środa, 19 czerwca 2013

Rozdział XIV-"Azazel + Pokraka = ?"

 Dobra, sorki za to, że rozdziału nie było, ale... Jak mówi Three Days Grace - "Never too late"~! So enjoy~!

---------------------------------------------------------------------------------------------



Harumi przewróciła się leniwie na drugi bok i dłonią poszukała zaginionej poduszki. Na wpół przebudzona odkryła, że prawie całą noc przespała z głową na podłodze. Jej ręka napotkała coś twardego i ku powszechnemu terrorowi i zdumieniu, nie był to upragniony jasiek. Nie otwierając jeszcze oczu, nabrała powietrza w płuca. To przecież mogła być podłoga, prawda? No, ale z drugiej strony, podłoga się nie rusza.
Spokojnie, spokojnie. Na trzy otwieramy oczka i widzimy po prostu podłogę, dobrze? W porządku.
Raz...
Dwa...
Trzy...
Harumi otwarła oczy szeroko i pomimo tego, jak wizja się rozmazywała, była w stanie zobaczyć TO. Cóż, Okumura zasługiwał jedynie na miano - 'tego', gdy przychodziło co, do czego. 
Już miała swoim wrzaskiem obudzić okolice, gdy przypomniała sobie, że nie warto marnować powietrza. Powoli odwróciła się na drugi bok, udając, że wcale się nie obudziła. Przelotnie zerknęła na zegarek Yukio i zamknęła oczy. Przez chwilę leżała spokojnie, gdy nagle coś ją tknęło. Podniosła się na łokciu, ziewnęła i spojrzała na elektroniczny budzik.

8:25.

Aaa, więc już za pięć minut zaczynają się lekcje? Ułożyła się wygodniej na łóżku i chciała spać dalej, gdy to do niej dotarło.
- Za pięć minut zaczynają się lekcje! - wrzasnęła, aż za oknem ptaki, które przysiadły się na pobliskim drzewie, wzniosły się do lotu, złorzecząc głośno. Ale Harumi nie żyła już reakcją otoczenia. Nie patrząc na Okumurę chwyciła swoje ubranie i wbiegła do łazienki. Zatrzasnęła drzwi na połowie łańcucha łączącego ją i chłopaka. Nie baczyła na to, że z rozpędu uderzyła Rin'em o drzwi. Teraz liczyły się dwie rzeczy: 
1. Tak wpierdolić Akihito, żeby go własna matka nie poznała.
2. Zdążyć na czas, co należało do rzeczy niemal niemożliwych.
Za drzwiami słyszała ciche mamrotanie pół-śpiącego Okumury. To się nazywa mieć mocny sen.
Chwile w łazience pamiętała potem jak przez mgłę, zakładanie mundurka jedną ręką, przeciskanie rękawa i palców przez ciasne obręcze kajdanek. W końcu odpuściła sobie pulower i krawat, wiążąc go na odwal na prawym nadgarstku, by w razie pretensji nauczycieli móc go jakoś założyć. Dopiero wybiegając z łazienki, szorując zęby i sunąc prowizorycznie szczotką, po grzywce, zauważyła, że założyła dwie różne podkolanówki - co prawda obie pary były czarne, no ale...
Wyleciała z pokoju, jak strzała, rzucając za siebie przedmioty higieny osobistej i zaraz znalazła się na schodach, ciągnąc za sobą nic nierozumiejącego chłopaka. Szczerze? Wisiało jej co się z nim stanie, liczyło się by to ONA pozostała nietykalna.
- Mfo fie sało...[Co się stało?] - wymamrotał, ziewając głośno i przeciągle.
Nagle zastygła. Fakt, ona jest nietykalna, ale czy będzie, kiedy wpadnie do klasy z Okumurą ubranym w piżamę z Doraemona, spiętym z nią futrzanymi, różowymi kajdankami? Śmiem wątpić. Chociaż z drugiej strony uprzykrzenie mu życia było chyba warte przeżywania upokorzenia?Uśmiechnęła się szatańsko pod nosem. Zeszła po schodach do połowy. Chłopak co rusz uderzał o kolejne stopnie majacząc coś niezrozumiale. Czeka go zemsta pokracznej wiedź...
"- Nie jesteś wiedźmą."
Powiedział to na serio, czy tylko jęknął coś przez sen? Należało to brać na poważnie? Oparła się o poręcz schodów. Powinna się jakoś zachować prawda? Powinna się jakoś odwdzięczyć, za jego słowa? Powinna mu pomóc?
Spójrzmy na to logicznie - nie powiedział nic wielkiego, pewnie nawet nie miał tego na myśli. Może odpływał już do krainy snów, w której otaczają go zielonookie, cycate blondynki i palnął to bezmyślnie?
Z drugiej strony, Harumi rzadko słyszała jakiekolwiek dobre słowa na swój temat, wychodzące z ust innych, niż Akihito - ten to jakby oślepł na wszystkie noże, wbite przez nią dotychczas w jego plecy.
- Czyżbyś miała dylemat, wobec braciszka? - odezwał się znajomy głos z pustki korytarza. 
Harumi aż podskoczyła i rozejrzała się dookoła. Odruchowo przyłożyła dwa palce do skroni, chcąc się otrzeźwić ich chłodem. Odetchnęła głośno. Ciebie tu nie ma. Powiedziała sobie w myślach.
- A może jednak? - nagabywał wciąż głos, dobywający się znikąd. Harumi zacisnęła usta w wąską linię, starając się, by brzmieć jak najodważniej. 
- Azazel? Gdzie jesteś? - spytała, ale nim dodała cokolwiek więcej, została uciszona przez chłodny palec na swoich spierzchniętych wargach. Tym razem nie należał do niej. Odruchowo wstrzymała oddech i skupiła wzrok przed sobą.
- Csii, nie ma potrzeby, aby panikować... Rozumiem twoje zaskoczenie, Pandoro, azaliż oboje wiemy, że nie mam racji bytu poza Gehenną, ale nie pojmuję, po co te formalności? - w jego głosie brzmiał śmiech, na który Harumi zareagowała spinając mięśnie jeszcze bardziej. Serce szybciej pompowało krew, że z trudem powstrzymywała przyspieszony oddech. - Pewne zasady są po to, żeby je łamać, nie uważasz, Pandoro?
Przełknęła ślinę.
- Oh, czyżby opuścił się wcześniejszy wigor? Co się stało z tą Pandorą, która bez cienia wahania wkroczyła do posiadłości drogiego brata, Jeana, wyważając mu nowiutkie, świeżo dostarczone drzwi, hm? Co to się dzieje w twoim pięknym, acz skomplikowanym umyśle? - zastanowił się głośno Azazel, wodząc niewidzialnym palcem po jej czole.
Każdy kolejny oddech zmieniał się w parę, lecz nawet dzięki niej Harumi nie była w stanie zobaczyć niewidocznej sylwetki Króla Duchów. Może dlatego, że jego materialne ciało pozostało zamknięte na 3 poziomie?
- Po co tu jesteś?
- Jakie to niegrzeczne z twojej strony Pandoro - westchnął Gabriel. - Ledwie wczoraj poznałem mojego kochanego bratanka, chciałbym widywać go częściej, a ponieważ nie sądzę, że mogę liczyć na odwiedziny z waszej strony - gdyby Harumi mogła go zobaczyć, pewnie posłałaby mu najbardziej mordercze spojrzenie ze swojego arsenału - zdecydowałem się zainicjować spotkanie sam. Nie wspominając o tym, że możliwość widywania się z tobą, była dodatkową zachętą, Pandoro.
- Aha, świetnie, nie no... - klasnęła, podciągając Okumurę - cudownie! 
- Oh, wiedziałem, że się ucieszysz.
- Wy, demony, powinniście się nauczyć pojmować "sarkazm", w końcu to wasz wynalazek - burknęła Harumi, patrząc w przestrzeń spode łba. - Zazzie, czy ty naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz przygłupa?
- Nie rozumiem pytania, mogłabyś objaśnić to szerzej, Pandoro?
Westchnęła i uderzyła się z otwartej dłoni w twarz.
- Zdecydowanie sobie ze mną pogrywasz, prawda? - mruknęła, unosząc brew. - A ja nie mam czasu na gierki, i tak jestem spóźniona - dodała, chcąc zakończyć rozmowę z Azazelem. Wiedziała, ze jeśli pozwoli mu na zbyt wielką swobodę, demon spróbuje zaczarować ją słowami, aż stanie się zaślinionym warzywem. Dlatego przy rozmowach ze stworzeniami jego pokroju należało zachować trzeźwość umysłu i pamiętać, że to ty tu rządzisz. 
Już miała ruszyć przez astralne ciało Azazela, gdy Okumura pociągnął ją za podkolanówkę, ściągając ją aż po kostki.
- Tóra odzina? [Która godzina?] - wymamrotał półprzytomnie. - Ooo... Mori, ficę foje majdki... [Mori widzę twoje majtki]
Dziewczyna zazgrzytała zębami, a Okumura pożałował swoich słów, przygnieciony przez buta Harumi do nierównego podłoża schodów, a zaraz potem wylądował na drugiej stronie, tj. pod przeciwległą poręczą.
- Widzę, że dear nephew nie opanował jeszcze pewnych sztuk, ale lata praktyki dadzą mu wiele więcej... - tu wstawił drobną pauzę i Harumi poczuła dziwny chłód w okolicach ud. Wytrzeszczyła oczy i bezmyślnie kopnęła powietrze przed sobą, lądując tyłkiem na schodach - przyjemności - dokończył Azazel i roześmiał się, zadowolony z siebie.
- Jak ja ci zaraz... - w oczach Harumi rozlała się czerwień, wywołana przez silny gniew i dziewczyna wstała, gotowa wymierzyć kolejny cios pustej przestrzeni, gdy została z powrotem ściągnięta na ziemię przez stanowcze szarpnięcie łańcucha. - Co do cholery...?! Okumura, co ci do głowy strzel... - wytrzeszczyła oczy, z trudem dokańczając - iło...
Czy jej się wydawało, czy ciało Rin'a naprawdę spowijały srebrzyste płomienie? 
Przetarła oczy, w duchu powtarzając tylko zaprzeczenia. To nie mogła być prawda. Nawet Azazel nie zrobiłby czegoś takiego... nie zrobiłby?
- Mam nadzieję, że to nie jest to, o czym myślę... - wymamrotała, przełykając ślinę.
- Jak mawiają, nadzieja matką głupich - stwierdził Rin, ale nieco zmienionym głosem. Był niższy o przynajmniej jeden ton, a brzmiał dostojniej, wynioślej, przyjemnie dla ucha... aż nazbyt. - Ale każda matka kocha swoje dzieci... Oh, ups, gapa ze mnie! - zakrył usta dłonią i spojrzał na nią w sposób, w jaki Rin nigdy by nie potrafił. - Może jednak nie każda?
Harumi zazgrzytał zębami i bez ostrzeżenia wstała i przyłożyła mu z prawego sierpowego. Uderzył o poręcz i o mały włos nie wyleciał przez nią w otchłań piwniczną.
- Nie żartuj sobie ze mnie, Azazel! - huknęła poczerwieniała ze złości. - Co ty u licha robisz z ciałem Okumury Rin'a?! ODPOWIADAJ!
Azazel rozmasował policzek Okumury, krzywiąc się. Wyraz twarzy sugerował, że jest nadąsany, ale Harumi nie miała czasu, by w duchu kontemplować brzydotę nadąsanej gęby Rin'a.
- W ogóle nie masz poczucia humoru, Pandoro... - wymruczał, układając usta w dzióbek i wydymając policzki. - A i muszę przyznać, że z tej perspektywy wyglądasz zdecydowanie ładniej... - przyznał, oglądając ją od stóp do głowy.
- Nie mam czasu na te twoje "żarty", ale powtarzam to po raz enty! Wyskakuj z ciała Okumury, bo nie omieszkam zmienić twoją rezydencję tutaj w istne piekło! - wycedziła, zakasując rękawy koszuli i rozmasowując kości pięści.
- Hej, hej, hej, spokojnie... - Azazel wystawił przed siebie ręce w obronnym geście. - Naprawdę nie możesz podejść do tego z dystansem, Pandoro? Ale nim dodał cokolwiek, pięść Harumi znów przeszła przez kolizję z jego twarzą i tym razem, tylko łańcuch łączący ich ze sobą powstrzymał go przed wyleceniem za balustradę.
- AUA! ZWARIOWAŁAŚ GŁUPIA BABO, CZY TY... - na moment powrócił normalny głos Rin'a ze skrzekiem obsypując ją wiązanką przekleństw. Nie zdążyła jednak odetchnąć z ulgą. - Itai, mhh... A więc tak odczuwa się ból fizyczny - westchnął Azazel, przykrywając pulsujące bólem miejsce, chłodną dłonią.- Azazel, słuchaj, bo nie zamierzam więcej się powtarzać, jasne? - wysyczała przez zaciśnięte zęby, wbijając w niego morderczy wzrok czerwonych oczu. - Mam gdzieś, czy jesteś Królem, Księciem, czy Cesarzem, wedle Porozumień, nie masz prawa przebywać w Assiah, pamiętasz?! A wchodząc w ciało człowieka, nieważne, że jesteście rodziną, naruszyłeś TABU, TABU, ROZUMIESZ?!
Słysząc jej wrzask demon chwycił się za uszy i przycisnął do nich dłonie.
- Itte, proszę, nie krzycz tak, Pandoro, my little nephew, ma bardzo wrażliwy słuch, to odbija się także na mnie...
- Będę wrzeszczeć ile mi się podoba, jeżeli to zmusi cię do powrotu do Gehenny! - huknęła i tupnęła nogą, aż zatrzęsła się poręcz. - Wyłaź z jego ciała, albo będę zmuszona zgłosić to Trybunałowi.
- Trybunałowi bez Sę...
- Mam gdzieś, czy bez sędzi! Wypierdzielaj z ciała Okumury, albo posmakujesz bólu najgorszego z możliwych... - jej źrenice kurczyły się w miarę, jak rósł gniew, skóra bledła, a uwidaczniała się sieć żył biegnących pod nią. - Bólu umierania... Wiesz jak boli śmierć?! - wykrzyknęła. - Nie?! A chcesz się przekonać?! - i bez chwili namysłu rzuciła się na niego, jak rozwścieczone, drapieżne zwierzę, gotowa rozszarpać mu krtań. 
W momencie, w którym zamknęła jego szyję w żelaznym uścisku, przez ciała obojga przeszedł elektryczny impuls, ale inny od tych, zazwyczaj przez nią doświadczanych. Ten palił, jak ciekły ogień. Odsunęła się od chłopaka, a kilka sekund później razem z nim turlała się po schodach na półpiętro, targana bolesnymi spazmami. 
- Itte... - jęknęła Harumi, podnosząc się na łokciach, próbując zdmuchnąć rozczochrane włosy, które zasłoniły jej twarz.
- Cieszę się, że udało mi się wydostać w ostatniej chwili - westchnął Azazel, tuż przy jej uchu, aż odruchowo  machnęła ramieniem w tym miejscu, natrafiając jedynie na pustkę. - Nieładnie tak razić ludzi prądem, Pandoro.
- Od kiedy TY, albo TWÓJ bratanek zaliczacie się do ludzi? - burknęła. - I to nie moja wina, tylko tych walonych kajdanek, które nam wczoraj inny twój brat założył... - fuknęła, szarpiąc łańcuchem, gdy kolejny impuls przeszedł przez jej przedramię. - Hej, Okumura... Okumura...! OKUMURA! - mimo potrząsania nim, chłopak nie otwierał oczu, ale żył, bo mamrotał coś o sukiyaki i kimonie Shiemi, co było bardziej niż normalne dla niego.
- Owww, musiał się biedak wyłączyć...
- Co masz przez to na myśli, Azazel?!
- Kilka możliwości - a) jest nieprzytomny po nieprzespanej nocy, słyszałem, że ludzie tak mają - wzruszył ramionami. - b) jako osoba nieprzyzwyczajona do bycia opętanym, na jakiś czas zapadł w sen regeneracyjny, ale biorąc pod uwagę jego pochodzenie, powinno przejść mu szybko, no i c) omdlenie spowodowały oba czynniki zespolone dzięki porażeniu - wyliczył spokojnie.
Harumi przez chwilę rozważała jego słowa. Robiąc to, na przemian patrzyła w stronę, z której dochodził głos Azazela, to na nieprzytomnego Rin'a, z lekko otwartymi ustami. Król Duchów jedynie przewrócił oczami, co niestety umknęło wzrokowi Harumi - z wiadomych powodów.
- A-a-aha... - wydukała w końcu. - Wiedziałam - stwierdziła po krótce ze złości kopiąc ścianę. Biedną ścianę. - Po prostu wiedziałam, jak tylko zobaczyłam tego gościa, że przez niego zwali się na mnie coś więcej niż tylko nieszczęście! Wiedziałam! - odruchowo wplątała trzęsącą się by komuś lub czemuś przywalić, dłoń we włosy.
- Pandoro, czy to aż taka wielka tragedia? Mieliście na dziś jakieś ważne plany?
- No weź teraz ty mnie nie wkurwiaj! - wykrzyknęła łamiącym się tonem. - Mamy szkołę! SZKO-ŁĘ! Taki głupi wynalazek jakichś analfabetów, przez który Akihito truje mi dupę od rana do wieczora! Jak dowie się, że znowu zniknęłam z zajęć, w dodatku z tym... CZYMŚ, to przez najbliższy tydzień czeka mnie Litania do ZLITUJ SIĘ I ZAMKNIJ RYJ!
- Aż tak źle?
- Domyśl się - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - I teraz nasuwa się pytanie, co dalej? Ja go nie ubiorę, a nie mogę zabrać do szkoły w tym stanie...
- Choć taki był twój oryginalny plan...
- Oj zamknij się Zazzie! Znokautowałeś go i mamy inną sytuację... Boże, za co?! Dlaczego ja?! Dlaczego właśnie ja?! - wystękała ciągnąc się za włosy, gdy nagle zauważyła jakiś ruch tuż przy ciele chłopaka. - Ani myśl Zazzie! Jeśli myślisz, że pozwolę ci go wyłączyć na choć minutę dłużej, to przysięgam, że... Czekaj! 
I rzuciła się na Rin'a jakby myślała, że może powstrzymać niematerialnego demona przed opętaniem jego ciała. Oczywiście jedyne co z tego miała to kolejnego guza na czole po zderzeniu z poręczą schodów.
- I-ittetetetete... - syknęła, rozmasowując bolące miejsce.
- Wszystko w porządku Pandoro? Nie powinnaś tak lekkomyślnie wystawiać się na niebezpieczeństwo - zmartwił się Azazel. Ta, można by pomyśleć, że się zmartwił, gdyby nie znało się go tak długo jak Harumi.
- Powiedział Piekielny Generał wchodząc w ciało swojego bratanka - odwarknęła, podnosząc się z trudem. Przez chwilę chwiała się na nogach, a świat przed oczami wirował, ale po krótce wrócił do pierwotnego, szarego stanu. - Słuchaj Azzie, to nie tak, że ja lubię Okumurę, bo wręcz przeciwnie - zaznaczyła, na co Azazel tylko kiwnął z rozbawieniem - ale jeżeli po twoim... wyjściu, on nie będzie w stanie dobrym do użytkowania to naprawdę będę miała wpierdziel, i to już nawet nie litanię... a więzienie. Chociaż, jakby się... Nie, nieważne! Słyszałeś co powiedziałam?!
- Głośno i wyraźnie, droga Pandoro. Nie musisz martwić się o Rina...

- Nie martwię się o niego, tylko o siebie! - szybko wcięła się Harumi.
- ... bo po tym, jak go opuszczę, jego ciało będzie już zaaklimatyzowane i powinien obudzić się po niespełna pięciu minutach... tak przynajmniej było ostatnim razem.
- I oby teraz też... Gaaah, nie mam już na to czasu, chodź, czas do szkoły! - zarządziła i już miała ruszyć z buta, gdy znów została brutalnie ściągnięta na te przeklęte schody.
- Najpierw wypadałoby mi przebrać krewniaka - zauważył słusznie Azazel. - Wiem o czym myślisz, skąd mam pewność, że nie jest to dzisiejsza moda - skrzyżował ręce na nadruku 'Free Hugs!' na swojej/Rin'a granatowej koszulce. - Jednak nie jesteś w stanie mnie oszukać, Pandoro~ - stwierdził, uśmiechając się w przyjaznej manierze. - A więc... mogłabyś mi wskazać, gdzie jest garderoba? - poprosił uprzejmie Król Duchów.
Nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać...
Nie dała sobie nawet zrobić porządnego facepalma - cudem się od tego powstrzymała, i pociągnęła demona na górę schodami, korytarzem, prosto do pokoju braci Okumurów, w którym była zmuszona przenocować. Nie zamierzała mu tłumaczyć możliwości przeciętnych nastolatków XXI wieku, kiedy zdziwił się na widok niewielkiej szafy, po prostu rzuciła w niego mundurkiem Rin'a.
"- AUA! ZWARIOWAŁAŚ GŁUPIA BABO, CZY TY... "
Potrząsnęła głową. Dlaczego u licha musiała to sobie przypominać teraz?! Sama pewnie gorzej  by go zwyzywała, gdyby zrobił jej coś podobnego, co nie zmienia faktu, że poczuła się delikatnie... tak, delikatnie... urażona.

Może to i lepiej? Gdyby ich stosunki się polepszyły... To jakby sama wydała na siebie wyrok.  Nie powinna zapominać o ostrzeżeniach. Znamię na ramieniu zapiekło niemiłosiernie. 
- Pandoro?
Nie chciała tego, nie chciała być chowańcem.
- Pandoro? 
Była przyzwyczajona do odpychania od siebie ludzi, ale oni nie wracali z taką permanentnością. Odchodzili, kiedy za pierwszym razem pojawił się przed nimi znak zakazu.
Nawet ona nie była ze stali.
To bolało.
- Pandoro, czy nie mówiłaś, że nie chcesz spóźnić się do szkoły?
Na hasło 'szkoła' uniosła głowę i napotkała lekko rozmazany obraz Rin'a... A właściwie jedynie jego ciała, bo wewnątrz kryła się nieco wyższa istota, upadły anioł, Król Duchów.
- Ta, już idę - mruknęła niezrozumiale w odpowiedzi. 
Zabrała torbę swoją i chłopaka, po czym rzuciła mu jego własność i ruszyła, nawet się nie oglądając. Azazel nie znając drogi i nie mając właściwie nic lepszego do roboty podążył za nią, próbując dotrzymać jej szybkiego kroku. Kiedy tylko czuł lekki elektryczny impuls, był to dla niego sygnał, że należy przyspieszyć. W tym ciele niestety nie miał swoich duchowych mocy (poza niewidocznymi dla zwyczajnych ludzi, reprezentatywnymi, srebrzystymi płomieniami), a ograniczenie jego pobytu w Assiah nie pozwoliło mu dobrać się do potęgi młodszego brata. W takich chwilach żałował konfliktów z Mephisto, czy Egyn'em, którzy mogliby mu przekazać replikę Klucza do Wieczności.

Wyszli na podwórze. Słońce, które w normalnych warunkach oślepiłoby Azazela, a przy fizycznym stanie ciała mogłoby nawet zabić, teraz przyjemnie prażyło. Wiatr poruszał połami marynarki, płatki wiśni lądowały na głowie. Świat wcale nie był taki straszny, jak się wydawało. Jeżeli dotychczas jedną z najpiękniejszych rzeczy widzianych przez niego, było Drzewo Rodzaju, to teraz obrazy okolic bombardowały Azazelowe pojęcie piękna.

Nie minęło parę minut, jak znaleźli się przy Akademii. Azazel widział jej ogromny gmach z daleka. Podziw dla młodszego brata, Samaela nagle wzrósł do maksimum. To miejsce było jego dziełem, prawda? A pomyśleć, że kiedyś jako niezdolny do niczego berbeć był przedmiotem poniewierki ze strony starszych braci.

- Niebrzydkie to - stwierdził uprzejmie.
Ustawione przy bramie dwie duże kule, na kamiennych słupach odwróciły się do niego i łypnęły zielonymi oczami. - No ja myślę - odezwały się. Na brzmienie głosu dyrektora Akademii, Harumi ożywiła się i uniosła głowę, starając się przybrać jak najbardziej spokojny wyraz twarzy, chociaż wewnątrz trzęsła się ze złości i ekscytacji.
- Mephisto Pheles - syknęła. - Masz może mi coś do powiedzenia na temat swojego brata w ciele swojego drugiego brata? Bo mam wrażenie, że już nic mnie nie zdziwi - fuknęła, krzyżując ręce na piersiach, tym samym przyciągając Azazela bliżej siebie.
- Jesteś dość inteligentna, by domyślić się, że to raczej moja kwestia, czyż nie?
I po tych słowach poczuła, jak smukłe palce z długimi paznokciami łapią ją za podbródek unosząc go. Za jej wzrokiem powiódł Azazel, otwierając ze zdziwienia usta. Widok był rzeczywiście specyficzny...
Mephisto leżał na złoconym szezlongu z fiołkowymi obiciami, pełnym wzorzystych poduszek. Ułożył się tak, że opierał się łokciami na dolnym oparciu z nogami na wezgłowiu. Widocznie wezwali go z domu, bo był ubrany w kimono z wizerunkiem Madoki Kaname.
- Nie zgodziłabym się - wymamrotała, będąc pod lekkim wrażeniem - jednocześnie w duchu powtarzając "O zgroza".
- Wie üblich - westchnął Mephisto i przewrócił oczami. - Nie uznajesz czyjegoś zdania, długo tak masz?
- Od zawsze - jej brew lekko drgnęła.
- Mhmm, będziesz miała ciężkie życie...
- Jakbym już tego nie wiedziała - warknęła. - Mógłbyś chociaż cokolwiek... bo ja wiem, powiedzieć temu tu delikwentowi?! - wydukała i lekko się czerwieniąc wskazała na Azazela, który wyraźnie próbował wdrapać się na szezlonga Mephisto.
- Cokolwiek? Dobrze więc, lieber großen Bruder, kannst du springen stoppen? Du ärgern mich - powiedział bez zastanowienia Mephisto z głębokim, niemieckim akcentem.
Na skroni Harumi zaraz wyskoczyła pulsująca żyłka.
- Nie o to mi chodziło, ty...
- Dobrze, już dobrze... zero z tobą zabawy - burknął Mephisto, burmusząc się jak upomniane dziecko. - Sam nie mam dzisiaj zbytnio nastroju, myślisz, że twój cudowny braciszek byłby w stanie wpaść do mnie do biura po południu?
Harumi miała wrażenie, jakby ktoś bezceremonialnie zrzucił na nią trzy tonowy bagaż. ŻE NIBY CO?!
- Nie ma szans - ucięła krótko.
- Szkooda... Eh, gut, bruder, widzę, że dobrze czujesz się w ciele Rin'a, ale jeżeli nie opuścisz go do zakończenia lekcji Harumi, będę zmuszony to zaraportować, ewentualnie samemu wypłoszyć, czy to zrozumiałe? - poinformował, drapiąc się po głowie z nieobecnym wyrazem twarzy.
- Oczywiście, jak to piękne słońce - odparł spokojnie Azazel, wskazując na niebo, które właśnie zasnuło się chmurami. To zapewnienie sprawiło, że twarze Harumi i Mephisto wyraziły podobne zwątpienie. - Czeka mnie mnóstwo pracy w domu, w Metusie, zresztą nie widzę powodu, by nękać braciszka dłużej, słowo honoru starszego brata.
- I demona - wymsknęło się Karamoricie.
- I demona - przytaknął Azazel, nie tracąc kontaktu wzrokowego z Mephisto. - Mam dziwne wrażenie, little brother, że patrzysz na mnie z góry...
- Literalnie, czy w przenośni? - parsknęła Harumi.
Mephisto uśmiechnął się lekko.
- Pozostawię to jako niewyjaśnioną zagadkę.
- Zagadki są zazwyczaj niewyjaś... - nie dokończyła, bo Mephisto pstryknął palcami i w jej ustach pojawiło się spienione mydło.
- Cóż, czas na mnie, pamiętaj o swoim słowie, bruder - to powiedziawszy, klasnął i razem z szezlongiem zniknął w chmurze różowego dymu, łapiąc z rozpędu spadającą poduszkę. Ostatnie co od niego usłyszeli to pożegnanie: - Auf Wiedersehen~!
Harumi tylko westchnęła i zaraz pożałowała, kasłając przez drażniący lśniący pył pozostawiony po dyrektorze akademii. Chwilę potem obejrzała się na boki, by upewnić, czy byli sami i bez słowa ruszyła.
Azazel oglądał widoki w milczeniu. Nie rozumiał, dlaczego ludzie robili tyle zamieszania o edukację. Im, upadłym aniołom musiała wystarczyć wiedza zdobywana przez rzadkie wizyty na ziemi i bogate zbiory biblioteczne. Uczyli się szybko, pamiętał, że wystarczyła mu godzina na opanowanie języka angielskiego. Tak znudziła go łatwość tego zajęcia, że nie zabrał się za odłożone na bok: francuski, chiński, hiszpański, włoski i rosyjski. Nie rozumiał też po co ludziom tyle wszystkich języków. Demonom wystarczył jeden, który każdy dobrze znał.
Mimo tej "przesady", jak ją określił, ciekawiło go, jak wygląda dzień w ludzkiej szkole.
- Pandoro, może powiesz mi, na czym polega mój udział w dzisiejszym dniu?
Zerknęła na niego z ukosa, widocznie zirytowana pytaniem - czy może faktem, że nie wiedziała, jak na nie odpowiedzieć.
- Siedzieć cicho, nie robić niczego głupiego i mnie naśladować - wyliczyła chłodno. W tej chwili cieszyło ją, że Okumura nie ma żadnych przyjaciół, którzy mogliby go zaczepić.
W końcu dotarli do czegoś, co Harumi nazwała klasą. Zastukała w drzwi - może był to rodzaj tajemnego szyfru, albo kodu? Usłyszeli ciche "proszę" wypowiedziane przez czyjś kobiecy głos. Harumi nacisnęła klamkę i otwarła mu widok na "klasę"
Pierwszym, co zobaczył, była oczywiście nauczycielka. Niewysoka kobieta, bowiem mierzyła najwyżej 1,5 metra, jak nie mniej, o siwiutkich włosach zebranych w luźny kok, stała z dziennikiem przyciśniętym do piersi, bez ustanku starając się uciszyć klasę.

Harumi dokładnie jej nie pamiętała, ale dostrzegając na biurku kilka menzurek i drobnych pojemników z różnymi przedziwnymi przedmiotami, domyśliła się, że musi to być chemiczka, pani Satou Yuriko.

- Te, no... - Harumi podrapała się po głowie. - Przepraszamy za spóźnienie - mruknęła, a widząc, że Azazel się cofa, wyciągnęła skutą rękę przed siebie, siłą wciągając go do klasy. - My już pójdziemy do ławki... - i chciałaby po prostu usiąść w spokoju, ale nagle uczniowie umilkli.
Niecałkowicie, bo oczywiście jeden przez drugiego wychylali się, oglądając, co 'łączy' dwójkę niechętnych współlokatorów. Zaraz całą ogromną salę wypełniły chichoty i szepty, które zazwyczaj, jak to jest w przypadku nastolatków, przemieniły się w wybuchy śmiechu i głupawki. A że w klasach była dobra akustyka...
- Satou-sensei, czy to, co ta dwójka zdawała się wyrabiać, jest aby legalne? - parsknęła dziewczyna siedząca obok Harumi i zachichotała wraz ze swoimi przyjaciółkami. - Przypuszczam, że nie, ale kto by na to patrzył!
- W końcu Karamorita i tak już mieszka w akademiku dla chłopaków...! - dodała druga, uśmiechając się złośliwie.

- Sądzicie, że ile bierze od godziny?! - zakrzyknął jakiś chłopak z tyłu wymachując banknotem. - Rozrywka nikomu jeszcze nie zaszkodziła - zarżał jak głupi i padł na krzesło.

Harumi poczuła ciepło z kolby na palniku przed nią, lecz je zignorowała, zacisnęła dłonie w pięści i złożyła szczęki, byle nie wybuchnąć. Nie da im tej satysfakcji, oj nie da. Zresztą, wiedziała, jak należy rozgrywać sprawy.

- Oj przestańcie - odezwał się czyjś stoicki ton. - Jaką możemy mieć pewność, że nasza droga Karamorita-san, nie jest tak naprawdę Karamoritą-kun? - dodał równie spokojnie chłopak z ławki przy drzwiach.
Dziewczyna czuła, że się wewnętrznie gotuje i lada chwila eksploduje. Substancje w kolbach innych uczniów też zaczęły niebezpiecznie bulgotać. Zazgrzytała zębami. Azazel znosił to lepiej, lekko się uśmiechał, jak to miał w zwyczaju swojej oryginalnej formy. Niektórych nawyków nie wytracił, chociaż widać było, że głupieje w ciele Rin'a. Może duchy opętując osobę przyjmują niektóre jej cechy?
- Aaah, i to możliwe - przytaknęła dziewczyna obok, po czym wstała z ławki ze złowrogim wyrazem twarzy, po czym podeszła do Harumi.
- Dzieci, naprawdę powinniście się uspokoić! - zawołała słabym głosem nauczycielka. Po jej czole spływały krople potu, wyraźnie była na skraju wytrzymałości nerwowej. Ostatnimi odruchami uderzała drewnianą linijką o blat biurka, lecz to nie pomagało.

- Shinohara! Shino-hara! Shi-no-ha-ra! - tłum uczniów skandował nazwisko dziewczyny.

Harumi udawała, że jej to nie dotyczy. Spokojnie wyjęła wolną ręką książki z torby, wraz z zeszytami i umieściła je na ławce, po czym zaczęła pisać temat lekcji. Azazel starał się podążać w jej ślady, tak jak mu wcześniej poleciła.

Nie zwróciła uwagi na to, że dwaj komentatorzy podnieśli się ze swoich krzeseł i ruszyli za Shinoharą. Bardziej koncentrowała się teraz na reakcjach tlenków z kwasami. Niestety Shinohara musiała dać o sobie znać. Szarpnęła ją za ramię, odwracając w swoją stronę, niebieski długopis zostawił długi ślad na stronie zeszytu, a Azazel ściągnięty równocześnie przez nią, wylądował na kolanach na podłodze.
- Będziesz tego żałować - ostrzegła Harumi, kręcąc głową.
- Jakbym już nie żałowała oglądania twojej paskudnej gęby- odparła jadowicie Shinohara. - Kamizuki, Tsuda, trzymajcie ją, zaraz dowiemy się, kim jest naprawdę nasza Karamorita - jej jadowity uśmiech powiększał się z każdą chwilą. - Może przy okazji zrozumiesz, kto rządzi w tej klasie.
Kamizuki i Tsuda chwycili ją pod ramiona i podciągnęli do góry. Satou Yuriko oglądała się po klasie, nie wiedząc co robić, groźby ani trzaskanie linijką nie pomogło. W końcu chwyciła się za głowę i wybiegła z klasy krzycząc "panie dyrektorze!".
Twarz Harumi pozostała stoicka, jej oczy srebrne, jak klinga miecza, to jeszcze bardziej rozjuszyło zdeterminowaną Shinoharę. Uniosła nożyczki, a uśmiech satysfakcji nie znikał z jej twarzy ani na chwilę.
- Pandora!
Tą chwilę przerwał Azazel, wyskakując w powietrze i rzucając się na pierwszego z brzegu Kamizuki'ego, sprawiając, że chłopak nadział się plecami na kant ławki i zawył z bólu. Stoliki rozsunęły się i runął na ziemię, wraz z Królem Duchów w ciele Rin'a. 
Z kolei Shinohara chybiła, co prawda rozcięła kawałek koszuli Harumi, ale zamiast przeciąć jej całej, ucięła spory kosmyk brązowych włosów. Oczy Karamority rozszerzyły się i dziewczyna poczuła, jak złość którą odsunęła, wybucha. W tym samym momencie, co dymiące probówki i kolby na ławkach. Szkło pękało z hukiem, a zawartość rozlewała się na pulpity, przeżerając je.
- Pokazać ci co jest nielegalne, SHIThara? - spytała Harumi, po czym bezceremonialnie przyłożyła dziewczynie z lewego sierpowego, zrzucając na nią wiszącego u jej drugiego ramienia Tsudę. - I kto tutaj rządzi? - parsknęła, wystawiając jej język.
- EWAKUACJA!
- A, ta... to ja spadam, chodź Az... Okumura!

Na całe szczęście - albo i nie - wszystkim udało się wydostać z klasy, zanim poznali cudowne właściwości kwasu solnego (HCL - kwas chlorowodorowy dla ciekawych). Pani Satou Yuriko okazała się panikować jednak bardziej niż jej uczniowie, dlatego została wyniesiona przez kolesi w białych kitlach.
Wygląda na to, że przez jakiś czas nie będzie lekcji chemii. Wygląda też na to, że Shinohara, Kamizuki i Tsuda będą mieli ciekawą pogadankę ze szkolnym pedagogiem - należy przypomnieć, że jest nim...
- Nakajima Yuzuru *hic*, melduje się na posterunku, ayee~! - zakrzyknęła, o wilku mowa, cudotwórczymi, jak to ją określił nauczyciel dyżurujący, próbujący obecnie uspokoić uczniów nieco nazbyt podnieconych chlorowodorem ulatniającym się z klasy. - Gdzie ci *hic*, delikwenci? Już ja się z *hic* nimi *hic* rozprawię, łoooj taaak, nie usiądą *hic* na dupach przez tydzień! - oznajmiła nieco nazbyt entuzjastycznie, po czym bezceremonialnie splunęła i czknęła po raz enty. 
- Współczuję tym idiotom - parsknęła Harumi, która na własne szczęście oglądała to wszystko z boku, razem z Azazelem. Demon, zazwyczaj odznaczający się aurą wyższości, niewiele rozumiał z całej tej sytuacji, co wprawiało go w irytację połączoną z dezorientacją. Harumi widząc to stwierdziła, że może jednak miał coś wspólnego z Rin'em. Albo to efekt uboczny opętania, kij wie.
- Pandoro, czy każdy dzień w ziemskiej szkole jest... e... taki?
- Dziwny? Popierdolony? - Brwi Harumi posunęły do góry. - Nie, wydaje mi się, że nie. Ale rzecz pierwsza - w szkole nie jestem Pandora, tylko Karamorita Harumi, już i tak wisisz mi za tamtą wpadkę, więc z łaski swojej mów mi Karamorita...
- Czemu nie 'Harumi'? - spytał nachylając się z sugestywnym uśmieszkiem.
- Oficjalnie, ja i Okumura szczerze się nienawidzimy, a w dodatku znamy tylko kilka dni, to raczej krótko na rozkwit bliższej relacji - prychnęła.
- A nieoficjalnie? - nie poddawał się Azazel.
- Nieoficjalnie jest tak samo jak oficjalnie - burknęła odwracając wzrok. - Dałam 'oficjalnie' na początek, żeby lepiej brzmiało, to nie ma znaczenia, formalnie, czy nieformalnie, nienawidzę Okumury tak samo, jak nienawidzę jego tatulka, więc z łaski swojej nie wierć mi dziury w brzuchu - syknęła. - Na czym to ja...?
- Na pierwszym.
- A teraz drugie, lepiej chodźmy już za tłumem - podsunęła i pociągnęła go za rękaw, bo uczniowie z przewodniczącym im nauczycielem dyżurującym już odeszli do świetlicy, w której mieli spędzić resztę lekcji.

W końcu nadeszła przerwa, słodka, cudowna, wolna od Shinohary ciskającej błyskawice wzrokiem, PRZERWA! Wiwat dla przerw. Jeżeli ten kto wymyślił szkołę był kompletnym cwelem, bo wynalazca przerw wybawicielem.
Tą przerwę Harumi zdecydowała się spędzić na dworze, ale pozostawał problem szukającej jej Yuzuru, bo jak się okazuje, następni w kolejności do pogadanki mieli być oni. Sprecyzuj - ona i Rin. Nie uśmiechało jej się tłumaczenie pijanej Spirytystce z obecności Azazela, teoretycznie jej protoplasty, w ciele Okumury.
Dlatego targając ze sobą Azazela, który przez to, że był w tym ciele, a nie innym miał nałożoną prowizoryczną blokadę na swoje duchowe zdolności. Ale bywało gorzej, prawda? No nie do końca.
Rozluźniła się dopiero na zewnątrz. A właściwie, rozluźniłaby się, gdyby nie okropnie ciężkie powietrze i wszechogarniająca duchota, jaka zazwyczaj panuje przed deszczem. I nic dziwnego, bo Słońce leżało sobie i pochrapywało smacznie pod kołdrą z grubych, szarych chmur, którym ani się śniło ruszyć tyłka... Zaraz, mówimy o kłębach pary będącej w tej postaci przez zimne powietrze na tych wysokościach... Jebać geografię! Tak, to jest geografia.
- Boże, ale duchota...
Azazel drgnął.
- Pandoro, sweetheart, nieważne jak dużą sympatię do ciebie żywię, czy mogłabyś nie wymawiać tego słowa w mojej obecności na daremno?
- Ten świat schodzi na psy.
- Po czym to wnioskujesz?
- Aha i Karamorita - przypomniała. - Chodzi mi o to, że najpierw Belzi upomina mnie, bo przeklinam, a teraz ty mi przypominasz o drugim, Jeez...
Nie odpowiedział nic na to, by naraz skądś zaczęły ich dochodzić piski typu "hyaa!", "kyaaa!" "iyaa" i tym podobne, przepełnione, jakżeby inaczej, podekscytowaniem. Harumi dobrze wiedziała, co to może znaczyć. Znalazła ją.
- Zazzie, słuchaj, przykro mi to mówić, co ja gadam, kij z przykro, ZWIEWAMY! - wykrzyknęła i puściła się pędem w stronę parku otaczającego Akadmię.
- Hej! Ty tam! Czekaj! - zawołał za nią kolejny głos, niezbyt podobny do cienkiego, dziewczęcego tonu Miki Murakami.
Zahamowała gwałtownie, wbiegając w zakręt, czego nie można było powiedzieć o Azazelu, którym zarzuciło i wylądował w powietrzu. Cudem odzyskał grunt pod nogami, ale dalej nie mógł dorównać Harumi w biegu. Dziewczyna co rusz starała się zniknąć między drzewami, ale jednocześnie pragnęła być jak najbliżej budynku szkoły. 
W końcu znaleźli się odpowiednio daleko do wolno biegającej Murakami i jej przyjaciółki, kimkolwiek była. 
- Co teraz? Co teraz? - powtarzała gorączkowo Harumi, oglądając się na boki w poszukiwaniu jakiejś kryjówki. 
Tu stery przejął Azazel, korzystając z wyostrzonego węchu Rin'a nakierował ją do klapy znajdującej się w ścianie budynku Akademii, tuż nad ziemią, a więc było oczywiste, że widzie na niższy poziom szkoły. Stamtąd mogli z łatwością poszukać innej drogi ucieczki.
Nie czekając ani chwili dłużej, wyrwała klapę i wskoczyła do środka, ale zapomniała o zakryciu wejścia. Bowiem jedyne o czym myślała to: "Dlaczego w magazynie bibliotecznym jest tak ciemno w środku dnia powszedniego?" Ale odpowiedź otrzymała, kiedy zamiast wylądować między regałami, posunęli jak torpedy jakimś tunelem.

W końcu znaleźli się tam, w przedsionku piekła, przedsionku Tartaru. W głowie Harumi wciąż migotał niewyraźny obraz drzwi, chociaż widziała je wcześniej z zupełnie innej perspektywie. Normalne drzwi, drewniane z dużą kołatką, którą uderzano o pysk Lewiatana, bestii, która według podań, była bramą do piekła. Ciężkie i metalowe, za nimi znajdował się szereg zamków a na wysokości oczu człowieka o przeciętnym wzroku zasuwane okienko dla strażnika.
- Pandoro, musimy się schować - przypomniał jej szeptem Azazel. Wróciła szybko na ziemię i poczołgała się za nim w stronę sterty pudeł leżących gdzieś w kącie niedużego pomieszczenia. Znajdowało się tu także oprócz Bramy, dwie pary drzwi, dużo skrzyń i pudeł, półka z kilkoma spleśniałymi książkami i ozdobnymi pierdołami. Jakby nikt nie mógł zainwestować w świecznik, czy kandelabr.
Wspięli się po pudłach poustawianych jakby specjalnie w ten sposób i otoczyli nimi, obsiadając znajdujące się na tyłach, twarde skrzynie. I czekali. 
Harumi miała nadzieję, że mimo wszystko Mika będzie taka głupia, by ominąć otwartą klapę. Ale jak mawiają "nadzieja matką głupich".
- Sądzisz, że weszli tutaj, Mina-nee?
- To raczej oczywiste Chii - stwierdziła Mina. - No, to kto idzie pierwszy?
- Boże, za co...?
Azazel wierzgnął na brzmienie tego słowa. Harumi uniosła brwi, ale nie skomentowała.
Kilka minut później usłyszały zaskoczony krzyk Miki, która najpewniej wylądowała na tyłku, prezentując bramie swoją bieliznę. Gdyby Strażnik dowiedział się o tym, co go ominęło... Dwie pary babskich gaci, bo po chwili, wnioskując po okrzyku, Mina wylądowała na swojej siostrze. Fanserwis moi drodzy, fanserwis~!
- Karamorita-san?! - z okna dobiegł ich głos Miki. - Okumura-kun?!
- Nie wołaj ich Mika, bo nie wyjdą - stwierdziła druga dziewczyna obok niej. - Znam ten typ - wypięła pierś z dumą - unikają jakichkolwiek kontaktów, sądzą, że przyjaźń nie jest dla nich, ale... W końcu zrozumieją potęgę... MIŁOŚCI! I sióstr Murakami - dodała, aż jej się oczy zaświeciły.

- Mina-onee-chaan! - zawołała wzruszona Mika.
- Tak, tak... - w jej głosie słychać było tłumiony, radosny śmiech. Chwilę potem dało się dosłyszeć pisk Miki i stąpnięcie, uderzenie i stukot. - No, czas odnaleźć twoją przyjaciółkę! - zakomenderowała Mina, wojowniczo.
- A potem Amano-senpai - wyszeptała melancholijnie rudowłosa młodsza siostra Murakami. -Ale Mina-nee, jak znajdziemy ich tutaj... Kyaa! Mysz! - krzyknęła tupiąc i piszcząc przeraźliwie. Mina nie była lepsza, sama widząc przebiegającego szczura rzuciła się w kierunku zatrzaśniętej klapy. - Mina-nee, czy stąd nie ma wyjścia? - jęknęła przestraszona Mika.

Starsza Murakami zamyśliła się głęboko. Skoro Okumura i Karamorita pobiegli tutaj, to znaczy, że jakieś musi być. Harumi nie wyglądała na dziewczynę, która zrobiłaby coś bez przemyślenia. I miała rację.
Tyle, że to Rin zaprowadził ją do tej piwnicy, właściwie, co gorsza Azazel, który ani w ząb nie znał Akademii. Jedynym właściwym pomysłem do wyjścia z piwnicy było użycie Okumury jako drabiny, a potem pozostawienie go własnemu losowi. Druga część planu wprawdzie nie wchodziła w grę, ale kto by na to patrzył?
- Co my zrobimy, Pandoro? - szepnął Azazel.
- Szszszsz...
Zaczynała ją ostro irytować wyniosła gadka Azazela. Każdy piekielny książę w zbyt wielkim natężeniu był niesamowicie irytujący, musiała to przyznać. 
Wyjrzała kontrolnie ponad pudła i na całe szczęście, siostry Murakami były zbyt zaaferowane uciekaniem lub zabijaniem myszy. Chociaż bardziej przypominało to tańce godowe bażantów.
- Chwilowo mam ochotę ukrócić ich żywot - syknęła szeptem Harumi. - A z ich krzykami, to tylko kwestia czasu, aż zostaną sprzątnięte przez Strażnika. Za nieudzielenie pomocy dostanę wyrok, skończę w Tartarze i może Mephisto da mi wreszcie spokój.
-  Karamorita-san? Okumura-kun? - zawołała Mika. - Jesteście tu? Heeej! - krzyknęła, a jej głos echem odbił się od ścian i dotarł do czułych uszu dwójki demonów przyprawiając ich o dreszcze. - Proszę wyjdźcie, tu jest straaaasznieee! 
Harumi na te słowa miała ochotę walić głową o podłogę i po prostu kląć, na czym ten świat stoi, lecz powstrzymał ją Azazel. Wciągnął ją nieco dalej we wnękę pomiędzy poustawianymi w kolumny pudłami.

- Pandoro, jeżeli pozwolimy im się oddalić, to dostaniemy szansę na wykorzystanie klapy wyjściowej - zauważył cicho. - Trzeba po prostu czekać...
Gdyby nie wiedziała, że to Azazel, to pewnie pomyślałaby, że Okumura ma gorączkę. 
Umilkła całkowicie, posłusznie nasłuchując. Z daleka, starając się nie denerwować i utrzymać oczy w naturalnej barwie, wsłuchiwała się poczynania sióstr. Wpadały na siebie, biegały tu i tam nawołując. W końcu jedna z nich natrafiła na wyjście na piwniczny korytarz. Skoro tylko podniosła płachtę zasłaniającą brak drzwi, Harumi poczuła znajomy zapach. Nieee, to niemożliwe, Mephisto nie mógł zostawić otwartego PUSTEGO wejścia do TARTARU. Wiedziała, że oficjalnie Tartar krył się za drzwiami z pyskiem Lewiatana, ale...
- Azazel... Nie możemy im pozwolić tam wejść - szepnęła Harumi, próbując wyrwać się z jego uścisku.
- Nawet jeśli zejdą do Tartaru - rzekł w odpowiedzi - to czeka je wyłącznie śmierć. Sama mówiłaś, że na ich życiach ci nie zależy, nie sądzisz, że lepiej by odebrały je sobie przez ciekawość? Wszystko świadczy przeciwko nim. Ciebie, czy mnie, nie mogą ukarać. Mephisto za bardzo nas kryje. A one? Rozszarpane i zjedzone dostarczą jeszcze rozrywki naszym głodnym braciom i siostrom - podsunął kusząco Azazel.
- Dobrze wiesz, że mogę za to pójść siedzieć.
- Czy nie mówiłaś wcześniej, że Mephisto da ci wtedy spokój?
Harumi łypnęła groźnie czerwonymi oczami.
- Mam to gdzieś, jeżeli tam jest boczne wejście to i na nas mogą coś nasłać, a jestem w nie najlepszej pozycji do załatwiania wykwalifikowanego Strażnika, który w dodatku nie jest człowiekiem - wycedziła.
- Sądzisz, że Karamorita-san i Okumura-kun tam są?
Harumi odruchowo ucichła.
- Spokojnie, posiedzimy cicho, one sobie pójdą, a my...
- Nie ma ich tam, bo są tutaj! - krzyknęła specjalnie głośno Harumi i wypchnęła nogą pudła zasłaniające ją i Azazela przed wścibskimi siostrami. - I radzą wam opuścić to miejsce, zanim wasze wnętrzności zostaną rozsmarowane na ścianach.
Azazel zazgrzytał zębami. A już ją miał! Wiedział, że ją miał. Wyczuwał wątpliwości w jej głosie, nawet gdy zdradziła ich kryjówkę, nie była pewna tego wyboru. Gdyby przycisnął ją mocniej - siostry Murakami byłyby już martwe. Ich krew wsiąkałaby w szczeliny w podłodze, na zawsze ozdabiając korytarz Tartaru.
Jednak tą rundę wygrało jej sumienie. Psiakrew, sumienie. Teraz wiedział na pewno, że nie była taka twarda, za jaką się podawała, ten drobny czynnik wciąż miał wpływ na jej zachowanie. A żeby przezwyciężyć nienawiść i żądzę krwi, to musiało być naprawdę silne. 
No nic. Tym razem jej odpuści, ale będzie uważnie obserwował, ostatecznie, jak dotychczas wszystko szło zgodnie z jego planem. Wypada oddać ciało bratankowi i wrócić do siebie, miał tylko nadzieję, że Nannerl zajęła się wszystkim jak jej nakazał.
- Karamorita Harumi, ka?
Harumi drgnęła na brzmienie swojego pełnego imienia i wyzywający ton dziewczyny, która jak wnioskowała, była starszą siostrą Miki, Miną Murakami. Z powodu braku światła trudno było dostrzec detale jej osoby, prócz tego, że miała włosy nieco ciemniejsze od MajtkoGirl - jak Harumi ochrzciła Mikę - i oczy w ciemno-różowym kolorze - magenta, czy jakoś tak...
- Zależy, kto pyta - fuknęła Harumi, zeskakując na podłogę i omal nie dusząc się przez łańcuch, który na skutek działań Azazela zaplątał się wokół jej gardła. Zachłysnęła się i gdyby nie refleks, pewnie udusiłaby się.
- Ładne wejście - parsknęła Mina, chociaż w jej głosie zamiast ironii grała sympatyczna nuta.
- Planowane.
- Jaasne - Mina przewróciła oczami. - A odpowiadając na twoje pytanie - Murakami Mina, jeśli jeszcze nie zgadłaś - uśmiechnęła się szeroko, ukazując brak lewej, górnej trójki. - Starsza siostra Chii - wskazała kciukiem na Mikę.
- Raczej łatwo się domyślić - prychnęła Harumi, czym raczej ucięła konwersację. Widząc, że Mina zamilkła, wróciła do problemu z Okumurą. Tak, zauważyła, że Azazel opuścił jego ciało i nie było jej to zbytnio na rękę, teraz musiała wydostać stąd nie tylko siebie, ale i jego. Siostry Murakami mają przynajmniej sprawne kończyny.
Postawiła Rin'a na podłodze i przerzuciła sobie jego rękę przez ramię.
Zauważyła, że Mina otwiera usta, by coś powiedzieć, dlatego Harumi uciszyła ją wzrokiem. Mika schowała się za siostrą. Starsza Murakami zmarszczyła brwi. Harumi znacząco ruszyła głową w lewą stronę, gdzie znajdował się dodatkowy korytarz. Dziewczyna powoli, najciszej jak potrafiła zbliżyła się do niego, ciągle nasłuchując.
Ciszę, która panowała w niedużym pomieszczeniu rozdzierał rytmiczny oddech i pochrapywanie, co tylko wyostrzało przypuszczenia Karamority. Zdecydowała się na poświęcenie - przy okazji po-kara się za lekkomyślność i zbytnie słuchanie sumienia. Zamachnęła się wolną ręką i z całej siły wymierzyła w rzekome 'boczne' wejście. 
Usłyszała znajomy trzask i momentalnie przyciągnęła dłoń do siebie, przytulając ją do brzucha. Pisnęła z bólu, z wytrzeszczonymi oczami wpatrując się w siostry Murakami, które stały z otwartymi ustami, zdziwione jej zachowaniem.
Pochrapywanie ustało i do ich uszu dotarło charknięcie. Nagle wejście-donikąd skurczyło się i na kamiennej posadzce, u stóp Harumi pojawił się przebudzony, znajomy, biały pudel z różową kokardą.
- Jasna cholera, wiedziałam, że to będzie twój trick, Mephisto!
Pies jak na zawołanie rzucił się w te pędy, przebiegł pomiędzy nogami Miki, przyprawiając ją o zaskoczony krzyk. 
- Mephisto!
Harumi zanurkowała za nim, zaraz wskakując do tunelu, którym dostali się do piwniczki, próbując go złapać. Ale, że Rin znowu taki lekki nie jest, jeszcze niesiony - w porządku - ale kajdanki ciążą jak cholera - dodaj, że Harumi ma większą siłę ciosu niż tężyznę fizyczną - to zaraz zjechała w dół i wylądowała na kolanach, obrywając w szczenę z krawędzi.
- JESZCZE CIĘ DORWĘ, DRANIU! - odgrażała się, machając pięścią.
- C-c-co to był za piesek?
- Najwredniejszy kundel pod słońcem - Harumi splunęła i wstała, otrzepując kolana z kurzu.
Teraz przed szereg wyszła, jakżeby inaczej, Mina.
- Czekaj, skoro tamto to nie było wyjście, tylko jakiś trick niczym ze Scooby-Doo plus pudelek, to jak my stąd wyjdziemy?
Harumi uderzyła się z otwartej dłoni w twarz.
- Może najpierw powiecie mi, po jaką cholerę tu schodziłyście? Hm?! Albo po jaką cholerę szłyście za mną i za Okumurą? Hm?! Bo wydaje mi się, że raczej przyjaciółmi, to my nie jesteśmy! 
Mina zamrugała i obejrzała się na swoją siostrę.
- Chii, co to znaczy? Przecież mówiłaś, że poznałaś ją na początku roku i zaraz się zaprzyjaźniłyście, bo Karuta-chan trafiła do innej klasy... - zdumiała się i przekrzywiła głowę.
Mika bawiła się palcami.
- No tak jakby...
- Teoretycznie to poznałyśmy się jakieś... bo ja wiem? Dwa dni temu? Jak szłam z Amano na zajęcia dodatkowe, to wpadła na nas jak jakaś wariatka, skąd mam pewność, że nie jest psychiczną stalkerką, huh?
- Hej! Nie mów tak o mojej siostrze!
- Najpierw musiałaby się sama obronić, skoro już i tak wiemy, że kłamie!
- Ale przynajmniej w jednej sprawie jest szczera..., w przeciwieństwie do ciebie!
Twarz Harumi wykrzywiła się w tak dziwnym pytającym grymasie, w jakim tylko ona potrafiła.
- W czym niby?
- W... MIŁOŚCI~!
O ja jebię, to się wpakowałam...
- Podążałyśmy za tobą, jako jej przyjaciółką, wybawicielką, pomocnicą i prawą ręką - którą oczywiście i tak będziesz - puściła jej perskie oko. - Żeby przez ciebie, kłamliwą, tsundere, wredną i brzydką (na pewno masz piękne wnętrze, w końcu inaczej ON by cię nie dostrzegł), dotrzeć do...
- Amano-senpai-ouji-dono~! - zakwiliła Mika, z istnymi Gwiazdami Betlejemskimi zamiast oczu.
- Za dużo światła - warknęła Harumi, mrużąc oczy. - A tak poza tym wszyscy zdrowi? Bo jeśli zrozumiałam, to miss MajtkoGirl zabujała się w Amano, jeśli tak to ostrzegam, że sorry, ale raczej szans nie macie - rozłożyła ramiona w bezradnym geście.
I zaraz pożałowała swojej akcji, bo przez następne dwadzieścia minut słuchała tylko o niesłychanych cudownościach - zapewne wszystkie wyfantazjowane, bo nawet ona takich rzeczy o Amie nie wiedziała - Amano-senpai-ouji-dono. Orli Stróż o jakim opowiadała był jakimś skrzyżowaniem Księcia z Bajki z Rycerzem na Białym koniu i Arnoldem Schwarzeneggerem.
Przewróciła oczami.
- Słuchajcie Murakamidiotki, czy jakkolwiek tam wam było, jest środek ZWYCZAJNEGO dnia i w tej chwili POWINNYŚMY być na lekcjach, a nie jesteśmy... świta wam coś? W czasie kiedy mamroliłyście jak powalone o gościu, którego nawet nie znacie, mogłyśmy wspiąć się na górę i zjechać z powrotem ze trzy razy.
Mina wyglądała na zaskoczoną i już miała przygotowaną odpowiedź, ale przerwała jej Mika, kładąc jej dłoń na ramieniu i kiwając głową, przyznając jednocześnie rację Harumi.
- Skoro jesteśmy zgodne, to zrozummy się jeszcze w jednej sprawie - wy wspinacie się pierwsze, ja idę z Okumurą ostatnia, nie pytajcie dlaczego, skumacie w trakcie wspinaczki...
Mina prychnęła i ruszyła pierwsza.
- Tylko nie połam paznokci - dorzuciła jeszcze Harumi.
- Już ty zobaczysz moje paznokcie~! - parsknęła Mina. Choć o dziwo, brzmiała wesoło. Widocznie myśl o wspinaczce była dla niej ekscytująca.
Zaraz za nią wgramoliła się Mika, zarumieniona z przejęcia, rzucająca wzrokiem dziko na wszystko wokół, jakby nie wiedziała na czym się skupić. Harumi miała ochotę rozwalić jej łeb o ścianę, ale wiadomo, jak już raz popełniła gafę, to nie będzie szła w to dalej. Miała dość testów na swoje sumienie.
- To idziemy Okumura - westchnęła ciężko i powoli popchnęła chłopaka w górę tunelem. Kiedy znalazł się tam w całości, ponownie westchnęła. Nie potrafiła inaczej, to wszystko przyprawiało ją o ból głowy.
Z góry dobiegały ją już krzyki i piski, co znaczyło, że czas na interwencję.
Usiadła na plecach Okumury okrakiem i zaczęła sunąć do góry. Wspinała się głównie za pomocą rąk, nogami umacniając tylko swoją pozycję, obejmując Rin'a tak, by nie wysunął się. Dziękowała Bogu za to, że łańcuch się wydłużał i miała większą swobodę.
- LECĘ!!!
To był sygnał. Rozłożyła ręce i podparła się nimi o górną ścianę tunelu, podczas gdy prawą nogą puściła Rin'a i zablokowała przejście, lewą praktycznie zamykając jego tors w zapaśniczym uścisku. I w sama porę, bo zaraz tyłek Miki (wraz z cudownymi majtkami, dzisiaj kolekcja Disneyowska) wylądował na głowie Rin'a. Całe szczęście, że położyła go na brzuchu - na pewno będzie się świetnie czuł po szorowaniu twarzą o ściany tunelu.
- Dobra, MajtkoGirl, trzymam cię, możesz iść dalej...
- N-nie... ja nie... nie dam rady...!
Harumi myślała, że eksploduje.
- Mika Murkami, jeżeli nie ruszysz zaraz swojego śmierdzącego disneyowskiego tyłka z łba Okumury, to przysięgam, że nigdy więcej nie zobaczysz Amano - wycedziła przez zaciśnięte zęby Harumi, która zaczęła się powoli ślizgać.
- C-co? D-dlaczego? - pisnęła Mika, łamiącym się tonem.
- Spróbuj ją zmotywować inaczej! - krzyknęła Mina z góry.
DLACZEGO JA?! BO TRUDNE SPRAWY. 
Gdyby miała wolną rękę, to by się nią uderzyła.
- Słuchaj M... Mika, Amano lubi odważne i zaradne dziewczyny, jestem pewna, że zaimponowałabyś mu podobnym wyczynem, a już moja w tym głowa, żeby mu o tym wspomnieć, więc... rusz dupę z łaski swojej! - i tym pięknym akcentem zakończyła swoją łamaną mowę. Bo trzeba przyznać, że podczas tego jednego tasiemcowanego zdania Harumi przeszła przez więcej tików, niż autorka przez całe życie.
Dobra, czas ruszać - westchnęła w myślach. Azzie, poczekaj tylko, a już ja ci urządzę piekło.
- Jeszcze się przekonamy, Pandoro~! - wykrzyknął zwycięskim tonem, choć tylko ona mogła go usłyszeć. - A tymczasem, pokażę piekielną ścieżkę twoim oprawcom~!
Wolała nie wiedzieć, co i dlaczego zrobił potem Shinoharze, Tsudzie i Kamizukiemu. Osobiście nie przeszkadzało jej zrobienie paru żartów tej trójce. Azazel miał na tyle wyrafinowane poczucie humoru, że z chęcią zobaczyłaby to na własne oczy.

Wreszcie wydostali się z tunelu. Cali i zdrowi - fizycznie, bo psychicznie to niekoniecznie. Następnie stanąwszy już na własnych nogach spojrzała na sprytnie wydłużony łańcuch. Szkoda, że Mephisto wcześniej nie powiedział jej, że się rozciąga. Gdyby to wiedziała, to śmiało mogłaby spać we własnym pokoju, przeciągając ogniwa łańcucha przez korytarze. 
Skróciła go nieco i zarzuciła sobie Okumurę na plecy.
- Chodźmy już - rzuciła, jakby nigdy nic, nie wiadomo do kogo.
- Harumi-chan, a co z Okumurą-kun'em? - spytała lekko zaniepokojona Mika, obdarzając nieprzytomnego chłopaka swym lemonkowym spojrzeniem.
Karamorita rzuciła okiem na mamroczącego przez sen syna szatana i przewróciła oczami. Ten idiota, co by się nie stało i tak ze wszystkiego wychodzi w całości. Harumi w głowie przypisała sobie kolejne zasługi. Co ciekawe, gdyby spojrzeć na to z innej perspektywy, to właściwie we wszystkie kłopoty ona ich wpakowała. Ale, żeby nie było. Też ich z nich wyciągała~!
- Wyliże się... A jak nie, to mu w tym sama pomoże - zachichotała Mina.
Wyprzedziła je obie i uśmiechnąwszy się szatańsko, posłała wymowne spojrzenie siostrze, na co ta odpowiedziała zmarszczeniem brwi, tak by ułożyły się w dwa znaki zapytania.
- Och, doprawdy... - dodała w przerwach między śmiechem, a uśmieszkami.
- Boże... - jęknęła Harumi.
Bitwa spojrzeń. Szkarłatne, albo niemal karmazynowe ze złości oczy Karamority, przeciwko błyszczącymi radością tęczówkom magenta Murakami. Kto wygra? Cóż, nie do końca wiadomo, bo ostatecznie pojedynek został przerwany.
- A gdzie to się było, młode damy? Och, jest i młody panicz - wycedziła 'sekretarka' Mephisto.
Panna Ninomiya Sayumi była wprawdzie asystentką dyrektora Akademii, znanego szerzej jako Johanna Fausta V - alias księcia Czasu i Przestrzeni, Samaela Mephisto Phelesa, lecz większość swego czasu spędzała na chodzeniu po szkole i naprawianiu ewentualnych defektów. Jeżeli chciałeś się wymknąć na wagary, powinieneś mieć na uwadze obecność Ninomiyi-sensei, która lubiła brać jeńców.
I właśnie w ten sposób skończyła Harumi, Mina, Mika i już całkiem obudzony Rin. Jak nastąpiło jego przebudzenie? Wystarczyło, że zaintrygowana Ninomiya-sensei zaczęła grzebać przy kajdankach nie dowierzając dydaktycznym metodom Mephisto - znaczy dyrektora Johanna Fausta. Rin nieprzytomny cieleśnie i prawdopodobnie też umysłowo - aaah, całkowicie nieświadomy tego, że cudowna autorka nabija się z niego przez cały czas i umyślnie zsyła na niego nieszczęścia, a narrator informuje o tym właśnie resztę bohaterów - ułożył się na... no dobra, nie będę tego komentować, na piersiach Ninomiyi Sayumi.
Grunt, że nauczycielka podniosła raban i wszyscy skończyli w tzw. Klasie Specjalnej. A nie chcecie wiedzieć, czym jest klasa specjalna prestiżowej Akademii Prawdziwego Krzyża. Może i tego nie pragniecie, lecz się dowiecie.

Ninomiya prychając z oburzeniem po raz dziesiąty z kolei, teraz na szczęście ostatni, zamknęła drzwi do sali, która wcale nie była tak przestronna, jak większość klas w wielkiej szkole. Bardziej przypominała składzik na miotły. Harumi stwierdziła w myślach, że może to i celne spostrzeżenie, bo pierwsze co zauważyła, to czuprynę chłopaka, przypominającą w dużym stopniu szczotkę do podłóg.
- Wyjaśni mi ktoś, jak się tu znalazłem... i może dlaczego? - odezwał się Rin, posyłając jadowite spojrzenie w stronę Harumi.
Mika nie wytrzymała, rzuciła się w ramiona siostry.
- Mina-onee-chan! Mina-onee-chan! Mika już nigdy, już nigdy nie zobaczy swojego ukochanego Amano Hatoyama-senpai-ouji-dono! - wymieniła kolejne określenia, żałośnie zawodząc i potrząsając starszą dziewczyną. Gorączkowo nabierała powietrza, jakby miała się zaraz udusić.
- A... Chii ma klaustrofobię - Mina uśmiechnęła się niepokojąco, po czym padła tyłem na ziemię. - Ratunku... Chii mnie duusiii... - wydyszała, z trudem nabierając oddech.
Harumi wzruszyła ramionami i rozłożyła ręce w bezradnym geście, po czym spokojnie usiadła obok miotłowłosego ucznia. Swoją drogą, prócz nich, Miotłowłosego i jeszcze jakiegoś blondaska z zapędami emo słuchającego muzyki nie było tu nikogo.
Reszta ich pobytu tutaj prezentowała się mniej więcej tak:
Nauczyciel - siwy staruszek, w dodatku przygłuchy i chyba z alzheimerem wpadał na przerwy, zamiast na lekcje. Z kolei godziny poświęcone na naukę spędzali uciszając i uspokajając Mikę, która rzucała się po ścianach krzycząc, że wszyscy zginą. Na przerwach staruszek bezustannie wyczytywał jedno imię -  Kitamura Len, lecz nikt nie odpowiadał, a mężczyzna nie przestawał, dopóki nie usłyszał, jak Rin wrzeszczy mu prosto do ucha, że to Okumura Rin.
Tajemnica imienia rozstrzygnęła się, gdy po którymś dzwonku z sali wyszedł pseudo emo gość z odtwarzaczem i powiedział "jestem, byłem i będę". Zaraz po nim do klasy wpadła Ninomiya informując, że ich kara się skończyła i mogą wrócić na ostatnią lekcję do siebie. Nauczycielka wyglądała na lekko zakłopotaną, a jej twarz była zaróżowiona. Harumi w myślach stwierdziła, że musiała napotkać Mephisto, który był dziś w zbyt szampańskim nastroju - ostatecznie pozwolił sobie na reformowanie jej sumienia, by odmówić sobie drobnego żartu na swej nielubianej sekretarce.
Mina odeszła od nich, gdy doszli do rozwidlenia, a co najdziwniejsze, okazało się, że Mika jest w ich klasie... Tego to żadne nie przeczuwało. Przy okazji Okumura i Murakami przedstawili się sobie i niby to niewinna ruda zaczęła rozmowę z chłopakiem. Karamorita zwyczajnie ich zignorowała i pośpieszyła do klasy, by po tym męczącym dniu znów udać się na cholerne zajęcia dla egzorcystów.
- Harumi-chan?
- Wystarczy Harumi - westchnęła szatynka - I, czego?
- Twój brzuch się odezwał - Mika zachichotała, Okumura ukrył usta pod dłonią, cicho parskając. - Karamo... - dziewczyna łypnęła na nią groźnie - Harumi, jadłaś coś dzisiaj w ogóle?
Szatynka w myślach przewinęła kawałek po kawałku swój dzień począwszy od feralnego ranka, aż po kłopoty w piwnicy i teraźniejszą chwilę, w myślach potwierdziła informację. Nie miała nic w ustach od wczorajszo-dzisiejszej kolacji. Zatrzymała się na poranku. Fakt, brakło jej czasu i umiejętności, by przyrządzić coś jadalnego, a że kapitału żadnego nie posiadała. Jednak - tsundere - trudno się do tego przyznać.
- Ta, jadłam, śniadanie - stwierdziła Harumi, choć w jej głosie brzmiały wątpliwości.
- O nią się nie martw, żywi się wszelkimi negatywnymi odczuciami - prychnął Rin. - Mogłabyś przy okazji wyjaśnić, co się stało dzisiaj rano, że obudziłem się w ramionach Ninomiyi-sensei - na te słowa cała trójka się wzdrygnęła.
Zatrzymali się pod klasą.
- Eee, za dużo by mówić - ucięła Harumi. 
- Mamy czas - powiedział i poczekał chwilę, aż zadzwoni dzwonek na przerwę.
Okumura i Karamorita odsunęli się szybko, lecz biedna, naiwna Murakami stała tam przez chwilę przyglądając im się zdezorientowana. Pojęła wszystko, kiedy uderzyły ją drzwi i została stratowana przez tłum uczniów.
- Ta mała musi się jeszcze wiele nauczyć - stwierdził Rin patrząc na powoli wstającą rudą. Dziewczyna z trudem powłóczyła nogami, okręciła się wokół własnej osi, przestąpiła z jednej stopy na drugą, zakręciła głową i zatoczyła się w stronę dwójki demonów, po czym padła na ziemię niby to bez życia.
Harumi szturchnęła ją nogą i usłyszała tylko.
- Amano Hatoyama-senpai-ouji-dono zostaań moim mężeeem... Dam ci trzydziestkę dzieci... 
'Mura' i 'Mori' bez jakiegokolwiek wahania zaliczyli glebę. Przynajmniej tym razem byli w czymś zgodni. W końcu jednak Harumi zdecydowała się odejść na pobliski parapet okienny. Okumura nie znalazł lepszego miejsca, więc podreptał za nią, a że chciał wyjść na gentlemen'a, to pociągnął za sobą Mikę.
Nie będąc taki głupi, jak autorka sobie zażyczyła, umyślnie wyciągnął przygotowane przez siebie bentou i bezceremonialnie zaczął je... za przeproszeniem wpieprzać, ale lepszego określenia na to, co robił nie było. Kogoś, kto tak narabia pałeczkami, to nigdy nie widziałeś/łaś.
- Robisz to specjalnie - syknęła Harumi, mrużąc oczy i wciągając nogi na siedzisko. Oparła swoje buty na Rinie, licząc, że ten sobie pójdzie.
- Przecież jadłaś śniadanie - rzucił jadowicie Rin.
Przez chwilę pozostała milcząca, na pytanie jawiące się w jego oczach. Kiwnęła wreszcie głową. Zacznijmy od nowa...
- Robisz to specjalnie.
- No jak się tego domyśliłaś geniuszko? - parsknął Okumura, po czym z lekkim uśmieszkiem na twarzy wyjął spod swojego pudełka drugie dno i wraz z pałeczkami podał zdumionej dziewczynie. Na pytanie, które miała zadać, odpowiedział z wyprzedzeniem. - Pomyślałem, że może będę mógł się nim podzielić z 'przyjaciółmi'... - westchnął. - Ale jako że na razie nie mam żadnych... Oddaję je tobie.
Harumi wlepiła w jedzenie wilczy wzrok i językiem przesunęła po zębach.
- Nie lubię jałmużny - powiedziała cicho.
- To nie jałmużna, jesteś mi dłużna - odparł i zaraz się zorientował o swej grze słownej. Zaśmiał się ze swej 'mądrości'.
- Tak czy siak - westchnęła. - Niech będzie, kiedyś ci się odwdzięczę... Ale nie licz, że kulinarnie - ostrzegła od razu.
- ...Nie umiesz gotować?! - zdumiał się Okumura. - Ale... Czekaj, to ty jesteś dziewczyną, czy nie?! - wykrzyknął tak, że pewnie słyszeli go na całym korytarzu.
Odpowiedziały mu szepty i złośliwe uśmieszki. Może świat nie był taki kolorowy?
- Shinohara-san, Kamizuki-kun i Tsuda-kun już próbowali to udowodnić - wymamrotała Mika, macając się po głowie. - Wylądowali na dywaniku u dyrektora za napastowanie Harumi... 
Przeklęta wiedźma! Specjalnie mnie znokautowała! - jęknął w myślach Okumura.
- Śmiało zapytaj się Shinohary, jeżeli wątpisz w moją płeć - warknęła Harumi. - Itadakimasu - złożyła dłonie i spodziewawszy się dzwonka już niedługo, zaczęła jeść w tempie podobnym do Rin'a.

Jakiś czas później.

Wreszcie mogli wyjść z dusznego budynku, którego ściany po spędzonych w nim siedmiu godzinach, zdawały się wciskać w podłogę. Wszystkie kolory witraży i ekstrawaganckie umeblowanie akademii zaczęło gdzieś szarzeć w obliczu częściowej wolności. Dla prawie wszystkich.
Idąc ramię w ramię, Rin i Harumi zdążyli już zbyć Minę i Mikę, które z uporem chciały pójść za nimi. Wymigiwali się wszystkim, począwszy od zajęć pozalekcyjnych, aż po wizytę u chorej babci. Skończyło się na tym, że oboje idą na kurs dla uczniów specjalnych. W końcu Mina przekonała siostrę, iż zakochanym nie należy przeszkadzać, na co oboje kandydatów na egzorcystów odpowiedziało, niemal rzucając się na rude rodzeństwo Murakami. Starsza odeszła z uśmieszkiem na twarzy, co nie wróżyło nic dobrego. 
Ale przynajmniej na jakiś czas byli zostawieni w spokoju i choć nie rozmawiali ze sobą, czuli, jakby kamień spadł im z serc. Pierwszy raz niespóźnieni na jakiekolwiek zajęcia. Harumi stwierdziła, że gdyby nie obecność Okumury, to wszystko byłoby nawet znośne. Oczywiście Rin pomyślał coś podobnego, nakreślając, iż bez Karamority czułby się lepiej.

Już w klasie usiadł na swoim miejscu. Harumi rozejrzała się, widząc, że karteczka z jej imieniem znajduje się na innej ławce niż przedtem. Te wymyślne skrawki papieru miały pomóc nauczycielom w zapamiętaniu ich... A nie było to trudne, bo klasa liczyła najwyżej dziesięć osób? Karamorita przeliczyła ich, przy okazji odmachując do Shiemi... Zaraz Shiemi?! Ah tak... Harumi już niemal zapomniała, że ozdrowiała blondynka chodziła do ich klasy.
- Karamorita-san, zajmij miejsce - odezwał się nauczyciel.
Mężczyzna o jasnorudych włosach w okularach, ten sam, który uwziął się na nią ostatnio.
- Etto...
- Obok Takary Nemu-kun'a - potwierdził, ruchem głowy wskazując chłopaka z pacynką.
Harumi przez chwilę patrzyła na niego przypominając sobie coś. Nagle ją oświeciło.
- Miotłowłosy z klasy specjalnej! - krzyknęła, aż zadudniło w sali.
Shima Renzou roześmiał się rozbawiony. Paku zachichotała, Shiemi zakryła usta dłonią. Rin patrzył na nią jak na idiotkę. Konekomaru skrzywił się lekko. Izumo całkowicie ją zignorowała. A Suguro, alias skunks się zfacepalmował.
Karamorita zaczerwieniła się lekko, po czym usiadła obok chłopaka. Przypatrzyła mu się odrobinę. Taa, jego włosy przypominały mopa. Na tle bladej skóry ta burza kosmyków prezentowała się dość widocznie. Jego oczy były zamknięte... Miał długie rzęsy o jakich niejedna dziewczyna może pomarzyć. I budowę dziecka, tak, że mogłaby pomylić z uczniem gimnazjum.
- Dobrze... Zacznijmy od zajęć teoretycznych z alchemii - odezwał się nauczyciel, gdy wszyscy zajęli swoje miejsca. A słysząc jęk dezaprobaty, uciszył uczniów ruchem dłoni.
- Pokraka, pokraka, pokraka na sterburcie! - wydarła się nagle na cały głos różowa pacynka na dłoni Takary.
Harumi stwierdziła w myślach, że ten dzień będzie dłuższy, niż myślała.


---------------------------------------------------------------------------------------------
Doobra... Jak jakieś niejasności, to pod notką. Sorki, że tak długo nie pisałam, ale miałam burzę sprawdzianów. Na wakacjach powinnam pisać częściej ^^ Nie wiem, czy miałam coś jeszcze mówić, bo już nie pamiętam XD
Rozdział dedykowany: Maddie Evans, Avairyi(dobrze napisałam?), Anonimkowi, Księżniczce Mroku, Candy i Elayrze~! Czyli moim ukochanym czytelnikom~! Arigatou wam~!
Oł, oł... Wiem, że rozdział nie najlepszy i porobiłam sobie trochę żartów narracyjnych z bohaterów, ale wiecie... No, ja też was kocham~! XD
Jak dobrze pójdzie, to może będzie mini dodatek, taki bardziej parodyjny, chociaż nie umiem pisać śmiesznych rzeczy XD
Nom, bayoł~!
Ps. Jakie byście chcieli obrazki? Jestem w trakcie łapania najlepszych kąsków z Rinem~! If you know what I mean~! Oj, no szukam obrazków z naszym kochanym Bakamurą XD

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zamawiam obrazki z Rinem, oczywiście! Co do rozdziału to się nie zgodzę z tobą, że jest beznadziejny, ale mi się naprawdę podobał. Ano i dziękuję za dedykację, to bardzo miło z twojej strony! Yep, co tam jeszcze? A tak, brakuje mi Harumi i Rina i ich sytuacji w których się zakochują, więc proszę o więcej! Cieszę się że wróciłaś! Ano i ja myślałam, że jak Azazel wszedł w to ciało Rina to będzie trochę chciał się dobrać do naszej Harumi! Ale mimo wszystko bardzo mi się podobało to jak jej bluzka została rozwalona! No i oczywiście silny i mężny Rin! Coś wspaniałego!
    Ano i zapomniałabym wspomnieć o nowym szablonie! Jest boski i z ręką na sercu muszę przyznać, że podoba mi się najbardziej ze wszystkich jakie były!
    Przepraszam, że komentarz taki do dupy, ale nie spałam już od trzech dni, bo najpierw szkoła i sprawdzian, potem wesele a teraz poprawiny! No i muszę podziękować mojemu kuzynowi za komórkę z internetem!
    Pozdrawiam.

    PS. Czyżbym była pierwsza?

    OdpowiedzUsuń
  3. Obrazki z Rinem? -.^ Me gusta xD
    No, jeszcze na początku podziękuję za dedykacje, którą to jak zobaczyłam, to nie powiem, zdziwiłam się. Ja tu dopiero od dwóch notek i jednej informacji, a już dedyk? Niach, cieszy mnie ten fakt :3
    Rozdział mrrraśny ;D Kocham ten klimat, który jest u Ciebie obecny. Nie wiem dlaczego... może Twoje opowiadanie mnie w jakiś sposób rozluźnia? W odpowiednich momentach są odpowiednie emocje, a jednocześnie w końcu mogę stwierdzić, że czuję się lepiej po tym, jak go przeczytałam. Świetne uczucie ^w^
    Azazela nie lubię, mogę od razu powiedzieć. Natrętny demon, kufa. W dodatku wpakował się w ciało mojego Rinusia! Jak on mógł T.T Baka Mephisto! Powinieneś od razu go z niego wyciągnąć, a nie się opierdalasz, za przeproszeniem, i stwierdzasz, że zrobisz to później, aż w końcu w ogóle nie masz nic do roboty -.-
    Relacje między naszą dwójką ulegając poprawieniu, pogorszeniu, pogorszeniu.. zaraz. A gdzie poprawa i namiętna, romantyczna eksplozja miłości? Gdzie jest?! *rozgląda się niczym psychopatka szukająca obiektu swoich westchnień* Ukryyyyta miłoooości, wyłaź no! >.<
    *wdech, wydech, wdech, wydech*
    No, jestem z powrotem :) Rozdział tak więc bardzo mi się spodobał, choć uczniowie tejże szkoły powoli zaczynają mnie poważnie denerwować. Przed zakończeniem, chciałam dodać jeszcze kilka słów o wcześniejszych rozdziałach. Tak mnie jakoś teraz na to tchnęło.. heh :3
    Przypomniało mi się, że czytając pierwsze opowiadanie udostępniane na tym blogu, czułam się... jakbym cofnęła się w czasie. Wszystkie moje wyobrażenia, marzenia, myśli.. różne sny, zabawy. Po prostu to, co sobie wyobrażałam w dzieciństwie, ukryte historie. To wszystko znajdowało się w tamtej opowieści. Sceny, które chciałam kiedyś zobaczyć, ziściły się w tej jednej historii. To było dla mnie niesamowite.. takie piękne uczucie :) W końcu wyobraźnia znalazła swoje ujście i mimo, że niektóre sceny są zbyt idealne, aby były prawdziwe, a nie powinny znajdować się w opowiadaniach, to bardzo Ci za to dziękuję. Chyba odzyskałam fragment dzieciństwa, który utraciłam, odcinając się od przeszłości. Oczywiście, ten dobry fragment ^^ Rany, rozczuliłam się. Więc po prostu: dziękuję.
    No, to ja już skończę ;] Aaa! Muzyka - ach... zapomniałabym o muzyce! Nowy wygląd bloga również mi pasuje, ale muszę wspomnieć coś o moich ukochanych muzykach. Tzn, Three Days Grace i Yirumi'e. No po prostu jak to zobaczyłam, byłam taka szczęśliwa. Tym bardziej, że aktualnie piosenki River flows in you, mogę słuchać calutki czas... Jest taka smutna, pełna emocji, czy po prostu - piękna *w*
    Kurde, dobra, to już koniec, koniec!
    Weny, dobrego świadectwa i ogółem najlepszego (spóźnione grubo) bo w końcu przez rok prowadzony blog, to już coś, ne~?
    Do napisania :D
    Madi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, arigatou Maddie ^^ Irytują cię uczniowie? O fakt, Mina i Mika to dwa najgorsze modele uczennic, a Shihara, Kamizuka i Tsuda - cóż, jeszcze coś się z nimi zrobi ;) Można będzie się podziwić.
      Miłość Harumi i Rin'a... A, etto, mnóstwo osób jej chce... No i właśnie w tym problem. Mam ją w planach, ale nie teraz i nie jutro, w nie najbliższej przyszłości. Ich stosunki ulegają pogorszeniu w zależności od tego, co sobie Haru pomyśli, wszystko jest w opowiadaniu ^^", zresztą, wiesz, na miłość trochę wcześnie, bądź, co bądź, znają się kilka dni. A poza tym, ja nie cierpię miłości od pierwszego wejrzenia... Nah, w każdym razie stwierdzam, że po końcu tej sagi będziesz chciała mnie zabić.
      Nieważne!
      A to pierwsze opowiadanie... Cóż, może dlatego, że wkładałam tam właśnie to, co chciałabym sama odzyskać ;) Wrzucałam marzenia, pragnienia, wyobrażenia, wszystko ^^
      Do napisaaaniaaa~!
      Desu alias Decha~!

      Usuń
  4. Ładna szata graficzna, teraz wygląda lepiej^^ Rozdział świetny, akcja z Azazelem ciekawa i śmieszna :D Lubię Twoje poczucie humoru^^ A ta sytuacja z Shiharą mnie wkurzyła... Co za wredna cipa! Powyrywałabym jej wszystkie włosy... Zasłużyła na tortury :D Czekam na kolejny rozdzialik i pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
  5. I back biches! Ponnownie xD Skomentuję pełnoprawnie jak się obudzę z kompa, bo na fonie nienawidzę <3

    OdpowiedzUsuń