Natsume Tadamasa wysłała list.
I w ten sposób, nowa katastrofa rozpoczęła się w Akademii Prawdziwego Krzyża.
Harumi pokręciła głową wzdychając głośno. Przyjazd Natsume nie zwiastował nic dobrego dla kogokolwiek. Jeżeli jesteś mądry, to po wiadomości zwiałbyś, gdzie pieprz rośnie. Ale Harumi Karamorita wiedziała, że choćby pozjadała wszelkie rozumy świata, nie mogłaby uciec. I nie chodziło tu o IQ.
- Muszę obudzić Akihito - postanowiła.
- Łaa! Ja bym tego nie robił - wtrącił Amano. - Nawet Natsume-sama nie jest warta budzenia go po nocnym dyżurze! Łaa! Poczekaj z godzinę - zasugerowało ptaszysko i zamachało skrzydłami, w świetle dnia złote zakończenia piór lśniły.
Harumi schwyciła go za szyję i przybliżyła do swojej twarzy. Przez chwilę mierzyła wzrokiem. Jej czerwone, zwierzęce tęczówki ciskały pioruny prosto w dwa, wodniste baseny przypominające morza szczerego złota.
- Nie mów mi co mam robić - syknęła i cisnęła ptaka w kąt pokoju. Zaraz po tym pstryknęła głośno palcami i Amano lądując na ścianie przeobraził się w człowieka, co spotęgowało siłę upadku i przysporzyło mu więcej bólu. Orli chowaniec wykonał obrót w powietrzu i wylądował na ścianie do góry nogami. Gdy upadł na podłogę jego dolne kończyny zwisały mu przed twarzą.
- Au-łaaa! - skrzeknął i szybko wstał, rozmasowując sobie kość ogonową i kark.
- I tak kończą ci, którzy myślą, że mogą mi rozkazywać - mruknęła Harumi, dmuchając sobie w garść. - No prawie wszyscy. Szkoda, że nie mogę tego zrobić Mephisto - westchnęła ciężko i wstała z ziemi, poprawiając spódniczkę. - W każdym bądź razie, Ama, od dzisiaj jesteś pełnoprawnym uczniem Akademii Prawdziwego Krzyża - oznajmiła stanowczo i niewzruszenie, następnie podeszła do szafy Akihito, wydobyła z niej parę ubrań i rzuciła chowańcowi, po czym nie odwracając się, tyłem podeszła do łóżka i na nie opadła. Zakryła oczy przedramieniem. - Hayaku [Szybko], przebierz się.
- D-dlaczego? Łaa? - zdziwił się Amano, zdejmując z twarzy czarną marynarkę. - C-coś zrobiłem?! Łaa! Łaa! Jestem chowańcem, nie uczniakiem! Łaa! Nie powinienem chodzić do szkoły... Haru, ty serio chcesz sobie znów narobić kłopotów?
- A co jeśli tak? - rzuciła sfrustrowana. - Tak poza tym, jeżeli jesteś chowańcem, to słuchasz się rozkazów swojej pani, a twoja pani mówi ci, żebyś do jasnej cholery się ubierał! - wrzasnęła podnosząc się do pionu. Nagle przypomniała sobie o śpiącym Akihito i momentalnie zatkała sobie usta. - Po prostu się ubieraj - powtórzyła rozkaz półgłosem. - Zaraz schodzimy na śniadanie.
Rin nabierając głośno powietrza, gwałtownie podniósł się do pionu. Odrzucił kołdrę, pozwalając by powiew świeżego, wiosennego wiatru objął go całego, odbierając domowe ciepło okrycia. Podkurczył nogi i posunął się do tyłu, siadając na swojej poduszce. Wystawił dłonie w zasięg wzroku i patrzył na nie z uwagę. Jego oczy rozszerzyły się do maksimum, gotowe w desperacji wyskoczyć z orbit. Źrenice skurczyły się do wielkości główek od szpilek. Przyłożył dłonie do rozpalonej twarzy. Cały był mokry od potu. W miejscu gdzie wcześniej leżał, utworzyły się ślady po sylwetce. Zimne krople strachu spływały po jego czole.
Koszmar.
To, co wcześniej widział, nie mogło być nazwane snem.
Ale było jednocześnie nazbyt rzeczywiste.
Nieważne czego by nie zrobił, nie przypomni sobie co widział. Będzie go to nawiedzać, będzie go straszyć, będzie znów się pojawiać. Będzie krzyczał. Będzie płakał. Ale nie będzie wiedział, dlaczego.
- Tch... - wierzchem dłoni przetarł oczy.
Może to Karamorita zirytowała się faktem, że przestał zwracać na nią uwagę i rzuciła jakiś wiedźmowy urok? Była w stu procentach zdolna do zasiania jakiejś ekskomuniki, czy innej podagry.
Rozejrzał się na boki, ale teren był czysty. No tak, w końcu zbrodniarz nie jest taki głupi, żeby zostać na miejscu popełnionego czynu. Mówiąc szczerze, tak naprawdę nie podejrzewał jej o to. To żart, który stworzył podświadomie, by uspokoić tętno po sennym koszmarze.
Ziewnął.
A skoro już się obudził przedwcześnie... Postanowił przygotować się nieco do szkoły i przynajmniej raz na semestr się nie spóźnić. Zresztą, pierwszy raz, wstając wcześnie poczuł się dziwnie rześko. Czy miało to jakikolwiek związek z tym, że nie był już sam? Że nie musiał spędzać przerw z Harumi? Że zamiast włóczyć się bez celu i ładować się w tarapaty mógł rozmawiać z przyjaciółmi?
Tak, to na pewno to.
Odgonił resztki snu czające się w kącikach oczu i spuścił stopy na zimne w porównaniu do rozgrzanego łóżka, panele. Stanął na nich powoli w myślach kontemplując ich swojskie skrzypienie. Sięgnął po mundurek leżący na krześle i przytknął go sobie do nosa.
- Może być - wzruszył ramionami i zarzucił sobie na ramię resztę garderoby, po czym skierował się do niewielkiej łazienki obok.
Na każde dwa pokoje przypadała jedna umywalnia, ale oni mieli szczęście znajdować się w opuszczonym, męskim akademiku. Rin nie posiadał się ze szczęścia, że nie musi czekać na wolną łazienkę, gdy Yukio dokonuje porannej toalety - co zajmuje mu niezwykle długo, jak na egzorcystę, który musi być gotowy w dwie minuty, by stawić się na misję.
Kilka minut później wyszedł z umywalni ubrany od stóp do głowy. Przylizał sobie grzywkę do tyłu i uśmiechnął się do siebie, jak rasowy Narcyz. Dumnym, pełnym gracji krokiem dotarł do drzwi i wcisnął klamkę. Już miał ją wcisnąć, gdy usłyszał głośny trzask otwieranego okna. Skrzydło z szybą uderzyło o ścianę. Odwrócił się szybko i sięgnął do suwaka od pokrowca na Kurikarę. Zmrużył oczy, czekając na przeciwnika. Jednak, ku jego zdziwieniu nic takiego nie nastąpiło.
Zamrugał kilkakrotnie i westchnął z rezygnacją i cichym rozczarowaniem. Mówiąc szczerze, liczył na walkę. Taka bitwa o poranku by go rozruszała. A jednak nic z tego. Otworzył drzwi i postawił pierwsze kroki na korytarzu. Odwrócił się, by je zamknąć i... wygiął się do tyłu pod wpływem zderzenia z walizką. Uderzył w ścianę i zjechał po niej znokautowany... znowu.
Za co los kara go zbieraniem ciosów? Nie wiedział, ale miał przeczucie, że znów przyjdzie mu opuścić dzień w szkole.
Amano przeciągnął się ze skrzekiem. W ludzkiej formie odczuwał więcej, niż zazwyczaj. Nie zawsze było to przyjemne, ale w większości przypadków... Lubił powracać do czasów bycia człowiekiem. Och, wygadałam się. Tak, Amano Hatoyama był kiedyś człowiekiem. Jednakże orli chowaniec nie pamiętał ze swojego poprzedniego życia żadnych ważniejszych szczegółów. Wiedział, że urodził się w okresie Edo, erze samurajów i sam był jednym z nich. Wiedział, że właśnie wtedy poznał Harumi. I wiedział, że niedługo potem umarł. Pamiętał parę scen z przeszłości, kilka anegdot, ale nic poza tym. I było to z lekka irytujące.
- Harrru, wiesz kiedy przybędzie Natsume-sama? - zagadnął Amano.
- Nie i mówiąc szczerze, nie chcę wiedzieć. Tą sprawę pozostawiam Akihito. Wizyta Natsu-nee nie zwiastuje nic dobrego - zrobiła krótką pauzę, jakby się nad czymś zastanawiała - choć może ten raz okaże się wyjątkiem od reguły - rzekła tajemniczo. - Pozbyłeś się już tego 'łaa', co nie?
Amano jęknął męczeńsko. Niełatwo zniwelować nawyk wyrabiany przez setki lat. Jednakże, w niektórych przypadkach, jak choćby ten, zdarzało mu się przekształcać więcej tkanek organizmu na ludzkie, niż powinien. I wtedy dochodziło do odpalenia paru nawyków. Gdyby bardziej zaawansowany goblin, jak choćby hobgoblin przetransformował w człowieka, nadal zachowywałby się niecywilizowanie, we wręcz zwierzęcy sposób. Jednakże niektóre chowańce znały lepsze sztuczki...
Co można było zauważyć, po jednym rzucie oka na Hatoyamę. Nie dało się uznać go za kogoś innego, jak ucznia Akademii Prawdziwego Krzyża, najbardziej prestiżowej uczelni w prefekturze - a kto wie, czy i nie w kraju. Karmelowe krótkie, wystające lekko za uszy, włosy. Zielono-złote oczy o okrągłych źrenicach przypominających wielkością ziarnka grochu. Muskularna sylwetka, szerokie bary, dumny wzrost 1,86 metra i ta czarująca aura wokół niego, sprawiająca, że wszystkie dziewczyny musiały choć rzucić okiem.
Jednak Harumi nie należała do normalnych, ludzkich dziewczyn, dlatego też nie wgapiała się w swojego chowańca, jak w boga na ziemi. Teraz zanadto była zadręczana przez głupi głos rozsądku przypominający jej o łamaniu zasad. Miała nie wystawiać Amano na pastwę krwiożerczych, niewyżytych nastolatek, przecież sobie to obiecała. Nie mogła poradzić nic na to, że list od Natsume przeważył szalę jej nerwów. Nie dałaby rady wysłuchiwać dziś pisków Miki Murakami i jej irytującej - lecz o wyższym IQ - starszej siostry, Miny Murakami. Dlatego też należało się pozbyć ich chociaż na kilka nędznych godzin i przespać się na lekcjach.
- Niestety tak... - mruknął Amano. - Nie lubię tego, bo mam wrażenie, jakbym stracił moje zdolności - wyznał przygnębiony.
- Wakizashi nie pozwolę ci wziąć, bo byś przyciągał za wiele uwagi bez odpowiedniego pokrowca. Spróbuję jakiś zwinąć z klubu kendo, powinni mieć zapasowe w magazynie - zastanowiła się Harumi. - Przemiana jest tymczasowa, tylko na parę godzin. Dłużej już bywałeś człowiekiem, wytrzymasz - przypomniała. - Ach, zapomniałam... Masz. Wytrzymać. - wycedziła przez zęby z fałszywym olśnieniem.
- Si-się r-rozumie! - przytaknął nerwowo. - Am... Harrru, powiesz mi chociaż coś więcej o tej sz-szkole?... Haru! Haru nie zostawiaj mnie!
- Mendokusai... - jęknęła i przyspieszyła kroku. Za Chiny nie sądziła, że po uczłowiecznieniu Amano stanie się takim nieśmiałym, jąkającym się idiotą. Jako chowaniec zazwyczaj nie widział nic dziwnego w jej rozkazach, a teraz zaczął je kwestionować. Z kolei ona nie była w humorze, żeby z nim dyskutować. Właściwie - na nic nie była w humorze. Chciała tylko, aby zostawili ją w spokoju i więcej nie nagabywali.
Klnąc na czym to świat stoi i w myślach zadając Amie, jako workowi treningowemu miliardy uderzeń nie zauważyła pod swoimi nogami nic dziwnego. Czyli nie może was zaskoczyć, że zaabsorbowana tymi zajęciami potknęła się o ciało ułożonego na podłodze Okumury. I z głośnym przekleństwem padła na ziemię, łokieć wbijając w podbrzusze Rin'a. Z kolei Amano przypieczętował tą kanapkę zagłady padając, jak długi na Harumi. To zaś sprawiło, że przygnieciony Okumura teraz uderzony w podbrzusze ledwo uniknął przypadkowej kastracji.
- Bakamano! - huknęła Harumi, a jako iż fortunnie - acz niefortunnie dla Amy - jej noga była wolna pomiędzy jego kończynami, zamachnęła się do tyłu i dała upust swojej złości.
- Moje dango! - wrzasnął wybudzony z drzemki Okumura i wyjątkowo, nie chodziło mu chyba o jedzenie.
- Haruauuuuuu...! - ryknął ze łzami bólu w oczach orli chowaniec wijąc się w cierpieniu, ale dalej, jak idiota nie schodząc ze swojej właścicielki - tudzież nazywanej czasami partnerką.
Moi kochani, tych ciekawych zdarzeń nie koniec, bowiem najdroższy nasz okularnik, Yukio Okumura, podziwiany przez Page i dziewczyny, znany jako najmłodszy egzorcysta na świecie wkroczył na ów piękny i gustownie urządzony korytarz. A po jego lewej i prawej można było ujrzeć dwie jakże miłe, rude panienki. Owe panny nosiły dumne nazwisko Murakami i łączyły je siostrzane więzy. Zalewany przez panienki gradem pytań i potokiem słów i monologów, Yukio zauważył osobliwie ułożoną trójkę dopiero w momencie, gdy stanął Harumi na rękę, a ta wydała z siebie okrzyk godny rannego żubra w Puszczy Białowieskiej.
- Co wy tu... rooobicieeee?! - wrzasnął, gdy spostrzegł w jakiej pozycji się znajdują i uwaga, Yukio Okumura - alias kamienna gęba megane - zaczerwienił się! No dobra, to mało powiedziane, bo jego twarz przypominała teraz dorodnego pomidora, a na czole śmiało można by usmażyć jajko - swoją drogą to ciekawy sposób oszczędzania gazu, ekolodzy zbierzcie się!
Chwilę potem okularnik został tymczasowo oślepiony przez blask fleszu z aparatu należącego do Miny.
- Niah~! Gorący temat, iinchou [przewodniczący], Okumura Yukio-kun czerwieni się, jak wściekły widząc coś zboczonego, a więc możemy jednogłośnie stwierdzić, że w rzeczywistości jest ukrytym zboczeńcem - zaanonsowała dziewczyna o oczach koloru magenta. - Gazetka szkolna na pewno zyska na popularności!
- A-albo p-p-po prostu j-jest nieśmiały...! - wysunęła propozycję Mika. - Mina-nee, ale czy tak na pewno można? - zaniepokoiła się, ale wahanie ustało, gdy zauważyła, kto leżał na szczycie 'kanapki'. - Amano Hatoyama-senpai-ouji-dono! - pisnęła oblewając się szkarłatem. - C-c-c-co ty robisz Ha-Ha-Harumi-chaan?! - wydusiła tonem, który przeciąłby diament .
Teraz przypominała potwora. Górowała nad nimi otaczając świat swoją złością pod postacią czarnej mgły. Zacisnęła dłonie w pięści, gotowa rozszarpać Karamoritę i Okumurę na strzępy, za tak bliski kontakt fizyczny z jej ukochanym. Jednak Mina pociągnęła ją za pulower do góry.
- Oi, Chii, przystopuj troszkę, pamiętaj, wdech, wydech, Hatoyama-senpai-ouji-dono jest przyjacielem Harucchi, więc nie ma możliwości, żeby nie byli 'blisko'. Bez tego byś go nie poznała - ruda mrugnęła do siostry i odstawiła ją.
- Jakie dojrzałe podejście - parsknęła Karamorita.
Mina wystawiła jej język.
- Ekhem, Mori, byłabyś łaskawa się zwlekła? - zasugerował Okumura, czując się nieco niekomfortowo między innymi przez ucisk na 'dango'.
- A z tą prośbą to do Amy - odparowała Harumi i ponownie ruszyła nogą, demonstrując wartość promienia zamachu... Nie, to była... DŁUGOŚĆ ŁUKU! HELL YEAH, GEOMETRIA!
Teraz to Yukio odchrząknął przypominając o swojej obecności wszystkim zebranym.
- Najlepiej będzie, jak wszyscy po kolei wstaniecie i wyjaśnicie, jak doszło do takiej, mhm, dwuznacznej sytuacji - zaproponował uprzejmie okularnik, któremu powrócił rezon. - Natomiast Murakami-san i Murakami-senpai, proszę, nie dolewajcie oliwy do ognia.
Mina wydęła policzki i fuknęła teatralnie.
- Jesteś strasznie nudny, Yuki-kouhai - westchnęła głośno. - Wyluzuj, jestem profesjonalistką, to zdjęcie nie trafi do gazetki, bo mogłabym pójść za nie siedzieć. A więc włóż luźniejsze portki i uśmiechnij się - dodała i dwoma palcami uniosła kąciki jego ust do góry.
Harumi jednym falistym ruchem zrzuciła z siebie Amę, a ten przeturlał się po podłodze i uderzył o ścianę obok. Natomiast Karamorita podniosła się z Okumury i poprawiła spódnicę, upewniając się, że ogon nie wydostał się spod ubrań.
- Yare, yare, czemu to tyle zajęło...? - jęknęła, rozmasowując sobie kark.
- Ja tam wolę zapytać, po kiego Bakamura leżał tutaj nieprzytomny. ZNOWU - zaznaczył Amano, podnosząc się na czworki. Uniósł głowę i zaraz odskoczył z cichym piskiem. - O-ohay... o... - wydusił unikając lemonkowego spojrzenia Miki. Poczuł zimny pot na karku.
- Ehem, może mi to wyjaśnicie? - odezwał się z innej beczki Yukio, wyrywając się spod wykrzywiających mu gębę palców Miny.
Harumi zamrugała, po czym doznała olśnienia - to jest, zrozumiała o co chodzi kamiennej gębie megane. Dlatego też na chwilę - szkoda, że tylko na chwilę - wysiliła swoje szare komórki i odnalazła odpowiedź.
- Ja i Ama szliśmy korytarzem i wpadliśmy na Okumurę, to tyle - powiedziała, oczywiście pomijając swoją ignorancję dla otaczającego ją świata i fakt, że wychodzili ze wspólnego pokoju, bowiem nie chciała prowokować Miki.
Yukio przeniósł swój firmowy, surowy wzrok na starszego brata, na co ten lekko się wzdrygnął i pomachał rękami w obronnym geście. Jego ciągłym utratom przytomności już się nikt nie dziwił. Od samego początku Okumura kończył jako ofiara.
- A ja no... - zamyślił się na chwilę Rin. - Wyszedłem z pokoju, trzasnęło okno, odwróciłem się... - przerwał próbując sobie wszystko przypomnieć. - Niby nic nie było, ale jak odwróciłem się drugi raz, żeby zamknąć drzwi, to... - rozejrzał się dookoła by znaleźć jakąś wskazówkę - ... dostałem tą walizką! - zawołał odkrywczo, palcem pokazując na skórzaną teczkę ze złotymi klamrami.
Yukio zamrugał i schylił się po nią w tym samym momencie, co Harumi. I w ten sposób zderzyli się głowami. Harumi odsunęła się po tym kontakcie zirytowana, masując obolałe czoło. Otwierając oczy spojrzała na Yukio i odskoczyła gwałtownie, omal się nie wywracając.
Przyłożyła sobie śródręcze do czoła nie dowierzając w to, co przez chwilę wydawała się widzieć.
Zaśmiała się w duchu. Jej wyobraźnia uwielbia płatać figle, czy naprawdę nie potrafiła się obyć bez grozy czającej się w kątach umysłu?
- Harrru, w porząsiu? - zaniepokoił się Amano, wyrywający się z objęć drobnej Miki Murakami.
- Ha? Oczywiście, że tak - parsknęła Karamorita. - Jeżeli to wszystko. Pójdę już na śniadanie - poinformowała , po czym odsunęła Minę i odeszła w stronę schodów. Założyła ręce za głowę i nie odwracała się ani razu. Zanadto obawiała się, że ktoś dostrzeże cień strachu w jej oczach. Wizje to zdecydowanie zbyt wiele dla kogoś, kto został stworzony do walk fizycznych, a nie mentalnych.
- A, a Haru! - zawołał za nią Amano, próbując jakoś się do niej dostać, ciągnąc za sobą uczepioną pasa Mikę Murakami, mamroczącą coś o ich wspólnej przyszłości. - Czekaj no! Nie zostawiaj mnie tutaj!
- Strata czasu, ta wiedźma nigdy się na nikogo nie ogląda - westchnął Rin, nadal siedząc na ziemi, pod ścianą, bez jakiegokolwiek zamiaru ruszenia tyłka z miejsca.
- Oooi, Harumi-chan może być brutalna, ale nie jest wiedźmą - zaprotestowała ostro Mina. - Tak naprawdę ma złote serce, tylko jest straszną tsundere i chce to ukryć! - wyjaśniła grożąc starszemu Okumurze palcem. - Niaaah, Yuki-kouhai, pozwól mi sprawdzić, co jest w tej walizeczce, nooo!
Yukio odsunął teczkę tak, by Murakami nie mogła po nią sięgnąć.
- To nie dla ciebie, Murakami-senpai - ostrzegł ją, błyskając groźnie zza okularów. Mina wydęła wargi i zmarszczyła nos.
- Jesteś bardzo niemiły, Yuki-kouhai, my też chcemy wiedzieć, co jest w walizce, która znokautowała Rin-chan'a~! - powiedziała tonem pełnym pretensji. Po czym wychyliła się, żeby złapać za uchwyt. Yukio znów się wychylił i obrócił o 90*. Jednak Mina się nie poddawała i nadal walczyła o skórzaną teczkę.
- Powiedziałem, żebyś tego nie... - nie zdążył dokończyć, starsza siostra Murakami dosięgnęła swoim długim, pomalowanym na wiśniowo paznokciem złotej klamry i lekko ją podważyła, a to wystarczyło, żeby walizka się otwarła. A wypadło z niej... Trochę ubrań, parę książek, jakaś mała szkatułka z wygrawerowaną na niej sylwetką złoconego konia, oraz dwudziesto-centymetrowa brązowa pałka z lekko zamazanym znakiem...
Jednak ostatnie, co wyleciało ze środka, to niewielki flakonik pełen czerwonego płynu. Tak delikatnej rzeczy nie dało się uratować. Leciał, jakby w zwolnionym tempie, lecz nikt nie złapał go przed ostatecznym starciem z ziemią. Uderzyła o nią i rozpadła się na setki szklanych fragmentów, rozlewając substancję na wszystko wokoło, włącznie z butami obecnych tam.
Przez kilkanaście sekund zapach o takiej intensywności, że wręcz przepalał nozdrza podczas wdychania oszałamiał nastolatków. Potem zaś każde z nich przed swymi oczami ujrzało ciemność tak czarną, że wręcz namacalną. Jednak zaraz wszystko wróciło do swojego porządku. Cóż, może nie do końca. Z jednym małym... ekhe... DUŻYM, wyjątkiem.
Jak?
Spójrzmy na to z perspektywy Rin'a Okumury, który przed tym całym wypadkiem siedział pod ścianą, drapiąc się po szyi. Chłopak był wpatrzony w okrągłą, metalową klamkę, w której odbijała się jego twarz, śmiesznie zdeformowana. Jeżeli wcześniej klamka ta miała wielkość piłeczki do tenisa, to teraz przypominała kopułę stadionu.
Po kiego ktoś zwiększałby klamkę?
A może...
Nie, to niemożliwe.
Czy jednak?
Przecież to absurd!
Co jeśli...
To on zmalał?!
Spojrzał na swoją dłoń. Zamrugał. Była taka, jak zawsze. Przesunął dłonią po podłodze i ze zdumieniem odkrył, że może wpakować całą rękę w szczelinę w podłodze. Ale przecież?! Fakt, zawsze była dosyć spora, ale na szerokość, to mieścił się tam najwyżej paznokieć. Podniósł wzrok i ujrzał Mount Fioletowy Golf. Przełknął ślinę.
Zmalał.
Rozejrzał się szukając towarzysza niedoli, lub choćby luki w powracającym koszmarze. Ze zdziwieniem stwierdził, że Yukio i Mina wyglądają dla niego, tak, jak wcześniej. Czy też się zmniejszyli? Natomiast... Natomiast Amano górował nad nimi dobre kilkadziesiąt, albo i kilkaset metrów mierzonych teraz jego miniaturowym zasięgiem kroku. Wytężył wzrok i upewniwszy się, że widzi, to, co myśli, że widzi parsknął śmiechem.
- Z czego się śmiejesz, Bakamura?! - krzyknęła Mina. - Moja Chii...! - wykrzyknęła łamiącym się głosem i odwracając głowę w stronę Miki wiszącej na końcu krawatu Amano Hatoyamy.
Amano rozejrzał się na boki, poruszając korpusem i wprawiając rudą uczepioną fragmentu garderoby w ruch wahadłowy.
- Okumura? Mika-san? Yukio-san? Mina-san? Gdzie jesteście? - zdziwił się Ama ruszając głową to w górę, to w dół.
- Ona zaraz spadnie! - siała dalej panikę Mina, chwytając się za włosy. - Chiiiii! - zawołała za nią i podbiegła do fioletowego golfu, rozpoczynając wspinaczkę po szorstkim materiale, który niefortunnie zapadał się pod nią. - Chiii!
- Mina-san?! Jesteś gdzieś tutaj? Proszęęę nie bawcie się za mną w chowanego! - jęknął sfrustrowany orli chowaniec, ale nadal nie słysząc odpowiedzi od reszty westchnął męczeńsko. Rozejrzał się wokół i wykonał zamaszysty krok.
- Yukio uciekaaaj! - ostrzegł Rin, skacząc na równe nogi i wyciągając do niego rękę.
Młodszy Okumura stał przez chwilę w miejscu. Potem zamknął oczy i znów je otworzył. Błyskawicznie sięgnął po coś za marynarkę. Zaraz ciężką atmosferę przeciął jadowity dźwięk strzału.
Amano odskoczył nadeptując na golf i omal nie zgniatając Miny na placek. Mika uczepiona jego krawatu traciła siły. Dłonie ją piekły, a ramiona jakby miały wylecieć ze stawów. Puściła.
Jej lot był dość krótki, bo skończyła go, lądując na dłoni Amano.
- Mika-san?! Czemu jesteś taka malutka?!
Ruda była zbyt przejęta ledwym uniknięciem śmierci, że nie potrafiła się zdobyć na odpowiedzenie swemu ukochanemu. Cały czas powtarzała tylko jego imię, bez jakichkolwiek tytułów grzecznościowych.
- Ooooi! Bakamano, spójrzże tu na dół! - wrzasnął z całej siły Rin, próbując zwrócić uwagę Hatoyamy. - Tu jesteśmy! Tak tu! - dodał, potwierdzając spekulacje orlego chowańca. Amano ukucnął i odstawił Mikę na ziemię, prosto w objęcia siostry.
- Jak wam się to...? - wydukał, mrugając po setki razy na minutę.
- Gdybyśmy to wiedzieli, to z pewnością bylibyśmy w trakcie powrotu do normalności - przerwał mu Yukio. - Przypuszczam, że to sprawka tego specyfiku, który rozlałem przez Murakami-san...
- Oooi! Mnie w to nie wplątuj, Baka-kouhai! - wcięła się Mina, wyraźnie niezadowolona. Choć to chyba zbyt lekkie określenie. Mina była wściekła. Nie dość, że jej siostra omal nie skręciła sobie karku, to jeszcze to! Od samego początku wiedziała, iż coś dziwnego otacza tą grupkę z opuszczonego akademika, a mimo to pozwoliła Mice na spotkania z nimi. Ba! Aprobowała jej próby zdobycia Hatoyamy i zaprzyjaźnienia się z Harumi. Ale przez tą dziewczynę... Przydałoby się policzyć w ile kłopotów wpadły. Dodając oczywiście to, w co same, dobrowolnie wpakowały się ledwie wczoraj.
No ale była też jasna strona. Która nastolatka będzie mogła się kiedykolwiek pochwalić, że wspinała się po Mount Fioletowy Golf, bo zmalała do wielkości zabawkowego żołnierzyka?
- Reasumując. Nie mogę przygotować środka przeciwdziałającego, tak długo, jak nie będę wiedział, czym jest to, co nas odmieniło - wyjaśnił Yukio. - W takiej formie nie wiem też, jak mamy sobie poradzić.
- Ja bym się poradził Haru-chan! - zasugerował Amano. - Haru-chan się zna..~! A-albo można też poprosić Akihito-san, ale z tego, co wiem, on jest specem w innej dziedzinie i... lepiej go nie budzić po dyżurze - stwierdził, krzywiąc się lekko.
- Karamorita-san, ka? - zamyślił się Yukio. - Właściwie, wydaje się być jedyną osobą, do której w tej chwili możemy się zwrócić, zważywszy na... - ukradkiem wskazał ruchem głowy na siostry Murakami. Chrząknął. - Hatoyama-senpai, mógłbyś nas do niej zabrać?
- Mhm! Powinna być teraz na dole. Miała zjeść śniadanie - przypomniał sobie Amano i wyciągnął rękę ku miniaturowym nastolatkom. - Proszę wskakiwać~! Ekspres Hatoyamy Amano rusza już za chwilę~! Kierunek, stołówka akademicka, proszę wsiadać, drzwi zamykać~! - powiadomił radosnym tonem i kiedy tylko starszy Okumura, jako ostatni wgramolił się na jego dłoń, uśmiechnął się i zagwizdał. - Ciu, ciu~!
Harumi siedziała przy stoliku, spokojnie przeżuwając ryż. Rozpływał się w ustach, pozostawiając lekko słony posmak. Ukobach zaszył się w kuchni. Nie winiła chochlika, miał jeszcze dużo do roboty. Zresztą, takie jak on, demony ogniska domowego zawsze były zajęte. Harumi czasem im zazdrościła. Te drobne stworki nigdy nie narażały się piekielnym Królom i nie były obiektem żądzy łowców, takich jak (nie)sławny Dokuofutei. Wzdrygnęła się. Co by było, gdyby tacy, jak on współpracowali z Watykanem?
Dreszcze nie chciały jej opuścić. Westchnęła i wpakowała sobie kolejną porcję ryżu do ust. Miała nadzieję, że cudowny smak onigiri odpędzi kłębiące się w jej głowie czarne chmury.
- Haru~!
I po chwili spokoju. Karamorita zgarbiła się przy stole i udawała, że nic nie słyszała. Jednak pożałowała tego, bo parę sekund później odezwał się dźwięk kroków i to samo zostało powtórzone tyle, że przy jej uchu.
- Co do cholery?! - warknęła zirytowana, że przerywano jej posiłek.
- O-o-ni... Oni... Zmniejszyli się...! - wykrzyczał panicznie Amano.
- Ha? - tylko tyle wykrzesała z siebie Harumi, potrząsnęła głową i uniosła brew. Widząc poważny wyraz twarzy Amano, wdziała kpiarski uśmieszek. - Ahaaa... - przytaknęła bez przekonania, po czym zabrała swój talerz z rozsypanymi po nim pojedynczymi ziarenkami ryżu. - Rozumiem, zmniejszyli się i są teraz malutcy, jak ten ryż, tak? - parsknęła. - Nie dzięki, w takie rzeczy nie uwierzę. Uwierzyłabym, że Mephisto cię molestował, albo Okumura zatańczył hula w spódniczce baletowej, czy nawet, że Takara otworzył oczy, ale sorki... Aż taka elastyczna nie jestem - zastrzegła Harumi i odstawiła talerz na blat.
- A-al-ale to prawdaa! Spójrz, tutaj ich mam! - wykrzyknął i podniósł dłoń do twarzy Harumi.
Karamorita przez chwilę patrzyła na niego jak na świra, po czym spojrzała na jego rękę.
- No nie wmawiaj mi, że są tacy mali, jak bakterie, że nie dostrzegę ich gołym okiem... - prychnęła Harumi, po czym westchnęła i ominęła go, klepiąc po łopatce. - Dobra Ama, ty kurzy móżdżku, dosyć żartów, pakuj manatki, dzisiaj wyjdziemy trochę wcześniej.
Hatoyama z niedowierzaniem przycisnął dłoń do twarzy, ale tak, jak Karamorita nikogo nie zauważył. Wytrzeszczył oczy i wrzasnął, jak laska z horroru. Naraz rozpoczął swój paniczny taniec. Biegał z jednego kąta stołówki na drugi, tupiąc i chwytając się za głowę. W przerwach skrzeczał po dawnemu.
- Skończyłeś...? - rzuciła znudzenie Harumi. Pokręciła głową i zacmokała z dezaprobatą. - Czemu wszyscy muszą być dzisiaj tacy głośni? - przyłożyła dłoń do ucha. - Raany...
- Apokalipsa! Armagedon! Zgubiłem ich! Do kroćset! Zgubiłem ich na wielkiego Buddę! Zgubiłem ich! Cholera jasna! Łaaaaaaaaaaaaaa! - ryknął jej prosto do ucha.
Wtedy Harumi otworzyła oczy najszerzej, jak się da. I pomijając zbędne opisy, mogę wam powiedzieć, że Amano tego dnia nie usiadł bez bólu. Jednakże mógł sobie popodziwiać piękne, błękitne niebo, lecąc ponad ziemią bez skrzydeł. Innymi słowy, wylądował na dworze.
Karamorita wyszła zaraz po nim, rozmasowując sobie pięści.
- Yare, yare, najchętniej nie szłabym dzisiaj nigdzie, ale już mam dość siedzenia tam na górze - stęknęła i rozprostowała kości. - Ten diabelski przyrząd nie będzie mnie nękał przez kilkanaście godzin, he he - uśmiechnęła się do siebie. Podniosła wzrok na Amano. Przyjrzała mu się uważnie, od stóp do głów. Już nie krzyczał, ale wydawał się być przygnębiony. - Oi, Ama, tak z innej beczki, gdzie są Murakamidiotki? - spytała, przypominając sobie o nich nagle.
- Zmniejszyły się, tak jak Okumura i Yukio-san, a potem zniknęły! - powtórzył znów swoje Hatoyama.
- Aha, rozumiem, czemu mnie to nie smuci? - ironizowała, parskając co chwila. - Ha? - zamrugała kilka razy, kątem oka dostrzegając dziwny ruch za swoim chowańcem. - Ama, co ty?
Szatyn uniósł brwi zdziwiony jej zachowaniem. Natomiast Harumi przetarła oczy. Czy jej się wydawało, czy widziała dwie takie same sylwetki? Tylko... Jedna była jakby pozbawiona koloru? Zbeształa się w myślach. Zarwana i przeszyta nerwami nocka, a jej już się dwoi przed oczami.
- Nic, heh, to jakieś przywidzenia, chodźmy już - rzuciła szybko i zaczęła szybko iść, odgarniając parę kosmyków za ucho.
Stojąc w bramach Akademii, zdziwiła się widząc, jak wielu uczniów zbierało się wokół niej o tak wczesnej porze. Oczywiście, podczas części lekcyjnej dnia nie mieli zbyt wiele swobody, a cisza nocna i godzina policyjna zaczynały się dość wcześnie. Nic chyba dziwnego w tym, że paczki przyjaciół wychodziły ze swych nor, a zakochane pary obnosiły się ze swymi związkami od rana.
Gdyby tu była Natsume, pewnie już by ją zaszlachtowała za to, że i ona taka nie jest. Z kolei Harumi w odpowiedzi starałaby się zachowywać jeszcze gorzej, niż zwykle. Ale Natsume nie było. A będzie. Koszmar w ludzkiej postaci, to dosyć łagodne określenie...
- Ooo, Karamorita, jaka to odmiana, widzieć cię tak wcześnie w szkole - głos ten należał do nikogo innego, jak do sekretarki Mephisto, dobrze ułożonej, zawsze dopiętej na ostatni guzik, Ninomiyi Sayumi.
- Niezbyt miła, bo się na panią napatoczyłam - odgryzła się Harumi, patrząc na kobietę spode łba.
- Czyżbyś chciała kolejnej odsiadki w klasie specjalnej? - spytała Ninomiya, schylając się na wysokość jej wzroku i zakładając ręce na biodrach.
- Nie proszę pani - wycedziła przez zęby, patrząc pusto w przestrzeń.
- Nie wciągaj w tarapaty innych uczniów, a zwłaszcza tych, porządnie wyglądających - ostrzegła ją nauczycielka. - Pociągając za sobą kolejne osoby, będziesz pogrążać się bardziej, ale nie tylko ty, pamiętaj - dorzuciła twardo, z grozą wydostającą się ze zwykłych samogłosek, po czym odeszła w stronę budynku administracji.
- Suka - fuknęła Harumi, po czym odwróciła się i podążyła ku głównej bramie. - Że też zawsze znajdzie się ktoś, kto ewidentnie lubi kopać leżącego... - w odwecie kopnęła niczemu winny kamyk.
- Leżącego? - wyłapał Amano i uśmiechnął się wyzywająco
- Oczywiście, po tej nocy zrozumiałam, że technologia to zło - jęknęła i odwróciła się, żeby uważniej spojrzeć na grymas twarzy chowańca. Wtedy zastygła w bezruchu. Znowu go widziała. Ta ciemna sylwetka.
- Haru...? - spytał zaniepokojony.
Plasnęła się w czoło.
- To nic, tylko... mam małe mroczki przed oczami... - westchnęła odwracając głowę i wypróbowując to samo na innych. Nikt jednak nie miał dodatkowej czarnej sylwetki. Przynajmniej nie przy sobie, zaś na ziemi widniały ich cienie. -... Kageki...? - mruknęła do siebie.
Jednak zaraz poczuła dziwny powiek ostrego i chłodnego, jak lód wiatru.
- Kageki? - powtórzył po niej Amano.
- Ka-Kageyama... - ostrożnie wypowiedziała Harumi, odsuwając się do Hatoyamy i wbijając przenikliwy wzrok w przestrzeń powyżej jego lewego ramienia. Zaraz potem przeniosła go ponad prawe. - Kagene...
- Ha? Harrru, o czym ty...?
Harumi lekko się odsunęła i zmrużyła oczy, ale przypadkowo na kogoś wpadła, więc szybko się odskoczyła i odwróciła, gotowa wysyczeć parę niepochlebnych uwag pod adresem tej osoby.
- Sukanku-kun?!
- Karamorita?!
Czyżby zapowiadało się starcie tytanów?
- Co ty tutaj robisz, Sukanku? - spytała, zakładając ręce na piersiach.
- Ee, uczę się, jakbyś nie wiedziała - prychnął Ryuuji. - Może zapomniałaś, albo twoje niziutkie IQ nawet tego nie pojęło, ale chodzimy do tej samej szkoły i do równoległych klas - rozjaśnił nieco fakty Suguro.
- Taa, szkoda, że mieliśmy takie nieszczęście się na ciebie napatoczyć, akurat teraz - odgryzła się Harumi. - Akurat teraz... jestem w złym humorze, więc czy ty i pozostali z tego głupawego kółka różańcowego mogliby już sobie pójść?
- Oi, to nie jest głupie kółko - sprostował Shima za plecami Bon'a i zwrócił się do Konekomaru. - Nie jest, co nie?
Okularnik pokręcił głową.
- Czekaj 'my'? Nie widzę z tobą żałosnego Okumury? - Ryuuji rozejrzał się dookoła, lecz napotkał tylko twarz Amano. - Ooo... Czyżby ktoś nadużywał tu swoich zdolności, by zdobyć towarzystwo, którego sam nie może znaleźć? - parsknął.
Harumi westchnęła głośno.
- Tak, przejrzałeś mnie, a teraz won - warknęła.
- Och, wiesz, tak się składa, że mogę tu być tak samo, jak ty, więc nie zamierzam odchodzić - postanowił Suguro, wbijając w nią jadowite spojrzenie. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem i widać było, że Harumi wygrywała.
Uśmiechnęła się.
Wzruszyła ramionami.
- I tak mieliśmy iść, co nie Ama? - spytała, na co Hatoyama przytaknął. - Narka frajerzy - rzuciła i wrócili do poprzedniej trasy. Harumi z całej siły zagłuszała pragnienie wpakowania Ryuuji'emu swojej rozgrzanej pięści do gardła.
- Łał, żadnych szpili, wyzwisk, ani superciosów? - zdziwił się Shima i podrapał się po głowie. - Może Karamorita-chan jest po prostu tsundere? - zastanowił się głośno i zapisał to w swoim notesie.
- Ja sądzę, że straciła zainteresowanie walką z Bonem - wtrącił cicho Konekomaru.
Suguro zacisnął pięści ze złością, lecz przemilczał sprawę. Nie było warto tracić na nią choćby dżula energii. Dlatego razem ze swoimi przyjaciółmi wrócił pod drzewo, gdzie poprzednio siedzieli. Nie chciał tego przyznać, ale wpadł na nią specjalnie, ciekaw jej reakcji. Powinien się rozczarować, ale to go tylko rozzłościło.
- Ama, wiesz co? Nie chce mi się jeszcze iść do klasy, może skoczymy za szkołę? - zaproponowała Harumi, swoim zwyczajnie znudzonym tonem.
Zdziwiło go to nieco chowańca, ale przytaknął. Zaraz pod osłoną cienia budynku kierowali się na tyły szkoły. Olbrzymi kompleks szkolny trudno było okrążyć przy ich limicie czasu, ale Harumi chodziło jedynie o to, by zniknąć z pola widzenia.
Skoro tylko pogrążyli się w błogiej ciszy, Karamorita w myślach sortowała pewne sprawy na półkach. Ostatnio czuła się narażona na ataki ze strony wszystkich demonów wyższej rangi, zapewne z powodu braku swojej broni. Jednakże chowanie się za gardą strachu nie było w jej stylu. Musiała zwyczajnie przywyknąć.
Zaczynała teraz.
Zatrzymała się.
- Kageyama, Kagene, Kagehatori, Kageyasha... - wypowiedziała, zamykając oczy. - Który z was? - spytała. - A może, którzy?
- H-Haru?
- Żadne 'Haru' - ucięła stanowczo. - Amano, jeżeli nie widzisz tego, że jesteś opętany... - odwróciła się - to ja ci to pokażę! - krzyknęła i nim zdążyłby choćby mrugnąć, jej dłoń spoczęła na jego klatce piersiowej, a od niej pobiegł elektryczny impuls.
Siatka połączony ze sobą białych błyskawic przebiegła po jego ciele, wewnątrz raniąc go prądem o wysokim napięciu. Odebrała mu siłę do krzyku, ale pozostawiła straszne czucie. Kiedy padał na ziemię, po przerwanym ataku, chciał płakać...
- Dlaczego...?
Ona tylko się uśmiechnęła.
- I tu cię mam, Kageyama - parsknęła.
Zamknął oczy.
Kiedy je otworzył, nie było już zielonych drzew otaczających szkołę, ani wyłożonego kostką chodnika. Była szkolna ławka i garbaty mężczyzna o długich, tłustych włosach, piszący na tablicy w hiraganie. Zamrugał kilkakrotnie i rozejrzał się zdezorientowany. W końcu jego wzrok padł na ławkę po prawej. Harumi tam siedziała. Odetchnął z ulgą.
- Haru...! Harrru...! - krzyczał szeptem, próbując zwrócić jej uwagę.
Ponawiał działania kilkakrotnie, bez skutku. W końcu odwrócił się zrezygnowany. I wtedy dostał kulką papieru w głowę. Rozwinął świstek i zauważył napis "Chcesz? To masz". Odwrócił się uradowany i wtedy... Cóż, doznał pierwszego zawału w swoim kilkusetletnim życiu. Bowiem Harumi Karamorita, będąca jego panią, miała twarz Mephisto.
Harumi pociągnęła Kageyamę mocniej, wgłąb jednego korytarzy podziemi. Cienisty demon syknął z bólu, na co idący przed nią dyrektor Akademii, Mephisto Pheles zachichotał radośnie, jak dziecko otwierające gwiazdkowe prezenty.
- Nie bądź taka brutalna, Haru-chan - zwrócił jej uwagę.
- Morda w kubeł, dziadzie... Gdzie ta cholera, Yuzuru, bo już tracę cierpliwość? Znalazła drogę, czy nie? - wysyczała jadowicie i uderzyła Kageyamą o ścianę, gdy ten zaczął się wierzgać.
Mephisto zacmokał z aprobatą.
- No, no, Haru-chan, stałaś się doprawdy okrutna.
Mówił to oczywiście, żeby ją poddenerwować. Ale Harumi była już wystarczająco zdenerwowana i bez tego, więc by dać upust emocjom po raz kolejny majtnęła ciałem Kageyamy.
- Kuso... - warknęła. - Nakajima!
Przez chwilę trwała ta irytująca ją cisza, myślała, że ją szlag przez to trafi. Już wolała pisać sprawdzian z biologii, albo mailować z Miką, niż ciągać się po Tartarze. Wystarczyło, że znajomy Strażnik omal jej nie pożarł. Otworzył gębę, jak pyton, kiedy tylko postawiła stopę w piekielnym więzieniu! Tartar zdecydowanie lepiej wyglądał od strony więziennej.
W końcu...
- Tu jestem!
---------------------------------------------------------------------------------------------
Boże, żyję... Napisałam! Napisałam!
Może nie najcudowniej, jak można, ale jest ^^. Ten rozdział to wstęp do przybycia jakże ciekawej postaci XD A Kageyamę mam nadzieję ktoś pamięta z pierwszych rozdziałów. Dla przypomnienia - demon cień, który chciał zaatakować Rin'a.
Niedługo poznamy też Lewiatana i dowiemy się, w jakie kłopoty wpakowała siostry Murakami jedna z nich, Mina. Przy okazji przetestujemy więzy łączące trio dziwaków i Rin'a, złapiemy Okumurze chowańca i przez treningi dobrniemy do egzaminu na Exwire.
Dzisiaj obrazki Izumo-chan~! Jakbym miała wstawiać i Shimy i ich obojga, to by trochę zajęło. Swoją drogą, ciekawie parują Izucchi~! Z Rin'em już widziałam, z Ryuuji'm czytałam, z Shimą to wiadomo - swoją drogą, ciekawa informacja, może Izucchi podoba się Ren-Ren'owi, ale on jest suuuuper zakochany w siostrze Mamushi, Nishiki ^^, biedna Izucchi... - aham, no i jeszcze gdzieś wyszperałam dwa obrazki z Kinzou.
Kinzou *o*
Kinzou *q*
Nie ma bata, jakaś OC'ka musi go sobie zaklepać :D
Ja nie muszę mówić, że Izumo jest moją ulubioną bohaterką~! Niahahah~! Może kiedyś pojawi się tutaj specjalne krótkie opowiadanie o niej? Niah, kto wie, z kim ją wtedy sparuję, może właśnie z Kinzou, którego też kocham? *o*
Wszystko przede mną ;)
- D-dlaczego? Łaa? - zdziwił się Amano, zdejmując z twarzy czarną marynarkę. - C-coś zrobiłem?! Łaa! Łaa! Jestem chowańcem, nie uczniakiem! Łaa! Nie powinienem chodzić do szkoły... Haru, ty serio chcesz sobie znów narobić kłopotów?
- A co jeśli tak? - rzuciła sfrustrowana. - Tak poza tym, jeżeli jesteś chowańcem, to słuchasz się rozkazów swojej pani, a twoja pani mówi ci, żebyś do jasnej cholery się ubierał! - wrzasnęła podnosząc się do pionu. Nagle przypomniała sobie o śpiącym Akihito i momentalnie zatkała sobie usta. - Po prostu się ubieraj - powtórzyła rozkaz półgłosem. - Zaraz schodzimy na śniadanie.
Rin nabierając głośno powietrza, gwałtownie podniósł się do pionu. Odrzucił kołdrę, pozwalając by powiew świeżego, wiosennego wiatru objął go całego, odbierając domowe ciepło okrycia. Podkurczył nogi i posunął się do tyłu, siadając na swojej poduszce. Wystawił dłonie w zasięg wzroku i patrzył na nie z uwagę. Jego oczy rozszerzyły się do maksimum, gotowe w desperacji wyskoczyć z orbit. Źrenice skurczyły się do wielkości główek od szpilek. Przyłożył dłonie do rozpalonej twarzy. Cały był mokry od potu. W miejscu gdzie wcześniej leżał, utworzyły się ślady po sylwetce. Zimne krople strachu spływały po jego czole.
Koszmar.
To, co wcześniej widział, nie mogło być nazwane snem.
Ale było jednocześnie nazbyt rzeczywiste.
Nieważne czego by nie zrobił, nie przypomni sobie co widział. Będzie go to nawiedzać, będzie go straszyć, będzie znów się pojawiać. Będzie krzyczał. Będzie płakał. Ale nie będzie wiedział, dlaczego.
- Tch... - wierzchem dłoni przetarł oczy.
Może to Karamorita zirytowała się faktem, że przestał zwracać na nią uwagę i rzuciła jakiś wiedźmowy urok? Była w stu procentach zdolna do zasiania jakiejś ekskomuniki, czy innej podagry.
Rozejrzał się na boki, ale teren był czysty. No tak, w końcu zbrodniarz nie jest taki głupi, żeby zostać na miejscu popełnionego czynu. Mówiąc szczerze, tak naprawdę nie podejrzewał jej o to. To żart, który stworzył podświadomie, by uspokoić tętno po sennym koszmarze.
Ziewnął.
A skoro już się obudził przedwcześnie... Postanowił przygotować się nieco do szkoły i przynajmniej raz na semestr się nie spóźnić. Zresztą, pierwszy raz, wstając wcześnie poczuł się dziwnie rześko. Czy miało to jakikolwiek związek z tym, że nie był już sam? Że nie musiał spędzać przerw z Harumi? Że zamiast włóczyć się bez celu i ładować się w tarapaty mógł rozmawiać z przyjaciółmi?
Tak, to na pewno to.
Odgonił resztki snu czające się w kącikach oczu i spuścił stopy na zimne w porównaniu do rozgrzanego łóżka, panele. Stanął na nich powoli w myślach kontemplując ich swojskie skrzypienie. Sięgnął po mundurek leżący na krześle i przytknął go sobie do nosa.
- Może być - wzruszył ramionami i zarzucił sobie na ramię resztę garderoby, po czym skierował się do niewielkiej łazienki obok.
Na każde dwa pokoje przypadała jedna umywalnia, ale oni mieli szczęście znajdować się w opuszczonym, męskim akademiku. Rin nie posiadał się ze szczęścia, że nie musi czekać na wolną łazienkę, gdy Yukio dokonuje porannej toalety - co zajmuje mu niezwykle długo, jak na egzorcystę, który musi być gotowy w dwie minuty, by stawić się na misję.
Kilka minut później wyszedł z umywalni ubrany od stóp do głowy. Przylizał sobie grzywkę do tyłu i uśmiechnął się do siebie, jak rasowy Narcyz. Dumnym, pełnym gracji krokiem dotarł do drzwi i wcisnął klamkę. Już miał ją wcisnąć, gdy usłyszał głośny trzask otwieranego okna. Skrzydło z szybą uderzyło o ścianę. Odwrócił się szybko i sięgnął do suwaka od pokrowca na Kurikarę. Zmrużył oczy, czekając na przeciwnika. Jednak, ku jego zdziwieniu nic takiego nie nastąpiło.
Zamrugał kilkakrotnie i westchnął z rezygnacją i cichym rozczarowaniem. Mówiąc szczerze, liczył na walkę. Taka bitwa o poranku by go rozruszała. A jednak nic z tego. Otworzył drzwi i postawił pierwsze kroki na korytarzu. Odwrócił się, by je zamknąć i... wygiął się do tyłu pod wpływem zderzenia z walizką. Uderzył w ścianę i zjechał po niej znokautowany... znowu.
Za co los kara go zbieraniem ciosów? Nie wiedział, ale miał przeczucie, że znów przyjdzie mu opuścić dzień w szkole.
Amano przeciągnął się ze skrzekiem. W ludzkiej formie odczuwał więcej, niż zazwyczaj. Nie zawsze było to przyjemne, ale w większości przypadków... Lubił powracać do czasów bycia człowiekiem. Och, wygadałam się. Tak, Amano Hatoyama był kiedyś człowiekiem. Jednakże orli chowaniec nie pamiętał ze swojego poprzedniego życia żadnych ważniejszych szczegółów. Wiedział, że urodził się w okresie Edo, erze samurajów i sam był jednym z nich. Wiedział, że właśnie wtedy poznał Harumi. I wiedział, że niedługo potem umarł. Pamiętał parę scen z przeszłości, kilka anegdot, ale nic poza tym. I było to z lekka irytujące.
- Harrru, wiesz kiedy przybędzie Natsume-sama? - zagadnął Amano.
- Nie i mówiąc szczerze, nie chcę wiedzieć. Tą sprawę pozostawiam Akihito. Wizyta Natsu-nee nie zwiastuje nic dobrego - zrobiła krótką pauzę, jakby się nad czymś zastanawiała - choć może ten raz okaże się wyjątkiem od reguły - rzekła tajemniczo. - Pozbyłeś się już tego 'łaa', co nie?
Amano jęknął męczeńsko. Niełatwo zniwelować nawyk wyrabiany przez setki lat. Jednakże, w niektórych przypadkach, jak choćby ten, zdarzało mu się przekształcać więcej tkanek organizmu na ludzkie, niż powinien. I wtedy dochodziło do odpalenia paru nawyków. Gdyby bardziej zaawansowany goblin, jak choćby hobgoblin przetransformował w człowieka, nadal zachowywałby się niecywilizowanie, we wręcz zwierzęcy sposób. Jednakże niektóre chowańce znały lepsze sztuczki...
Co można było zauważyć, po jednym rzucie oka na Hatoyamę. Nie dało się uznać go za kogoś innego, jak ucznia Akademii Prawdziwego Krzyża, najbardziej prestiżowej uczelni w prefekturze - a kto wie, czy i nie w kraju. Karmelowe krótkie, wystające lekko za uszy, włosy. Zielono-złote oczy o okrągłych źrenicach przypominających wielkością ziarnka grochu. Muskularna sylwetka, szerokie bary, dumny wzrost 1,86 metra i ta czarująca aura wokół niego, sprawiająca, że wszystkie dziewczyny musiały choć rzucić okiem.
Jednak Harumi nie należała do normalnych, ludzkich dziewczyn, dlatego też nie wgapiała się w swojego chowańca, jak w boga na ziemi. Teraz zanadto była zadręczana przez głupi głos rozsądku przypominający jej o łamaniu zasad. Miała nie wystawiać Amano na pastwę krwiożerczych, niewyżytych nastolatek, przecież sobie to obiecała. Nie mogła poradzić nic na to, że list od Natsume przeważył szalę jej nerwów. Nie dałaby rady wysłuchiwać dziś pisków Miki Murakami i jej irytującej - lecz o wyższym IQ - starszej siostry, Miny Murakami. Dlatego też należało się pozbyć ich chociaż na kilka nędznych godzin i przespać się na lekcjach.
- Niestety tak... - mruknął Amano. - Nie lubię tego, bo mam wrażenie, jakbym stracił moje zdolności - wyznał przygnębiony.
- Wakizashi nie pozwolę ci wziąć, bo byś przyciągał za wiele uwagi bez odpowiedniego pokrowca. Spróbuję jakiś zwinąć z klubu kendo, powinni mieć zapasowe w magazynie - zastanowiła się Harumi. - Przemiana jest tymczasowa, tylko na parę godzin. Dłużej już bywałeś człowiekiem, wytrzymasz - przypomniała. - Ach, zapomniałam... Masz. Wytrzymać. - wycedziła przez zęby z fałszywym olśnieniem.
- Si-się r-rozumie! - przytaknął nerwowo. - Am... Harrru, powiesz mi chociaż coś więcej o tej sz-szkole?... Haru! Haru nie zostawiaj mnie!
- Mendokusai... - jęknęła i przyspieszyła kroku. Za Chiny nie sądziła, że po uczłowiecznieniu Amano stanie się takim nieśmiałym, jąkającym się idiotą. Jako chowaniec zazwyczaj nie widział nic dziwnego w jej rozkazach, a teraz zaczął je kwestionować. Z kolei ona nie była w humorze, żeby z nim dyskutować. Właściwie - na nic nie była w humorze. Chciała tylko, aby zostawili ją w spokoju i więcej nie nagabywali.
Klnąc na czym to świat stoi i w myślach zadając Amie, jako workowi treningowemu miliardy uderzeń nie zauważyła pod swoimi nogami nic dziwnego. Czyli nie może was zaskoczyć, że zaabsorbowana tymi zajęciami potknęła się o ciało ułożonego na podłodze Okumury. I z głośnym przekleństwem padła na ziemię, łokieć wbijając w podbrzusze Rin'a. Z kolei Amano przypieczętował tą kanapkę zagłady padając, jak długi na Harumi. To zaś sprawiło, że przygnieciony Okumura teraz uderzony w podbrzusze ledwo uniknął przypadkowej kastracji.
- Bakamano! - huknęła Harumi, a jako iż fortunnie - acz niefortunnie dla Amy - jej noga była wolna pomiędzy jego kończynami, zamachnęła się do tyłu i dała upust swojej złości.
- Moje dango! - wrzasnął wybudzony z drzemki Okumura i wyjątkowo, nie chodziło mu chyba o jedzenie.
- Haruauuuuuu...! - ryknął ze łzami bólu w oczach orli chowaniec wijąc się w cierpieniu, ale dalej, jak idiota nie schodząc ze swojej właścicielki - tudzież nazywanej czasami partnerką.
Moi kochani, tych ciekawych zdarzeń nie koniec, bowiem najdroższy nasz okularnik, Yukio Okumura, podziwiany przez Page i dziewczyny, znany jako najmłodszy egzorcysta na świecie wkroczył na ów piękny i gustownie urządzony korytarz. A po jego lewej i prawej można było ujrzeć dwie jakże miłe, rude panienki. Owe panny nosiły dumne nazwisko Murakami i łączyły je siostrzane więzy. Zalewany przez panienki gradem pytań i potokiem słów i monologów, Yukio zauważył osobliwie ułożoną trójkę dopiero w momencie, gdy stanął Harumi na rękę, a ta wydała z siebie okrzyk godny rannego żubra w Puszczy Białowieskiej.
- Co wy tu... rooobicieeee?! - wrzasnął, gdy spostrzegł w jakiej pozycji się znajdują i uwaga, Yukio Okumura - alias kamienna gęba megane - zaczerwienił się! No dobra, to mało powiedziane, bo jego twarz przypominała teraz dorodnego pomidora, a na czole śmiało można by usmażyć jajko - swoją drogą to ciekawy sposób oszczędzania gazu, ekolodzy zbierzcie się!
Chwilę potem okularnik został tymczasowo oślepiony przez blask fleszu z aparatu należącego do Miny.
- Niah~! Gorący temat, iinchou [przewodniczący], Okumura Yukio-kun czerwieni się, jak wściekły widząc coś zboczonego, a więc możemy jednogłośnie stwierdzić, że w rzeczywistości jest ukrytym zboczeńcem - zaanonsowała dziewczyna o oczach koloru magenta. - Gazetka szkolna na pewno zyska na popularności!
- A-albo p-p-po prostu j-jest nieśmiały...! - wysunęła propozycję Mika. - Mina-nee, ale czy tak na pewno można? - zaniepokoiła się, ale wahanie ustało, gdy zauważyła, kto leżał na szczycie 'kanapki'. - Amano Hatoyama-senpai-ouji-dono! - pisnęła oblewając się szkarłatem. - C-c-c-co ty robisz Ha-Ha-Harumi-chaan?! - wydusiła tonem, który przeciąłby diament .
Teraz przypominała potwora. Górowała nad nimi otaczając świat swoją złością pod postacią czarnej mgły. Zacisnęła dłonie w pięści, gotowa rozszarpać Karamoritę i Okumurę na strzępy, za tak bliski kontakt fizyczny z jej ukochanym. Jednak Mina pociągnęła ją za pulower do góry.
- Oi, Chii, przystopuj troszkę, pamiętaj, wdech, wydech, Hatoyama-senpai-ouji-dono jest przyjacielem Harucchi, więc nie ma możliwości, żeby nie byli 'blisko'. Bez tego byś go nie poznała - ruda mrugnęła do siostry i odstawiła ją.
- Jakie dojrzałe podejście - parsknęła Karamorita.
Mina wystawiła jej język.
- Ekhem, Mori, byłabyś łaskawa się zwlekła? - zasugerował Okumura, czując się nieco niekomfortowo między innymi przez ucisk na 'dango'.
- A z tą prośbą to do Amy - odparowała Harumi i ponownie ruszyła nogą, demonstrując wartość promienia zamachu... Nie, to była... DŁUGOŚĆ ŁUKU! HELL YEAH, GEOMETRIA!
Teraz to Yukio odchrząknął przypominając o swojej obecności wszystkim zebranym.
- Najlepiej będzie, jak wszyscy po kolei wstaniecie i wyjaśnicie, jak doszło do takiej, mhm, dwuznacznej sytuacji - zaproponował uprzejmie okularnik, któremu powrócił rezon. - Natomiast Murakami-san i Murakami-senpai, proszę, nie dolewajcie oliwy do ognia.
Mina wydęła policzki i fuknęła teatralnie.
- Jesteś strasznie nudny, Yuki-kouhai - westchnęła głośno. - Wyluzuj, jestem profesjonalistką, to zdjęcie nie trafi do gazetki, bo mogłabym pójść za nie siedzieć. A więc włóż luźniejsze portki i uśmiechnij się - dodała i dwoma palcami uniosła kąciki jego ust do góry.
Harumi jednym falistym ruchem zrzuciła z siebie Amę, a ten przeturlał się po podłodze i uderzył o ścianę obok. Natomiast Karamorita podniosła się z Okumury i poprawiła spódnicę, upewniając się, że ogon nie wydostał się spod ubrań.
- Yare, yare, czemu to tyle zajęło...? - jęknęła, rozmasowując sobie kark.
- Ja tam wolę zapytać, po kiego Bakamura leżał tutaj nieprzytomny. ZNOWU - zaznaczył Amano, podnosząc się na czworki. Uniósł głowę i zaraz odskoczył z cichym piskiem. - O-ohay... o... - wydusił unikając lemonkowego spojrzenia Miki. Poczuł zimny pot na karku.
- Ehem, może mi to wyjaśnicie? - odezwał się z innej beczki Yukio, wyrywając się spod wykrzywiających mu gębę palców Miny.
Harumi zamrugała, po czym doznała olśnienia - to jest, zrozumiała o co chodzi kamiennej gębie megane. Dlatego też na chwilę - szkoda, że tylko na chwilę - wysiliła swoje szare komórki i odnalazła odpowiedź.
- Ja i Ama szliśmy korytarzem i wpadliśmy na Okumurę, to tyle - powiedziała, oczywiście pomijając swoją ignorancję dla otaczającego ją świata i fakt, że wychodzili ze wspólnego pokoju, bowiem nie chciała prowokować Miki.
Yukio przeniósł swój firmowy, surowy wzrok na starszego brata, na co ten lekko się wzdrygnął i pomachał rękami w obronnym geście. Jego ciągłym utratom przytomności już się nikt nie dziwił. Od samego początku Okumura kończył jako ofiara.
- A ja no... - zamyślił się na chwilę Rin. - Wyszedłem z pokoju, trzasnęło okno, odwróciłem się... - przerwał próbując sobie wszystko przypomnieć. - Niby nic nie było, ale jak odwróciłem się drugi raz, żeby zamknąć drzwi, to... - rozejrzał się dookoła by znaleźć jakąś wskazówkę - ... dostałem tą walizką! - zawołał odkrywczo, palcem pokazując na skórzaną teczkę ze złotymi klamrami.
Yukio zamrugał i schylił się po nią w tym samym momencie, co Harumi. I w ten sposób zderzyli się głowami. Harumi odsunęła się po tym kontakcie zirytowana, masując obolałe czoło. Otwierając oczy spojrzała na Yukio i odskoczyła gwałtownie, omal się nie wywracając.
Przyłożyła sobie śródręcze do czoła nie dowierzając w to, co przez chwilę wydawała się widzieć.
- Harrru, w porząsiu? - zaniepokoił się Amano, wyrywający się z objęć drobnej Miki Murakami.
- Ha? Oczywiście, że tak - parsknęła Karamorita. - Jeżeli to wszystko. Pójdę już na śniadanie - poinformowała , po czym odsunęła Minę i odeszła w stronę schodów. Założyła ręce za głowę i nie odwracała się ani razu. Zanadto obawiała się, że ktoś dostrzeże cień strachu w jej oczach. Wizje to zdecydowanie zbyt wiele dla kogoś, kto został stworzony do walk fizycznych, a nie mentalnych.
- A, a Haru! - zawołał za nią Amano, próbując jakoś się do niej dostać, ciągnąc za sobą uczepioną pasa Mikę Murakami, mamroczącą coś o ich wspólnej przyszłości. - Czekaj no! Nie zostawiaj mnie tutaj!
- Strata czasu, ta wiedźma nigdy się na nikogo nie ogląda - westchnął Rin, nadal siedząc na ziemi, pod ścianą, bez jakiegokolwiek zamiaru ruszenia tyłka z miejsca.
- Oooi, Harumi-chan może być brutalna, ale nie jest wiedźmą - zaprotestowała ostro Mina. - Tak naprawdę ma złote serce, tylko jest straszną tsundere i chce to ukryć! - wyjaśniła grożąc starszemu Okumurze palcem. - Niaaah, Yuki-kouhai, pozwól mi sprawdzić, co jest w tej walizeczce, nooo!
Yukio odsunął teczkę tak, by Murakami nie mogła po nią sięgnąć.
- To nie dla ciebie, Murakami-senpai - ostrzegł ją, błyskając groźnie zza okularów. Mina wydęła wargi i zmarszczyła nos.
- Jesteś bardzo niemiły, Yuki-kouhai, my też chcemy wiedzieć, co jest w walizce, która znokautowała Rin-chan'a~! - powiedziała tonem pełnym pretensji. Po czym wychyliła się, żeby złapać za uchwyt. Yukio znów się wychylił i obrócił o 90*. Jednak Mina się nie poddawała i nadal walczyła o skórzaną teczkę.
- Powiedziałem, żebyś tego nie... - nie zdążył dokończyć, starsza siostra Murakami dosięgnęła swoim długim, pomalowanym na wiśniowo paznokciem złotej klamry i lekko ją podważyła, a to wystarczyło, żeby walizka się otwarła. A wypadło z niej... Trochę ubrań, parę książek, jakaś mała szkatułka z wygrawerowaną na niej sylwetką złoconego konia, oraz dwudziesto-centymetrowa brązowa pałka z lekko zamazanym znakiem...
Ehem, ehem! To jest chiński... no chyba chiński, znak 'Konia', w sensie znaku zodiaku. Jak już wspomniano, rodzina Tadamasa posiada w herbie Konia (Uma - jap.) |
Przez kilkanaście sekund zapach o takiej intensywności, że wręcz przepalał nozdrza podczas wdychania oszałamiał nastolatków. Potem zaś każde z nich przed swymi oczami ujrzało ciemność tak czarną, że wręcz namacalną. Jednak zaraz wszystko wróciło do swojego porządku. Cóż, może nie do końca. Z jednym małym... ekhe... DUŻYM, wyjątkiem.
Jak?
Spójrzmy na to z perspektywy Rin'a Okumury, który przed tym całym wypadkiem siedział pod ścianą, drapiąc się po szyi. Chłopak był wpatrzony w okrągłą, metalową klamkę, w której odbijała się jego twarz, śmiesznie zdeformowana. Jeżeli wcześniej klamka ta miała wielkość piłeczki do tenisa, to teraz przypominała kopułę stadionu.
Po kiego ktoś zwiększałby klamkę?
A może...
Nie, to niemożliwe.
Czy jednak?
Przecież to absurd!
Co jeśli...
To on zmalał?!
Spojrzał na swoją dłoń. Zamrugał. Była taka, jak zawsze. Przesunął dłonią po podłodze i ze zdumieniem odkrył, że może wpakować całą rękę w szczelinę w podłodze. Ale przecież?! Fakt, zawsze była dosyć spora, ale na szerokość, to mieścił się tam najwyżej paznokieć. Podniósł wzrok i ujrzał Mount Fioletowy Golf. Przełknął ślinę.
Zmalał.
Rozejrzał się szukając towarzysza niedoli, lub choćby luki w powracającym koszmarze. Ze zdziwieniem stwierdził, że Yukio i Mina wyglądają dla niego, tak, jak wcześniej. Czy też się zmniejszyli? Natomiast... Natomiast Amano górował nad nimi dobre kilkadziesiąt, albo i kilkaset metrów mierzonych teraz jego miniaturowym zasięgiem kroku. Wytężył wzrok i upewniwszy się, że widzi, to, co myśli, że widzi parsknął śmiechem.
- Z czego się śmiejesz, Bakamura?! - krzyknęła Mina. - Moja Chii...! - wykrzyknęła łamiącym się głosem i odwracając głowę w stronę Miki wiszącej na końcu krawatu Amano Hatoyamy.
Amano rozejrzał się na boki, poruszając korpusem i wprawiając rudą uczepioną fragmentu garderoby w ruch wahadłowy.
- Okumura? Mika-san? Yukio-san? Mina-san? Gdzie jesteście? - zdziwił się Ama ruszając głową to w górę, to w dół.
- Ona zaraz spadnie! - siała dalej panikę Mina, chwytając się za włosy. - Chiiiii! - zawołała za nią i podbiegła do fioletowego golfu, rozpoczynając wspinaczkę po szorstkim materiale, który niefortunnie zapadał się pod nią. - Chiii!
- Mina-san?! Jesteś gdzieś tutaj? Proszęęę nie bawcie się za mną w chowanego! - jęknął sfrustrowany orli chowaniec, ale nadal nie słysząc odpowiedzi od reszty westchnął męczeńsko. Rozejrzał się wokół i wykonał zamaszysty krok.
- Yukio uciekaaaj! - ostrzegł Rin, skacząc na równe nogi i wyciągając do niego rękę.
Młodszy Okumura stał przez chwilę w miejscu. Potem zamknął oczy i znów je otworzył. Błyskawicznie sięgnął po coś za marynarkę. Zaraz ciężką atmosferę przeciął jadowity dźwięk strzału.
Amano odskoczył nadeptując na golf i omal nie zgniatając Miny na placek. Mika uczepiona jego krawatu traciła siły. Dłonie ją piekły, a ramiona jakby miały wylecieć ze stawów. Puściła.
Jej lot był dość krótki, bo skończyła go, lądując na dłoni Amano.
- Mika-san?! Czemu jesteś taka malutka?!
Ruda była zbyt przejęta ledwym uniknięciem śmierci, że nie potrafiła się zdobyć na odpowiedzenie swemu ukochanemu. Cały czas powtarzała tylko jego imię, bez jakichkolwiek tytułów grzecznościowych.
- Ooooi! Bakamano, spójrzże tu na dół! - wrzasnął z całej siły Rin, próbując zwrócić uwagę Hatoyamy. - Tu jesteśmy! Tak tu! - dodał, potwierdzając spekulacje orlego chowańca. Amano ukucnął i odstawił Mikę na ziemię, prosto w objęcia siostry.
- Jak wam się to...? - wydukał, mrugając po setki razy na minutę.
- Gdybyśmy to wiedzieli, to z pewnością bylibyśmy w trakcie powrotu do normalności - przerwał mu Yukio. - Przypuszczam, że to sprawka tego specyfiku, który rozlałem przez Murakami-san...
- Oooi! Mnie w to nie wplątuj, Baka-kouhai! - wcięła się Mina, wyraźnie niezadowolona. Choć to chyba zbyt lekkie określenie. Mina była wściekła. Nie dość, że jej siostra omal nie skręciła sobie karku, to jeszcze to! Od samego początku wiedziała, iż coś dziwnego otacza tą grupkę z opuszczonego akademika, a mimo to pozwoliła Mice na spotkania z nimi. Ba! Aprobowała jej próby zdobycia Hatoyamy i zaprzyjaźnienia się z Harumi. Ale przez tą dziewczynę... Przydałoby się policzyć w ile kłopotów wpadły. Dodając oczywiście to, w co same, dobrowolnie wpakowały się ledwie wczoraj.
No ale była też jasna strona. Która nastolatka będzie mogła się kiedykolwiek pochwalić, że wspinała się po Mount Fioletowy Golf, bo zmalała do wielkości zabawkowego żołnierzyka?
- Reasumując. Nie mogę przygotować środka przeciwdziałającego, tak długo, jak nie będę wiedział, czym jest to, co nas odmieniło - wyjaśnił Yukio. - W takiej formie nie wiem też, jak mamy sobie poradzić.
- Ja bym się poradził Haru-chan! - zasugerował Amano. - Haru-chan się zna..~! A-albo można też poprosić Akihito-san, ale z tego, co wiem, on jest specem w innej dziedzinie i... lepiej go nie budzić po dyżurze - stwierdził, krzywiąc się lekko.
- Karamorita-san, ka? - zamyślił się Yukio. - Właściwie, wydaje się być jedyną osobą, do której w tej chwili możemy się zwrócić, zważywszy na... - ukradkiem wskazał ruchem głowy na siostry Murakami. Chrząknął. - Hatoyama-senpai, mógłbyś nas do niej zabrać?
- Mhm! Powinna być teraz na dole. Miała zjeść śniadanie - przypomniał sobie Amano i wyciągnął rękę ku miniaturowym nastolatkom. - Proszę wskakiwać~! Ekspres Hatoyamy Amano rusza już za chwilę~! Kierunek, stołówka akademicka, proszę wsiadać, drzwi zamykać~! - powiadomił radosnym tonem i kiedy tylko starszy Okumura, jako ostatni wgramolił się na jego dłoń, uśmiechnął się i zagwizdał. - Ciu, ciu~!
Harumi siedziała przy stoliku, spokojnie przeżuwając ryż. Rozpływał się w ustach, pozostawiając lekko słony posmak. Ukobach zaszył się w kuchni. Nie winiła chochlika, miał jeszcze dużo do roboty. Zresztą, takie jak on, demony ogniska domowego zawsze były zajęte. Harumi czasem im zazdrościła. Te drobne stworki nigdy nie narażały się piekielnym Królom i nie były obiektem żądzy łowców, takich jak (nie)sławny Dokuofutei. Wzdrygnęła się. Co by było, gdyby tacy, jak on współpracowali z Watykanem?
Dreszcze nie chciały jej opuścić. Westchnęła i wpakowała sobie kolejną porcję ryżu do ust. Miała nadzieję, że cudowny smak onigiri odpędzi kłębiące się w jej głowie czarne chmury.
- Haru~!
I po chwili spokoju. Karamorita zgarbiła się przy stole i udawała, że nic nie słyszała. Jednak pożałowała tego, bo parę sekund później odezwał się dźwięk kroków i to samo zostało powtórzone tyle, że przy jej uchu.
- Co do cholery?! - warknęła zirytowana, że przerywano jej posiłek.
- O-o-ni... Oni... Zmniejszyli się...! - wykrzyczał panicznie Amano.
- Ha? - tylko tyle wykrzesała z siebie Harumi, potrząsnęła głową i uniosła brew. Widząc poważny wyraz twarzy Amano, wdziała kpiarski uśmieszek. - Ahaaa... - przytaknęła bez przekonania, po czym zabrała swój talerz z rozsypanymi po nim pojedynczymi ziarenkami ryżu. - Rozumiem, zmniejszyli się i są teraz malutcy, jak ten ryż, tak? - parsknęła. - Nie dzięki, w takie rzeczy nie uwierzę. Uwierzyłabym, że Mephisto cię molestował, albo Okumura zatańczył hula w spódniczce baletowej, czy nawet, że Takara otworzył oczy, ale sorki... Aż taka elastyczna nie jestem - zastrzegła Harumi i odstawiła talerz na blat.
- A-al-ale to prawdaa! Spójrz, tutaj ich mam! - wykrzyknął i podniósł dłoń do twarzy Harumi.
Karamorita przez chwilę patrzyła na niego jak na świra, po czym spojrzała na jego rękę.
- No nie wmawiaj mi, że są tacy mali, jak bakterie, że nie dostrzegę ich gołym okiem... - prychnęła Harumi, po czym westchnęła i ominęła go, klepiąc po łopatce. - Dobra Ama, ty kurzy móżdżku, dosyć żartów, pakuj manatki, dzisiaj wyjdziemy trochę wcześniej.
Hatoyama z niedowierzaniem przycisnął dłoń do twarzy, ale tak, jak Karamorita nikogo nie zauważył. Wytrzeszczył oczy i wrzasnął, jak laska z horroru. Naraz rozpoczął swój paniczny taniec. Biegał z jednego kąta stołówki na drugi, tupiąc i chwytając się za głowę. W przerwach skrzeczał po dawnemu.
- Skończyłeś...? - rzuciła znudzenie Harumi. Pokręciła głową i zacmokała z dezaprobatą. - Czemu wszyscy muszą być dzisiaj tacy głośni? - przyłożyła dłoń do ucha. - Raany...
- Apokalipsa! Armagedon! Zgubiłem ich! Do kroćset! Zgubiłem ich na wielkiego Buddę! Zgubiłem ich! Cholera jasna! Łaaaaaaaaaaaaaa! - ryknął jej prosto do ucha.
Wtedy Harumi otworzyła oczy najszerzej, jak się da. I pomijając zbędne opisy, mogę wam powiedzieć, że Amano tego dnia nie usiadł bez bólu. Jednakże mógł sobie popodziwiać piękne, błękitne niebo, lecąc ponad ziemią bez skrzydeł. Innymi słowy, wylądował na dworze.
Karamorita wyszła zaraz po nim, rozmasowując sobie pięści.
- Yare, yare, najchętniej nie szłabym dzisiaj nigdzie, ale już mam dość siedzenia tam na górze - stęknęła i rozprostowała kości. - Ten diabelski przyrząd nie będzie mnie nękał przez kilkanaście godzin, he he - uśmiechnęła się do siebie. Podniosła wzrok na Amano. Przyjrzała mu się uważnie, od stóp do głów. Już nie krzyczał, ale wydawał się być przygnębiony. - Oi, Ama, tak z innej beczki, gdzie są Murakamidiotki? - spytała, przypominając sobie o nich nagle.
- Zmniejszyły się, tak jak Okumura i Yukio-san, a potem zniknęły! - powtórzył znów swoje Hatoyama.
- Aha, rozumiem, czemu mnie to nie smuci? - ironizowała, parskając co chwila. - Ha? - zamrugała kilka razy, kątem oka dostrzegając dziwny ruch za swoim chowańcem. - Ama, co ty?
Szatyn uniósł brwi zdziwiony jej zachowaniem. Natomiast Harumi przetarła oczy. Czy jej się wydawało, czy widziała dwie takie same sylwetki? Tylko... Jedna była jakby pozbawiona koloru? Zbeształa się w myślach. Zarwana i przeszyta nerwami nocka, a jej już się dwoi przed oczami.
- Nic, heh, to jakieś przywidzenia, chodźmy już - rzuciła szybko i zaczęła szybko iść, odgarniając parę kosmyków za ucho.
Stojąc w bramach Akademii, zdziwiła się widząc, jak wielu uczniów zbierało się wokół niej o tak wczesnej porze. Oczywiście, podczas części lekcyjnej dnia nie mieli zbyt wiele swobody, a cisza nocna i godzina policyjna zaczynały się dość wcześnie. Nic chyba dziwnego w tym, że paczki przyjaciół wychodziły ze swych nor, a zakochane pary obnosiły się ze swymi związkami od rana.
Gdyby tu była Natsume, pewnie już by ją zaszlachtowała za to, że i ona taka nie jest. Z kolei Harumi w odpowiedzi starałaby się zachowywać jeszcze gorzej, niż zwykle. Ale Natsume nie było. A będzie. Koszmar w ludzkiej postaci, to dosyć łagodne określenie...
- Ooo, Karamorita, jaka to odmiana, widzieć cię tak wcześnie w szkole - głos ten należał do nikogo innego, jak do sekretarki Mephisto, dobrze ułożonej, zawsze dopiętej na ostatni guzik, Ninomiyi Sayumi.
- Niezbyt miła, bo się na panią napatoczyłam - odgryzła się Harumi, patrząc na kobietę spode łba.
- Czyżbyś chciała kolejnej odsiadki w klasie specjalnej? - spytała Ninomiya, schylając się na wysokość jej wzroku i zakładając ręce na biodrach.
- Nie proszę pani - wycedziła przez zęby, patrząc pusto w przestrzeń.
- Nie wciągaj w tarapaty innych uczniów, a zwłaszcza tych, porządnie wyglądających - ostrzegła ją nauczycielka. - Pociągając za sobą kolejne osoby, będziesz pogrążać się bardziej, ale nie tylko ty, pamiętaj - dorzuciła twardo, z grozą wydostającą się ze zwykłych samogłosek, po czym odeszła w stronę budynku administracji.
- Suka - fuknęła Harumi, po czym odwróciła się i podążyła ku głównej bramie. - Że też zawsze znajdzie się ktoś, kto ewidentnie lubi kopać leżącego... - w odwecie kopnęła niczemu winny kamyk.
- Leżącego? - wyłapał Amano i uśmiechnął się wyzywająco
- Oczywiście, po tej nocy zrozumiałam, że technologia to zło - jęknęła i odwróciła się, żeby uważniej spojrzeć na grymas twarzy chowańca. Wtedy zastygła w bezruchu. Znowu go widziała. Ta ciemna sylwetka.
- Haru...? - spytał zaniepokojony.
Plasnęła się w czoło.
- To nic, tylko... mam małe mroczki przed oczami... - westchnęła odwracając głowę i wypróbowując to samo na innych. Nikt jednak nie miał dodatkowej czarnej sylwetki. Przynajmniej nie przy sobie, zaś na ziemi widniały ich cienie. -... Kageki...? - mruknęła do siebie.
Jednak zaraz poczuła dziwny powiek ostrego i chłodnego, jak lód wiatru.
- Kageki? - powtórzył po niej Amano.
- Ka-Kageyama... - ostrożnie wypowiedziała Harumi, odsuwając się do Hatoyamy i wbijając przenikliwy wzrok w przestrzeń powyżej jego lewego ramienia. Zaraz potem przeniosła go ponad prawe. - Kagene...
- Ha? Harrru, o czym ty...?
Harumi lekko się odsunęła i zmrużyła oczy, ale przypadkowo na kogoś wpadła, więc szybko się odskoczyła i odwróciła, gotowa wysyczeć parę niepochlebnych uwag pod adresem tej osoby.
- Sukanku-kun?!
- Karamorita?!
Czyżby zapowiadało się starcie tytanów?
- Co ty tutaj robisz, Sukanku? - spytała, zakładając ręce na piersiach.
- Ee, uczę się, jakbyś nie wiedziała - prychnął Ryuuji. - Może zapomniałaś, albo twoje niziutkie IQ nawet tego nie pojęło, ale chodzimy do tej samej szkoły i do równoległych klas - rozjaśnił nieco fakty Suguro.
- Taa, szkoda, że mieliśmy takie nieszczęście się na ciebie napatoczyć, akurat teraz - odgryzła się Harumi. - Akurat teraz... jestem w złym humorze, więc czy ty i pozostali z tego głupawego kółka różańcowego mogliby już sobie pójść?
- Oi, to nie jest głupie kółko - sprostował Shima za plecami Bon'a i zwrócił się do Konekomaru. - Nie jest, co nie?
Okularnik pokręcił głową.
- Czekaj 'my'? Nie widzę z tobą żałosnego Okumury? - Ryuuji rozejrzał się dookoła, lecz napotkał tylko twarz Amano. - Ooo... Czyżby ktoś nadużywał tu swoich zdolności, by zdobyć towarzystwo, którego sam nie może znaleźć? - parsknął.
Harumi westchnęła głośno.
- Tak, przejrzałeś mnie, a teraz won - warknęła.
- Och, wiesz, tak się składa, że mogę tu być tak samo, jak ty, więc nie zamierzam odchodzić - postanowił Suguro, wbijając w nią jadowite spojrzenie. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem i widać było, że Harumi wygrywała.
Uśmiechnęła się.
Wzruszyła ramionami.
- I tak mieliśmy iść, co nie Ama? - spytała, na co Hatoyama przytaknął. - Narka frajerzy - rzuciła i wrócili do poprzedniej trasy. Harumi z całej siły zagłuszała pragnienie wpakowania Ryuuji'emu swojej rozgrzanej pięści do gardła.
- Łał, żadnych szpili, wyzwisk, ani superciosów? - zdziwił się Shima i podrapał się po głowie. - Może Karamorita-chan jest po prostu tsundere? - zastanowił się głośno i zapisał to w swoim notesie.
- Ja sądzę, że straciła zainteresowanie walką z Bonem - wtrącił cicho Konekomaru.
Suguro zacisnął pięści ze złością, lecz przemilczał sprawę. Nie było warto tracić na nią choćby dżula energii. Dlatego razem ze swoimi przyjaciółmi wrócił pod drzewo, gdzie poprzednio siedzieli. Nie chciał tego przyznać, ale wpadł na nią specjalnie, ciekaw jej reakcji. Powinien się rozczarować, ale to go tylko rozzłościło.
- Ama, wiesz co? Nie chce mi się jeszcze iść do klasy, może skoczymy za szkołę? - zaproponowała Harumi, swoim zwyczajnie znudzonym tonem.
Zdziwiło go to nieco chowańca, ale przytaknął. Zaraz pod osłoną cienia budynku kierowali się na tyły szkoły. Olbrzymi kompleks szkolny trudno było okrążyć przy ich limicie czasu, ale Harumi chodziło jedynie o to, by zniknąć z pola widzenia.
Skoro tylko pogrążyli się w błogiej ciszy, Karamorita w myślach sortowała pewne sprawy na półkach. Ostatnio czuła się narażona na ataki ze strony wszystkich demonów wyższej rangi, zapewne z powodu braku swojej broni. Jednakże chowanie się za gardą strachu nie było w jej stylu. Musiała zwyczajnie przywyknąć.
Zaczynała teraz.
Zatrzymała się.
- Kageyama, Kagene, Kagehatori, Kageyasha... - wypowiedziała, zamykając oczy. - Który z was? - spytała. - A może, którzy?
- H-Haru?
- Żadne 'Haru' - ucięła stanowczo. - Amano, jeżeli nie widzisz tego, że jesteś opętany... - odwróciła się - to ja ci to pokażę! - krzyknęła i nim zdążyłby choćby mrugnąć, jej dłoń spoczęła na jego klatce piersiowej, a od niej pobiegł elektryczny impuls.
Siatka połączony ze sobą białych błyskawic przebiegła po jego ciele, wewnątrz raniąc go prądem o wysokim napięciu. Odebrała mu siłę do krzyku, ale pozostawiła straszne czucie. Kiedy padał na ziemię, po przerwanym ataku, chciał płakać...
- Dlaczego...?
Ona tylko się uśmiechnęła.
- I tu cię mam, Kageyama - parsknęła.
Zamknął oczy.
Kiedy je otworzył, nie było już zielonych drzew otaczających szkołę, ani wyłożonego kostką chodnika. Była szkolna ławka i garbaty mężczyzna o długich, tłustych włosach, piszący na tablicy w hiraganie. Zamrugał kilkakrotnie i rozejrzał się zdezorientowany. W końcu jego wzrok padł na ławkę po prawej. Harumi tam siedziała. Odetchnął z ulgą.
- Haru...! Harrru...! - krzyczał szeptem, próbując zwrócić jej uwagę.
Ponawiał działania kilkakrotnie, bez skutku. W końcu odwrócił się zrezygnowany. I wtedy dostał kulką papieru w głowę. Rozwinął świstek i zauważył napis "Chcesz? To masz". Odwrócił się uradowany i wtedy... Cóż, doznał pierwszego zawału w swoim kilkusetletnim życiu. Bowiem Harumi Karamorita, będąca jego panią, miała twarz Mephisto.
Harumi pociągnęła Kageyamę mocniej, wgłąb jednego korytarzy podziemi. Cienisty demon syknął z bólu, na co idący przed nią dyrektor Akademii, Mephisto Pheles zachichotał radośnie, jak dziecko otwierające gwiazdkowe prezenty.
- Nie bądź taka brutalna, Haru-chan - zwrócił jej uwagę.
- Morda w kubeł, dziadzie... Gdzie ta cholera, Yuzuru, bo już tracę cierpliwość? Znalazła drogę, czy nie? - wysyczała jadowicie i uderzyła Kageyamą o ścianę, gdy ten zaczął się wierzgać.
Mephisto zacmokał z aprobatą.
- No, no, Haru-chan, stałaś się doprawdy okrutna.
Mówił to oczywiście, żeby ją poddenerwować. Ale Harumi była już wystarczająco zdenerwowana i bez tego, więc by dać upust emocjom po raz kolejny majtnęła ciałem Kageyamy.
- Kuso... - warknęła. - Nakajima!
Przez chwilę trwała ta irytująca ją cisza, myślała, że ją szlag przez to trafi. Już wolała pisać sprawdzian z biologii, albo mailować z Miką, niż ciągać się po Tartarze. Wystarczyło, że znajomy Strażnik omal jej nie pożarł. Otworzył gębę, jak pyton, kiedy tylko postawiła stopę w piekielnym więzieniu! Tartar zdecydowanie lepiej wyglądał od strony więziennej.
W końcu...
- Tu jestem!
---------------------------------------------------------------------------------------------
Boże, żyję... Napisałam! Napisałam!
Może nie najcudowniej, jak można, ale jest ^^. Ten rozdział to wstęp do przybycia jakże ciekawej postaci XD A Kageyamę mam nadzieję ktoś pamięta z pierwszych rozdziałów. Dla przypomnienia - demon cień, który chciał zaatakować Rin'a.
Niedługo poznamy też Lewiatana i dowiemy się, w jakie kłopoty wpakowała siostry Murakami jedna z nich, Mina. Przy okazji przetestujemy więzy łączące trio dziwaków i Rin'a, złapiemy Okumurze chowańca i przez treningi dobrniemy do egzaminu na Exwire.
Dzisiaj obrazki Izumo-chan~! Jakbym miała wstawiać i Shimy i ich obojga, to by trochę zajęło. Swoją drogą, ciekawie parują Izucchi~! Z Rin'em już widziałam, z Ryuuji'm czytałam, z Shimą to wiadomo - swoją drogą, ciekawa informacja, może Izucchi podoba się Ren-Ren'owi, ale on jest suuuuper zakochany w siostrze Mamushi, Nishiki ^^, biedna Izucchi... - aham, no i jeszcze gdzieś wyszperałam dwa obrazki z Kinzou.
Kinzou *o*
Kinzou *q*
Nie ma bata, jakaś OC'ka musi go sobie zaklepać :D
Czy wspominałam, że kocham gender bendy? XD No oprócz tych z Rin'em i Yukio O_e |
Gender bend~! I po raz pierwszy muszę przyznać, że Shiemi jest ładna... Ładny... Eee... |
Mhmmm... Muszę sprawdzić, czy to co ma Izumo, to ten strój z shouwy... |
Demotywacja~! Niah, musiałam dodać ;) |
Kurna, a moi przyjaciele mnie zlewają T^T |
Czyżby Rin i Izumo mieli córkę?! |
Niahahahah~~! Musiałam to dodać ;) To ma być podobno Izumo z Kinzou. Miałam jeszcze jeden taki obrazek, ale dodam go przy następnej okazji, jak będę wstawiać obrazki z pairingami ;) |
Ja nie muszę mówić, że Izumo jest moją ulubioną bohaterką~! Niahahah~! Może kiedyś pojawi się tutaj specjalne krótkie opowiadanie o niej? Niah, kto wie, z kim ją wtedy sparuję, może właśnie z Kinzou, którego też kocham? *o*
Wszystko przede mną ;)
I: Musi się pojawić! Zesfataj mnie z Kinzou *o*
OdpowiedzUsuńKinzou jest mój!
S:
I: Albo dobra! Może być Shima! Broń wam Boże, ja i Okumura!? Mieć córkę?! Pogięło?!
Rozdział jak zawsze fajny ^_^ Ciekawie się zapowiada z tego co mówisz *o*
I: Tak! Opowiadanie o mnie ♥
A ona dalej tylko o sobie =="
I: Jestem twoją ulubioną bohaterkę? Jak miło! Ojj jak miło ♥
S: A ja?
I: Ty nie! Tylko ja!
Mamy coś Desu-chan wspólnego ♥ Też ją kocham ♥
I: Nie jestem homo! Jestem hetero! Co nie Shimuś-chan?
S:
Rozdział fajny jak zawsze ♥ Życzę weny!
P.S. Obrazki odjazdowe!