niedziela, 1 września 2013

Rozdział XVIII-"Herbata u demona"

Ciche gwizdanie rozdzierało ciszę, jaka ogarniała opuszczony, męski akademik. Rezolutna melodyjka pozwalała zapomnieć, że teraz w prestiżowej Akademii, uczniowie wyciskali z siebie siódme poty, by zdobyć dobre oceny. 
Zaraz do rytmu zaczęły brzdąkać metalowe wisiorki. Wśród drzew, na odosobnionej ścieżce, po poniszczonym, zarośniętym asfalcie szło źródło tej muzyki. Kobieta w wieku na oko dwudziestu trzech lat wystukiwała rytm obcasami, a wisiorki na smukłej szyi podzwaniały. Jej szare, jak popiół włosy co rusz uderzały od skórzaną kurtkę, ocierając się o nią. Jedną z  dłoni ściskała uszy reklamówki pełnej kolorowych puszek.
- Hmm, ciekawe, czy Kageyama dostarczył już moją walizkę? - spytała siebie kobieta, zatrzymując się na chwilę i przerywając rytmiczność nieświadomie tworzonej muzyki. Wzruszyła ramionami. - Yhm, w sumie wszystko jedno. Tak, czy nie i tak dostanie lanie za zostawienie mnie samej - burknęła nadąsana i po chwili ruszyła dalej, uśmiechając się do siebie na myśl o tym, jakie lanie sprawi chowańcowi.

Yuzuru podbiegła do nich z zawieszoną na złotym kiju latarnią. Narobiła przy tym hałasu co nie miara, kłapiąc za dużymi, tandetnymi japonkami. Miała na sobie domowe ubrania, bo akurat tego dnia wzięła wolne od temperowania dysfunkcyjnych charakterów głupich małolatów. Ale serio... widząc te podomki, człowiek dostawał spazmów. Jednak Harumi miała dość nerwów, by winić ją za fioletowy, jedwabny szlafrok, koronkową bieliznę i rozpięte biodrówki. 
- Coś znalazłaś? - dopytywała po raz kolejny Karamorita, zirytowana zbyt głośnym echem.
- Naturalnie - założyła ręce na biodrach. - Nie wołałabym was inaczej - przypomniała. - Zresztą, nie wiem, czemu jeszcze pytasz, nikt nie zna tych korytarzy lepiej ode mnie i moich braci i sióstr, duchów - dodała i zawyła spektakularnie, przyprawiając Harumi o lekkie ciarki. W ciemności Yuzuru rzeczywiście przypominała to, kim była, hanyou, pół youkai. Spokrewniona z duchami, tymi, nad którymi władzę piastował Azazel, Nakajima miała porcelanową cerę, która w ciemności emanowała dziwnym światłem. Z kolei jej włosy z na co dzień widocznym balejażem i odrostami, przypominały szczere złoto. Cóż, w swoim naturalnym środowisku, w objęciach ciemności Yuzuru wreszcie wyglądała, jak duch. Wyjątkowo piękny duch. 
- W takimż razie, cóż znalazłaś, droga Yuzu-chan? - spytał przesłodzonym tonem Mephisto, wychylając się ponad ramieniem Harumi, przypominając jej o własnym marnym wzroście.
Nakajima podskoczyła, jakby zapomniała, że to Pheles wyciągnął ją na tą eskapadę. Wykrzywiła swoje usta w sztucznym, drżącym uśmiechu.
- Eee, no, ee... Znalazłam dalsze zejście... Jak się nie pośpieszymy, to Tartar znów się przetasuje i schody znajdą się na drugim jego końcu.
Mówiła prawdę. Żeby dojść do Tartaru trzeba było mieć naprawdę wielkie szczęście, albo być po prostu bardzo głupim. No, istniało jeszcze jedno wyjście. Ktoś - konkretnie, demonicznego pochodzenia - mógł cię tam poprowadzić. Ale i do tego trzeba potrzebnych kwalifikacji. Najlepiej nadawały się do tego duchy, a ponieważ Azazel odszedł obrażony i nadal nie miał pozwolenia na przebywanie w Assiah, Yuzuru musiała wystarczyć.
- To idziemy - westchnęła Harumi i zmieniła chwyt na Kageyamie, bo dłoń zaczęła jej drętwieć. - Swoją drogą, Kageyama, bo nikt nie raczy się spytać - posłała gniewny wzrok karmazynowych oczu w kierunku Mephisto - kto cię właściwie przysłał i po co?
- Naiwna jesteś, myślisz, że ci powiem? - parsknął cień i zaraz tego pożałował, bo Harumi zapaliła swoją dłoń parząc go. - AUA, no za co tooo?! Wiesz, my demony też mamy uczucia, odczucia fizyczne także, nie jesteśmy tak doskonali, jak Ty... - zbulwersował się, wyraźnie zaznaczając, o kogo mu chodzi.
Harumi zaśmiała się ironicznie
- Naprawdę jesteś głupcem, Kageyama - stwierdziła ledwie powstrzymując śmiech i udając, że odgarnia łezkę z oka. - Wiesz, jak to się mówi w świecie ludzi, że 'kto współpracuje z władzami, dostaje niższy wyrok'? - podsunęła, na chwilę zaprzestając majtanie jego ciałem na wszelkie strony.
- Pha, jakby nas demony to wliczało, to połowa moich braci i sióstr nadal biegałaby wolna po Assiah - zauważył z irytacją cień.
- Ciekawa konkluzja - pochwalił go Mephisto, uśmiechając się rozbrajająco.
Zeszli na schody ukryte za najbliższym zakrętem. Harumi opuściła jeszcze niżej rękę, tak by Kageyama mógł odbyć "wygodną" podróż po wertepach. Co sekundę milczenie przerywało ciche "au", a potem już przekleństwa i szamotanina. To doprowadziło do tego, że zirytowana Harumi wyrzuciła demona przed siebie i dalszą drogę przebył koziołkując.
- Nakajima, wiesz na jaki poziom ich zabrali? - spytała.
Koiła nerwy chłodem znajomych ścian. Jeździła po nich dłonią zbierając wszystkie niesłyszane dotychczas krzyki więźniów. Gorąco, które rozchodziło się pod jej skórą ustało, zastąpiła je wilgoć i chłód korytarzy pełnych okrucieństwa.
- Gdyby Kageyama wreszcie się wygadał, mogłabym potwierdzić moje przypuszczenia - westchnęła. - Duchy tutaj też nie są zbyt rozmowne.
- Pheles, ty chyba powinieneś coś wiedzieć w tej spra... - urwała wpół zdania, odkrywając, że Mephisto zniknął. - No pięknie, chcesz mi teraz powiedzieć, że cholerny zbok znów gdzieś polazł?!... Kageyama! - krzyknęła za nim Harumi, a jej głos odbił się echem od ścian. Zabrała wygasłą pochodnię i podpaliła ją szybkim ruchem, zaraz truchtem wyprzedziła Yuzuru. - Kageyama!
Odpowiedziało jej echo, wprawiając w większą irytację. Zaklęła gniewnie pod nosem i odepchnęła Nakajimę. Blondynka rzuciła jej rozdrażnione spojrzenie. Drgnęła zauważając, w jakim stanie jest Harumi. U kresu wytrzymałości nerwowej, zupełnie jak podczas pierwszej sesji terapeutycznej.
- Cholerny cień... - syknęła i ze złości zadała kop ścianie.
- Auć - szepnął ktoś ledwo dosłyszalnie.
- A jednak tu jesteś - stwierdziła z uśmiechem Karamorita i przestąpiła o krok do przodu, rozglądając się na boki. - Hmm, teraz tylko pytanie, gdzie? - przesunęła latarnią w bok, oświetlając tunel.
- Możemy tak zgadywać w nieskończoność, Karamorita, najlepiej już chodźmy. To demon pomniejszej rangi, zresztą chowaniec, nie skrzywdzi nas tak długo, jak nie jest to w interesie opiekuna - przypomniała Yuzuru. - A zresztą, labirynt już się tasuje, więc nie znajdzie drogi ucieczki - dodała przekonująco.
Cóż, przekonująco, czy nie, Harumi była zbyt zmęczona, zdenerwowana i uparta, by dać się zbyć byle czym. Światło latarni zabłysło białym blaskiem rozświetlając niemal całą długość korytarza. Wydawało się, że w tych lochach zapanował słoneczny dzień.
- Nie doceniasz cieni, Yuzuru - rzekła wreszcie Harumi, nagle jej pięść uderzyła o ścianę po lewej. Wtem z dłoni dziewczyny wypadła latarnia, lecz ogień gdzieś zniknął, jakby wyparował. Blondynka nie zdążyła jej pochwycić, więc szybka rozbiła się w drobny mak. - To moja działka - zarządziła i wtem w jej dłoni uformowało się coś na kształt yari. 
- Ty chyba nie... - nie zdążyła dokończyć, Harumi zamachnęła się ognistą włócznią i cisnęła nią przez całą długość korytarza. Gdzieś na samym jego końcu usłyszały plask i chlupot, oraz głośny jęk bólu. - TAM...!
- Czekaj, co?! Chwila, chwila, to ja tu dowo... - wtedy Harumi bez słowa wzięła ją za rękę i pociągnęła w ciemność. Dla ostrożności oświetlała ją wysoko uniesioną, zapaloną pięścią - Waah! Wiedziałam, że nieważne, co, ta praca nie będzie normalna...! - wykrzyknęła, wydobywając składane bou. Wysunęła się naprzód mrużąc oczy i aktywując nocne widzenie. Brak jakiejkolwiek kolorowej plamy poza tymi pokrywającymi ściany. Ustawiła kij w pozycji, z której mogła natychmiast natrzeć na przeciwnika.
Przy rozwidleniu zastały ciemną plamę krwi na posadzce i resztki tlącego się, białego ognia.
- Cholera, wymknął się...! Ile mamy do przetasowania labiryntu?!
- Dlaczego tak bardzo chcesz go zabić?!... I, nie wiem! Może pięć, może dziesięć minut, a może tylko dwie! - wyrzuciła z siebie gorączkowo Yuzuru, ledwie nadążając za tempem Karamority.
Skręcały na oślep. 
Yuzuru w dalszym ciągu nie rozumiała, co Harumi chce osiągnąć przez uśmiercenie Kageyamy. Ta dziewczyna znała się na demonach, jak nikt, ale bywała zbyt impulsywna. Kageyama mógł przecież pobiec wszędzie. A ona jednak upierała się by gonić tam, nigdzie indziej. 
Wtem Harumi wysunęła dłoń do przodu i nagle wzdłuż ścian korytarza pobiegły krzeszące iskry linie elektryczne. Zniknęły równie szybko jak się pojawiły, ale powietrze pozostało naelektryzowane, sprawiając, że włosy Nakajimy zaczęły się unosić.
- Co ty robisz do jasnej cholery?! - wrzasnęła Yuzuru. 
- Łapię demona - rzuciła spokojnie - i dopełniam obowiązków - dodała i posłała jej zwyczajne, znudzone spojrzenie.
Nagle Harumi wyskoczyła do przodu puszczając jej dłoń, obróciła się w powietrzu i wylądowała kilka metrów przed Yuzuru, hamując i wznosząc przy okazji trochę stęchłego kurzu. Nagle wyciągnęła przed siebie rękę. Yuzuru usłyszała dźwięk jaki wydaje urządzenie elektryczne przy spięciu. Zaraz tuż przed nią na tle białego światła zamajaczyła ciemna sylwetka z twarzą zastygłą w wyrazie zdziwienia. I dopiero teraz dostrzegła, że dłoń Harumi przeszła przez klatkę piersiową Kageyamy, trzymając czerwone, opływające krwią, wciąż bijące serce.
- Nie powinnam była cię puszczać, Kageyama - prychnęła.
- Och, a ja nie powinienem był dać się przechytrzyć, wielkiej łowczyni, czyż nie?
- Nie próbuj mi pochlebiać na siłę... - westchnęła Harumi. - Gadaj, kto jest twoim Tamerem?
- Gdybym miał zamiar wydać moją panią, już dawno bym to zrobił - stwierdził i zaraz pożałował, bo Harumi szarpnęła ręką i ścisnęła jego serce w dłoni, sprawiając, że wstrząsnął nim impuls bólu.
- Przynajmniej wiemy, że to kobieta. Będziesz współpracować, czy nie?
Milczał. Dziewczyna zmrużyła oczy.
- Znam ją? - zmieniła taktykę Harumi.
Kageyama znów milczał, ale w końcu niechętnie przymknął powieki, co miało oznaczać odpowiedź twierdzącą.
- Kto by jej nie znał? - parsknął cień, krztusząc się ze śmiechu.
- Na którym poziomie go zamknęli?
- A kto powiedział, że ją zamknęli? - podsunął demon, z ledwością kończąc i akcentując słowa, jego czas się kończył. Yuzuru patrzyła na niego z niemałym współczuciem. Widok konającego był uwłaczający. Nakajima nienawidziła śmierci, nienawidziła demonów, ale nie potrafiła ich zabijać. Byli jej braćmi, była jedną z nich. 
- Rozumiem, jakiemu demonowi podlegasz? - dopytywała. - Jaka ranga? To on cię tu nasłał, prawda?
Kageyama zaczął dyszeć, próbując zebrać słowa, Harumi szarpała dłonią na boki, aż wreszcie uderzyła nim o ścianę, a z jego klatki piersiowej dobiegł trzask łamanych kości. Z ust demona wydobyło się pojedyncze, przyduszone słowo: "Książę".
- Hm, mimo wszystko, ostrożności nigdy za wiele - stwierdziła Karamorita. - A teraz grzecznie powiesz mi, kim on jest, to może oszczędzę ci życie - zaproponowała, albo raczej zażądała schylając się ku niemu.
- B...
- No?
- Belial... - wycharczał ledwo i nagle zaniósł się takim kaszlem, że cały dostał drgawek.
Harumi wyjęła z niego dłoń i spojrzała na trzymany w nim organ z odrazą, wyrzuciła go za siebie. W locie pokryły go płomienie. Kageyama wrzasnął po raz ostatni w agonii i wkrótce padł na podłogę, powoli topiąc się i zmieniając w czarną plamę. Ostatni raz uniósł wzrok i spojrzał Yuzuru w oczy. Jego były puste, bez tęczówek, czy źrenic, o ciemnozielonej barwie.
Harumi fuknęła coś pod nosem zirytowana i kopnęła powoli wsiąkające w szpary między kamieniami pozostałości demona.
- Nieźle się z nim rozprawiłaś - parsknęła sztucznie Nakajima - jak na początkującą oczywiście.
- Może - odparła zaraz Harumi. - Z chęcią jednak zobaczyłabym ciebie w akcji, Yuzuru - stwierdziła z drobnym uśmieszkiem. 
Nakajima nic nie odpowiedziała, przez jej ciało przeszedł dziwny dreszcz.
- Teraz przynajmniej wiemy, z kim mamy do czynienia, książę numer 7, jeden z faworytów w kandydaturze na króla, zwany też Staruszkiem Belialem, demon, Mroczny Starzec, symbolizuje płodność ziemi, niezależność i kierunek północny - wyrecytowała dumnie Yuzuru. - Ma wpływy, ale... pozostaje pytanie, po co ściągałby Okumurów i Murakami?
Harumi zamyśliła się, opierając o ścianę. Jakby w ogóle nie przeszkadzały jej 'zwłoki' Kageyamy.
- Yuzuru, wśród demonów wyróżniała się dwunastka strażników, prawda?
Egzorcystka zamrugała, nie wiedziała, co to mogło mieć do ich sprawy, ale postanowiła odpowiedzieć.
- Tak, początkowo każdy z nich, jako anioł, opiekował się wyróżnionym przez Boga rodem, podobno każdy z tych rodów miał anielskie korzenie - potwierdziła Nakajima. - Ale, co to ma wspólnego z Bel... Zaraz, myślisz..?
- Nie wiem, komu patronuje Belial, ten dział pominęłam - zaznaczyła Harumi. - Jednak wiem, że Tadamasom odpowiada pieczęć konia. Amano twierdził, że symbol na jakiejś pałce z tej walizki, z której mieli eliksir, przypominał pieczęć konia.
- To się nie trzyma kupy - Nakajima pokręciła głową. - Po co Belial porwał Okumurów i Murakami, zamiast, no nie wiem? Ciebie i Akihito?
- Bo nas tam nie było - przypomniała sobie Karamorita. - A to oni nawdychali się jakiejś cholery, z kolei, cienie - odwróciła się na chwilę w stronę ciemnego korytarza - nie są najmądrzejszymi demonami, znaleźli zmniejszonych ludzi? Znaleźli. Zgodnie z poleceniem, zabrali ich do Beliala.
- Niby tak - powątpiewała Yuzuru. - Ale po co ich w ogóle zmniejszali?
- Znak charakterystyczny? Beka? Łatwa robota? Musimy się opierać na spekulacjach, bo na razie nic nie jest pewne - stwierdziła, wzruszając ramionami. - Labirynt pewnie już się przetasował - westchnęła ciężko. - Prowadź, Yuzuru.

Dziewczyna o popielatych włosach spiętych setką spinek, gumek i wsuwek w skomplikowaną konstrukcję, swobodnie weszła do akademika nie przerywając wesołej melodyjki. Zaraz na wejściu rozejrzała się wokoło, zdziwiona brakiem komitetu powitalnego. Przecież powiadomiła ich o swoim przybyciu. List miał dojść kilka dni temu. 
Hmm... 
Wzruszyła ramionami i drobne westchnienie wydostało się z jej ust. Trudno, przynajmniej będzie miała mocne wejście, a to coś, co Natsume Tadamasa zdecydowanie lubiła. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem i po cichu zaczęła się skradać ku stołówce. W końcu wyjrzała zza futryny i już miała wyskoczyć z kryjówki, gdy spostrzegła, że nikogo tam nie było. Sfrustrowana fuknęła pod nosem i tupnęła nogą. Zaraz zauważyła małego, fioletowego chochlika przyglądającego się jej z zainteresowaniem. Zasalutowała mu i wyszła ze stołówki. Jeszcze ciszej niż wcześniej podreptała na schody, mijając świetlicę, czy tzw. pokój dzienny. Starała się stąpać jak najciszej, by stare klepki nie skrzypnęły. W końcu wdrapała się na pierwsze piętro i rozpoczęła przeszukiwanie korytarza, ale z rozczarowaniem odkryła, że wszystkie drzwi były zamknięte. Tak więc szybko udała się na drugie i ponownie nacisnęła każdą z klamek. W końcu jedna ustąpiła, ale szybko okazało się, że w środku nikogo nie ma. Westchnęła głośno i o mało co nie potknęła się o... swoją walizkę! Zamrugała zdziwiona. Wszystkie jej rzeczy były porozrzucane, a flakon z eliksirem rozbity, w dodatku, płyn zniknął. Zazgrzytała zębami ze złości.
- Kageyama.... - wymruczała, trzęsąc się w tamowanych uczuć. - Choleryk pewnie znowu coś wykombinował... Jasna cholera... Jasna cholera - jej twardy głos przemienił się w jękliwy pisk. - A wszyscy mówili "Przy tym staruchu nigdy o niczym!"... Ugh! Tak to, jest, że można ufać tylko sobie - fuknęła i we frustracji kopnęła walizkę. Spojrzała na złoty zegarek na nadgarstku. Uderzyła się z otwartej dłoni w twarz. - Chyba do reszty zgłupiałam, szkoła się zaczęła, więc innych dzieciaków też nie ma... Gah, lepiej jak się pospieszę i do nich dołączę - oprzytomniała i wygrzebała spomiędzy łańcuszków na szyi kluczyk. Pochyliła się i wepchnęła go do zamka, przekręciła i otwarła drzwi, za którymi panowała ciemność.
Musiała iść i do nich dołączyć, zanim Belial coś palnie. Nie przyjechała tu tylko dla przyjemności. No, w końcu doglądanie młodszego rodzeństwa to nie obowiązek. Ale sprowadziła ją tu przede wszystkim ta dziwna wiadomość... och, przepraszam, te dziwne wiadomości... Natsume była pewna, że znaki to coś więcej.

Żadne z nich nie potrafiło objąć rozumem tego, co się stało. Siedzieli właśnie w czymś, co z jednej strony przypominało celę, a z drugiej zostało udekorowane, aby wyglądać, jak wersalskie salony. Ręcznie robione kolorowe dywany, gobeliny na ścianach, olbrzymie świeczniki na stojakach, wspaniała kanapa obita miękkimi, barwnymi tkaninami. Ale obok tego wszystkiego, brak okien, zatęchły smród palonych ciał, gnijących zwłok mieszał się z wilgocią, niemal otumaniając każdego znajdującego się w okolicy. Rin dziwił się, że demony w pozostałych celach - a wiedział, że tu były - wciąż żyją.
- I jak, smakuje wam herbatka? - spytał ich gospodarz.
Rin posiadał parę określeń, co do jego wyglądu. Był to zdecydowanie stary gość, który przypominał nieco sylwetką gargulca. Na czubku jego głowy widniały cztery rogi, ustawione parami, pierwsze były większe, drugie mniejsze. Garbił się. Za odzienie służył mu wyświechtany płaszcz zakrywający ciało - minus ramiona. One były pokryte czymś, co kojarzyło się z łuskami, ale w rzeczywistości miały kolor szary wyglądały jak wykonane z kamienia. Jego uszy, jak u klasycznego demona - spiczaste, ostro zakończone.
- B-bardzo dobra - wydusiła z trudem Mina, która siedziała naprzeciwko niego. Jej oczy były rozszerzone w przerażeniu przez cały czas pobytu. Podobnie, jak on i cała reszta, została przymocowana do krzesła.
- Ach tak? Mam nadzieję, nie chciałem zrobić na tobie złego wrażenia, Natsume-chan - ucieszył się demon, a jego usta wykrzywił przerażający uśmiech. - A może dolać troszkę, Harumi-chan? - teraz zwrócił się do Miki i dźwignął drżącymi dłońmi zniszczony czajnik, wyglądający na zabytek.
- N-nie, nie dziękuję, j-ja o-o-o-opiłam się za wsze cz-czasy... hahahaha... - zaśmiała się sztucznie, próbując odsunąć jak najdalej od staruszka, w rezultacie czego, przewróciła swoje krzesło.
- Och, to szkoda, ale nie odmówisz potrawki, czyż nie? Ach, oczywiście, że nie - odpowiedział sobie sam i uśmiechnął się do wszystkich. - Kagene, mój drogi, podnieś z łaski swojej Harumi-chan, dobrze?
Cień spod ściany przesunął się, przysłaniając na chwilę widok na drewnianą ławę i łańcuchy, dużo łańcuchów. Krzesło Miki znów stanęło do pionu, a demon nie zważając na jej odmowę znów dolał jej herbaty i wytarmosił za włosy.
- Hm, hm, tak wyrosłaś, tak wyrosłaś - powtarzał przeszczęśliwy. - Jak twoja świątynia Natsume? Nigdy nic mi nie mówisz, ale chyba na herbatce nie odmówisz, co? Mam nadzieję, że Fuyuki i Akihito pomagają ci choć trochę - zaśmiał się poczciwie i przyjrzał się uważnie Rin'owi i Yukio, którzy siedzieli obok siebie, mając przed sobą na talerzu  coś, co zdaje się robiło za potrawkę ze szczura. Okumurzy wymienili porozumiewawcze spojrzenia. - A podróż zdaje się dobrze ci minęła, hm?
- Ano, kim oni są?
- Ha? Przepraszam, bo nie rozumiem, Akihito, Akihito... - westchnął. - Zawsze lubiłeś zadawać pytania nie na temat, bez przyczyny - parsknął głośno i "przez przypadek" strącił filiżankę ze stołu. - Oj... Kagene, mój drogi, sprzątnij to.
- Chyba się nie rozumiemy - odezwał się znów Yukio, próbując poluzować nieco więzy, w jednej z kieszeń miał ukryty pistolet, wystarczyło go wydobyć.
- My nie jesteśmy tymi, którymi ty myślisz, że jesteśmy! - wyrwał się zniecierpliwiony Rin. - Czekaj... Dobrze powiedziałem? - zamyślił się na chwilę. - Nie, nie, dobrze.
Staruszek spojrzał na nich dziwnie i zaśmiał się szorstko. Salwom tego śmiechu nie było końca, do momentu, w którym niejako się uspokoił i otarł łezki kłębiące się w kącikach jego oczu.
- Naprawdę? Pha, Mrocznego Staruszka Beliala nikt nie nabierze. Jeszcze całkiem nie oślepłem, mogę rozróżnić moje dzieci - parsknął.
- Belial - wyszeptał Yukio, nie kryjąc swojego zdziwienia. - Naprawdę nas pomyliłeś, nie jesteśmy żadnym z tych, których wymieniłeś, nazywam się Yukio Okumura, obok mnie jest mój brat Okumura Rin, a dziewczyny naprzeciw to siostry Mika i Mina Murakami - próbował dalej okularnik.
- Nonsens - zbył go Belial.
- Yu... Yuki-kouhai, po-powiedz mu... proszę... Ja... My, my musimy już wróci-wrócić prawda? Musimy, prawda?! Musimy... - błagała starsza z sióstr, patrząc na Okumurę szklanymi oczyma. Mika próbowała się nieco do niej przybliżyć, ale znów omal nie upadła.
- Nee-chan... - szepnęła obejmując Minę wzrokiem.
- To prawda - przytaknął sztywno Yukio. Łypnął na Beliala groźnie, ale nic nie powiedział. To z kolei zdenerwowało Rin'a. Jego brat, zawsze taki opanowany, nigdy nie okazywał strachu w chwilach zagrożenia, a przecież właśnie w tejże chwili siedzieli w odmętach podziemi, pijąc herbatę z jakimś Mrocznym Starcem. Rin skoczył na równe nogi, zaciskając palce w pięści.
- Nie chrzańcie wszyscy! - wrzasnął wściekły. - A zwłaszcza ty, Mroczny Ramolu! - warknął i z całej siły kopnął stół przed sobą, wywracając go, zaraz potem rzucił się w stronę demona, gotów zaatakować go krzesłem przywiązanym do siebie. Ku jego zdumieniu, staruszek zniknął i pojawił się przy wejściu.
- Fuyuki, to do ciebie niepodobne - stwierdził Belial i pogroził mu palcem.
- Nie rób sobie ze mnie jaj staruchu... - wycharczał Rin, wlepiając w niego rozwścieczony wzrok. Ogarnęła go furia.
- Nii-san... - odezwał się ostrzegawczo Yukio, który wiedział, co się szykuje.
Ale Rin'a to nie obchodziło. Nie cierpiał bezsilności i bezczynności, nienawidził, gdy na jego oczach działo się coś złego, a on nie miał na to wpływu. Jego siła była wystarczająca. Mógł jednym palcem spalić ich wszystkich, przemienić w pył i zdmuchnąć. Dlaczego w takim razie się wahał, dlaczego stał i patrzył na Beliala w złości.
- Na co czekasz, Fuyuki? - prychnął demon. - Naprawdę niczego cię nie nauczyli? Twoje siostry mają więcej oleju w głowie od ciebie... Haha, zabawne, że to o tobie zawsze mówili, jak o cudownym dziecku.
- Ty... Ty... - syczał Rin, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów, by opisać nimi staruszka.
- Woo, chwilę mnie tu nie było i już niezła rozpierducha? - zdziwił się głośno żeński głos. - Beli-ji, kim... kim są ci ludzie?
Rin powoli odwrócił się, by spojrzeć na nowo-przybyłą i doznał zdziwienia.
- Akihito-sen...? - wydukał. - Jesteś crossdress'erem? - powiedział nie bez lekkiego obrzydzenia i rozczarowania.
Zaraz pożałował, że wypowiedział to na głos, bowiem ledwie sekundę później ciężki trep zetknął się z jego czołem, a ten padł na ziemię, roztrzaskując krzesło na części pierwsze. 
- Auaaa! Za co to było, do jasnej cholery? - wydukał, masując czoło, wolny od ciasnych więzów.
- Kagene, zwiąż go, szybko...! - zakomenderował Belial. - A... a ty? Kim jesteś? Może dołączysz do herbaty? - spytał uprzejmie, kłaniając się w pas.
- Beli-ji, dobrze wiesz, kim jestem... I chyba nie muszę mówić, że powinieneś sprawić sobie taki ludzki wynalazek zwany okularami, bo wydaje mi się, że wziąłeś niewłaściwe osoby - poradziła, krzyżując ręce na piersiach.
Była koło dwudziestki, jej włosy miały barwę żywego srebra i zostały zebrane w  skomplikowaną fryzurę. Oczy lśniły platyną, całkowicie maskując ciemno okrągłych źrenic. Jej skóra była blada, niemal przezroczysta. Przypominała z lekka Akihito, rysami twarzy, ale wyglądała dużo bardziej kobieco i dorośle.
- Kagene, nie wiąż go - przerwała czynność cienia i nakazała mu odejść. Belial się nie sprzeciwiał, jakby opinia kobiety była dla niego ważna. A więc, kim ona u licha była? - A teraz jedno pytanie mi pozostaje, gdzie jest Kageyama? - westchnęła.
- Ach, poprosiłem go, żeby też przyszedł na herbatkę, ale chyba jeszcze nie doszedł... Hmm - potrząsnął czajnikiem. - Muszę dorobić trochę...
- Stop, Beli-ji, może najpierw, jesteś winien przeprosiny tym młodym ludziom - zauważyła z przekąsem srebrnowłosa i gestem głowy wskazała siedzących przy stole.
- Ach tak, przepraszam Natsume-chan - zreflektował się staruszek i grzecznie ukłonił się ku nim, potem ku Rin'owi i odszedł podskakując i wymachując czajnikiem, mrucząc też pod nosem: - Czas na herbatkę, czas na herbatkę~!
Teraz Natsume podeszła do starszego Okumury i z matczynym uśmiechem pomogła mu wstać, pytając, czy wszystko w porządku. Przy okazji zapewniła, że zaraz się nim zajmie, tylko najpierw należy rozwiązać jego przyjaciół.
- Ach, tak, racja - przytaknął nieuważnie Rin.
- No już myślałam, że o nas zapomnicie! - zawołała uradowana Mika i trąciła siostrę, kołysząc się na boki. - Mina-nee, zaraz będzie po wszystkim i wrócimy na górę...! - oznajmiła podekscytowana. - Do testu z biologii... - zasmęciła i otoczyła ją mroczna aura. - Jasna cholera...
Natsume szybkim ruchem przecięła liny wiążące obie rude i podeszła do Yukio, nadal nie wyjaśniając niczego. Siostry padły sobie w ramiona i rozpoczęły konkurs na to, kto gorzej potrafi określić to, co się stało.
- Hmm, niezły węzeł, Beli-ji pomylił cię z Akihito, jak widzę - mruknęła do siebie Natsume. - Zawsze był sprytny i uwielbiał tego typu zagadki, puzzle, rozplątywanie moich słuchawek - zaśmiała się cicho.
Okularnik, jak zawsze spokojny, poczekał aż go uwolni, by wreszcie spytać.
- Mówisz o Akihito Tadamasie, czyż nie? 
Natsume zmrużyła oczy, jakby chciała prześwietlić wzrokiem jego motywy i sprawdzić, czy warty jest choćby jej westchnienia.
- Oczywiście, chyba nie o cesarzu - parsknęła. -  Pewnie musicie być jego przyjaciółmi. Akihito to mój młodszy brat, przyjechał tu do szkoły, którą zapewnili mu rodzice, razem z naszą młodszą siostrą, Harumi - wyjaśniła Natsume i na chwilę w pomieszczeniu zrobiło się cicho, niczym w grobie. - Wszystko okay? - spytała ogólnie.
- Chwila... Jesteś, siostrą Akihito-sen i Mori? - spróbował to posortować Rin.
- Tak, chyba już mówiłam, hm? Aki i Haru nic o mnie nie mówili...? Co za niewdzięczne dzieciaki - burknęła nadąsana. - Jestem Natsume Tadamasa, miko ze Świątyni Plonów w górach Akaishi - przedstawiła się i ukłoniła w pas. - Miło mi was... Mogę poznać wasze imiona?
Mika i Mina nieproszone podbiegły do miko pierwsze, rychłe wypytywać się ją o klimat, trendy, jak grad sypały się piosenki dotyczące jej zawodu. Natsume odpowiadała powoli i szczegółowo, starając się przy okazji wyciągnąć od nich imiona.
- Zawód miko jest dosyć ciekawy, ale nie opuszczam mojej świątyni zbyt często, przez to nie znam świata dostatecznie - zaśmiała się. - Poza naszym miastem. Mogę poznać wasze imiona?
- Ach, jaka ze mnie gapa, przepraszam, to ja tu jestem starsza i powinnam dopilnować... Jestem Murakami Mina , a to moja młodsza siostra, Murakami Mika  - dokonała prezentacji, śmiejąc się nerwowo.
- Och, bardzo miło mi poznać was obie, jesteście do siebie bardzo podobne, nic dziwnego, że jesteście siostrami - odpowiedziała uprzejmie Natsume. - A wy, młodzi panowie? Hmm, wy pewnie nie jesteście rodzeństwem... - powiedziała ostrożnie po dłuższej obserwacji.
- Jesteśmy bliźniakami - wycedził Rin przez zęby.
- Och przepraszam! - Natsume z wrażenia zatkała usta delikatną dłonią.
- Nic nie szkodzi, to się zdarza - zapewnił ją okularnik. - Ja nazywam się Yukio Okumura, a to mój...
- Pewnie młodszy brat, czyż nie? Haha, młodsi bracia są naprawdę rozkoszni - zachichotała Natsume i w mgnieniu oka stała przy Rinie, ciągnąc go za policzki. - Kawaaaii...
Rin wyrwał jej się szybko, nie zważając na to, że naraża się na jeszcze większy ból. Potarł piekącą skórę twarzy i rzucił wściekłe spojrzenie, jednak Natsume przyjęła je z tym samym uśmiechem.
- Nie chcemy cię wprowadzać w błąd, Tadamasa-san, to Rin jest starszy z naszej dwójki, nie ja - wyjaśnił Yukio.
Rin pokiwał głową i szybko się przedstawił "Rin Okumura, nie zapomnij o tym" i wtedy zapadła cisza. Siostry Murakami szeptały coś do siebie oglądając wzór na gobelinie z fascynacją.
- Tadamasa-san, powiedz mi, czy wiesz może coś o tym miejscu? - spytał Yukio, próbując jakoś ubrać w słowa to, jak bardzo chciał wreszcie znać prawdę dotyczącą całej tej sytuacji.
- O tym? - obróciła się wskazując wszystko wokół. 
- Tak - przytaknął twardo Okumura, poprawiając kciukiem zjeżdżające z nosa okulary.
- Ach, więc to jest... - urwała, bo wtem głośny trzask przerwał pogodną ciszę, ponad ich głowami rozwarła się nieduża klapa i z wrzaskiem do środka wleciały po kolei Yuzuru i Harumi. Nakajima trzymała w dłoniach kij bou, jednak ta wypadła jej podczas lotu i wbiła się w gobelin, omal nie ścinając głowy przerażonej Mice. Harumi zwaliła się na Natsume, trzymając się za spódnicę, by zapobiec niechybnemu panty-shotowi. No i ukrycie ogona też było niejako ważne...
- Wooo... A więc tutaj prowadziło to przejście - wyraziła swoje zdziwienie, rozglądając się po pomieszczeniu z całej siły unikając wzroku Okumurów i sióstr Murakami. - No Nakajima, może nie jesteś całkowicie bezużyteczna - przyznała sucho i powoli podniosła się, strzepując kurz z ubrania. - O... Natsu-nee - powiedziała bez cienia zaskoczenia w głosie. - Szybko przyjechałaś, list przyszedł dopiero dzisiaj.
Natsume patrzyła na swoją siostrę przez chwilę z niedowierzaniem, a potem z nieokiełznaną radością. Nie minęła minuta, a rzuciła się ściskać Harumi, jakby ta wróciła po kilkuletniej nieobecności. Karamorita nie wydawała się być zadowolona. Przygnieciona siłą biustu Natsume i jej uściskiem zapaśnika nie miała drogi ucieczki.
- Ale z niej burak - westchnął Rin. - Zazdroszczę... - wymamrotał, ocierając drobną stróżkę śliny z kącika ust. Pożałował... - Aua, no za co?! - fuknął w stronę Miny i Yuzuru, bowiem obie dmuchały sobie w garść.
- Za perwersyjne myśli - warknęła Murakami.
- Za gapienie się na biust innej? - zastanowiła się Yuzuru i uśmiechnęła wyzywająco.
- Po pierwsze, Yukio z pewnością też nie może się powstrzymać od kosmatych myśli, co nie, Yukio? - podsunął Rin, szturchając go po przyjacielsku i znacząco poruszając brwiami.
- Mnie w to nie wciągaj - odparł okularnik i ponownie poprawił zjeżdżające z nosa okulary.
- Oooi! Wiem, że jakaś część zboczonej natury w tobie siedzi, tylko ukrywasz to pod cholernymi okularkami - przewrócił oczami. - A po drugie, kto tu jest perwersyjny?! Ja, czy ona? - zwrócił się z pretensjami, wskazując na strój Yuzuru.
- "Ona", jest od ciebie starsza, więc powinieneś się do niej zwracać z szacunkiem - zauważyła Nakajima, zakładając ręce na piersiach. - "Nakajima-sensei" wydaje się być najodpowiedniejsze.
- No ja bym jej nauczycielką nie nazwała - szepnęła mu na ucho Mina.
- To czemu u licha bierzesz jej stronę?! - wybuchnął Rin.
- Damska solidarność - odrzekły chórem siostry Murakami i Nakajima.
- Yukiooo! - zwrócił się o pomoc do brata, wymachując rękami błagalnie.
- Stosunek wynosi 3/2, z moją pomocą, czy bez, jesteś pogrzebany i tyle, nii-san - stwierdził młodszy Okumura i wzruszył ramionami. - Poddaj się po prostu.
- Nigdyyy!

Jakąś godzinę później.

Siedzieli na, lub przy ustawionym na nowo stole. Było ich mniej, ponieważ Yuzuru wyniosła się z siostrami Murakami, twierdząc, że one obie musiały mocno uderzyć się w głowę i dostać omamów. Nakajima dobrze wiedziała, jak coś komuś wmówić, więc nie musiała czekać długo, by dziewczyny łyknęły haczyk i zaczęła prowadzić je do wyjścia. Wtedy w pomieszczeniu pozostali tylko wtajemniczeni.  
Natsume mogła zacząć wyjaśnienia.
- Kageyama? Dziwne, że pytasz Haru, jest moim chowańcem od dłuższego czasu - zamyśliła się. - Podobnie, jak Kagene, Kageki, Kagetora... I paru innych - uśmiechnęła się szeroko. - To nasza spuścizna, są spod władzy Beli-ji, który chronił naszą rodzinę od pokoleń.
- Nie rozumiem, jak miko może dogadywać się z księciem demonów - wyraził swe powątpiewania Yukio, stojąc pod ścianą z założonymi rękami.
- Beli-ji opiekował się naszą rodziną jeszcze za swoich anielskich czasów, fakt, że zaczęliśmy się od niego oddalać, kiedy dowiedzieliśmy się, w kogo się przemienił, ale podczas drugiej wojny, potrzebowaliśmy wsparcia... Nikt nie poradzi nic na przeszłość... W mojej świątyni zaczęto składać mu modły i ofiary. Ludzie już jej nie odwiedzają, uważają ją za siedlisko grzechów i zła... Ale wciąż trafi się ktoś tak zdesperowany, by powiedzieć "Potrzebuję pomocy, choćby i od diabła", a takie słowa są bezcenne - wyjaśniła spokojnie Natsume, patrząc na swoje splecione dłonie.
- Chyba rozumiem - przytaknął w zamyśleniu Yukio.
- Dobra, dobra, ale co z tą walizką, którą dostałem w głowę? - niecierpliwił się Rin.
- Była moja - przyznała Tadamasa. - Poprosiłam Kageyamę, żeby dostarczył ją do akademika Haru i Akiego, nie chciało mi się jej targać przez całą drogę... - westchnęła. - Nie wiedziałam, że Beli-ji planował coś podobnego... Dałam się po prostu podpuścić...
- Grunt, że sprawę dało się rozwiązać - stwierdziła rzeczowo Harumi. - Belial chciał zapewne zgromadzić nas wszystkich... - westchnęła.
- Tak, ale minęły lata, od kiedy ostatni raz widział nas razem. Należy dodać, że ostatnio zaczął tracić wzrok. Wiecie, im większa moc demona, tym większą ofiarę musi złożyć, by móc z niej korzystać - wyjawiła Natsume. - Cóż, nie mógł też wiedzieć, że Fuyuki'ego już nie ma z nami... 
- Prawda  - przytaknęła Karamorita.
- Może tak wyjaśnienia dla wtajemniczonych? - zaproponował Rin, zirytowany niewiedzą.
Harumi przejęła inicjatywę odpowiadania na pytania. Podniosła się z miejsca i pochyliła, żeby spojrzeć mu w oczy, chciała mieć pewność, że zrozumie wszystko, co mu powie i nie waży się tego podważać.
- W rodzinie Tadamasów urodziła się... dwójka dzieci, Natsu-nee i Akihito. Ich rodzina była bardzo hojna i kochali dzieci. Ja i Fuyuki żyliśmy na ulicy, gdy zostaliśmy zgarnięci przez opiekę społeczną. Tadamasowie zdecydowali się na adopcję dziecka, chcąc zapewnić mu szczęśliwe życie. Wzięli nas, a... Fuyuki... zmarł sześć lat temu - opowiedziała Harumi, po czym sztywno opadła na krzesło.
- A-aha... - wydukał Okumura.
- Dokładnie tak było - potwierdziła Natsume, uciekając wzrokiem jak najdalej od Yukio.
- Jak umarł Fuyuki-san? - zapytał niespodziewanie młodszy z Okumurów, starając się przyciągnąć uwagę starszej Tadamasy.
- Um... - próbowała jakoś zacząć, lecz przerwała jej Harumi.
- Zabiłam go.
To wstrząsnęło oboma braćmi. Wpatrywali się w nią, jak ciele w malowane worta, czekali, aż doda wreszcie "przez przypadek", albo wyjaśni, że po prostu obwinia się o jego śmierć. Ale tego nie zrobiła. Poniewczasie Natsume zaproponowała powrót do domu i "że dzieci mogą dziś ominąć kilka lekcji", a już ona wyjaśni to dyrektorowi. Yukio próbował protestować, ale dziewczyna dosłownie wepchnęła go przez magiczne wrota, które otworzyła kluczem wiszącym na swojej szyi. Rin natomiast wydawał się zadowolony. Harumi ziewnęła przeciągle i stwierdziła, że "może być".
Zaraz cała czwórka zniknęła, pozostawiając po sobie jedynie delikatne ślady obecności w więziennym pokoju. Nagle kroki rozległy się w korytarzu. To czyjeś obcasy wesoło wystukiwały rytm jakiejś żywej piosenki, natomiast głos co rusz powtarzał "Ein, zwei, drei".  Kolejna porcja kroków wdarła się tym razem do pustej celi, wkroczył do niej Belial na tacy niosąc czajnik i nowe filiżanki. Nie zważał nawet na brak nastolatków w pomieszczeniu. Odłożył tacę na stół i przysiadł się na wolne krzesło. Spokojnie nalał sobie trochę herbaty do filiżanki. Para nieco oczyściła jego nozdrza. Poruszył nimi, wciągając przyjemny zapach naparu.
- Mhm, miałeś rację mój drogi, był tutaj, był - przytaknął komuś i wziął kolejny łyk odżywczego płynu. - Szkoda tylko, że mnie już zmysły zawodzą, oj szkoda - rzekł z ubolewaniem i uśmiechnął się do siebie.
- Ale twa mądrość pozdrowiona zostaje, azaliż będzie ona wspierać przyszłe pokolenia, nowe generacje - odparł mu na to Mephisto, zatrzymując się w drzwiach, strzeżonych przez cienie.
- Przeczuwasz tak? - upewniał się Belial.
- Oczywiście, Belial-dono. Przeczuwam, że nowe generacje demonów nadejdą potężniejsze, niż możemy to sobie wyobrazić, a zaczyna się od tegoż cudownego przypadku...
- Syn Szatana mnie odwiedził, a nawet o tym nie wiedziałem - z żalem pokręcił głową. - Nie do przyjęcia, powinienem wyprawić przyjęcie tak huczne, jakie zostało odprawione kiedy to zaszczyt króla spoczął na twych barkach, drogi Samaelu - rzekł hardo.
- Jeszcze nie za późno, Belial-dono, nie wszystko stracone...
- Ależ drogi Samaelu, gdybym zrobił to później, wyszedłbym na głupka, że nie uhonorowałem syna Najwyższego - odrzucił ideę z machnięciem kamiennej dłoni.
- Któż powiedział, że przyjęcie będzie uhonorowaniem syna Najwyższego? Czyż nie można by uroczystości dopełnić, chcąc przeprosić za niegodziwy występek, niewybaczalną pomyłkę? - podsuwał Mephisto, uśmiechając się iście szatańsko.
- Mądre słowa padają z twych ust mój drogi - przyznał Belial. - Jednak pora nie najlepsza... Coś się zbliża, coś się zbliża... 
Z twarzy Mephisto zniknął wesoły grymas. Ukrywając zaniepokojenie zwrócił się do starca:
- Co takiego?
- Czuję, że już niedługo, mój drogi, nadejdą kolejne przeciwności losu... I czegokolwiek byś nie zrobił, nie będziesz w stanie ich odeprzeć... To do nich będzie należeć to zadanie, tak, właśnie do nich. Błędny Krąg został znów wprawiony w ruch - powiedział proroczym tonem i dopił herbaty. - Co powiesz na przesilenie letnie? Doskonała pora na przyjęcie.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Lekkie wyjaśnienie akcji. Ciąg dalszy nastąpi XD Rozdział mało ciekawy, chodziło tu przede wszystkim o to, byśmy mogli zapoznać się z siostrą Harumi i Aki'ego. Historia rodzeństwa Tadamasa już niedługo. W następnym rozdziale - Kuro się pojawia.
A dzisiaj obiecane obrazki Renzou.










Niewiele tego, ale średnio chciało mi się szukać XD W każdym bądź razie, wena lekko mi zanika, ale mam nadzieję, że niedługo wszystko się naprawi... Boże... Powodzenia w szkole, ludziska... Mnie też się przyda T^T

1 komentarz:

  1. Co to? Nie ma komentarza... szkoda :(
    A ten rozdział takiii ciekawyyy! Już się nie mogę doczekać historii Tadamasy! Oraz Kurooo! W następnym rozdziale może uda ci się znaleźć kilka zdjęć Kuro?
    Powodzenia!
    Całuję!
    P.S. Wenyyy~!

    OdpowiedzUsuń