sobota, 29 września 2012

Rozdział II-"Nowy początek"

Ponownie w głównej kwaterze filii, gabinet Mephisto.

Teraz cela, tak odległa, wydawała się być najprzyjemniejszym, najprzytulniejszym miejscem na ziemi. Siedząc, jak na szpilkach w gabinecie Mephisto, pokoju dryfującym pomiędzy wymiarami przeglądała zawartość torby, podczas gdy najlepszy z Dragonów z filii, Ikina Daichi badał jej broń, poszukując źródła mocy. Mephisto z kolei z nogami na biurku czytał jakąś mangę, zdaje się, Cage of Eden. Akihito kiwał się na krześle, przyglądając się Harumi. 
- Nie mogło się obyć bez inspekcji? Nie rozumiem, co tak ci śmierdzi w tej torbie, że musisz wszystko przejrzeć, zanim pójdziemy - zmarszczył brwi.
- To raczej nie moja wina - westchnęła. - Siedzimy tu, bo drogi Sam... - przerwała pod naporem przenikliwego spojrzenia ze strony Mephisto i kopa w goleń, zadanego przez Akihito. - M-Mephisto - wydusiła i odpowiedziała bratu równie mocnym kopniakiem. - Bo drogi dyrektor Johann, czy jak mu tam wezwał nas po raz drugi, choć nie wiem, co jeszcze jest do obgadania - burknęła i przewróciła już czerwonymi ze złości oczami.
- Nie denerwuj się, bo ludzie raczej nie uwierzą, że te przebarwienia to wada genetyczna - zauważył Akihito, zakładając ręce na krzyż. - A dyrektor jest w tej chwili zajęty.
- Właśnie widzę - fuknęła. - Zresztą, ja też, inspekcją ubrań, bo coś czuję, że nie będę chciała zabrudzić sobie pościeli twoją krwią, jeśli znajdę coś nieodpowiedniego - wyznała. Akihito po tych słowach był gotowy zaprzeczyć, ale wtedy wtrącił się Mephisto.
- Jestem zajęty, jak słusznie zauważył Herr Akihito. Podobnie jak Herr Daichi. Musi sprawdzić, czy twoja broń mieści się w zakresie etyki i higieny pracy Zakonu. 
Ikina zerknął na niego podejrzliwie, ale Mephisto znów siedział z nosem w mandze. Harumi uniosła brew. Nie ma to jak być demonem wyższego rzędu i czytać mangę ze słowem 'Eden' w tytule. Zresztą, doszła do wniosku, że z pewnością wiele ją jeszcze zaskoczy.
Jak choćby to, że Mephisto trzymał na warcie w swoim gabinecie około pięciu egzorcystów. Oglądając ich, zastanawiała się, czy zgarnął pierwszych lepszych, czy to najlepsi z najlepszych. Tak czy tak, pochlebiało jej to, tak samo mocno, jak irytowało. Zasunęła torbę i usadowiła się wygodniej na krześle. Coś czuła, że zanim bezradny i nic nierozumiejący Ikina dojdzie do tego, czy jej broń mieści się w zakresie zasad etyki i higieny Watykanu, Akihito zdąży wyrosnąć broda. A tak przyglądając się jego gładkiej buzi dochodziła do wniosku, że musiałoby to potrwać długo. Zanotowała, żeby w razie kłótni, sprzeczki, czegokolwiek wyciągnąć sprawę jego braku włosów na klacie. Nie była wprawdzie co do tego pewna, ale zawsze coś.
- Chyba wystarczy, Herr Daichi - Mephisto chrząknął i zabrał mu z rąk kosę, po czym rzucił w kierunku Harumi. Dziewczyna złapała ją bez problemu, przez przypadek zrzucając torbę z kolan. Westchnęła i schyliła się. - Reasumując.
Zastygła, nasłuchując. Ogon ukryty pod koszulką stanął jej dęba. Swoją drogą, powoli zapominała o jego istnieniu. Siedząc w celi zazwyczaj ogrzewała sobie stopy jego futerkiem. Miała szczęście o tyle, że zazwyczaj była w stanie go kontrolować i nie szalał bez jej pozwolenia.
- Fraulein i Herr Akihito, zamieszkają w opuszczonym, męskim akademiku razem z braćmi Okumura, nad którymi Fraulein ma sprawować pieczę - wyjaśnił powoli Mephisto. Harumi pokazała mu język pod zasłoną włosów. Brzmiało to, jakby tłumaczył dziecku, dlaczego niebo jest niebieskie. Powoli, bo wie, że mówi do osoby o niższym IQ. - Herr Akihito rozpocznie pracę jako nauczyciel demonologii i będzie uczęszczał do tradycyjnej Akademii - tu spojrzał znacząco na chłopaka - a Fraulein - Harumi uniosła wzrok i skupiła się na wąskich, zielonych tęczówkach.
- Aha, rozumiem, chcesz, żebym stopniowo wykończyła samą siebie - prychnęła. - Czemu od razu nie pozwolisz im mnie rozstrzelać? Byłoby szybciej. Albo nie! Od razu niech ktoś biegnie po wodę święconą! Będę pić wiadrami, aż się w niej utopię... Mogę nawet zeżreć drewniany krzyż, drzazga po drzazdze wbijającej mi się w gardło! A co ty na połknięcie różańca? Jak jeszcze byłam wolna to wyglądało na popularne...
Przerwała, kiedy Akihito znów kopnął ją w goleń, tym razem boleśniej, a Daichi błyskawicznie przystawił lufę pistoletu do skroni. Przez chwilę trwała w bezruchu, aż w końcu parsknęła śmiechem, nie zważając, że może umrzeć w ułamku sekundy.
- Naprawdę? Myślisz, że uwierzę? Nie strzelisz.
- Oj Fraulein, Fraulein... Ty wiesz, że nie lubię się powtarzać - westchnął Mephisto i ruchem głowy wskazał Akihito. - Twój brat jest biletem przetargowym, nie pamiętasz?
Przełknęła ślinę, gdy Daichi wycelował w chłopaka. Wbiła paznokcie w skórę, aż zabolało. Znowu zapomniała, że mają asa w rękawie. Mają Akihito. Mają jej serce, mają jej duszę i życie w garści, dzięki jednej osobie. Przeklinała w duchu ludzkie odruchy.
- ... Jak to będzie wyglądać? - wymamrotała opuszczając głowę.
Mephisto gestem nakazał Daichi'emu spuścić broń. Ten zrobił to bez większego problemu i stanął na baczność za plecami Harumi. Ze swojego miejsca, dzięki demonicznym instynktom czuła, że jest zestresowany, zirytowany i wcale nie miałby nic przeciwko odbieraniu jej życia.
- I to w tobie lubię, Fraulein, jesteś zawsze taka skora do współpracy - niestety u Mephisto trudno było wyczuć sarkazm. - Szkolenie na egzorcystę podniesie twoje morale, zlikwiduje niemal do 99% szans na zdemaskowanie, albo na to, że posądzą cię o czarną magię, albo współpracę z demonami. Dodatkowo ulepszy twoje techniki walki, co pomoże przy misji, jaką ci wyznaczono. Pomoże lepiej zapanować nad mocą, zwłaszcza, że od teraz będziesz musiała się pilnować, bo...
Uderzyła pięścią w blat biórka, aż zaczął pękać. Daichi ponownie wycelował pistoletem w głowę Akihito. Chłopak siedział wyprostowany jak struna. Harumi słyszała szybkie bicie jego serca. A może to jej własne?
- On... o tym nie wie? - wycedziła, siląc się, by nie wybuchnąć.
- Oh, jakoś tak się złożyło - powoli odłożył mangę na blat biurka - że nie było okazji, by go powiadomić o nowym pupilku - uśmiechnął się, gdy Harumi na słowo pupilek napięła mięśnie i skuliła się w sobie, gotowa do rozwalenia komuś głowy.
- ... Ty... Ty chyba sobie ze mnie jaja robisz?! - wstała z miejsca i pochyliła się nad biurkiem dłonią z długimi ostrymi, jak brzytwa pazurami sięgając po koszulę Mephisto. Podciągnęła go, aż jej twarz znalazła się ledwie o parę centymetrów od jego. - Chcesz mi powiedzieć, że pieprzony bękart tego całego "Szatana", nie wie o tym, że JA, która powinnam albo nie żyć, albo kontynuować odsiadkę, mam się nim opiekować?! Jaja sobie ze mnie robisz?! Mam być walonym chowańcem-ochroniarzem, czy Supermanem?!
- Naprawdę powinnaś opanować emocje, Fraulein, złość piękności szkodzi, a uwierz mi, masz wiele do stracenia - rzekł z flegmą Mephisto i uśmiechnął się szeroko. - Twoja złość może zaszkodzić nie tylko twojej własnej pięknej twarzyczce - to mówiąc przejechał palcem po jej zarumienionym od gniewu policzku - ale też i niemal równie ślicznej buzi Herr Akihito.
Syknęła mrużąc płomienne oczy i odepchnęła go mocno, po czym opadła na krzesło, wbijając sobie paznokcie w skórę. Musiała dać upust wściekłości, bo inaczej ktoś ucierpi. Ktoś, kto nie powinien cierpieć. Uniosła wzrok na Akihito. Robiła wszystko, żeby nie wyglądać na skruszoną winowajczynię. Chłopak uśmiechał się nerwowo, kiedy egzorcyści odchodzili na swoje miejsca, chowając broń. Harumi zagryzła wargę. To się posuwało za daleko. Przy jej następnych wybuchu naprawdę mogą mu coś zrobić.
- Twój gniew idzie na zmarnowanie. Faktycznie, nie powiedziałem mu nic, ale nie uważasz, że to dla ciebie lepiej, Fraulein? - przekrzywił głowę i spojrzał na nią sugestywnie. - Mniej wie, mniej się czepia, nie pyta, nie rozkazuje... 
Na tą propozycję Harumi poczuła pewną ulgę. Może Mephisto miała rację. Dzięki niewiedzy syna Szatana miała możliwość pozostania przynajmniej po części niezależną, nie bezmózgą, jak większość chowańców, ale z wolną wolą.
- Wakatta... Myślę, że tyle mi wystarczy - oznajmiła Harumi i powoli dźwignęła się z krzesła. Kiedy Daichi unosił lufę pistoletu, zatrzymała ją dłonią. - Nie zamierzam się na nikogo rzucać. Chcę już iść do tego cholernego akademika. Od widoku twojej mordy mam mdłości, Pheles - syknęła z obrzydzeniem.
- Nie bądź taka okrutna, Fraulein, będziesz musiała przyzwyczaić się do widoku mojego pyszczka - zauważył - i jestem pewien, że pewnego dnia go polubisz, jak wszyscy, prawda?
Wymuszone potakiwania wypełniły napiętą atmosferę.
- Dobrze, a więc... Możecie już iść, jak mniemam. Auf Wiedersehen~!
- Pieprz się - fuknęła na wyjściu.
Mephisto uśmiechał się w dalszym ciągu.
- Są tacy do siebie podobni.

Wychodząc z pomieszczenia zostali otoczeni przez egzorcystów, którzy otoczyli ich ustawiając się w formacji obronnej, jak ochroniarze jakiejś gwiazdy, lub agenci FBI. Żaden z nich nie spojrzał choćby w ich kierunku. Harumi czuła ich strach, ale nie wiedziała, z czym jest związany. Mieli na nią haka, nie mogłaby zrobić im krzywdy, bo nie potrafiłaby obronić Akihito. Nawet ona, chociaż szybka, nie byłaby w stanie ochronić go przed dziesiątkami kul.
- Nee, Haru, uśmiechnij się, nie będzie tak źle - Akihito żartobliwie podciągnął kąciki jej ust opuszkami palców. Odrzuciła jego rękę głośnym uderzeniem i obdarzyła zirytowanym spojrzeniem spode łba. Roześmiał się nerwowo. - Naprawdę mi to pochlebia... Nie widzieliśmy się trzy lata, a pierwszy raz kiedy widzę twój uśmiech to moment, w którym jesteś bliska zabicia jakiegoś... - wzdrygnął się - demona.
- Przypominam ci, że wcale niewiele różnię się od - naśladując jego mimikę też się wzdrygnęła - demonów.  To jest jedna rzecz, a po drugie... Nie jesteś, nie byłeś i nie będziesz w mojej skórze - uśmiechnęła się kwaśno - to ty masz powód do radości.
- Geeh, strasznie jesteś zgorzkniała, Haru - westchnął Akihito. - Pomyśl o tym, jak o pracy na pół etatu. Chronisz chłopaka, a w zamian jesteś wolna, możesz robić prawie wszystko. Nie sądzisz, że zabicie paru demonów jest tego warte?
- Nie sądzisz, że to nie jest wolność? - prychnęła. - A znając tego starego pierdziela, to ta szopka nie skończy się tylko na zabiciu paru demonów, to jest jedna rzecz, a druga, że z pewnością zakończy się tragicznie. Jak wszystko.
Umilkł. Nie wiedział, jak jeszcze mógłby ją pocieszyć. Harumi była po prostu uparta. Jeżeli jakieś przekonanie zakorzeni się w jej umyśle, to nie ma sensu go zmieniać. Obstanie przy swoim. Nie zmieniało to faktu, że było mu przykro. Cała ta sytuacja... była przykra. Użycie jego jako karty przetargowej... Ślubował wierność Zakonowi i w razie potrzeby śmierć dla dobra jego sprawy, ale nigdy nie sądził, że tak to będzie wyglądać. Groźba śmierci i uniknięcie jej pod warunkiem współpracy. To nie tak miało wyglądać. I gdyby nie bał się śmierci, krzyknąłby wtedy do Harumi, żeby nie przejmowała się nim i uciekała, żeby walczyła. Ale był słaby. Był po prostu człowiekiem.
- Sumanai [potoczna forma od 'sumimasen' używana przez facetów (głównie), coś jak "sorki"] - wydusił w końcu.
- Tiaa... - przewróciła oczami. - Ale nic ci nie zrobili, co nie? - spytała, kiedy przy wyjściu, na którym Akihito narysował parę symboli, egzorcyści zaczęli się wycofywać. Jeden z nich, najniższy w okularach machnął mu na pożegnanie i oddalił się podskakując. 
- Nie, nie. Broni używaliby tylko w ostateczności, chcieli cię po prostu przestraszyć - potrząsnął głową. Harumi w głowie dokończyła zdanie: ale gdyby zaszła potrzeba, nie zawahaliby się ani chwili. - Możemy już iść - gestem dżentelmena zaprosił ją jako pierwszą. Zmrużyła oczy obserwując fluorescencyjne znaki lśniące na czarnej, kamiennej płycie, która przesunęła się zaraz po ich pojawieniu. 
Kiedy postawiła krok za 'drzwiami' znalazła się na ruchliwej ulicy miasteczka akademickiego, odrębnej części Tokio, znajdującej się na sztucznie zrobionej wyspie. 
- Pomyślałem, że fajnie by było przejść się, zanim trafimy do naszego nowego domu - uśmiechnął się nerwowo i podrapał po głowie, zarzucając na ramię jedną z jej toreb. Gdy chciał to samo zrobić z drugą, przechwyciła ją i ułożyła odpowiednio na swoich plecach.
- Umiem o siebie zadbać.
- Bez wątpienia - przytaknął. - Jeżeli zobaczysz trochę miasta, łatwiej będzie ci się po nim poruszać.
- Ile tu jesteś, że zachowujesz się tak pewnie? - spojrzała na niego podejrzliwie.
- Dwa dni, hehe - zaśmiał się nerwowo. - Ale znam je już dobrze, nie mam takiej złej pamięci, jakby się wydawało. Hiro... Znaczy, Kinoshita-kun, widziałaś go chyba, oprowadził mnie i dał mi wszystkie możliwe przewodniki. Naprawdę miło mieć takiego senpai'a jak on.
Harumi obserwowała go bacznie. Mówił szybko, jak zwykle, z przejęciem i z podziwem opowiadał o tym całym Hiro. Wyglądał na pełnego energii i radości. Pewnie z ulgą przyjął wyjście z siedziby filii. Co nie zmieniało faktu, że to, jak przyjął jej powrót lekko ją niepokoiło. Zachowywał się, jakby nic się nie stało. 
A przecież stało. 

Jakieś pół godziny później znajdowali się już we względnych okolicach akademika. To znaczy, że Harumi mogła zobaczyć ostatnie dwa piętra i dach z miejsca, w którym się obecnie znajdowała.
-To już blisko!
Blisko, tak. Cieszyła się, jak kot przed kąpielą.
Widok uśmiechniętego Akihito sprawiał, że czuła jak druzgocącą odniosła porażkę. Coś było w tym, jak się uśmiechał. Ta czysta radość, a za nią wspomnienie tego, jaki poniosła koszt, żeby mogła ją zobaczyć. Samolubne myślenie nie pomagało we względnym polepszeniu nastroju.
- Teraz naprawdę mogłabyś się uśmiechnąć, hej, może dla mnie? Ostatecznie od dzisiaj zaczynamy nowe życie - powiedział z tak szczerą i dziecinną radością, że siłą zmusiła się do niezmienienia wyrazu twarzy - jak brat i siostra - dodał i zmierzwił jej włosy.
Posłała mu przerażający grymas i zezowate spojrzenie szarych oczu, aż się wzdrygnął.
- Ładnie?
- Może zostańmy przy poprzednim... - podrapał się po głowie ukrywając zdegustowanie. - Nie  wiem, co jeszcze powinienem zrobić, żeby poprawić ci humor... - westchnął ciężko. - A! Nie było cię trzy lata... Może jest coś, co chciałabyś wiedzieć?
- Taa, może na przykład, czy komuś urosły wreszcie włosy na klacie? - prychnęła, a zauważając wyraz zakłopotania na twarzy brata, parsknęła i potrząsnęła głową. - Mam dwa pytania... 
- Mów śmiało~!
- Pierwsze: Gdzie są twoje bagaże? A drugie: Co z... - zawahała się - nie, zresztą to nieważne.
Akihito zakrył usta dłonią udając zaskoczonego. Harumi uniosła brew na jego zachowanie.
- A jednak się o mnie troszczysz - zaszlochał sztucznie, szczęśliwy i otarł kreskówkowe łezki. Harumi prychnęła i odwróciła wzrok. - Naprawdę z ciebie taka moeee tsundere, aż się wzruszam - zachichotał. - Są już w akademiku, w naszym pokoju, 611, na ostatnim piętrze. Przyniosłem je, gdy Okumurowie byli w szkole, więc jeszcze nie wiedzą o moim istnieniu - rozłożył bezradnie ramiona - jestem perfekcjonistą w zacieraniu śladów.
- Chyba perfekcyjny - westchnęła.
- A co do twojego drugiego pytania... - wtrącił po chwili obejmując ją wzrokiem, który zdawał się prześwietlać. Harumi wiedziała jednak, że nie miał zdolności czytania w myślach.
- Powiedziałam, że to już nieważne - wzruszyła ramionami. - Miałam zamiar zapytać o Natsume, ale doszłam do wniosku, że to bez sensu, ostatecznie i tak nigdy więcej jej nie zobaczę - parsknęła.
- Yare, yare... Przy tobie każdy człowiek czuje się młody i głupi, nieważne, że jest starszy o dwa lata - westchnął ciężko pukając się palcem wskazującym w mostek. - Swoją drogą... Zdaje się, że przegapiłem twoje urodziny, Haru... 21 marca, tak? - spytał ostrożnie.
- Nie dziwię się, że czujesz się głupszy, skoro nie pamiętasz, że to 1 października.
- Ups... Wybacz! - Akihito zamachał rękami niczym wiatrak, w obronnym geście. - Nic na to nie poradzę, przecież sama wiesz... Zresztą, nie było cię trzy lata, każdy byłby w stanie zapomnieć.
- Każdy oprócz Natsume.
- Tiaa, oprócz starej dobrej Natsu-nee... Wierzysz, że mimo wszystko dała się wrobić w tą świątynię? Ale wracając do tematu lat, to w tym roku skończysz szesnaście, zdaje się, prawda?
- A ty osiemnaście, o ile mnie mózg nie myli - prychnęła.
- Aha~! Dokładnie 23 września~! - odparł wesoło. 
- Muszę pamiętać, żeby się ulotnić tego dnia, za dużo szczęścia i światła, jak dla mnie, mogłabym zamienić się w proch, albo zacząć błyszczeć, nie? - pukając się w skroń przypominała sobie znane idee przyziemnych ludzi.
- Nie jesteś wampirem - zauważył Akihito.
- Nie powiem, żebym była w stu procentach pewna, czym jestem - parsknęła.
- Co ma wisieć nie utonie siostrzyczko - uspokoił ją chłopak, mierzwiąc jej włosy. Ciężar na ramieniu ściągał rękę w dół. - Co? Tak się mówi - zaśmiał się krótko. - Nie czas zastanawiać się nad składem twojego DNA, musimy się rozgościć, ostatecznie przez następne trzy lata żyjemy razem, ty i ja. Zaczynamy od nowa.
Ostatnie zdanie sprawiło, że na chwilę szerzej otworzyła oczy, jakby bezceremonialnie jej oznajmił, że jest pół lamą i NASA wybrało go do lotu na Jowisza. Jednak szybko się zreflektowała i przyspieszyła kroku poprawiając torbę na ramieniu. W tej właśnie chwili naprzeciwko nich, niczym spod ziemi wyrósł budynek opuszczonego - prawie - akademika. Wysoki na kilka, może dziesięć, może sześć, pięter budynek, teoretycznie biały, a w praktyce zszarzały i miejscami pokryty zielonym osadem.
Nieważne który raz słyszała pełne entuzjazmu słowa Akihito, z każdym kolejnym wprawiały ją w osłupienie.
- Robi wrażenie, co nie? Pomyśleć, że jest prawie pusty.
- Prawie robi dużą różnicę, biorąc pod uwagę dzieci Szatana - wymruczała w przestrzeń.
Uciszył ją gestem i ruchem rąk podciągnął kąciki ust, nakazując uśmiech. Znów jednak otrzymał z jej strony przerażający grymas, że machnął ręką i skapitulował ostatecznie. Nie mógł oczekiwać po niej tego samego. Haru to Haru i byłby głupi, gdyby myślał, że będzie szczęśliwa. Ona nigdzie nie była szczęśliwa. Jednego jednak był pewny. Dla niej skucie łańcuchami i uwięzienie pod ziemią było sposobem na wolność, na zachowanie godności, lepszym od płaszczenia się przed synem cesarza piekielnego i słuchanie kogokolwiek.

Rin w ślad za swoim bratem zbiegł po schodach, jak na złamanie karku. Jakiekolwiek urozmaicenie było lepsze od ślęczenia nad lekcjami już którąś godzinę. Yukio uparł się, żeby zaczął "myśleć o szkole" po ledwie paru dniach nauki. Cały ten 'prestiż' wychodził Rin'owi uszami. Teraz, kiedy Yukio bez słowa zerwał się z krzesła, po tym, jak zobaczył coś za oknem i w pośpiechu zbiegł na dół, wreszcie miał nadzieję na odpoczęcie od ciągłych kazań.
Problem w tym, że okularnik posiadał znacznie dłuższą parę nóg i Rin musiał nieźle pędzić, żeby nie ominęło go nic ciekawego. Tak więc połowę drogi spędził sunąć po poręczy z trzeciego piętra na sam dół. Zapomniał jednak o kuli kończącej poręcz i bardzo się zdziwił, kiedy o nią uderzył, a jeszcze bardziej, gdy zamiast zeskoczyć, odchylił się i poleciał do tyłu, by wylądować na głowie.
- It... tee... - wydukał nieprzytomnie, gdy klapki zawisły mu tuż przed twarzą. Nie sądził, że byłby w stanie się tak wyciągnąć. - Yukio! Co tam się do cholery dzieje? - zawołał, próbując przewrócić się na bok.
Młodszy chłopak stał w drzwiach. Rin widział jego ciemną sylwetkę odznaczającą się na szarym tle świata zewnętrznego. Opierał się o zablokowane skrzydło drzwi i poprawiał okulary.
- Mamy zdaje się nowych lokatorów - stwierdził z pewnym niepokojem Yukio.
- Niby jak?
- A tak, że widzę chłopaka i dziewczynę niosących torby i nie sądzę, by było w nich coś dla nas - westchnął okularnik. - Teoretycznie więc, mamy lokatora i lokatorkę - uściślił, na co Rin poderwał się z podłogi pełen ekscytacji.
- Czekaj, dziewczyna?! - przepchnął się obok brata i wyjrzał na ścieżkę ciągnącą się aż w okolice Akademii, po jej obu stronach rozciągał się miniaturowy las niepokojąco ziejący ciemnym tłem. Minęła chwila, nim zawiesił wzrok na dwójce ich możliwych współlokatorów. Chłopak, który mógł przewyższyć wzrostem Yukio, o długich do ramion srebrnych włosach i niepokojąco bladej cerze. I wreszcie dziewczyna o tak samo porcelanowej skórze. Jej włosy były niesamowicie długie i znajdowały się w równie niesamowitym nieładzie. Poza tymi charakterystycznymi i dosyć rzucającymi się w oczy cechami, wyglądała dosyć przeciętnie. Nic specjalnego, można by rzec. I jeszcze jej ubrania. Bluzka przypominająca worek na kartofle, pomimo świeżego, białego koloru materiału i równie wiszące na niej spodnie. Gdyby rozłożyła ramiona, a wiatr zawiałby mocniej, mogłaby polecieć, jak latawiec.
- Eee tam, nic specjalnego... - westchnął i machnął ręką. - Ale na bezrybiu i rak ryba - przyznał drapiąc się po głowie, na co Yukio westchnął z zażenowaniem. - No co okularniku? Nie każdy jest takim szczęśliwym draniem, jak ty - prychnął.
Yukio zamrugał zdziwiony.
- Szczęśliwym draniem? - wydukał.
Jednak nim Rin zdążył po raz kolejny wytknąć bratu rozmiar jego popularności, nowi lokatorzy spostrzegli ich, a konkretnie chłopak. Zamachał wesoło, uśmiechając się promiennie. Rin przyznał mu punkt. Przynajmniej nie był emo-smutasem, albo snobem, jak większość ludzi, których spotkał.
- Ohayo minnaaaa~! - wykrzyknął i już po chwili truchtał w ich stronę, ciągnąc dziewczynę za sobą. 
- Erm, ohayo - Yukio niepewnie machnął ręką.
- Yo~! 
Chłopak dysząc znalazł się przed nimi, uginając się pod ciężarem torby, ale nadal się uśmiechał. Bieg sprawił, że na jego bladej twarzy pojawiły się jasnoróżowe rumieńce. Z kolei dziewczyna wyglądała na niewzruszoną. Jedyne, co przerażało, to czerwony kolor oczu, którymi niemal ciosała pioruny w stronę braci.
- P-p-przepraszam, że wcześniej się nie przywitałem - wydyszał chłopak. - Byłem tu wcześniej zostawić nasze rzeczy - wyjaśnił pospiesznie.
- E... W porządku - Yukio był nieco zbity z tropu, ale szybko powrócił do niego rezon. - Nazywam się Yukio Okumura, a to mój starszy bra...
- Rin Okumura do usług - uśmiechnął się w swoim mniemaniu w sposób, który zwalał kobiety z nóg i zaczesał ruchem dłoni włosy do tyłu. - Miło poznać - dodał i puścił jej oko.
Spuściła powieki, że zakryły połowę jej czerwonych tęczówek, a spojrzawszy kątem oka na chłopaka po prostu uderzyła się z otwartej dłoni mamrocząc coś w stylu: "Facepalm Einsteinie". Rin poczuł szarpnięcie urazy ciągnące go i za serce i za mózg. Co brzmi nieco dziwnie w praktyce.
- Ekhem~! - srebrnowłosy chrząknął dziwnie radośnie i znów uśmiechnął się od ucha do ucha. - Jestem Akihito Tadamasa, egzorcysta drugiej, wyższej klasy. To moja siostra, Harumi Karamorita, mamy nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało i mieszkało - po prezentacji wystawił przyjaźnie rękę do Yukio.
Okularnik uniósł brew zdziwiony, ale uścisnął dłoń chłopaka. Zerknął ukradkiem na Harumi, która przewróciła oczami i machnęła ręką na przywitanie.
- Jesteś niema?
Pytanie-torpeda wyleciało oczywiście z ust Rin'a, który bacznie obserwował Karamoritę. Yukio zaś, który nieco lepiej interpretował zachowania, zauważył niepokojącą żyłkę pulsującą na jej skroni.
- Nie marnuję głosu - prychnęła, a Rin aż odchylił się na piętach. - Co się gapisz? Zaczyna padać, Aki, wchodzimy, nie zamierzam moknąć i ta cholerna torba jest ciężka, wiesz? - zwróciła się do swojego brata mrużąc oczy, jak wściekły kot.
Starszy Okumura odsunął się, gdy bezceremonialnie weszła, uderzając w niego wypchaną torbą. Akihito uśmiechnął się przepraszająco.
- Nie przejmujcie się jej zachowaniem, jest w złym nastroju po przeprowadzce, którą nie do końca planowała - westchnął krótko. - Na co dzień jest nieco milsza, ostatecznie to moja moe siostrzyczka - dodał, na tyle głośno, żeby usłyszała.
- E? Ale macie inne nazwiska - zauważył Rin z zaciekawieniem przyglądając się wysokiemu chłopakowi.
- Haru eh... Była adoptowana, to dość osobista sprawa - mruknął zerkając na nią z troską wypisaną na twarzy drukowanymi literami.

I w tym samym momencie tuż przed schodami, Harumi poczuła, jak miękną jej nogi, a lewe ramię piecze niemiłosiernie. Miała wrażenie, jakby ktoś przypiekał ją ogniem piekielnym ogniem. Echo słów Mephisto, które usłyszała na progu powróciło ze zdwojoną siłą.
Musisz za wszelką cenę chronić starszego.
Wolną dłonią potarła skroń, a już po chwili zrobiło jej się ciemno przed oczami, straciła równowagę i runęła, jak długa na oczach brata i Okumurów. Poczuła, jak wzbiera się w niej złość i niesamowita chęć skręcenia karku temu, którego w teorii miała chronić.
Kolejne bagno.
---------------------------------------------------------------------------------------------
[EDIT]: Miałam to skleić z rozdziałem pierwszym, lub trzecim, ale postanowiłam zostawić w spokoju *ziewa*. Rozdział ok, mało się dzieje, ale parę rzeczy było do poprawienia, przede wszystkim dlatego, że nieco zmienił mi się styl...

To jest okropne. Krótkie i nudne, ale na tyle wena pozwoliła. Nie cierpię siebie za to, że to napisałam... Nom, liczę na szczere opinie, faktów, a nie tego typu :"Super, ekstra, świetnie piszesz, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału", bo mam ochotę gryźć klawiaturę.

3 komentarze:

  1. Nie jest aż taki zły, mimo wszystko lepiej nie gryź klawiatury bo ja chcę koleny rozdział. A zresztą ciekawe to było. Obrazek fajny i właśnie tylko oczy nie pasują, ale nie da sie przecież znaleźć idealną postać zgdonie z naszymi wymaganiami.
    Ściskam! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Rozdzial mi się bardzo podonał! Proszę pisz dalej! Strasznie jestem ciekawa co dalej! Obrazek fajny a co do oczy to nie widac tedo! Czekam ne nexta!
    kocham!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam się nie nudziłam*_* Siedziałam przy samym ekranie i chłonęłam każde słowo. Rozkręcasz się dziewczyno z każdym rozdziałem^^ Jestem pod wrażeniem twojego stylu i kreacji bohaterów! Wszystko świetnie opisujesz:)
    Dodaję do obserwowanych^^
    Pozdrawiam:3

    OdpowiedzUsuń