czwartek, 19 września 2013

Rozdział XIX-"Czarny kot i korepetycje"


Ostrzegam, że w tym opowiadaniu jest lekka zmiana chronologii wydarzeń.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Pojawienie się Natsume Tadamasy do reszty zakręciło życiem Okumurów, którzy i tak borykali się z narastającą liczbą problemów. Najstarsza z rodzeństwa z Hokkaido rozpoczęła nalot na pokoje. Dodajmy, że nie trzymała się zasady prywatności. Potrafiła wpaść do pokoju, nieważne kto go zamieszkiwał, czy Yukio i Rin, czy jej własne rodzeństwo, i zrobić rewizję. Brudne skarpety wyczuwała na kilometr, a każdy najmniejszy paproch na podłodze równał się pucowaniu całego korytarza. Po kilku dniach jej pobytu, Rin i Yukio - tak nawet ten lodowato poważny Yukio - byli na skraju wytrzymałości nerwowej. W okresie poobiedniej ciszy młodszy brat nie mógł spokojnie poczytać mangi, bo wielka strażniczka Natsume wpadała, robiąc awanturę o szelest. Rin z kolei nie potrafił poruszać się, czy oddychać bez zbytecznego hałasu, więc najczęściej zostawał ofiarą 'gry karnej'.
Co nieco dziwiło Okumurów, to postawa Akihito i Harumi. Fakt, mieszkali z Natsume od pieluch, ale tolerowanie czegoś takiego było nienormalne. Karamorita co prawda, rzucała raz po raz jakieś wredne uwagi dotyczące starszej siostry, ale z pokerową miną szorowała potem okna. Z kolei Akihito został pozbawiony pokoju i na waleta sypiał u Okumurów. Mimo, że w akademiku było tyle pokoi, to do żadnego z nich nie posiadali kluczy. Nawet te, które po przekręceniu otwierały podziemny świat egzorcystów, nie pasowały do zamków w dormitorium.
Jak stracił pokój?
Proste, Natsume musiała gdzieś spać, a nocowanie u Yuzuru uznała za niewchodzące w rachubę, a zresztą "Kto to widział dorosłego mężczyznę mieszkającego w jednym pokoju z nastolatką?! Skandal i patologia!". 
Tak właśnie z buciorami do i tak pokręconego życia egzorcystów, weszła Natsume Tadamasa.  Co ciekawe, okazuje się, że egzorcyzmy to już tradycja w ich rodzinie. Jakkolwiek się objawiała. Harumi trenowała na medium-spirytystę, podkategorię Tamera, Akihito specjalizował się jako Dragon, używający demonów do wspólnej walki, a najstarsza siostra? Tu rzecz ma się interesująco. Otóż Natsume była kapłanką w świątyni Beliala, przerobioną na sanktuarium Daikoku. Jej chowańcami, który chroniły i zajmowały się świętym miejscem, były cienie, a nad nimi zwierzchnictwo pełnił Mroczny Starzec. Harumi nareszcie zrozumiała dlaczego Kageki były na tyle odważne, aby zaatakować już pierwszego dnia po jej przebudzeniu.
Natomiast ostatni syn z rodziny Tadamasów - Fuyuki Nagasumi, wedle jednej przypadkowej informacji, która wydostała się z niezamykających się ust Natsume, pragnął zostać Arią-Medium, wywołując dobre duchy za pomocą skryptów Biblii.
- Ja już w ogóle nie rozumiem, o co wam chodzi z tymi wszystkimi rangami - westchnął któregoś razu Rin, na lekcji ziołolecznictwa. Yukio, jako swoisty wychowawca i opiekun ich grupy rozdał im kartki nie wiadomego przeznaczenia.
Dla kogo nie wiadomego, dla tego nie wiadomego. Suguro, Miwa i Shima z zapałem zapisywali swoje świstki. Shiemi tego dnia nie przyszła, więc nie miał kogo zapytać. Kamiki i Paku już podpisywały zaświadczenie na końcu. Panowała między nimi specyficzna współpraca - bo Izumo wypełniła niemal całą kartkę swojej przyjaciółki.
Cóż, pytanie ich nie wchodziło w grę, Noriko mogłaby mu pomóc, ale "Brewka", jak ją określał Okumura, nie była skora do rozmowy. Próbował zagadać ją na przerwie, wiadomo, poznać lepiej i w ogóle. Jednak coś musiało się wkraść. I skończyło się tym, że wylądował na niej z twarzą w jej biuście i tylko Takara i Shima powstrzymali ją od zabicia go gołymi pięściami, albo samym spojrzeniem.
Yamada siedzący na samym tyle nie odzywał się w ogóle i wciąż grał na swoim PSP. Jedyne osoby, które tak jak on patrzyły na kartkę bez okrucha nadziei, to pierwszoławkowcy, Takara i Mori. 
- Mówisz? - parsknął Suguro. - Ale tego się spodziewałem... Jak ty w ogóle chcesz zostać egzorcystą Okumura? 
Rin odwrócił się do niego błyskawicznie, wydymając policzki, jak mała dziewczynka, której odebrano lizaka.
- Jak najszybciej - odparował i wystawił język 'Skunksikowi', swoją drogą, to przezwisko coraz bardziej mu się podobało. Nawet bardziej niż "Kogucik", jak podpowiadali mu Miwa i Shima. - Ale serio? Skąd miałbym to wiedzieć?
Suguro zazgrzytał zębami.
- To podstawowa wiedza, jeżeli chcesz zostać egzorcystą... Nie przechodziłeś egzaminu wstępnego?! - warknął patrząc na Rin'a spode łba.
- Jestem stypendystą - odparł z dumą i wzruszył ramionami.
- Jak my wszyscy - przypomniał Konekomaru, poprawiając okulary. - Ale Okumura-kun, by zostać stypendystą należy przejść przez szereg testów, a do głównego arkusza z pytaniami dodawana jest dodatkowa broszura do wypełnienia - zauważył słusznie, obserwując go wnikliwie.
- No chyba, że przespałeś się najpierw z Nino-sen, a potem z dyrektorem Pheles'em - wysunął możliwość Renzou, z cwaniackim uśmieszkiem. - Nee, Okumura? Czy jest coś czego nie wiemy?
W tej samej chwili z lewej dobiegło pogardliwe prychnięcie, z kolei z przodu, ironiczne parsknięcie. To niesamowite zgranie zwróciło uwagę chłopaków, ale nie dało się zauważyć, kto był ich autorem. Jeden z nich to właściwie pewniak - Mori, bo na Takarę nie można liczyć.
- Ee, znaczy, no... Wiecie, Yukio jest geniuszem i po kimś musiał to mieć, nie? - wydusił w końcu Rin bez dłuższej chwili namysłu. - Wiecie, to ja go wszystkiego nauczyłem - dodał już nieco pewniej, uśmiechając się z dumą.
Młodszy brat stojący za biurkiem drgnął. Miał ochotę parsknąć śmiechem, ale wewnętrzne zasady i profesja, jaką pełnił nie pozwalała mu na takie reakcje. Nie mniej jednak, w jego głowie zalśnił płomień irytacji. Po kilku minutach, kiedy to Rin wymyślał historyjkę, o tym, jakim cudownym był nauczycielem, płomyk przemienił się w pożar. Yukio stwierdził, że jednak dzisiaj napiszą ten mini test.
- Dobrze klaso, jeżeli już namyśliliście się nad wyborem swojej przyszłej specjalizacji, możecie oddać mi kartki - poczuł na sobie chłodne spojrzenie Harumi. Od kiedy otrzymała swoje zgłoszenie, nie ruszyła nawet palcem, wpatrywała się w kartkę nieruchomym wzrokiem. - Jeśli jednak nie, proszę mi przynieść ją wypełnioną w weekend, do kwatery głównej... Uprzedzę wasze pytania, klucze które posiadacie tak zwane "Klucze Przestrzenne", otworzą wam każde drzwi...
- Które powinny zostać otwarte - dopowiedział ktoś bezczelnie, ale Yukio nie przerywał. Nie zamierzał dawać satysfakcji tej osobie. Ale coś było w tych słowach. "Które powinny zostać otwarte..." Ile sekretów posiadał Mephisto, a nawet najwyżsi rangą egzorcyści ich nie znali? Belial zamieszkujący podziemia Akademii, przenoszony wciąż pod ziemią Tartar, katusze, jakie przeżywały tam demony... Zawsze zdawało mu się, że żywot demona, po napatoczeniu na egzorcystę był krótki... Parę strzałów, woda święcona, modły, atak ze strony pobratymców trzymających z wrogami, albo śmiertelne ciosy miecza. A jednak, dziesiątki z nich trzymano w podziemiach, w przedsionku piekła, nazwanym na cześć jednej z jego części Tartarem.
- Gdzie dokładnie znajduje się wejście do kwatery głównej, dowiedzieć będziecie musieli się sami - wyjaśnił okularnik. - Ani ja, ani żaden z profesorów nie wyjaśni wam tego - przestrzegł. - Dobrze, jakieś pytania?
Rin podniósł rękę, ale Yukio udał, że jej nie zauważył. Pochylił się nad biurkiem i wydobył z szuflady teczkę ze sprawdzianami. Niektórzy zaczęli wzdychać, inni po prostu nic sobie z tego nie robili. Tylko Harumi patrzyła na niego spode łba, jakby właśnie na jej oczach zamordował szczeniaka.
- Rozumiem, że nie. Mam szczerą nadzieję, że jesteście przygotowani, bowiem dzisiaj napiszemy kartkówkę z ostatnich dwóch lekcji.
- Że jak?! Chyba sobie żartujesz Yukio! - wrzasnął zbulwersowany Rin, podnosząc się z miejsca, i waląc rękami o stół, aż... pękł na dwie części i złożył się do środka, pozwalając pustym kartkom bez jakichkolwiek notatek opaść, a długopisowi roztrzaskać się w drobny mak. 
Cisza.
- No i patrz do czego prowadzą sprawdziany - zaśmiał się nerwowo i podrapał się po szyi. - Jak bardzo przerąbane mam?

Ta lekcja była już ostatnią. Zbliżała się ósma wieczór, na niebie lśniły już gwiazdy, a jego połać zalewała się granatem. 
Harumi przeciągnęła się rozkosznie wychodząc wreszcie z szkółki dla egzorcystów. Była  trochę przygnębiona, na tyle, że przestał jej przeszkadzać Rin idący obok i kłócący się z pacynką Takary. Swoją drogą, od kiedy odkryła sekret Nemu, o jego pokrewieństwu ze stuokim youkai, ten zaczął coraz częściej przebywać w jej towarzystwie. Nie chodzili do jednej klasy, ale często widziała go niedaleko, jak stał zwrócony w jej stronę z Yaro. Było to nieco... Niepokojące. Ale wydawała się być jedyną, która to dostrzegała. Siostry Murakami zazwyczaj obciążały ją i Amano natłokiem słów i zdawały się go nie dostrzegać, Hatoyama, kiedy go spytała, nic nie rozumiał. Nikt prócz niej nie widział Takary.
Ale to nie był powód jej przygnębienia. Nie miała niestety okazji, żeby ten temat przegadać z Akihito, albo kimkolwiek. Śmieszne, ale pierwszy raz... tak, pierwszy raz w życiu chciała szczerze się z czegoś zwierzyć. 
Zmięła karteczkę w dłoni, zwolniła nieco tempa i Rin, oraz Nemu wyprzedzili ją. Rozluźniła uścisk i wypuściła bezużyteczną kulkę papieru. Ten sam świstek, który dał jej Yukio, a jednak inny.
- Haru-chaaan, Rin-chan, Nemu-chan~! 
Jej głowa wystrzeliła do góry, jak korek od szampana i podobny huk rozległ się w jej głowie. System alarmowy na widok Natsume. Żeby jeszcze TO było normalne...
- Natsu... Natsu-nee? - wykrztusiła widząc swoją starszą siostrę biegnącą w ich stronę w różowym fartuszku i czerwoną bandanką w grochy, którą obwiązała sobie głowę, chowając grzywkę. Kobieta biegła, wymachując radośnie ubijaczką do jajek.
Siostra zdawała się lecieć do nich, jak na skrzydłach, z otwartymi ramionami, ale sytuacja zmieniła się w mig, kiedy Natsume znalazła się jakieś trzy metry od nich. W jednej chwili wyskoczyła, przeskoczyła nad Harumi w pozycji szpagatu i jednym ruchem zgarnęła obu chłopaków. Ich głowy się zderzyły, a ona po tym odbiła się od nich i zrobiła idealne salto, z rozmachem lądując na ziemi.
- Daję dziewięć i pół - mruknęła Harumi, unosząc wskazujący palec.
- Że co?! Ale ten zamach wyszedł mi idealnie! - zaperzyła się Natsume, wydymając policzki.
- Zgięłaś lekko nogę przy przeskoku, więc nie wyszedł ci pełny szpagat - uściśliła Karamorita, odwracając się do niej i bez emocji przyglądając się leżącym na ziemi Nemu i Rin'owi. Nie umknęło jej uwadze, że chłopcy z kółka różańcowego, oraz Izumo i Noriko, z opadniętymi szczenami przyglądali się tej sytuacji.
- Moou, ale następnym razem wyjdzie! - zarzekła się Natsume, uśmiechając rozbrajająco.
- Następnego razu nie będzie, bo po mnie nie przyjdziesz - stwierdziła Harumi, zakładając ręce na krzyż. - Poza tym, czy przemoc wobec bliźnich z jednej profesji nie jest wykroczeniem? Sądzisz, że nikt nie omieszka poinformować o tym kwatery głównej, albo chociaż Rady? Może odbiorą ci licencję, albo zmiotą świątynię z powierzchni ziemi, albo posądzą o bunt?
Z każdą chwilą wydawało się, że Harumi rośnie do rozmiarów giganta, a Natsume maleje w oczach, mała i zażenowana.
- Ale... Ale... Jesteś okrutna Haru-chaaan! - ryknęła zalewając się łzami. - Wielka siostra Natsume chciała cię po prostu obronić przed tymi dwoma zboczeńcami, czy ty wiesz, co oni mogli ci zrobić?! Mogli... - w tej chwili Harumi zatkała usta srebrnowłosej. Żyłka na jej skroni zaczęła niebezpiecznie pulsować.
- Nie przy ludziach, Natsu-nee... - wycedziła przez zęby.
- No dobrze, ale czemu nie wracasz do domu z jakąś dziewczyną, tylko dwoma chłopakami? Czemu? Czemu pytam?! Masz tyle miłych koleżanek, jak Shiemi-chan, czy Mika-chan lub Mina-chan, ale nie! Musisz iść z niedorobionym kuchcikiem i ślepym schizofrenikiem! Wiesz, że oni mogą cię wykorzystać i... - ponownie odebrano jej głos.
- Rzecz pierwsza - Murakami nie łażą na te lekcje. Rzecz druga - nie rób scen. Rzecz trzecia - nie wracałam z nimi i umiem się bronić - wyliczyła Harumi, patrząc siostrze prosto w oczy.
- Mówiły co innego... - wymamrotała Natsume, marszcząc brwi, jednak zaraz się ożywiła. - Ale Haru-chan, przyjechałam tu tylko na chwilę, a ponieważ ten nierób Aki-chan nie potrafi nic zrobić porządnie, chcę cię ochronić przynajmniej teraz... - próbowała się bronić srebrnowłosa. - Albo... Poproszę arcykapłankę, żeby mnie tutaj przeniosła i...! - zaczęła podekscytowana, ale przerwała jej Haru.
- Wyślą kogoś nowego, a wtedy kaput - znacząco puknęła ją palcem w czoło. - Chodźmy, skunksy zaczynają się zbierać - mruknęła i rzuciła mroźne spojrzenie w kierunku kółka różańcowego.
- Ale co z...?
- Nie bierzmy ich, bo jeszcze spróbują cię "wykorzystać" - Harumi zrobiła powietrzny cudzysłów i zaczęła się oddalać.
- Phe, tylko by spróbowali... - zaśmiała się Natsume, teatralnie machając pięściami. - Haru-chan, ale skoro Mina-chan i Mika-chan nie chodzą na zajęcia, to czemu nie mogłabyś pójść choćby z tamtymi dziewczynkami? Wyglądają na miłe - nie musiała wskazywać.
- Kamiki i Paku? Nie dzięki - prychnęła szatynka. - I co to za kostium?
- Ah! Weszłam do kuchni i natknęłam się na chochlika, próbowałam go oczyścić, ale zwiał, więc sama zaczęłam przygotowywać kolację - wyjaśniła szybko Natsume, uśmiechając się szczerze.
- Oho... - mruknęła do siebie Harumi. - Ukobach się nieźle wnerwi...
- Kto?
- Nieważne.

Parę minut później, kiedy wszyscy już się rozeszli, Rin po ostrym nokaucie, zaczął się budzić. Głowa bolała go niemiłosiernie i z pewnością miał niezłego guza. Westchnął męczeńsko. Czemu to jemu zawsze się obrywało i koniec końców mdlał? To się zaczynało robić wkurzające. Tia, nawet postać z opowiadania musi czasem zgłosić zażalenia do autora.
Tak czy siak, po tym średnio emocjonującym dniu, nie licząc chwili, w której Shinohara, Kamizuki i Tsuda pokazali mu ukryte miejsce w szkole, bez kamer i czegokolwiek do obserwacji. Dowiedział się o ich planach przejęcia "władzy" w szkole, jak dotychczas sprawowanej przez Radę SS. Nie żeby zrozumiał zbyt wiele, poza tym, że według nich czas "zaprowadzić nowy porządek" w APK.
Tak, spędzanie przerw w towarzystwie Trójcy Wyklętej - jak lubili się nazywać, należało do najlepszej części dnia. W dodatku Ayano i Keisuke skupiali na sobie tyle uwagi, że już po tygodniu znajomości i Rin, szary, biedny jak mysz kościelna, Rin, zaczął być zauważany. Dziewczyna z tego co wiedział, była córką supermodelki Ayame Oono, a chłopak synem tego słynnego Keity Kamizuki, aczkolwiek Rin nigdy o nim nie słyszał.
Początkowo bagatelizował sprawę, ale w ciągu tej krótkiej znajomości z łatwością zauważył, że rozmowy z Ayano i Keisuke sprowadzają się zazwyczaj do teorii spiskowych o Radzie SS. Nie wiedział, czym ta cała 'Rada' zalazła im za skórę, ale było to niepokojące. W końcu byli w tej szkole tyle co on, czyli ledwie miesiąc z kawałkiem... Czym u licha ta dwunastka snobów sobie nagrabiła u Trójcy Wyklętej?!
Souji był z nich jedynym niezainteresowanym. Podczas rozmów grał na telefonie, albo esemesował, potakując tylko dla satysfakcji jego przyjaciół. Gdy Rin zapytał go o Radę SS odpowiedział: "Nie myśl tyle, bo ci żyłka we dupie pęknie, Shino i Kamisuke wiedzą co robią, szkody ci to nie przyniesie, także smile and rock on~!"

Może wróćmy jednak do szarej i brutalnej rzeczywistości. 
Znów chciał zabić Karamoritę. Jej siostra miała tyle uwagi i bezczelności, żeby ich znokautować, ale nikt nie pomyślał o przeniesieniu ich do dormitoriów. Tylko je mógł winić. Akihito był już w akademiku od dwóch godzin, a Yukio poszedł na obchód, oczywiście odrzucając prośbę Rin'a o przyłączenie się. Na grupkę Bon'a nie liczył, choć był trochę rozczarowany, że Renzou, czy Konekomaru mu nie pomogli. Ale z drugiej strony znali się zbyt krótko, by mogli w pełni na siebie liczyć, prawda?
Nie wiedzieć czemu, fakt, że Harumi go zostawiła, był dziwnie bolesny. Rozczarowanie - tak by to nazwał. Ich relacje działały już na zasadzie huśtawki, raz na górze, raz na dole. Z jednej strony wyzywała go, ignorowała i pomiatała nim, a z drugiej pomagała, wyciągała z opałów... Zastanowił się przez chwilę.
- Może jest nieśmiała i tak naprawdę mnie lubi?
W jednej chwili w jego głowie powstał obraz Harumi... kij z tym, że w bieliźnie i jego koszuli,  skulonej w kącie. Twarz miała odwróconą i łypała na niego z ukosa. Jej policzki były pokryte lekkim różem. Wydęła policzki.
- G-głupi Rin-k-kun... Ba-baka... Nie patrz się tak na mnie... 
Zamachał rękami odganiając tę myśl. Życie to nie manga shounen z dodatkiem ecchi. Zresztą po tym wszystkim, m.in. próbie zabicia Miki, targania go po piwnicach i innych takich, nie było mowy, by Harumi była nieśmiałą osobą.
- To co z nią nie tak? - westchnął. - Ciekawe, dlaczego mnie nie lubi?
- Wiesz, kadecie, że gadanie samemu do siebie to choroba?! - wydarła się Kutsushita przebudzonego już Takary. - Do izolatki przemyśleć swoje zachowanie kadecie Mura! - huknął Yaro i wydawało się, że na jego czole pojawia się pulsująca żyłka.
- To ciebie powinni wysłać do izolatki, schizofreniku... - wymruczał do siebie Okumura.
- Od kiedy to kadeci mają przywilej wyzywania swoich dowódców, na glebę i... ! 
- Tak, tak, słyszałem już, na glebę i wyciskasz pięćdziesiąt, a jak nie zechcę, to jakimś magicznym sposobem zrobię sześćdziesiąt... Wiesz, co, Takara? Wisi mi to, bo i tak wieczór mam zwalony... Zaraz przyjdzie nocny stróż i zawlecze nas do pokojów, a następnego dnia będziemy mieli pogawędkę albo z Nino-sen, albo Yuzuru-sen... - westchnął przewracając oczami.
- Ja nie będę miał - odparł... Takara?
- Co?
- Nie mówi się, 'co?', tylko 'proszę'! Kadecie, jestem bardzo zaniepokojony... Na glebę i cała setka!
- Że jak niby?!
- Nic ci nie dała ta lekcja?! To dwie setki!

Ale wszystko skończyło się tak, jak przypuszczał Rin. Po tych wrzaskach przyszedł nocny stróż. Tylko... Okumura, nawet będąc niesionym przez faceta, usiłował robić pompki, co wyglądało dosyć dwuznacznie i żenująco, a w dodatku przyciągało dużo uwagi. Ich głośna kłótnia przywołała uczniów do okien i w mig akademiki pokryły się złotymi prostokątami światła. 
Takara stał tam gdzie wcześniej i przytakiwał na coś pacynce. Dobrze mówił, że mu się nic nie stanie. Prorok Takarias? 
W Akademiku został skarcony przez Natsume, która jakby zapomniała, że go znokautowała i powitała zapaśniczym uściskiem. Tego wieczoru nie działo się więcej nic szczególnego. Hmm, poza Ukobach'em, który za każdym razem, gdy próbował wejść do kuchni syczał i rzucał w niego garnkami. A on był zbyt zmęczony, aby się użerać z chochlikiem. 
Kiedy wchodził po stopniach na górę, jego uwagę przykuł też całkiem nowy telefon leżący w koszu, wibrujący bez końca. Zdziwiony i nieco zaintrygowany wyciągnął go i rozglądając się uważnie na boki potruchtał schodami na górę. Skoro tylko znalazł się na swoim piętrze, usłyszał głośny trzask, jedne z drzwi otworzyły się hukiem i wypadł z nich Amano w ludzkiej postaci. 
- Aua, jesteś okrutna, Haru-chan - jęknął płaczliwie orli chowaniec.
- Nie byłabym, gdybyś zachowywał się poprawnie. Śpisz na korytarzu, jak ci Natsu-kamisama-nee przykazała - odparła chłodno Harumi, wyrzucając na niego dodatkowy koc. - Bądź taki miły, kopsnij się na dół i przynieś mój telefon, bo chyba mu wybaczyłam - przypomniała sobie i nagle dostrzegła Rin'a. Prychnęła i szybko zatrzasnęła drzwi. - Dobranoc.
Okumura skrzywił się i posłał Amie współczujące spojrzenie.
- Co ta jędza znowu wyprawia? - spytał kciukiem wskazując na drzwi do pokoju tymczasowo zajmowanego przez obie siostry.
- Aa, Haru-chan ma dzisiaj zły dzień... - odpowiedział szybko Hatoyama podnosząc się z podłogi i owijając sobie koc na ramieniu. - Szkoda tylko, że nie chce powiedzieć, dlaczego... - westchnął i ze spuszczoną głową powędrował ku schodom. - Idę przynieść jej telefon, bo skończę bez piór... Znaczy włosów łaa!
Rin obrócił się by na niego zerknąć. Fakt, już wyglądał, jak wrak. Wzruszył ramionami. Nigdy nie zrozumie doli tych stworzeń, demonów, które Tamerzy nazywali "chowańcami". Tak ślepo wierne swoim mistrzom. Pokręcił głową. Dałby głowę, że Amano skoczy za Harumi w ogień, a ta nawet mu nie podziękuje.
...
Zaraz, czy on powiedział telefon?!
Rin spojrzał na podłużny szary kształt spoczywający w jego dłoni. Przestał dzwonić, ale na wyświetlaczu widniał ten sakramencki napis: 26 nieodebranych wiadomości, 38 nieodebranych połączeń. Zaraz przeniósł wzrok na drzwi. Mógł tam szybko wejść i oddać Harumi jej telefon. 
Przez chwilę stał z dłonią na klamce.
Nie, nie, nie.
Potrząsnął głową.
Jeszcze przyjdzie Natsume i posądzi go o molestowanie, a to by było zbyt wiele. Skrzywił się. Harumi też może pomyśleć sobie nie wiadomo co, jeżeli dowie się, że wziął jej telefon. Swoją drogą... Dlaczego właściwie to zrobił!? Tuman! Tuman! Tuman! - karcił się w myślach. Nagle usłyszał odgłos kroków rozgorączkowanego Amano, który skrzeczał coś do siebie o śmierci przez uduszenie, więc szybko popędził do swojego pokoju. Skoro tylko się tam znalazł, zatrzasnął drzwi i zamknął je na klucz, czego nie wolno im było robić od przybycia Natsume. Tym samym przebudził Akihito, który jak poczwarka motyla zawinął się w koc i leżał na futonie. 
- Jezu Chryste...! - wrzasnął nie do końca rozumiejąc, co się dzieje. - Matko z córką... - wysunął srebrną czuprynę spod koca i objął chłopaka wzrokiem od stóp do głowy. - A, to tylko ty, Rin... Mogę spać dalej... Oyasumi...
Okumura odetchnął głośno i osunął się na podłogę, Akihito znów wychylił głowę z kokonu. W takim momencie nie mógłby zasnąć, nieważne, jak wcześnie musiałby wstać następnego dnia.
- Naraziłeś się Natsume, że wyglądasz, jakby cię tramwaj potrącił? - wysunął hipotezę srebrnowłosy.
- Nie, ale wierz mi, jeśli czegoś nie wymyślę, to będzie jeszcze gorzej...
- O, aż tak źle? - zdziwił się Tadamasa, podnosząc się na łokciach.
- A nawet źlej...
- Nie ma takiego słowa - zauważył.
- Od dzisiaj jest i będzie - stwierdził Rin, głośno wciągając powietrze. - Jak na Świętej spowiedzi... SzedłemnagórętendzieńbyłpowalonybyłemwkurzonyboNatsumemnieznokautowałazauważyłemtelefonMoripodniosłemgoiwziąłemzesobątymczasemMoriwysłałaAmępotelefonajagomiałemaniktniewiedziałajaksiędowietomamprzejebane? - wydusił na jednym wydechu.
Akihito zamrugał kilkakrotnie i podrapał się po skroni.
- Mógłbyś powtórzyć?
Rin westchnął i zaczął od początku. Akihito kiwał głową z każdym słowem, aż w końcu w pokoju zapanowała cisza. Położył się na materacu i wlepił wzrok w sufit.
- Musisz jej powiedzieć zaraz, albo potem będzie gorzej, chwilowo masz alibi, po dłuższym czasie pomyśli, że ją sprawdzasz, albo coś takiego, a wtedy możesz zacząć kopać sobie grób - stwierdził Akihito, kręcąc głową.
- Dzięki za radę, Aki... Mogę cię tak nazywać? - upewnił się Okumura.
- Jasne, ja nie widzę problemu - odparł unosząc kciuk. - Yukio-san też by mógł, wkurzają mnie już te tytuły grzecznościowe i zwroty po nazwiskach, na Boga, przecież mieszkamy razem? A ja i Yukio-san należymy do jednej druży... Nie ma cię już tutaj, co nie? - mruknął lekko rozczarowany słysząc ponownie szczęk zamka. - Ach ta dzisiejsza młodzież... - westchnął i uśmiechnął się do siebie, znów wsuwając się do środka kokonu.

Rin tymczasem, jak rasowy ninja - czytaj, jak debil - sunął przy ścianie, to turlał się i rozglądał na boki, zbliżał się do pokoju Harumi. Musiał dopilnować, żeby po drodze nie udupiła go Natsume, to było wielce prawdopodobne. Amano to jeszcze pół biedy, ten może jeszcze zrozumie... Tak, prędzej świnie zaczną latać. A nie! Już latają, wystarczy spojrzeć na gobliny.
Teraz na palcach posunął w kierunku drzwi. Jeszcze troszkę, jeszcze chwileńka.
- Bakamura?
Tak, jakby nie starczyło tego wzrostu ciśnienia, to w jednej chwili telefon zaczął dzwonić, i musiała być to cholerna muzyka organowa, jak ze starych horrorów >link<. Rin podskoczył pod wpływem szoku i odruchowo chciał schować telefon za siebie, żeby jakoś stłumić dźwięk, ale w jednej chwili grunt - czytaj: dywan - usunął mu się spod nóg i zaraz dał się słyszeć trzask. Melodia została przerwana. 
- Boże, ale z tego dywanu się kurzy? Pha, kiedy tu ostatnio odkurzali? Muszę porozmawiać z Mephisto - wymruczała do siebie niezadowolona Natsume, zwijająca kobierzec. - Swoją drogą, ładny dzwonek Rin-chan, Haru-chan ma podobny... Zaraz... - srebrnowłosa drgnęła podnosząc na niego wzrok.
- Haru-chan ma taki sam dzwonek - stwierdził Amano z założonym rękami. Na jego czole widniał wieeelki, fioletowy guz. 
- A, bo, no, tego, ee... Radziłem się jej! Tak! Radziłem się jej. Har... Znaczy Mori ma świetne wyczucie rytmu i wspaniały gust jeśli chodzi o muzykę... I, i, i... Bardzo spodobał mi się jej dzwonek! Tak! - wydukał w końcu Okumura, w duchu tańcząc z radości z powodu swojego pomyślunku. 
- Ach tak... - zdziwiła się Natsume, ale po chwili uśmiech zawitał na jej twarzy. - No to fajnie, Rin-chan, cieszę się, że ty i Haru-chan wreszcie się ze sobą dogadujecie, myślałam, że nigdy nie wybaczy ci tej mordy... - zaśmiała się i wróciła do zwijania dywanu.
- Mordy? - między brwiami Okumury powstała gruba bruzda. - Co jest złego z moją twarzą? Jestem przystojny... - mówiąc to odrzucił grzywkę do tyłu i wypiął pierś.
- Lepiej zejdź na ziemię, Bakamura - stwierdził Amano - i oddaj telefon Haru-chan - dodał ciszej, kiedy Natsume wreszcie się oddaliła.
Rin powoli przekaturlał się z jednego miejsca na drugie, odsłaniając zgnieciony przez swój tyłek, telefon.
- Masz przejebane... - Orli Stróż pokiwał głową i zaskrzeczał sakramentalnie. 
- Ama, lepiej się pospiesz, jeśli nie chcesz skończyć łysy... - dobiegł ich mroczny ton Harumi zza drzwi.
- I ja też - dorzucił smętnie. - Słuchaj, Bakamura, znajdziesz jakiś sposób, żeby to naprawić, mnie nie obchodzi jaki, ja będę grał na czas, jasne? - kiedy Rin pokiwał głową, Amano nabrał powietrza w płuca i niczym bohater uchylił drzwi do pokoju, gotów tam wejść.
- Powodzenia - rzekł jeszcze Rin i zamachał mu teatralnie chusteczką do nosa, którą znalazł w kieszeni spodni.
- Przyda się... - i już go nie było.

- Najbardziej nie pociesza mnie fakt, że tym razem to ja narobiłem kłopotów... - westchnął Rin. - Jak dotychczas to była broszka Mori... 
- Faktycznie się wkopałeś dude - przytaknął Tsuda, wciągając za jednym zamachem pół kartonu mleka truskawkowego. - I co teraz zrobisz?
Siedzieli  na schodach prowadzących na drugie piętro, gdzie zajęcia miały starsze klasy. Byli zmuszeni przeczekać przerwę na lunch właśnie w tym miejscu, bo w tejże chwili odbywało się zebranie nowych kandydatów do Rady SS. Brali w nim udział także Shinohara i Kamizuki. Mieli starannie opracowane kampanie, nie było mowy o porażce. W tym czasie Tsuda i Okumura musieli siedzieć na tyłkach i trzymać kciuki. W razie niepowodzeń, Ayano i Keisuke opracowali plan awaryjny, o którym wiedzieli tylko oni. 
- Nie wiem, telefon jest w opłakanym stanie, naprawa, o ile by się udało na nią załapać, kosztowałaby fortunę... - rzucił smętnie. - Pozostaje mi tylko odkupić cholerstwo, przynajmniej obudowa wygląda na tyle dobrze, że wiem jaki...
- A masz kasę? Jak nie to mogę... 
- Nawet o tym nie myśl! - wciął się Rin. - Może i jestem bez grosza przy duszy, ale jakiś tam honor mam... Muszę skombinować forsę...
Przez chwilę panowała twarda cisza, którą Okumura zapełnił dołowaniem się, podczas gdy Tsuda szybciej niż zwykle zajadał się obentou, przygotowanym przez Rin'a. Może się nie wydawało, ale Souji myśląc intensywnie potrzebował większej ilości jedzenia, aniżeli normalnie.
- Wiem! - krzyknął nagle, klaskając w ręce.
Okumura był zbyt zmęczony wyobrażaniem sobie, co mogłaby mu zrobić Karamorita za tą nieszczęsną komórkę, że nawet go to nie zaskoczyło.
- Co jest Tsuji?
W tej paczce każdego nazywali inaczej, przezwiska pochodziły z połączeń imion i nazwisk. Było to nieco głupawe, ale biorąc pod uwagę, że Rin nigdy nie przyjaźnił się z nikim i unikał bycia w grupie, czuł ekscytację. A więc on był "Murin", Ayano "Shino", Souji "Tsuji", a Keisuke "Kamisuke".
- Mój wujek, eee, 'Czarny Owczarek'?... Nie, no już nie pamiętam, jakoś tak go w rodzinie nazywali, nie wiem... - wzruszył ramionami. - W każdym bądź razie, pracuje na poczcie w okolicy, mógłby ci załatwić posadę listonosza...
- Listonosza? - zaciekawił się Rin. - Ee...
- Wiem, że to głupie, ale to jedyne zajęcie, na jakie pozwala ci szkolny regulamin, zwłaszcza, że jesteś stypendystą...
- Jest coś takiego jak szkolny regulamin? - zdumiał się Rin.
Tsuda parsknął śmiechem i poklepał Okumurę po plecach.
- Dobre, Murin... Stypendysta nie może brać sobie pracy na pół etatu, natomiast o 1/4 etatu nic nie mówili - zauważył Souji. - Roznosiłbyś listy i gazety po kampusie, przed rozpoczęciem lekcji. Nawet nie wiesz ile tego codziennie przychodzi...
- He, czemu?
- Wiesz, większość uczęszczających do szkoły ludzi pochodzi z daleka, a wedle tego, co mówi Shino, listy znowu są na topie, zwłaszcza, że nie zawsze jest dostęp do netu, wiesz, w kampusie nie ma wi-fi - wyjaśnił szybko Tsuda, szukając czegoś w swoim telefonie. - Jest! Polecę cię mojemu wujkowi i będziesz miał robotę...
- Nie jestem do końca przekonany... - wymamrotał Rin, wyobrażając siebie w stroju listonosza.
- Pewnie wolałbyś być szefem kuchni, sorry, takiej roboty nie mogę ci załatwić, no i to niezgodne z regulaminem, a co jak co, ale za łamanie takich zasad Shino i Kamisuke by cię zabili...
- Myślałem, że wy robicie to samo? - zdziwił się Okumura.
Tsuda wzruszył ramionami.
- Ale to co innego... - pokręcił głową. - Słuchaj, zadzwonię do wujka, potem dam ci adres, łatwo trafisz, przy bramie wjazdowej zawsze kręci się taki czarny kot z dwoma ogonami i dziwnymi wypustkami na głowie, jest dość widoczny... Za cholerę nie wiem, z jakiego laboratorium uciekł... - parsknął.
- A-aha... 
Raczej nie z laboratorium, a prosto z Gehenny, o jakiej nie masz pojęcia, Tsuji - powiedział do siebie w myślach Rin. Oczywiste było pochodzenie tego "eksperymentu". To go nawet zaintrygowało. Kto wie? Może praca na poczcie nie będzie taka zła?

Następnego dnia nie był już tego zdania. Na jego lewym ramieniu wisiała wypchana po brzegi torba pełna listów i przesyłek. Była piąta rano, czyli godzina, o której Rin - zazwyczaj - jeszcze słodko chrapie. Nic dziwnego, że wytłumaczenie Yukio tego wyjścia było trudne. Powiedział zresztą prawdę... prawie całą. Tsuda załatwił mu pracę na 1/4 etatu, ponieważ chciał zarobić trochę dla siebie. Yukio był zdziwiony bardziej niż troszeczkę. Przez chwilę nawet proponował, że poprosi Mephisto po podwyżkę. Chociaż ta opcja wydawała się niezła, Rin zaraz ją odrzucił. Co jak, co, ale chciał zapracować na ten telefon dla Harumi.
Tutaj w grę wchodziła jego męska duma.
Tak, jego honor.
Wypiął pierś dumnie i uśmiechnął się szeroko, choć pod jego oczami widniały wory tak wielkie, że mógłby do nich kartofle pakować.
- Wyglądasz dziwnie.
Rozejrzał się na boki. Kto mógł to powiedzieć? Głos był dziwny, jakby przytłumiony, dochodził z oddali. W końcu dostrzegł czarnego kota, wedle opisu Tsudy, z dwoma ogonami, wypustkami na głowie. Wczoraj go nie spotkał. 
- Ty też - parsknął Rin. - Jestem Rin Okumura, a ty?
Kot popatrzał na niego dziwnie swoimi dużymi zielonymi oczami.
- Jestem Kuro, jestem chowańcem wielkiego Shiro Fujimoto... A ty... Rozumiesz mnie?
Teraz to Rin patrzył na niego z wytrzeszczonymi oczami. Czy on powiedział 'chowaniec Shiro Fujimoto'? Tak, dokładnie. I co teraz? Shiro nigdy nie wspominał o chowańcu... A Rin nie przypominał sobie, by widział go kiedykolwiek... Może jak inne demony był niewidoczny dla ludzi? Ale... Tsuda go widział. A więc co?
- T-tak, rozumiem... Jesteś chowańcem... kogo?
- Shiro Fujimoto, wielkiego Paladyna - parsknął kot, szczerząc ząbki. - Czekam tu na niego, obiecał, że po mnie przyjdzie... Na pewno przyniesie wtedy coś pysznego do jedzenia. A gdy będzie potrzebował pomocy, zawoła mnie, wiesz?
Rin pokiwał głową, choć wcale tego nie zamierzał. W końcu, Shiro nie przyjdzie już po Kuro. Shiro nie żyje. Shiro nigdy nie wróci. 
Staruszek nie żyje...
Przełknął ślinę. 
... przeze mnie. 
Pokiwał znów głową i powoli wyszedł z bramy.
- Matte!
Zastygł, jak lawa wyrzucona przez wulkan. Nie odwracał wzroku od Kuro.
- Dawno nie było tu żadnej osoby, która by mnie rozumiała... Mógłbym pójść z tobą? 
- A... Nie czekasz na Shiro?... Znaczy, wiesz... On m-może prz-przyjść, a ci-ciebie nie będzie... - wydukał Rin. Już się jąkał. Nogi mu się trzęsły. Ponownie to widział. Ponownie widział Shiro opętanego przez Szatana, widział, jak się zabija, jak robi to, by mu pomóc. A on był tak okrutnie samolubny...
- Jeżeli Shiro przyjdzie, to mnie zawoła, a jego wołanie usłyszę zawsze, nieważne skąd - odparł Kuro, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Pogadajmy Rin~!... Masz coś do jedzenia?
I tak zaczęła się nowa praca Okumury Rin'a.

Oczywiście ten dzień nie mógł się skończyć dobrze, skoro zaczął się fatalnie. Pała z biologii, potem uwaga z geografii, dwie pały z angielskiego i murowane przygnębienie. Należy dodać, że wielka, wszechmocna panna Mori mogła się pochwalić niezłymi ocenami. Ale musiała być tak wkurzająco-snobistyczna, że nikomu nie pokazywała wyników, dopiero gdy Amano ją poprosił, Rin przez ramię dostrzegł czerwonym długopisem zapisaną maksymalną liczbę punktów.
To wkurzyło go jeszcze bardziej. Nie wiedzieć czemu fakt, że Harumi była mądrzejsza od niego niesamowicie go irytował. Zmiażdżył w dłoniach klasówkę. Od teraz przyłoży się i któregoś dnia zaśmieje się prosto w twarz.
Harumi była pierwsza w klasie egzequo z Shinoharą i Kamizuki'm, Tsuda miejsce niżej. Po zawaleniu tego sprawdzianu, Rin dostał ultimatum:
1. Będzie chodził na zajęcia wyrównawcze - a ich godziny kolidują się ze szkoleniem na egzorcystę.
2. Znajdzie sobie korepetytora.
Nie trzeba mu było długo powtarzać, bo wiedział, kto nim będzie.

- Shino-chan, zgódź się, proszę, proszę, proszęęę... - ryczał przeraźliwie, łażąc za Ayano na klęczkach. Przekonywał ją przez całą przerwę na lunch, a potem następne, ta była ostatnią przed lekcją kończącą dzień uczniowski, oczywiście dla członków klubu 'idących do domu'.
- Nie, nie, nie i nie - za każdą odmową Shinohara tupała nogą gniewnie, bowiem Okumura przyciągał więcej uwagi, aniżeli ona zazwyczaj.
- Ale dlaczegooo? - jęknął Rin, błagalnie składając ręce.
- Bo jestem zbyt zajęta swoją kampanią wyborczą, no i należę do klubu aikido - odwarknęła, pukając go w czoło. - Zapomniałeś, jak ważna jest nasza robota?
- Właściwie to tego nie wiem... - sprostował Rin.
- Teraz już wiemy na pewno, że w twym małym móżdżku zaniknął obszar odpowiadający za intuicję - stwierdził Kamizuki. Blondyn czytał książkę, jednym okiem zerkając w stronę jakiejś blondynki stojącej z przyjaciółkami.
- Kamisuke... - zaczął Rin podobnym tonem, jakim wcześniej zwracał się do Shinohary.
- Nie - uciął szybko Keisuke. - A przez chwilę sądziłem, że jesteś mądry przynajmniej na tyle, by wiedzieć, jaka będzie moja odpowiedź i z łaski swojej oszczędzisz mi i sobie czasu, nie pytając - westchnął, poprawiając okulary.
- Debil - prychnął Rin. - Tsuujiii, tylko ty mi pozostałeś, błagam, pomóż...
- Sorrka Rinowaty - Tsuda podrapał się w tył głowy. - Obiecałem już dwóm fajnym laskom z naszej klasy korki, więc raczej nie ma szans, hehem, wiesz, o co mi chodzi, ne? Ale bez urazy, co? To nic osobistego~! - zaśmiał się nerwowo, machając do dziewczyn otaczających blondynkę.
Rin podniósł się z ziemi i opadł na ścianę za sobą. Głośno wciągnął powietrze w płuca.
- Nie mogę iść na karne lekcje...
- Czemu? - spytali nagle, chórem Shinohara, Tsuda i Kamizuki. 
- A właśnie, nie powiedziałeś, dlaczego... - przypomniał sobie Souji. - Zawsze po lekcjach gdzieś znikasz... Ostatnio jak wracałem z babskiego dormitorium, to cię widziałem niesionego przez psa, swoją drogą dzięki, odwróciłeś uwagę i dotarłem bez szwanku - chłopak przybił mu żółwika.
- Marne pocieszenie... - westchnął Rin. - To zajęcia dodatkowe... eee, wliczone w program stypendystów... Właśnie - pokiwał głową do siebie.
- Serio? Znam dwie stypendystki i żadna nie chodzi na te zajęcia... - zdziwiła się Ayano. - Ciekawe to? Aikido mi się już nudzi, więc może mogłabym się zapisać...
- Nie, nie - wciął się jej w zdanie Rin. - To specjalne zajęcia, tylko dla wybranych uczniów - skłamał szybko, wybierając pierwsze, co mu przyszło na myśl... - Eee, to no... są... te... lekcje stepowania! Tak, stepowania...
- Ee, tradycyjne tańce wyszły już z mody - żachnęła się, machając ręką. - A myślałam, że chodzisz na kendo... W końcu, zawsze nosisz przy sobie miecz...
- Ach um... Wiecie co, pójdę poszukać sobie korepetytora, albo lepiej korepetytorki... - posłał Ayano perskie oko, przybił ostatniego żółwika z Souji'm i oddalił się szybko.

Jakiś czas później, przed wejściem do podziemia.
- Rin, powiedz mi szczerze, jak ty zamierzasz utrzymać się w tej akademii dłużej niż miesiąc? Przy takich ocenach zaraz cię wyleją! - wykład Yukio trwał w najlepsze. - Masz jak na razie same jedynki i dwie nędzne trójki... Myślisz, że z czymś takim masz szanse zatrzymać stypendium?
- Myślałem, że zostając egzorcystą mam je zapewnione... - wymamrotał Rin, bawiąc się palcami.
- Tak, ale to jeden warunek! Drugim są dobre oceny!
- Oj, no, skąd miałem wiedzieć? 
- ... Dobra, od tego dnia bezapelacyjnie zaczynam edukowanie cię... Jakoś to wszystko pogodzimy, jeszcze skończysz tą szkołę z nienagannym świadectwem - ta, nadzieja matką głupich. 
Yukio potrząsnął głową, rozmasowując sobie skronie.
- Szukałem korepetytora, ale nikt nie może, albo mają już uczniów, albo zajęcia dodatkowe... - odburknął Rin. - A ja nie chcę, żebyś mnie uczył...
Okularnik opuścił ręce, które miał uniesione do góry pod wpływem emocji.
- Dlaczego? - spytał sucho.
- Bo i tak robisz dużo... - wymruczał Rin. - Chcę być choć trochę niezależny, Yukio, dlatego sam znajdę sobie korepetytora i... - nie dokończył, bo młodszy brat znów mu przerwał.
- Rozumiem. Jasne, nie ja będę cię uczył, ale to ja znajdę ci korepetytora - oznajmił. - A teraz chodźmy już, bo zbliżają się kolejni uczniowie, zagradzamy przejście - rzucił pobieżnie okularnik, odwracając wzrok pełen ukrytej urazy.
I weszli. Idąc korytarzem Yukio czuł się nieco winny. Jakby ta cała sytuacja z Rin'em była z jego powodu. Po tym, co mu powiedział w pierwszych dniach Akademii... Po tym, jak próbował go zastrzelić... Przełknął ślinę. Rin pewnie nie chciał go znać. 
- Idź pierwszy, ja pójdę przygotować materiały do lekcji - rzekł Yukio i udał się w swoją stronę.
Musiał coś zrobić, żeby odbudować zaufanie, które sam zniszczył.

Rin westchnął ciężko. Może jednak te zabobony to prawda? Spotkanie czarnego kota przynosi pecha? Kto by tam wiedział. Nie obchodziło go to nic a nic. Miał jednak nadzieję, że Shiemi już wróciła i będzie miał z kim pogadać, może doradzi mu, na jakiego meistera startować? Termin składania podań mijał następnego dnia.
Otworzył drzwi bez wahania.
- Siemka ludzie - posłał znajomym firmowy uśmiech i ku swemu utrapieniu nigdzie nie zauważył Shiemi - chyba, że zamieniła się w faceta. Ale... O zgroza... Kto zajął ławkę z Harumi i Nemu? Jasna cholera. Znowu one?
- Helloł Bakamura~! - Mina pomachała mu z uśmiechem kocicy gotowej rzucić się na mysz.
- D-dobry w-wieczór, Okumura-kun - Mika przywitała się z nim w swój ni to nieśmiały, ni entuzjastyczny sposób, zaciskając swoje małe dłonie w piąstki. 
Rin zamrugał kilkakrotnie chcąc się upewnić, że to nie zwykły miraż i powoli podeptał do swojej ławki - zajętej, ale nie przez Shiemi, którą najchętniej by teraz zobaczył, ale przez jakiegoś nieznanego gościa w czerwonej kurtce z kapturem obitym futrem.
- Co do cholery z tymi nowymi uczniami?! - wypalił, z trudem hamując wybuch irytacji.
- Nie tylko ty chciałbyś wiedzieć... - mruknęła z boku Izumo.
- A mnie tam nie przeszkadzają nowe nabytki - oznajmił Shima, posyłając swoje firmowe uśmiechy w kierunku sióstr Murakami. - Są uroczee...
- Shima, jesteś mnichem... - przypomniał mu Miwa.
- Skupilibyście się na nauce, zamiast myśleć o nie wiadomo czym... - prychnął Suguro.
- Oooj, Bon-chan, a ty o czym myślisz? - spytała pewna siebie Mina, posyłając mu równie zabójczy co Renzou, uśmieszek. - Jestem pewna, że to interesujące...
- Ja koncentruję się wyłącznie na najważniejszych rzeczach - prychnął Ryuuji, ale na jego policzkach wykwitł drobny rumieniec.
- Aww, Bon się rumieniii... - zarechotał Renzou.
- Ładnie ci tak, Bon-chan - parsknęła Mina.
- Weź się zamknij - fuknął Ryuuji, nie przerywając cichego powtarzania pod nosem fragmentów Ewangelii. 
- Ow Bon-chan, czyżbym była dla ciebie aż tak diabelsko fajnym doznaniem, że potrzebujesz Biblii na obronę, hmmm? - podsunęła starsza Murakami, z dwuznacznym wyrazem twarzy.
Shima ponownie parsknął śmiechem, a Konekomaru odsunął się nieco od Suguro.
- Oż ty cholerna...!

Rin tymczasem usiadł na swoim miejscu, nie zważając na nowego gościa, który rozsiadł się na krześle jak król i z namaszczeniem kreślił coś w zeszycie. Wyglądał na zaabsorbowanego tym zajęciem.
- Hej, gościu - zaczął Rin, ale chłopak nie odwrócił się do niego. - Hej, powiedziałem... - znów cisza. Rin zazgrzytał zębami i chwycił go za ramię z zamiarem po-telepania. Natychmiast jednak jego dłoń została strącona przez uderzenie.
- Nie dotykaj mnie - wycedził przez zęby i wyjął jedną słuchawkę z ucha. - Czego chcesz?
- Słuchaj gościu, normalnie siedzę tutaj ja i moja przyjaciółka, Shiemi - nie zmienia to faktu, że słowo przyjaciółka ledwo przeszło mu przez gardło - rozumiem, że jesteś nowy i nie wiedziałeś, dlatego dzisiaj możesz tutaj siedzieć, ale na następnej lekcji musisz się wynieść...
Chłopak popatrzył na niego jak na wariata, swoimi chmurnymi, szarymi oczami, po czym wzruszył ramionami.
- Wszystko jedno... - westchnął. Już chciał założyć słuchawkę, ale Rin go zatrzymał.
- Jestem Rin Okumura, a ty? - wyciągnął do niego rękę po przyjacielsku. Chłopak spojrzał na dłoń z obrzydzeniem, jakby Rin trzymał ją wcześniej tam, gdzie słońce nie dochodzi. Odwrócił się z powrotem do swojej kartki.
- Len Kitamura, a teraz daj mi spokój - burknął.
- Jesteś jak ta wiedźma - wymamrotał Okumura z irytacją w głosie i odwrócił się, by wyjąć zeszyt z torby. Izumo spojrzała na niego z lekką ciekawością. Nie wiedział dlaczego, ale przypuszczał, że jako pierwszy wykrzesał słowa z nowego. Mimo wszystko, chyba nie zamierzał robić tego więcej. Charakter tego całego Len'a, zalatywał mu Harumi, więc stwierdził, że najlepiej będzie trzymać się od niego z daleka.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Dobrze... A więc pytania:
Dlaczego nikt nie widzi Takary?
Co przyniesie Rin'owi spotkanie z Kuro?
Co tajemniczego dzieje się w kampusie?
Kim jest Rada SS?
Czy Rin spłaci telefon Harumi?
Co ukazało się na kartce Haru?
Kim jest Len Kitamura?
Czy kiedyś poznamy prawdziwą historię rodzeństwa Tadamasów?
A o tym wszystkim już niedługo ;) Meh, meh, meh... Mam nadzieję, że rozdział się podoba, bo trochę go pisałam, mówiąc szczerze i jestem zadowolona, bo udał mi się. I niech nikt temu nie zaprzecza bo poszczuję psami :D No dobra, tak serio to świnką morską o mocy krzywego spojrzenia...
Len Kitamura, ne?? Zaklepujcie, zaklepujcie dziewczęta, bo jeszcze jest do wzięcia. Audiotele, kim on jest? Kim on jest? XD Ty Candy nie bierzesz udziału, bo już wiesz ^^ Meh, meh, meh, meh... Nareszcie napisałam i mogę pooglądać "Corpse Party: The tortured souls", czy jak to leciało... Podobno niezłe XD Jakoś nie mogę się zebrać na listę moich anime, więc liczę, że to mnie przełamie.
Swoją drogą, czy ktoś oprócz mnie tak kocha haremówki, że kwiczał, jak pojawili się Diabolik Lovers? XD Zwłaszcza po dupnym "Brothers Conflict". Mam nadzieję, że to anime będzie lepsze niż manga...
Meh, dobra, dzisiaj miały być foty Izumo i Renzou, ale dochodzę do wniosku, że wstawię je, kiedy ich postacie będą się rozwijać, tak wiem, jestem straszna...
Ale za to zdjęcia nowego bohatera :D






Mhm ^^ Meh i jedna informacja do Any Mert-san, o ile jeszcze czyta moje opowiadanie XD Swoją drogą, polecam wbijać na jej fantastycznego bloga >link<. A jej chciałam przekazać, że jestem na tyle mądra iż kiedyś, wcisnę jej postać do mojego opowiadania ;) Meh, już nawet mam dla Eriki-chan przeznaczenie ^U^
Niah, polecam też Candy-chan, która ostatnio odkryła w sobie zacięcie do pisania >link<
Boże, rozgadałam się...
Dobra, czytajcie, komentujcie, spamujcie, trzymajcie się moje małe diabełki, adieu~!
Ps. Zdjęcia Kuro wpadną w następnym rozdziale, Candy, aleś mnie strollowała tym komentarzem XD Zobaczyłam go dopiero po publikacji rozdziału.

3 komentarze:

  1. Rozdziała jak zawsze fany.... co by ci tutaj nowego powiedzieć?
    Dziękuję, że poleciłaś mojego bloga. Zdjęcia sweet ♥
    Czekam na tego Kuro ♥ I czekam na następny rozdział ♥ Weny xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, czytam twój blog od niedawna i jej o.O <3
    Weny :*
    Zapraszam również do mnie : http://alittlebitstrangestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna notka ^o^ Nominowałam Cię do Liebster Award Tag, mam nadzieję, że nie będziesz zła ;*

    OdpowiedzUsuń