na podłogę, nim zdążyła wyskoczyć na Nakajimę.
- Uspokój się! - huknął jej prosto w twarz.
Nie słuchała, wierzgała, krzyczała, z jej oczu płynęły łzy furii. Ledwo potrafił utrzymać ją w miejscu. Wśród wrzasków bez słów pojawiły się zdania: 'Zniszczę was; zabiję; rozszarpię na strzępy; zabiliście ich; dopadnę was'
- Powiedziałem... - ponowił Rin. - Uspokój się! - i zdecydowanym ruchem uderzył jej ramionami o kamienną posadzkę. - Uspokój się do jasnej cholery! Nikt nikogo nie zabił i nie zabije, jeżeli tylko się uspokoisz!
- Ty... Ty... - wydusiła Harumi, ochrypłym od wrzasków głosem - Ty nic nie rozumiesz... Ona... Ona... - z trudem poruszyła ręką, trzymaną w nadgarstku przez Rin'a - Ona ich zabiła... zabiła... - powtarzała z zapamiętaniem, że znów zaszkliły jej się oczy. - Shinko... Kojirou... - i to było ostatnie co powiedziała, zanim zesztywniała, a jej powieki opadły.
Cisza. Rin gorączkowo wodził wzrokiem po wszystkim w swoim zasięgu. Jego bicie serca znacząco przyspieszyło. Wytrzeszczył oczy. Puścił jej nadgarstki.
- Kara... Karamorita? Karamorita? Hej! Hej! Obudź się! Karamorita... 
Potrząsał jej bezwładnym ciałem z coraz większym przerażeniem. Chyba jej nie zabił...? Ona... Ona...? Nie... to niemożliwe. 
Próbował ją cucić, ale bez większych efektów, na chwilę tylko uchyliła powieki, a potem znów je zatrzasnęła. Nic nie działało. Gorączkowo naciskał na jej serce, zadawał policzki, nie budziła się. Oddychała, ale szybko i nierówno.
- Karamorita, obudź się do jasnej cholery... - wyjęczał, czując, jak gorące łzy płyną mu po twarzy.
Podniósł się do pionu i spojrzał na swoje trzęsące się dłonie.
- Karamorita... Przyznaję, że cię nienawidzę i jesteś najwredniejszą babą, jaką kiedykolwiek spotkałem, przyznaję, że nie obchodziło mnie, gdzie jesteś, kiedy zniknęłaś, a po tej akcji z Murakami życzyłem ci śmierci... Ale byłem głupi i nie myślałem o tym na poważnie, więc błagam, nie umieraj!
Cisza.
- Nie umieraj... 
Sięgnął, by chwycić ją za rękę, a wtedy przed jego oczami otworzyła się wizja.

~~
Leżała na kilku matach tatami. W pomieszczeniu paliło się zaledwie kilka świec. Pokój był urządzony skromnie. Znajdowała się w nim szafa schowana za rozsuwanymi drzwiami, nieduży stolik i kilka przedmiotów przyniesionych zaledwie przed chwilą. Należały do nich: miska z zimną wodą, parę ręczników, pozostawiony zaraz obok moździerz, duża książka i parę saszetek oraz butelek.
Oddychała płytko, prawie się nie ruszała, była nieprzytomna. Z rany na brzuchu sączyła się krew, podobnie jak z kilku zadrapań. Na jej czole ułożono zimny okład, kompres zaś znalazł miejsce z boku jej głowy, na dość dużym guzie powstałym z powodu silnego uderzenia.
Zaraz potem drzwi otwarły się, a do środka weszło dwoje rosłych mężczyzn. Jeden z nich miał krótkie, jasnobrązowe włosy i wąskie, podejrzliwym wzrokiem ogarniające wszystko naokoło oczy. Ubrany był w zielone kimono z drobnymi, czarnymi wzorami. Z kolei drugi posiadał upięte w kucyk czekoladowe włosy, oraz zielono-złote oczy o wesołym wyrazie, w których lśniły iskierki dziecięcej radości.
Pierwszy z nich westchnął i zaraz zabrał się za zmienianie opatrunków i okładów na ciele nieprzytomnej dziewczyny. Drugi po prostu się przyglądał i choć wyglądał beztrosko, sprawa ta bardzo go martwiła.
- I jak z nią, Yuunagi? - zadał w końcu pytanie.
Medyk zatrzymał się tuż przy jej twarzy, sprawdzając puls, przykładając palce do tętnicy.
- Nie wiem, Hatoyama - mruknął. - Nie wygląda to dobrze. Krwawienie ciągle nie chce się zatamować, leki nie działają, a gorączka nie spada, trudno w ogóle utrzymać ją w miejscu. Ta noc będzie decydująca - stwierdził stanowczo i wymamrotał coś pod nosem.
- Co tam mówisz, Yuunagi? - parsknął Hatoyama, zbliżając się do niego i klękając tuż obok głowy rannej dziewczyny.
- W ogóle nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy jej pomagać, nie jest z naszych. Nie lepiej będzie ją po prostu zabić? 
- Nie. To nie byłoby honorowe - odparł z uśmiechem. - Umarłaby dla nieswojej sprawy, czyż nie powinniśmy jej wpierw wypytać, czy chciałaby umrzeć?
- Popełni seppuku, a leki pójdą na marne - skwitował Yuunagi. - Najbardziej jednak mnie dziwi, dlaczego ty... Washi, Amano Hatoyama, miałbyś się litować nad niedobitkiem z Sakuyi - zamyślił się.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Yuunagi Okata - uciął. - Lepiej idź zająć się resztą rannych, w razie gdyby mu się pogorszyło, niezwłocznie zawołam ciebie, mój druhu, lub innego lekarza - dodał pośpiesznie, po czym wstał.
To samo zrobił Okata, stanęli naprzeciw siebie i oboje zgięli się wpół, po czym zanieśli się donośnym śmiechem.
- Idź już, Yuunagi - wydusił w końcu Hatoyama, a ten skinął głową i wyszedł, rzucając ostatnie ostre spojrzenie w stronę pacjenta, a właściwie pacjentki.
Amano powtórnie klęknął obok ciała i zamknął oczy. Długo potem jeszcze siedział przy niej, kontrolując jej stan i co jakiś czas zmieniając okłady. W końcu po około dwóch godzinach otworzyła oczy. Spod ciężkich powiek, spojrzało na niego dwoje zmęczonych, lecz mądrych, szarych oczu.
- K... Kim... Kim jesteś?... - wychrypiała tak cicho, że ledwie usłyszał, lecz mógł się domyśleć o co jej chodziło.
- Nazywam się Amano Hatoyama, jestem dowódcą jednego z oddziałów Shinsengumi, znajdujesz się w naszej głównej kwaterze. Jak się zwiesz? - powiedział na jednym oddechu.
Zamknęła oczy z trudem wypuszczając powietrze z płuc i powtórnie je nabierając.
- M-Miharu... Miharu Morino - szepnęła.
~~
Na całe szczęście prosto na ten widok trafili spóźnieni Akihito i Mephisto. Rin rozpaczliwie próbował ocucić Harumi, a Yuzuru spokojnie popijała sobie sake kącie celi na sianie. Była nad wyraz beztroska. Rin myślał, że zostanie zbesztana lub ukarana za nieudzielenie pomocy i znęcanie się nad nimi, ale okazało się wręcz przeciwnie, Mephisto był zadowolony z efektów jej pracy. Akihito milczał.
Zabrali Harumi do gabinetu zabiegowego  i tam Doktorzy zajęli się opatrywaniem jej ran. Rin dowiedział się, że cudem przeżyła, Behemot uszkodził tętnicę udową, a przy takiej utracie krwi powinna być już kilka stóp pod ziemią. To nie polepszyło jego samopoczucia. Akihito zapewniał go, że to nie jego wina, ale Rin wiedział swoje.
Nieważne, jak złą osobą była, nie zasługiwała na śmierć, nikt nie zasługuje na taki los. I wolałby, żeby przed śmiercią wyjaśniła niejako tą dziwną wizję. Nie był głupi. Miharu Morino brzmi zbyt podobnie do Harumi Karamorita, aby to zignorować.
Po pewnym czasie wyszła z gabinetu, jak nowa, podpierając się na drewnianej kuli. Akihito jako pierwszy zgłosił się do pomocy, ale zamiast podziękowań dostał podporą po nogach. Warknęła, że sama sobie poradzi.
Akihito westchnął i postanowił wyjaśnić im całą sytuację. Yuzuru Nakajima była egzorcystką drugiej wyższej klasy i najczęściej obierała stanowisko kata, wyciągając informacje z opornych więźniów. Akihito poszedł za radą Mephisto i zdecydował, że potrzebna im lekcja. Jaka lekcja? Po jaką cholerę? No, tego oczywiście nie powiedział. Ale Yuzuru stała się oficjalnie ich prywatną kuratorką.
W końcu wylądowali na dywaniku u Mephisto...

- Myślałem, że to będzie łatwiejsze. Jednak się myliłem. Niestety, czasem znajdą się takie oporne kotki, które nie chcą zrobić swojego... - zaczął i uśmiechnął się diabelsko widząc miny zebranych. - Widzicie, nie lubię, gdy coś dzieje się nie po mej myśli, zwłaszcza, kiedy nie jestem w nastroju na zabawę - ciągnął, po czym pstryknął palcami.
Przy zwisających ku podłodze rękach dwojga nastolatków pojawił się kłąb różowego dymu, a chwilę potem wyłoniła się z niego... para kajdanek, oklejonych różowym, lśniącym futerkiem, przy złączeniu łańcuchów znajdowało się czerwone, brokatowe serduszko z różkami i ogonkiem. Kiedy oboje mieli wrzasnąć ze zdziwienia, na głowie Rin'a pojawiła się złota aureola, a na plecach białe skrzydła, podczas gdy Harumi otrzymała różki i ogon.
- Ups, entschuldige, chyba pomyliłem osoby - uśmiechnął się chytrze w stronę Okumury, a dwa zestawy dziwnego 'cosplayu' zmieniły swe miejsca.
Przez parę sekund trwała martwa cisza wypełniona ucieszonym uśmiechem Mephisto, opadniętymi szczękami Yuzuru i Akihito, oraz martwym ze strachu i szoku spojrzeniami Rin'a i Harumi.
Po chwili głowy obojga opadły na boki i dosłownie wyzionęli ducha.
- Chyba są szczęśliwi - zaśmiał się Pheles i usiadłszy na swym biurku, założył nogę na nogę, ułożył podbródek na dłoni i puścił oczko Yuzuru. - Wiek?
Teraz to Nakajima zesztywniała i padła do tyłu bez życia.
- Zresztą nie gra żadnej roli, to tylko liczba - zachichotał dyrektor. - Płeć zresztą też nie - tu przeniósł wymowne spojrzenie na Akihito, ten, jak na dotknięcie czarodziejskiej różdżki poszedł w ślady swoich poprzedników.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tiam... Wiem, że szablon okropny, ale nie dość, że nie znam się na kodach do arkusza CSS i szablonarnie to dla mnie czarna magia, to jeszcze to cholerne tło! Nieważne, grunt, że jest... Może wrócę do starego, chociaż mnie już nudził.
Muzyka jest z Pandora Hearts, bo wprost zakochałam się w niej *o* Mamy tu dwa OST'y, ogólnie ta muza pomogła mi pisać rozdział, podobnie, jak pierwszy opening Hakuouki, anime które obejrzałam niedawno. Wygląd Amy w ludzkiej postaci to właściwie image Okity Souji'ego z Hakuouki. Dzięki temu anime uda mi się rozjaśnić znajomość Haru z naszym drogim Washi - jap. orzeł, Amano ^^
Nom, na końcu mi trochę odbijało, ale to nieważne.
Liczę na komenty z waszej strony.
Aha, Kita dziękuję za nominację, ale chyba nie skorzystam, bo nie chce mi się nominować tylu blogów O_O
Bye~!
Amanooo~

Taka scenka z mangi powstała dzięki stronie rinmarugames ^^


Woda? No ja wiem... O.o


Co do tych dwóch gości po lewej od Shimy, pomyślimy nad nimi, bo póki co, to ja ich sobie nie przypominam O_O

Leave comment please~!

11 komentarzy:

  1. Yo!! Jak tam w Sanoku?
    Rozdział udany. Przyznam, że bardzo ciekawie potoczyło się w tej celi... Od pewnego czasu (ministranta) polubiłam lekkie romansiki itp.
    Męczy mnie tylko ta końcówka, wogóle nie wiedziałam o co chodzi. Jak na razie zrozumiałam tylko wątek o tym, że zostali połączeni kajdankami. Nic więcej, więc prosiłabym o takie lekkie wytłumaczenie...
    A tak z innej beczki, te zdjęcie coś mi się kojarzy, ze ten blondyn to ten z maskotką, ale ten czarny to nie mam pojęcia. Za trudne zadania dajesz...
    Ta scenka z mangi jest dość ciekawa, zresztą wszystkie obrazki są okey, ale te jedno te przed mangą niezbyt mi przypadło do gustu.
    Co do szablonu, jak już pisałam na gg, jest super! Polubiłam ten obrazek Rin'a z prawej. Ogółem muzyczka super, aż sobie ją ściągnęłam ^-^
    Pasuje do tych sytuacji przedstawionych w jakże cudownym tekście.
    Ogromne współczucie w sprawie Otka, to tak jak ja bym teraz straciła moją Ojo Candy. Mam nadzieję, że będzie gites! Obyś nie traciła weny,w szczególności z powodu tego bloga wraz z Noemi.
    Całuski! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja wyjaśnię =.= Mephuś połączył ich kajdankami - może ci się z czymś kojarzą? Khem, khem... Mephisto to stary zbok, więc...
      Cóż, potem ten debil wyczarował im te wdzianka, które też... khem, khem... Powiedział, że pomylił osoby, żeby postraszyć Rin'a, który jak wiadomo jest Synem Szatana, więc diabłem... Potem wiesz, jak w anime czasami ducha wyziajają? Wiesz, jak Rin, po wypiciu zupki od Mephisto w piątym, czy którymś odcinku. Potem zażartował sobie z Yuzuru, zapytał ją o wiek, w sensie khem, khem... Żeby se kochanke znaleźć XD Niby, że się o wiek pyta. Potem stwierdził, że wiek nic nie znaczy, w końcu on też ma chyba parenaście tysięcy lat, czy ileś tam... To Yuzuru ze strachu i żenady zemdlała, potem stwierdził, że płeć też nie gra roli, więc mógłby... khem, khem... z Akihito... To Akiś też wyzionął ducha...
      To tyle. Ten obrazek Amano, czyli ten nad mangą, to jego wizerunek, dowiesz się kim Ama był za życia, zanim stał się chowańcem itd....
      Heh, mam nadzieję, że pomogłam...

      Usuń
  2. Biedna Harumi, co ona ma z tym Rinem... Chłopak mnie denerwuje, co on się tak jej czepia :< Sam nie jest lepszy, a ciągle narzeka na innych! Rozbroiłaś mnie tą ostatnią scenką hahaha! Genialny pomysł Mephisto z tymi przebraniami i kajdankami :D A potem jak dowalił o tym, że płeć nie ma znaczenia, to już padłam na dobre^^ Rozdział mi się bardzo podobał, pozytywny^^ Czekam na następny i pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. A zatem słuchaj: rozdział skomentuję jutro, bo dzisiaj ledwie widzę co piszę i czytam (ale z rozdziału pamiętam m.in. to jak Harumi chciała zabić Murasaki). Przysięgam na słowo harcerza (już nim nie jestem, ale kij z tym xD) i obiecuję, że nadrobię zaległości w czytaniu.
    A ci dwaj po lewej stronie Shimy to jego starsi bracia :)

    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mogę~! To oni?! Nie sądziłam, że tak mogą wyglądać w kolorze *o* - bracia Shimy :D

      Usuń
  4. - Część! Wiem, że komentarz, strasznie spóźniony, ale miałam szlaban na laptopa i tyle.
    - Ale teraz rzeczy ważniejsze, znaczy się ... Rozdział!
    - Więc, przechodząc do rozdziału to był boski, wspaniały, genialny i aż brak mi słów! A co do twojego zakończenia i pisania, że ci na koniec trochę odbiło, to jestem mile zaskoczona! Bardzo fajne zakończenie, aż jestem ciekawa kolejnego rozdziału! Haru i Rin w kajdankach? Cudowne! A co do tych wspomnień to też bardzo ciekawa rzecz! No i nasz Shura się pojawiła! Naprawdę ciekawe! No i te kraty i więzienie! Super! No i współczucie Rina dla Haru! Ja chce żeby oni byli razem! To poprostu byłoby cudowne! Kiedy oni bedą razem? Co do obrazków to bardzo mi się podobają! Ale i tak najbardziej ten pierwszy z Rinem! A co do nowego szablonu, to mów sobie co chcesz ale mi się bardzo podoba! Jest genialny! Muzyka, także bardzo ciekawa! Przepraszam, ale nie mogę dłużej skomentować, bo jak mi się skończył szlaban to mam teraz tyle nauki, że w szkole siedzę, od 07:00 do 17:00(mówię prawdę) a potem lekcje i nauka i wychodzi, że nie mam prawie czasu na nic! Ale, że dzisiaj sobota to pozwiliłam sobie na to by trochę poczytać!
    Aby wena dalej się ciebie trzymała!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niah~! Dziękuję i miło cię znów widzieć księżniczko ^_^ Ominęło cię też parę rozdziałów na innych blogach XD Ale na razie ucz się, ucz, bo nauka to do potęgi klucz XDD Muszę kiedyś skorzystać ze swoich rad... Aham, to nie jest Shura - Yuzuru to zupełnie inny człowiek być.
      Kiedy będą razem? Jak przestaną drzeć koty, a kiedy to będzie, to nie wiem.
      Niah, powodzenia z nauką~!

      Usuń
  5. Bardzo ciekawy i Mega extra rozdział !!! A Poza tym, Szablon Jest Przepiękny strasznie mi się podoba !!! ;-3 Życzę udanej weny !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Guten Tag, dzień doberek, czy może raczej wieczorek, ohajo itepe itede :3
    No, jakoś przywitać się musiałam, ale ja nie jestem w tym dobra, więc usuńmy początek tego komentarza z naszych umysłów, co? :D Tak chyba byłoby dla wszystkich najlepiej.
    Zacznę moją skromną opinię od tego, jak tutrafiłam, a było to chyba dwa dni temu. Ano, szukałam blogów o AnE i bardzo ucieszyłam się, kiedy znalazłam Twojego. Jeszcze bardziej, kiedy zauważyłam datę ostatniej publikacji, która wcale nie wypada tak dlaeko od dnia dzisiejszego. Potem archiwum - troszuczkę posmutniałam, widząc słowa "zawieszam", a zaraz potem prolog. Bez większych problemów odgadłam, iże są tu napisane dwie historie i obie nie są dokończone. Ale co tam, czytam! Pierwsza notka... piszesz, że się na kimś wzorujesz i nagle pytanie: czyżbyś kontynuowała bloga, który mi się nawet podobał? Ucieszyłam się, nie powiem, ale do treści opowiadania niedługo dojdziemy. Na początku szablon i trochę pozrzucam na Ciebie winę za jedną rzecz.. hehe ;]
    Grafika: podoba mi się. Nie kombinowałaś za bardzo, dwa ładne arty głównych bohaterów, czerń, biel i niebieski. Wszystko ładnie, ale nagłówek.... niet >.< Pobiję Cię, jeśli czegoś z tym nie zrobisz xD Jeśli byś chciała, to mogę służyć pomocą i spróbować coś wykombinować, ale to już musiałybyśmy dogadać się na gg, przykładowo :p Muzyka z PH jak najbardziej mi odpowiada, wręcz ją wielbię ^^ No... to chyba na tyle, jeśli chodzi o szablon.
    A teraz, dlaczego na Twoją, biedną osóbkę zwalam winę, za co i jaką? Prosta odpowiedź :D Otóż przez weeckend miałam zrobić trzy rzeczy: napisać one-shota dla jednejosóbki, dokończyć rozdział i, najważniejsze, pouczyć się do gimnazjalnych testów =,= Spierdoliłam sprawę.... wolałam poczytać o Rinusiu >.< Jak słabo mi pójdzie, to będzie tylko i wyłącznie Twoja wina, bo na kogoś ją muszę zrzucić, nie? ^^ A właśnie, jak już o blogach wspomniałam, to reklama musi być, co nie? To zapraszam; chyba lubisz Naruto, ten blog jest poświęcony Minato i Kushinie (www.minatoxkushina-naruto.blogspot.com). Drugi zaś jest "składowiskiem" moich wierszy i one-shotów. Ostatnio przyjmuję również zamówienia :3 (www.czarny-atrament-wiersze-i-one-shoty.blogspot.com).
    No, to chyba w końcu trzeba zacząć komentarz właściwy ;3 Przy okazji, zdziwił mnie Twój wiek. Fajnie, że tak szybko zaczęłaś pisać. Ja dopiero rok temu, więc trochę późno, alee... ale lepiej późno, niż wcale ^^ Widać też dużą różnicę w stosunku do Twoich notek, które były na początku, a tych, które są teraz. I dobrze. Pisarz z każdym napisanym rozdziałem, opowiadaniem, rozwija się. Jedno się u Ciebie nie zmieniło (niestety). Co? Wystarczy Ci wiedzieć, że ochrzciłam Cię jako "Mistrzynię Psucia Pięknych Chwil".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Abstrahując, masz ciekawe pomysły. Czasami Haru zdawała mi się być zbyt idealna, ale przeżyję, bo naprawdę ją pokochałam. Aż wpadłam na swoją oc do AnE :D ale spokojnie, raczej nie będzie identyczna, nawet w to wątpię, ale to się zobaczy ;) Szkoda, że pierwszego opowiadania nie masz siły kontynuować... bardzo interesująco się zrobiło no i w końcu coś między naszymi gołąbkami się zaczyna dziać. A tu... dupa. Zawieszone. Szkoda :< Druga historia się dopiero rozkręca, ale jest w niej zdecydowanie mniej błędów. Powaliłaś mnie końcówką rozdziału. I nie mów, że opisy są złe, bo pobiję Cię drugi raz! Opowiadania bez nich lądują na mojej czarnej liście, no, chyba, że są one na tej samej zasadzie, co Twoje rozmówki z piekła ;P Co by tu jeszcze... dobrze, że masz pewną wiedzę o demonach i nią dysponujesz jak najlepiej potrafisz. Wkurza mnie, jak ktoś nic o tym nie wie i straasznie miesza fakty, nawet nie informując o tym czytelników. W dodatku, nie potrafi tego przedstawić. U Ciebie jest całkiem nieźle :p
      Dobra, chciałabym coś jeszcze napisać, ale chyba uciekło mi z łepetyny... w dodatku padam. Muszę iść spać, bo tych testów nie napiszę xD
      Zdobyłaś stałą czytelniczkę. Mam nadzieję, że blog się nie zmarnuje i będzie zdobywał coraz to nowych fanów, czytelników, komentatorów, czy po prostu: obserwatorów. Postaram się komentować każdy Twój rozdział i mam nadzieję, że nie zawiesisz opka kolejny raz. Nie przeżyłabym tego. :c
      Branocka, słodkich senków i kolorowych koszmarków z karaluchami :3
      Weny!
      Madi

      Usuń
    2. Wow.. ale się rozpisałam, hehe ^^ aż nie mogę w to uwierzyć, dodając, że pisałam na mał poręcznym teblecie... mam nadzieję, że nie zanudziłam Cię tym komentarzem i chociaż na niego zerknęłaś xD
      A, jeszcze polecam wyłączyć weryfikację obrazkową - wielu ludzi to odtrąca i nie chce im się przez to pisać komentarzy :/

      No, to ja spadam. Do zobaczenia w blogsferze ;D

      Usuń