piątek, 21 września 2012

Rozdział I-"Rzygam tęczą"

- Pieprz się.
Te dwa słowa wydobyły się z ust dziewczyny. Wypowiedziała je wlepiając wzrok w ziemię, będąc gotową do powrotu do swego małego piekła. Bo jak wiadomo, prawdziwe piekło jest w naszych umysłach. 
- Więc wolisz siedzieć w Tartarze?
Jego głos echem odbijał się od ścian celi. Miał donośny i odrobinę przerażający ton, taki sam, jakim nawiedzał ją w koszmarach sennych. Bawił się jej psychiką, zszarganą latami zamknięcia w celi alternatywnej części Gehenny, pod jego szkołą, jego królestwem, zostało zapieczętowane prawdziwe piekło. Mały osobisty raj dla sadysty. Zamknięte w nim demony, nawet we śnie przekonywały się o bólu związanym z pokutą, i nie zawsze słuszną.
Jednak wszyscy rozumieli znaczenie swej kary, zamknięcie na zawsze, życie już dawno stracone... Pogodzili się z tym i żyją, choć to nie jest życie. Oddychają, śpią, krew krąży w żyłach, lecz wewnątrz, są martwi. Ból rozwiera powoli rany przeszłości. A on czeka, ale nie biernie, z upodobaniem patrzy, jak konają, wrzeszcząc, wykrwawiając. Liczą, że pewnego dnia się zlituje i ich wyzwoli. I odbierze im ostatnią iskrę upodobniającą ich do ludzi. Zabije ich.
Będą wdzięczni, bo...
To jedyne, co mogłoby im pomóc...

Kapu kapu kap...

- To jak będzie?
- Pieprz się - odwarknęła słabym tonem, boleśnie zaciskając powieki.
- Chyba się nie zrozumieliśmy moja droga.
Chwycił jej podbródek i gwałtownie uniósł tak, by móc spojrzeć w oczy, jednak nadal z uporem zaciskała powieki, nie chciała widzieć się w jego oczach. Nie chciała wrócić do swojego koszmaru, który przeżywała wciąż i wciąż. Nie chciała dać mu tej satysfakcji. Nie pozwoli mu zobaczyć swojego bólu. Wymruczał coś gniewnie pod nosem i odsunął się od niej pośpiesznie.
- Żałosne.
Drgnęła na to słowo a jej powieki nieznacznie się rozchyliły. Palce dłoni wygięły się lekko, jak gdyby chciała zacisnąć je w pięści, lecz zrezygnowała. Żałość. Że też jej organizm potrafił jeszcze reagować. Jak to u drapieżnika. Słowa były niczym bicz smagający rozwścieczonego lwa. Nakręcały. Dorzucały ognia do od dawna wygasłego pieca.
- Hm, może i byłoby mi cię żal - parsknął. - Ale pamiętam, co zrobiłaś. Wszyscy pamiętają.
Jej oczy gwałtownie się otworzyły uwalniając szkarłatną tęczówkę bez źrenicy. Poderwała się z ziemi i próbowała się zamachnąć, lecz łańcuchy mocno tkwiły w ścianach, a kolczasta, elektryczna obroża ujawniała swoje właściwości. Mimo to wyrywała się nadal chcąc zadać mu wreszcie cios, zetrzeć ten szyderczy uśmieszek z jego twarzy.
- Oh, czyżby obudziły się w tobie ostatnie ogniki dumy, Pandoro? On byłby z ciebie dumny.
Zaryczała gniewnie ukazując ostre kły i w tym momencie wyrwała łańcuch wraz z kamieniem, do którego był przybity. Kamienny blok przyłączony do ogniw zatoczył półkole. Egzorcysta uchylił się przed nim z drobnym uśmieszkiem. Pochylił się, aby podnieść strącony, czarno-fioletowy melonik.
Harumi dyszała. To był dla niej wysiłek, od ostatniego miesiąca odmawiała przyjmowania posiłków, czy picia wody. Łańcuchy, który utrzymywały jej siłę w ryzach, podobnie, jak obroża czerpały energię, która wciąż się odradzała. Była słaba. Dlatego zamarła, gdy zauważyła, że Mephisto celuje do niej z pistoletu. Zacisnęła zęby, a jej dłonie uformowały się w pięści. Był gotowy ją zabić. Miała szansę. Szansę na odejście. Na zmienienie cholernego przeznaczenia.
- Nawet nie próbuj znów atakować, bo wystrzelę - ostrzegł tonem, którym nocami świdrował zakamarki jej umysłu.
Jednak ona wciąż nie zmieniała pozycji. Była gotowa do ataku. Była gotowa umrzeć.
- Nic o mnie nie wiesz - wysyczała jadowicie i rzuciła się przed siebie. Elektryczna obroża uwalniała kolejne z każdym momentem silniejsze ładunki elektryczne, ale ona zdawała się tego nie czuć. Zamknęła jedno oko, po powiece spływała strużka krwi. Mephisto nie odsunął się o krok. Kiedy była już dostatecznie blisko, nacisnął spust.
Na chwilę zastygła w bezruchu, jakby zatrzymał się czas. Potem jej gałki oczne przekręciły się ku górze i tęczówki zniknęły, ukazując jedynie makabryczne białka. Padła na ziemię, jak zabawka, z której ktoś wyjął baterie.
- Chyba dobiliśmy targu - powiedział Mephisto radosnym tonem, po czym roześmiał się grzmiąco, że każdy demon w Tartarze usłyszał diabelski rechot i skulił się w sobie.

Kapu kapu kap...


Gdy otworzyła oczy zobaczyła jedynie biel... Oślepiające światło, jakiego nie widziała już od wielu, wielu lat... Nie rozumiała tego ani trochę. Nie wiedziała, czy umarła, czy była to kolejna projekcja, przez jaką Pheles ją torturował, by wyznała swe 'winy'. Tak, beznadziejny sposób, lecz skuteczny. Ten stary pierdziel dobrze wiedział, jak największe lęki i słabości wykorzystać do wymuszania zeznań. Bywało to gorsze od fizycznych tortur, przypominało otwieranie zasklepionych ran, czy posypywanie ich solą, tyle, że bolało dziesięć razy bardziej. Pozostawiało ślad.

Zmrużyła oczy i sprawdzając podłoże dłonią powoli podparła się i podniosła. Dopiero teraz zauważyła, że jest podpięta do kilkunastu kabli i rurek. Poruszyła nozdrzami. Jakieś przezroczyste kabelki niemiło drażniły nos. Szybko zerwała je z twarzy i podobnie zrobiła z igłą wbitą w przedramię. Syknęła z bólu i rozejrzała się po pomieszczeniu. Drażniło jej przyzwyczajone do ciemności oczy. Białe ściany, biały sufit, białe płytki ułożone na podłodze. Obróciła się na składanym łóżku. Znajdowała się zaledwie parę kroków od drzwi. Postawiła stopy na posadzce. Była tak zimna, jak się spodziewała. Skoro tylko wyszła spod koca poczuła zimne powietrze wdzierające się pod szpitalną koszulę. Zagryzła dolną wargę i zeskoczyła na podłogę. Niemiły impuls przeszedł całe jej ciało. Odetchnęła przerywanie, bo oddychanie sprawiało jej dziwny ból. Oparła się na stojaku. Zauważyła, że stoi na czterech kółkach. Do drzwi miała wprawdzie niedaleko, ale z tym samopoczuciem nie przeszłaby samodzielnie kroku. Zdawało jej się, że stąpa po rozbitym szkle. Nogi miała jak patyczki, łamiące się pod ciężarem ciała. Stawy kolanowe zginały się wbrew jej woli i nim stanęła na progu parę razy omal nie wylądowała na kolanach. W końcu stanęła na progu. Czuła, jakby jeden krok dzielił ją od wolności... gdy nagle... 
- Gabinet medyczny Japońskiej Filii Zakonu Prawdziwego Krzyża, witam i liczę na owocną współpracę w przyszłości - słowa wypowiedziane tonem przypominającym stłumiony wybuch euforii sprawiły, że zastygła w bezruchu.
-Akihito... - powoli wypowiedziała imię chłopaka i uniosła głowę z oczami rozszerzonymi w geście strachu pomieszanego z szokiem,
Patrzyła na chłopaka w wieku ok. 17 lat, posiadającego półdługie srebrne włosy zebrane w kitkę, z której kosmyki spływały po lewym ramieniu. Jego oczy były równie popielate, a twarz młoda o lekko kobiecych rysach. Uśmiechał się pobłażliwie, a na jasnej, porcelanowej cerze pojawiały się rumieńce.
- Tak, to moje imię - przytaknął. - Dobrze wiedzieć, że jeszcze pamiętasz swojego zasranego, starszego brata - przyznał i jego uśmiech urósł, zamknął oczy, a jego twarz przybrała błogi wyraz.
Zmarszczyła brwi.
- Nic się nie zmieniłeś - stwierdziła i wydała z siebie urywane westchnienie.
- Haha, i kto to mówi - zaśmiał się, ale była w tym śmiechu pewna gorycz. - Za to ciebie to już nie poznaję. Zmizerniałaś strasznie - uśmiech nie znikał mu z twarzy. - Ale parę dni pod moją opieką, a będziesz opasła, jak świnia. I trzeba będzie ci te kudły przyciąć - parsknął i podrzucił kosmyk czekoladowych włosów, opadających na ramiona.
Przez chwilę milczała i przyglądała się jego dłoni. Zdawała się powoli rozumieć swoje położenie. Wyraz w jej oczach stężał, jak stygnąca stal, formując się w kształt miecza.
Chwilę potem Akihito wyciągnął zza pleców torbę, w której jak się okazało, trzymał ubrania dla niej. Wyszedł z pomieszczenia i oparł się o zamknięte drzwi, podczas gdy ona przebrała się, najszybciej, jak potrafiła. Trzęsły się jej ręce i traciła równowagę. Parę razy ponawiała próby założenia spodni. W końcu otworzyła drzwi. Zachwiał się, nie spodziewając się tego nagłego ruchu, ale złapał równowagę. Stała w progu, w koszulce o rozmiar za dużej z czarnym drukowanym napisem "Add me as a friend" i spodniach, które musiała trzymać, by nie zsuwały się z bioder, była bosa.
Spojrzał na nią pytająco.
- Dlaczego tu jestem? - spytała grobowo, przeszywając go spojrzeniem szarych oczu. Cienka warstwa naelektryzowanych, brązowych kosmyków zasłaniała jej twarz.
Akihito odchrząknął przerażony odrobinę jadem i chłodem zawartym w tym świdrującym wzroku. Wiedział, że to pytanie nadejdzie, ale zanim miało, chciał cieszyć się pogawędką z długo niewidzianą siostrą. Widocznie jednak nie zamierzała mu na to pozwolić.
- Mój... Znaczy, dyrektor Japońskiej Filii Zakonu Prawdziwego Krzyża, pan Mephisto Pheles kazał cię tu przenieść po tym, jak ukończyłaś swój wyrok w Tartarze. Kiedy się obudzisz, masz zostać przeze mnie odprowadzona do jego gabinetu, gdzie osobiście przekaże ci on odpowiednie instrukcje.
Uśmiechnął się pokrzepiająco, widząc ja skwaszoną minę.
- Możesz być spokojna, Haru, będzie dobrze.
- Łatwo ci mówisz, już mu dupę liżesz, lizusie - syknęła ogarniając wrogim wzrokiem jego uniform egzorcysty.
- Hej, nie bądź taka - parsknął i zmierzwił jej czuprynę. - To nie jest takie złe. Poza tym, to był mój wybór, więc nie ma o czym mówić, nie? - przekrzywił głowę i obniżył się na nogach, chcąc spojrzeć jej w oczy.
Przez chwilę stali w ciszy.
- Co ma być to będzie - rzuciła chłodno. - Chodźmy już - postanowiła i chwyciła go za ramię, wykonując pierwszy krok na korytarzu. Zastygła moment potem. Znów to uczucie, jakby stąpała po dziesiątkach noży.
- Boli, prawda? - nagle tuż przed nią, jak spod ziemi wyrósł mężczyzna, na oko dwudziestoletni, z podstawką na dokumenty. Był jej wzrostu, czyli niezbyt wysoki. Miała wrażenie, że jest specjalistą, biorące się z tego, jak uważnie skanował ją wzrokiem swoich brązowych oczu.
- Zależy, kto pyta.
Akihito zdjął jej dłoń ze swojego ramienia i przestąpił o krok do przodu, jakby chciał ją zasłonić przed lekarzem, jakby ten planował zrobić jej krzywdę.
- Haru, to jest Inoue Saburota, nasz główny lekarz, choć jest młody, osiągnął już trzecią, średnią klasę w kategorii Doktora - dokonał prezentacji, nie przerywając kontaktu wzrokowego z wyższym stopniem egzorcystą.
- Powinno boleć, biorąc pod uwagę pani kondycję - wzruszył ramionami. - Pani organizm był przemęczony, a sama pani wyziębiona, organy i narządy ledwo się trzymały, aż dziw, ze pani organizm nie zaczął konsumować się sam. Odwodnienie, niedożywienie, przemęczenie...
- Rozumiem - mruknęła, nie spuszczając z niego badawczego spojrzenia. Chciała wiedzieć, jak dużo jest mu wiadomo na jej temat. Musiała tylko poczekać, aż się potknie.
- To już wszystko. Zalecam długi odpoczynek, proszę jeść, pić i przyjmować odpowiednie lekarstwa, nie narażać się na zbyt duży stres i stopniowo przystosowywać organizm do regularnego rytmu - powiedział spokojnie, mrużąc oczy pod jej ostrym wzrokiem.
- Zaleca pan... - prychnęła. - Pan może zalecać, ale co zrobię, to już moja sprawa. O odpoczynku nie ma mowy, bez stresu nie mogę funkcjonować, a co do reszty... - przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się krzywo, pobłażliwie - pomyślę.
Saburota pokręcił delikatnie głową i oddalił się bez słowa. 
Znów zostali sami. Akihito wziął ją pod ramię i zaczął prowadzić korytarzem.

Opiekuńczość przybranego brata, jakim był Akihito można interpretować na różne sposoby. Chłopak troszczył się o Harumi z całych swoich sił, od dnia, w którym pojawiła się w jego urządzonym we wschodnim stylu domu. Akiko, jego matka, a wtedy też i jego, pchała ją i szeptała coś zachęcająco. Wspomnienie dnia, kiedy stanęła przed nim, ramię w ramię z innym chłopcem, mizernym, niskim, wyglądającym bardzo słabo, a potem utonęła w uścisku ich starszej siostry, o wiele wówczas śmielszej od niego...
Przypominając sobie lata beztroski wylądowali w magiczny sposób w siedzibie dyrektora. Akihito wyjaśnił jej, że używając klucza Przestrzeni, są wstanie przenosić się w odpowiednie miejsca. Działało to na mniej więcej takiej zasadzie, że zaczarowany, przez Wtajemniczonych, klucz, włożony w zamek dowolnych drzwi przenosił w pożądane miejsce. Posiadał go każdy począwszy od Page, a skończywszy na Paladynach.
Pomieszczenie miało wytapetowane ściany. Dzięki odcieniom czerwieni, począwszy od amarantu, a skończywszy na burgundzie, które tańczyły na tapecie w skomplikowane wzory i arabeski. Kotary o barwie różu pompejańskiego spływały w dół zaczepione na drewnianym karniszu i składały się na podłodze. Odsłonięte okno podzielone ramą na drobne kratki wpuszczało światło, które po prostu nikło w gąszczu zielonej dżungli w obu rogach pokoju, wśród oceanu czerwieni z akcentami różu, fioletu i kolekcji gadżetów i trofeów Mephisto. Oprócz tego, centrum pokoju zajmował podłużny stolik, a przed nim mahoniowe, zdobione misternie biurko.
- Witaj Pandoro.
Na środku pomieszczenia, w chmurze różowego pyłu zmaterializował się Mephisto, pod postacią białego pudelka. Pies zamerdał ogonem w jej kierunku. Akihito puknął ją palcem w ramię i znacząco wskazał go głową. Opuszczając powieki podeszła bliżej i ukucnęła przed psem, trzymając spodnie z tyłu, bo niefortunnie zsuwały się nadal, ukazując jej bieliznę z Sailor Moon. Marszcząc brwi sięgnęła dłonią w stronę łaszącego się psa i poklepała go po głowie.
Chwilę potem stał przed nią Pheles z krwi i kości w swoim codziennym wdzianku.
- Guten Tag, Herr Tadamasa und Fraulein Karamorita - ukłonił się po uprzejmym przywitaniu. Harumi od razu podskoczyła i wycofała się do tyłu w bojowej pozie stając obok brata.
- Znowu się spotykamy - prychnęła, opuszczając głowę, że grzywka przykryła jej oczy. - Teraz nie możesz mi dopiec... Nie możesz wejść do mojej głowy... Nie masz już takiej przewagi... Ale nie obezwładnisz mnie - czujnie uniosła wzrok i zacisnęła zęby. - Co planujesz, Pheles? Czego ode mnie chcesz? - wycedziła.
Fioletowowłosy skrzywił się odrobinę, lecz za chwilę uśmiech znów zagościł na jego twarzy. 
- Och, Pandoro, tymi swoimi jadowitymi słowami naprawdę sprawiasz mi ból... Ale przechodząc do rzeczy, moi drodzy...
Harumi skrzywiła się gorzko. Czuła, jak drgają jej ręce, swędzą paznokcie. Pragnęła rozpłatać demona, stojącego przed nią. Ładnie opakowanego króla piekielnego, jednego z najsilniejszych demonów, jakie kiedykolwiek się narodziły. Jeden z ośmiu postrachów każdego egzorcysty. Odwróciła się na pięcie i sięgnęła do klamki.
- Gdzie się wybierasz Pandoro?
- Do swojej celi. Wystarczy mi wygód na następne trzy lata odsiadki, a kto wie, czy nie trzydzieści... może trzysta, a może całą wieczność?
- Haru... - Akihito próbował ją zatrzymać, chwytając ją za nadgarstek.
- Pandoro, ranisz moje miłosierne serce - wyznał Mephisto sztucznie zbolałym tonem. - Chciałem przedstawić ci tak dobrą ofertę, że byłabyś zaskoczona, jak łaskawy dziś jestem... A więc może i ty okażesz mi tyle szacunku, na moment zapomnisz o naszych małych zabawach i wysłuchasz mnie do końca?
- Nie mam najmniejszego zamiaru - syknęła, po czym odwróciła szybko głowę i splunęła, tak, żeby mógł dobrze to zaobserwować.
Nie zamierzała się poddać. Nie. Nie. Nie. 
- Ph... Dawałem ci szansę, ale teraz, hmm... - pstryknął palcami. - Bądź dobrym dzieckiem, Herr Tadamasa i zajmij się swoją siostrą.
Zatkało ją. Nie mogła wypowiedzieć żadnego słowa. Nie zdążyła. Akihito chwycił ją w pasie i mocno szarpnął, aż ze swoją nadnaturalną siłą wyrwała klamkę. Próbowała ją wykorzystać do znokautowania przybranego brata, ale ten wytrącił ją jej z rąk, które potem wykręcił boleśnie na plecach. Zablokował ją w ciasnym uścisku jednym ramieniem, podczas gdy drugim, trzęsącą się dłonią, przyłożył lufę pistoletu do jej skroni. Wytrzeszczyła oczy.
Patrzyła na Mephisto ze zgrozą wypisaną na twarzy drukowanymi literami. 
- Aki... Co robisz...? - wyszeptała nie spuszczając przerażonego wzroku z Pheles'a.
Chłopak nie odpowiedział, lufa lekko stuknęła ją w skroń. Jego dłonią wstrząsały dreszcze, z trudem utrzymywał pistolet w dłoni. Uścisk stał się jeszcze silniejszy, bolesny.
- Ah, twój drogi brat wypełnia po prostu rozkazy swojego przełożonego - Mephisto rozłożył ramiona bezradnie i wzniósł wzrok do sufitu, po czym obrócił się na obcasie. - Widzisz, w świecie, w którym od teraz będziesz żyć, dla twojego brata na pierwszym miejscu jest profesja... - oblizał usta. - Dopiero na drugim rodzina i dobro własne.
Nie spuszczała z niego przerażonego wzroku.
- A to oznacza, że jeżeli każę mu w tej chwili strzelić ci w skroń, zrobi to bez wahania - uśmiechnął się delikatnie. - Możliwe, że jesteś przygotowana na śmierć... - parsknął sarkastycznie. - Ale czy chcesz mu pozwolić żyć z poczuciem winy? Hmm... Mogę mu też rozkazać, by zabił siebie. Ale to nie byłoby zabawne - ponownie wzruszył ramionami. - Żyć z poczuciem winy, zginąć i piec się w Gehennie... Piękny koniec, a właściwie piękna wieczność dla kogoś, kto kocha cię całym sercem.
W jej gardle urosła gula, której nie mogła przełknąć. To się nie działo... Nie... To nie mogła być prawda. Zasrany Watykan nigdy nie pozwoliłby mu na taką swobodę!... Ale... Zaraz do niej dotarło. Mephisto jest demonem, królem, marionetkarzem, ma ich wszystkich w garści. To, czy go oskarżą, pozwą... to nic. Ktoś taki jak on potrafiłby ich zwrócić ku sobie ponownie.
- Więc masz dwa wyjścia... Oddasz się w nasze ręce, zostaniesz egzorcystką i będziesz uczyć  się w Akademii, lub skażesz na stracenie siebie i swojego brata, innymi słowy kulka w łeb i auf wiedersehen in Gehenna, Fraulein~!  
Zrobiło jej się ciemno przed oczami. Teraz miała jedynie dwa wyjścia. Oba prowadziły donikąd. Do kolejnej utraty wolności i godności. Kątem oka patrzyła na Akihito. Nie chciała pociągnąć go za sobą. Kto jak kto, ale on... On nie zasługiwał na coś takiego. Nie. Zdecydowanie nie zasługiwał. Ona była czymś, kimś innym. Wieczne potępienie nie było jej obce, ale pomysł tego by on... by on musiał tak skończyć z jej powodu. To było nie do przyjęcia. Nie do zniesienia.
- Wybieram pierwsze wyjście - wypaliła, czując, że zasycha jej w gardle. Równą suchość czuła pod powiekami. Choć pulsowały jej okolice oczu, domagające się łez, nie mogła wypłakać żadnej. - Ale... Jeżeli wplączesz w to moją rodzinę - oblizała spierzchnięte usta, srebrne tęczówki stopniowo zmieniły barwę na lśniący szkarłat - to osobiście wyrwę ci serce i pożrę je.
- Och, jak miło~! Skoro już jesteśmy zgodni, omówmy szczegóły twojej misji, usiądźcie, usiądźcie - klasnął, i znalazł się na fotelu za biurkiem, opierał się łokciem o blat, pstryknął palcami, a i oni znaleźli się na krzesłach przed nim. Ręce Harumi były przykute, zapewne ze względów ostrożności.

Kilka godzin później

Teraz nadal jej ręce były trzymane w uścisku Akihito. Jakby w całej tej siedzibie nie było żadnych porządnych kajdanek. Z drugiej jednak strony, mieli pewność, że nie wykona gwałtownego ruchu, chociaż już kilka razy omal nie rzuciła się na Mephisto z zamiarem rozszarpania go. Nie skrzywdziłaby Akihito, do czego doszłoby w tym procesie. Szła spokojnie, bo jej spodnie podtrzymywał pasek pożyczony przez brata. Mephisto z lubością opowiadał jej o niesamowitym prestiżu, jakim cieszy się "jego" szkoła, kiedy oprowadzał rodzeństwo po kampusie, w którym od następnego dnia przyszło jej mieszkać, a od przyszłego poniedziałku, uczęszczać na zajęcia. Nie potrafiła jednak skupić się na opisach przyszłego życia, zajęć, obowiązków, przywilejów, ani tym podobnych spraw. Jej myśli zafiksowały się na jednej rozmowie.

"- Zapewne się domyślasz, a może nie? Tak czy siak, powiem od razu... Syn Szatana się objawił. Ten SYN Szatana - rzekł Mephisto i uśmiechnął się chytrze, szyderczo, tak, jak tylko on potrafił.
Harumi nie spuszczała z niego wzroku. Nie chciała okazać po sobie przerażenia, ale chyba było nazbyt widoczne. Domyślała się, ale nie dopuszczała do swojej podświadomości, do czego ta rozmowa może dojść.
- Chyba wiesz, co to znaczy - oparł podbródek na splecionych palcach i wychylił się do przodu z tym sugestywnym wyrazem twarzy. - Przyszedł twój czas, Pandoro. Czas, w którym przyjdzie ci wypełnić wyrok wydany w dniu, w którym otwarto zakazany wymiar.
Akihito milczał w osłupieniu. Zaciskał palce na poręczy krzesła i trzymał razem szczęki, żeby nie wybuchnąć. 
- Twój czas już się skończył. Czas wypełnić swoje przeznaczenie, Pandoro... nein, Biały Chowańcu Błękitnego Egzorcysty...
W jej oczach jawiło się tylko przerażenie, najczystszy strach. Nieważne, jak bardzo próbowałaby go ukryć. To było niemożliwe."

Słowa demona echem odbijały się w jej głowie. Miała dość. Po raz kolejny dopadł ją pech. Nigdy nie miała szczęścia. Ale jak na nie liczyć, kiedy się jest potępianym przez Boga? Tutaj trzeba by się zastanowić. A ona nie była akurat w nastroju.
Monotonnie słuchała, jak Mephisto wciąż bełkotał i bełkotał o tym, jaka to wspaniała jego Akademia. Oglądając ją z boku musiała przyznać, że budynek robił niesamowite wrażenie. Przypominał bardziej pałac, aniżeli szkołę.
Właściwie, nigdy nie chodziła do szkoły, ale dzięki rodzinie Tadamasa była w stanie poznać sztukę czytania i pisania, oraz wszystkie potrzebne jej alfabety. Znała też podstawy matematyki, nieco historii i po trochu innych przedmiotów.
- Cóż, jedyne, co nam pozostaje to wrócić po twoje rzeczy do filii. Nie patrz tak na mnie, od pewnego czasu egzorcyści zajmowali się gromadzeniem dla ciebie odpowiednich, potrzebnych na co dzień przedmiotów. A więc ruszajmy - zakomenderował Mephisto.
Obrzuciła go tylko mętnym spojrzeniem, a następnie podążyła za nim.
Po drodze mijała nielicznych uczniów, którzy wybrali się na spacer. Gdy ją widzieli, szeptali coś między sobą i wytykali palcami. Początkowo jej to nie obchodziło, lecz kiedy usłyszała słowo 'dzikuska', myślała, że rozwali budynek Akademii i każe im żreć gruz. Można by ich też zagonić do Tartaru, starzy więzienni znajomi z pewnością ucieszyliby się z posiłku.
- Uśmiechnij się Pandoro, bo ze swoją kwaśną mordką nie zdobędziesz popularności.
- Pieprz się - odwarknęła wściekle.
- I z takim nastawieniem... - zaczął Akihito, lecz zamilkł, gdy zobaczył przepełnione czystą furią spojrzenie siostry. - Ugh...
- Hm, prócz odebrania twoich rzeczy czeka nas jeszcze...

W siedzibie filii

Z niedowierzeniem patrzyła, jak Mephisto otwiera sejf zamknięty chyba na dziesięć spustów i powoli, niby, żeby podbudować napięcie, stopniowo wyjmuje długi na około dwa metry kij opleciony czarną wstęgą z kokardą na końcu.
Harumi wpatrywała się w jego ruchy z oczekiwaniem i szokiem, nie większym, niż wcześniej, a już na pewno bardziej pozytywnym.
- Udało mi się przekonać Watykan, żeby ją zatrzymać w ramach przeprowadzenia badań. Ale jeżeli jej nadużyjesz, czy coś w tym stylu - przewrócił oczami - jesteśmy zmuszeni ją skonfiskować i odesłać. A co do twoich nowych rzeczy... - pstryknął palcami.
W tym momencie do biura weszła dwójka mężczyzn, egzorcystów, niosących dwie duże torby, wypełnione książkami, ubraniami i innymi potrzebnymi na co dzień rzeczami, a przy tym jeszcze asortyment, który powinien posiadać uczący się egzorcysta.
- Nasi najlepsi Dragoni i Rycerze przez ostatnie trzy lata próbowali rozgryźć funkcjonowanie twojej broni - westchnął. - Paru ucierpiało... 
Jeden z mężczyzn cisnął torbę na biórko i zaciskając pięści wyszedł. Drugi przeprosił i szybko udał się w ślad za nim. Mephisto uśmiechnął się sugestywnie, a Harumi poczuła dziwny, pulsujący ból w skroniach.
- Ale w końcu udało nam się dojść, co jest czym.
Niepotrzebnie próbowali odkryć jej sekrety. To one przysporzyły śmierci istnieniom.
Na zewnątrz dał się słyszeć głośny grzmot, coś na kształt eksplozji, sprawiającej, że zatrząsł się budynek. Dźwięk dudnił, wibrował, echem rozchodził się po okolicach. Co mogło siać take spustoszenie?
- Co to do cholery było? - wydusił Akihito.
Na twarzy Mephisto malował się niezmienny, leniwy, chytry uśmiech, jakby nie musiał kiwać palcem, a wszystko działo się po jego myśli. Harumi wiedziała. Wiedziała, że rzeczywiście tak było. Dlatego tak cholernie nienawidziła z nim przegrywać.

Nie zamierzała zostawać  sama w gabinecie, ale wychodziło na to, że musiała. Nie lubiła trzymać się z daleka od miejsca, gdzie coś się działo. Chyba, że łączyło się to z jej interesem.
Wstała powoli, wzdychając i zaciskając pięści szarpnęła, a kajdany trzymające ją na krześle zerwały się. Sięgnęła po swoją broń i podrzuciła ją w dłoni. była lżejsza, ale wydawała się nienaruszona.
Mają szczęście. Żadnej rysy, co oznacza, że ta dupna akademia jeszcze postoi. Niech się lepiej mają na baczności.
Wtem budynkiem wstrząsnęło. Harumi zachwiała się na nogach i opadła na biurko. Krawędź wbiła jej się w brzuch. Syknęła cicho i z ledwością odzyskała równowagę na prostych nogach. Kopnęła krzesło pod ścianę.
Zmrużyła oczy patrząc na drzwi, po czym bez zastanowienia wskoczyła na biurko, odbiła się silnie i wylądowała przed oknem. Widziała przez nie dziedziniec Akademii, kolejne skrzydła budynku, ale była pewna, że za szybą znajdzie to, czego jej potrzeba. Skupiła się na obrazie Akihito i odsunęła o dwa kroki. Obniżyła się na nogach. Chwyciła mocniej broń i ruszyła z kopyta z całej siły nacierając końcem kija na szkło.

Lądując na ziemi miała wrażenie, jakby jej kości zostały spłaszczone i zmienione w proch, albo jakby wbijano jej kości udowe w dupę. Tak można to lżej określić. Normalny człowiek nie przeżyłby takiego upadku, ale ona nie była normalnym człowiekiem. Egzorcyści zerkali na nią oszołomieni, bo niecodziennie dziewczyna spada z nieba.
- Haru! 
Szybko odwróciła głowę w stronę, z której dobiegał głos i zauważyła, że Akihito i Mephisto stoją sobie bezpiecznie za bezpieczną barykadą wzniesioną przez podwładnych Mephisto. Syknęła. Akihito nie groziło niebezpieczeństwo, więc technicznie zrobiła największe głupstwo. Jedno spojrzenie rzucone na Phelesa potwierdziło jej obawy. Właśnie rozpoczęło się ostatnie zadanie. Miała dowieść siły.
- Kogo my tu mamy... Pandora!
Kąciki jej ust mimowolnie zjechały w dół, jakby zawisły na nich ciężarki. Odwróciła głowę i z trudem uniknęła chmary Coal Tar'ów, która za poleceniem swojego władcy popędziła w jej stronę. Odskoczyła i rozbiła formację swoją bronią. Z sykiem opuściła się na nogach, a zaraz potem wyskoczyła w powietrze, gdy ziemia pod jej stopami zaczęła się rozchodzić. Król Umarłych, król rozkładających się ciał miał kontrolę nad gruntem, czyżby o tym zapomniała? Walczyć z nim na jego terytorium to jak samobójstwo. Chyba, że jest się lepiej wykwalifikowanym.
- Kogo my tu mamy... Zgnilak! - prychnęła i wskoczyła na latarnię. Objęła słup nogami i uchwyciła się go jedną ręką. - Co? Znudziło ci się wpieprzanie zwłok i postanowiłeś dla odmiany pobyć sobie wśród żywych?
Zgniły król wypuścił parę z nosa i wzniósł ryk, od którego zatrzęsła się ziemia. Harumi znała już przyczynę poprzednich odgłosów. Prychnęła i zacisnęła palce na swojej broni. Oczekiwała, aż wysunie się ostrze.
Nic się nie stało.
Uchwyciła w tłumie spojrzenie Mephisto, który nakazał egzorcystom odwrót. Teraz z przygotowaną bronią stali przed barykadą. Już wiedziała, do czego doszli podczas badań nad jej bronią. Już nie musiała zgadywać. Większej rysy nie mogli zrobić. Wysyczała wiązankę przekleństw pod nosem i zeskoczyła z latarni widząc pędzącego w jej stronę Astarotha. Uderzenie jego silnych ramion zatrzymała kijem, ale cios poczuła niemal tak samo. Przeszedł impulsem wzdłuż ramion, docierając do kręgosłupa i rozchodząc się bólem po całym ciele.
- Mocna w gębie, jak zawsze - parsknął Astaroth, a z jego gardła wyleciało kilkanaście Coal Tarów. Skrzywiła się na ten widok i odskoczyła pospiesznie wykonując jedno salto w powietrzu. Sama była zdziwiona tym odruchowym czynem. Zachwiała się na nogach, ale nie było czasu na utratę równowagi, kiedy demon wymierzył jej kolejny cios, tym razem w brzuch i nie zdążyła się obronić.
- Ale tak poza tym... nie jesteś nic warta! - wykrzyknął pewny siebie Król Piekielny i nim zdążyła upaść poczuła kilka następnych ciosów. Na koniec zacisnął rękę na jej ramieniu, poczuła, jak wbija pazury w jej skórę, a ciepła krew spływa na ziemię. Coal Tary zebrały się wokół rany, ale Astaroth nie był hojny, toteż zaraz cisnął ją na najbliższy samochód. Otworzyła usta i oczy szeroko pod wpływem uderzenia. Krew chlapnęła na asfalt. Przed oczami miała czarne plamy. - Wykończenie ciebie... I pomyśleć, że tylu się męczyło - parsknął. - Najwidoczniej nie jesteś taka silna... To ja jestem silny! - huknął, a od jego krzyku zatrzęsła się ziemia. - Czas odebrać to, co ci się nie zależy...
Naprawdę?
Naprawdę?
Po tym całym uporze, po tych wszystkich groźbach i szybkich, ciężkich decyzjach miała umrzeć z rąk Króla Zwłok? Nie... Nie... To nie mogła być prawda. To nie mogło się dziać. Przecież to miało wyglądać zupełnie inaczej!
Wtem poczuła kroplę na rozpalonej skórze. Za paskudną sylwetką Astarotha dostrzegła szare chmury. Że też wcześniej nie zwróciła na nie uwagi. Nie było kiedy. I nagle wszystko do niej dotarło.
Znajomy impuls, ale przyjemny, nie jak wcześniej, przebiegł przez jej ciało ożywiając wszystkie narządy, które były gotowe się poddać. Poczuła uścisk na swojej szyi. Zmrużyła oczy i powoli kąciki jej ust dźwignęły się do góry.
- Ale to jeszcze nie koniec... Zgnilaku - powiedziała i niespodziewanie chwyciła go za rękę wolną dłonią. Jej oczy rozjarzyły się białym blaskiem o czerwonym rdzeniu. Chwilę potem cała jej sylwetka lśniła. Sieć piorunów rozpostarła się wokół nich i w jednym momencie, kiedy przycisnęła dłoń mocniej do jego martwej skóry, impuls rozszedł się pod całym ciele demona. Wrzasnął i odskoczył chwytając się za głowę. Zacisnęła palce na broni i postawiła ją przed sobą. Skupiła się i powoli z czarnego kija wysunęło się podwójne ostrze z dwoma przypominającymi oczy klejnotami wtopionymi w nie. - To dopiero... początek - powiedziała i dziesiątki zakrzywionych, białych promieni elektrycznych wydobyło się z jej ciała i rozeszło na wszystkie strony. Zacisnęła pewniej dłonie na kosie i ruszyła do ataku.
Pierwszym ciosem odcięła mu ramię. Drugim z kolana uderzyła w twarz. Gdy próbował kontratakować nacisnęła kijem na jego gardło i kopnęła w brzuch. Stopą przycisnęła do ziemi rękę, która jak to Królowi Zwłok, próbowała wrócić do ciała i przyrosnąć na nowo. Rozorała ranę po utraconej kończynie. Cisnęła na latarnię, samochód i budynek, rozbijając szklaną ścianę. Położyła nadal bosą stopę na jego klatce piersiowej i uśmiechnęła się zwycięsko, a elektryczność wokół niej buzowała wystrzelając, niczym fajerwerki w stronę niebios.

Mephisto podszedł do niej wymachując parasolką. Za nim kroczył orszak wiernych egzorcystów w tym Akihito. Przerażenie, szok, szczęście, że nic jej nie jest i wściekłość mieszały się ze sobą na jego twarzy.
Mephisto otworzył usta wykrzywione w chytrym uśmieszku.
Harumi w duchu pogratulowała sobie.
Rzygam tęczą...
---------------------------------------------------------------------------------------------
[EDIT] Trochę mi to zajęło >.< Ale jest :D Muszę popracować nad zdolnościami Haru. Starałam się, żeby zrobić z niej jednolitą bohaterkę, wiecie... Żeby nie była czuła, żeby nie była taka hmm... Mary Suśkowata :D Okrutna Harumi to okrutna Harumi i musi taka zostać ^^
Tak moi drodzy, jestem tutaj, nie umarłam, żyję i mam się dobrze. Może niektórzy to wiedzą, ale niektórzy nie.
Tak kochani, możecie mnie bić, lecz niestety nie mogę wymyślić nic do tamtego opowiadania. Może jest to związane ze zmianą mojego stylu pisania, który faktycznie uległ wielkiej zmianie od pierwszego posta w blogosferze. Tak już jest... Przepraszam. To opowiadanie nie jest świetne, ani idealne, ale nie chcę stracić was, drodzy bloggerzy! Robię, co mogę!

10 komentarzy:

  1. Super! Nie bije i nic ci nie zrobię. Super nowe opowiadanie. Czekam z niecierpliwością na nexta. Strzsznie sie cieszę z powodu muzyki i wspaniale piszesz. Naprawdę widaż, że inaczej piszesz. Pytanko. Rozmowy z Piekła Rodem bendą kontynuowane? I pamiętaj: Ja tu ciągle zaglądam! Mnie nie stracisz! Kocham!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, nigdy się nie ujawniałam, ale czytam twoje notki już jakiś szmat czasu i stwierdzam z czystym sercem, że KOCHAM ^^ ten blog.
    Ciesze się, że nie przestałaś pisać i dalej zachwycasz nas nowymi rozdziałami. Jestem niegodna by Cię o to prosić, ale pisz następny rozdział jak najszybciej bo zwariuję już do reszty. Postaram się komentować każdy wpis. Nawet jeśli przez dłuższy czas nie dam o sobie znaku to pamiętaj,że jest tu taki człowieczek, który ma świra na punkcie M&A, muzyki rock, rysowania i twojego opowiadania o ANE.

    Życzę dużo weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzygam tęczą dosłownie na każdy możliwy sposób ^^. KOCHAM TWOJE OPKO! Prawie popłakałam się ze szczęścia na prologu! Już dawno nie czytałam tak dobrze napisanego bloga. Desu-chan rozpieszczasz moje paczadła =^.^=
    Chwaliłam bym Cię miesiącami, ale w tej chwili mam jedno pytanie. Kiedy zobaczymy Rin'a? ;> Lubię tą Haru. Jest w miarę podobna do mnie nie licząc tego, że ja nie potrafię używać zaklęć. A bym chciała. :D
    No ja już nie dodaje.Z niecierpliwością czekam na następną notkę. Powiedz mi jak ty potrafisz pisać tak długie te rozdziały i to w tak dobrym stylu!?

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorry, że tak późno daje komenta. Wszystko jest wspaniałe, istotnie zmieniłaś styl pisania. Może kiedyś już tak pisałam, ale w razie czego:
    To jest OOOOOODDDDDDJJJJAAAAAZZZZZDDDDOOOOWWWWWEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Masz moje słowo, że nigdy nie opuszcze tego bloga!
    Buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak fajnie że cię znam i chodzę z tobą do klasy 1e

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgaduję... To ty, Julio?
      H: Kużde, ale się nas namnożyło!
      Przedstawiam Hadesumaru, moje drugie ja, które przeszkadza mi w codziennym życiu... Jeżeli, to ty Julka, to witam cię w królestwie Błękitnego Egzorcysty!

      Usuń
  6. Ohayo !
    Komentowałam bardzo dawno temu... Ale teraz powracam z kolejnym komentarzem. Ja tu zawsze do Ciebie zaglądam jak tylko dodasz coś nowego, więc pamiętaj, że ja tu jestem ! Tylko nie komentuję szybko...
    Wybacz jeśli ten komentarz nie będzie miał sensu, ale w chorobie nie umiem napisać nic sensownego x.x
    Tak btw. to śliczny masz obrazek na tle *.*
    Ogółem to zauważyłam tylko jeden widoczny błąd - liczby w opowiadaniach piszemy słownie ;>
    Powiem szczerze, że tytuł rozdziału mnie rozwalił xD
    i pierwsze słowa również xD
    Ale po dłuższym namyśle stwierdziłam, iż tytuł nie pasuje mi do początku ;o
    "Pogodzili się z tym i żyją, choć to nie jest życie." <- bardzo mi się spodobał ten fragment *.*
    Mm.. ten początek taki.. fajny.. bardzo mi się podoba.
    Ogółem to fajnie, że wszystko tłumaczysz i opisujesz, jak np. to na jakiej zasadzie działa klucz.
    Zastanawia mnie co takiego nasza bohaterka zrobiła..
    Rozdział bardzo ciekawy, dużo się w nim dzieje, więc masz wielki za to plus ;> Naprawdę cała Twoja historia zapowiada się ciekawie ^^ Postaram się jak najszybciej skomentować pozostałe rozdziały ;>

    Pozdrawiam i życzę weny ~!
    ~Szalony Kapelusznik~

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój mózg właśnie wybuchł od nadmiaru zajebistości. Po prostu umarłam, a na nagrobku będę miała napisane "Zabita przez zbyt zajebiste rozdziały Desu-chan". I wogóle jak śmiesz mówić, że, jak ty to ujęłaś " nie jest świetne, ani idealne". To było tak perfekcyjne, że już lepsze być nie może :) I NEED MORE AWESOME THINGS LIKE THAT!
    Życzę weny w ch... bardzo dużo, pozdrawiam i papatki cium :***
    JN

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój mózg właśnie wybuchł od nadmiaru zajebistości. Po prostu umarłam, a na nagrobku będę miała napisane "Zabita przez zbyt zajebiste rozdziały Desu-chan". I wogóle jak śmiesz mówić, że, jak ty to ujęłaś " nie jest świetne, ani idealne". To było tak perfekcyjne, że już lepsze być nie może :) I NEED MORE AWESOME THINGS LIKE THAT!
    Życzę weny w ch... bardzo dużo, pozdrawiam i papatki cium :***
    JN

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój mózg właśnie wybuchł od nadmiaru zajebistości. Po prostu umarłam, a na nagrobku będę miała napisane "Zabita przez zbyt zajebiste rozdziały Desu-chan". I wogóle jak śmiesz mówić, że, jak ty to ujęłaś " nie jest świetne, ani idealne". To było tak perfekcyjne, że już lepsze być nie może :) I NEED MORE AWESOME THINGS LIKE THAT!
    Życzę weny w ch... bardzo dużo, pozdrawiam i papatki cium :***
    JN

    OdpowiedzUsuń