~~Tik - Tak~~
- Mogę wiedzieć, co narobiłeś, że już w drugim miesiącu nagrabiłeś sobie projekt na poprawę ocen? - spytał Yukio, ostrym i nieustępliwym tonem.
Rin odwrócił głowę i wydął policzki, garbiąc się. Pomachał niecierpliwie stopą, zwisającą luźno w powietrzu. Czekał, aż to kazanie wreszcie się skończy. Ostatnio Yukio nic tylko narabiał na temat ocen. Pierwszy semestr zaczął się niedawno, a on patrząc na parę czerwonych cyferek wkurzał się, jakby Rin miał na koncie same takie. A nie szło mu źle. Przynajmniej z wuefu mógł się pochwalić wyższymi wynikami, i z techniki. Wybrał, jako jedyny prócz Tsudy, edukację gastronomiczną, zamiast praktyczno-mechanicznej. Souji zrobił to z prostego powodu - dziewczyny, Rin - lubił gotować. Przynajmniej nie musiał siedzieć sam wśród dziewczyn. Jednak było to na swój sposób pocieszające, bo na technice potrafił rozmawiać z płcią przeciwną normalnie, zgarniając przy okazji pochwały z ich strony. Widocznie Yukio nie podzielał jego szczęścia, bo sceptycznie patrzył na dobre stopnie.
- Przestaniesz się tak pieklić? To tylko zajęcia dla egzorcystów - fuknął Rin, bo oczywiście na ten temat rozmowa się toczyła. Mephisto podał im proponowane projekty, ale nie chcąc hamować kreatywności, pozwolił na wymyślenie własnego projektu, oczywiście przygotowanego po zasięgnięcia opinii u któregoś z nauczycieli. - Zresztą, Mephisto pozwolił na skorzystanie z tego wszystkim... - wymamrotał obrażony.
- W takim razie, skąd wzięło się to? - westchnął młodszy brat, odwracając się do niego z nieprzychylnym wyrazem twarzy i białą kartką z niedokończonym wypracowaniem, na której został wypalony napis: "Zagrożenie niezdaniem egzaminu Exwire, należy poprawić oceny w ekspresowym tempie".
- E-e... Że jak?! - zdumiał się Rin.
Yukio wzruszył ramionami.
- Wszystko jedno jak, ważne, że masz wybrać sobie projekt i znaleźć partnera, co zrobisz, nie obchodzi mnie, jeżeli planujesz przeżyć i pozostać w tej szkole, wszystko, co do ciebie należy, to solidna nauka - stwierdził okularnik i wrócił do odrabiania zadań. Pewnie z zakresu uniwersyteckiego.
Rin zgarbił się jeszcze bardziej i padł bokiem na łóżko, już miał westchnąć, ale uprzedził go brat:
- Nawet nie próbuj wzdychać, bo nie wymagam wiele - rzekł twardo.
Starszy Okumura skrzywił się, jakby zjadł cytrynę i bez zastanowienia wstał, gotowy wyjść z pokoju, ale tu znów szybszy okazał się Yukio, wydając mu kolejną komendę, która Rin'a cholernie zdenerwowała.
- Bądź taki miły i zajrzyj do Karamority, jeżeli się już zastanowiła, niech odda mi wypełnioną kartę naboru.
- Czemu sam nie podejdziesz? - wycedził Rin.
- Uczę się - odparł szybko Yukio. - Ty też powinieneś spróbować, od czasu, do czasu - dorzucił jeszcze, przez co starszy brat bez zastanowienia wyszedł, trzaskając drzwiami tak, że najpewniej słyszano go w sąsiedniej prefekturze.
- Przeklęty okularnik, skoro jest taki mądry, to dlaczego jeszcze nie został Paladynem? - mruczał pod nosem, kopiąc ze złością zwijający się dywan. - Niech się uczy do usranej śmierci... - fuknął, a biedna tkanina złożyła się w rulon, ale zamiast spaść ze schodów, narobić hałasu i wkurzyć Natsume, uderzyła o coś i zatrzymała się.
- Znalazłbyś sobie lepsze zajęcie, zamiast znęcać się nad Hokorima - westchnęła Harumi, rozdmuchując kurz, który podniósł się ze skopanego dywanu. Pył osiadł na jej ręce i wydał z siebie odgłos podobny do mruczącego kota, i zaraz zniknął.
- Hokorima? - zaciekawił się Rin.
- Demon, który przybiera postać kurzu, żyje w symbiozie z roztoczami - wyjaśniła i spojrzała na dywan jeszcze raz. - Z czystej dobroci, radziłabym ci rozwinąć dywan z powrotem i grzecznie wrócić do pokoju - mruknęła.
- Ty i czysta dobroć? - parsknął Rin. - Dobre sobie... Uh... - urwał, wodząc wzrokiem po mało interesującym korytarzu i szukając jakiegokolwiek dobrego pretekstu, żeby ją minąć, albo efektownie odpyskować.
- Powiedzmy, że robię dzień dobroci dla zwierząt - wzruszyła ramionami. - Ruszysz się z przejścia, czy mam użyć siły? Naprawdę, to nie mam dzisiaj siły na użeranie się z tobą, Okumura - fuknęła.
Na usta Rin'a wpełzł uśmieszek. Z jakiegoś dziwnego powodu, poczuł wielką chęć podrażnienia się z nią, dla przywrócenia choć częściowej normalności. Dlatego, kiedy próbowała przejść obok niego, zastąpił jej drogę. Warknęła coś gniewnie pod nosem i spróbowała drugą stroną. Jeszcze tak kilka razy, aż w końcu, zamiast - jak przewidywał Rin - cisnąć w niego obelgą, wbiła palce pomiędzy jego ciało, a ścianę i silnym ruchem odepchnęła go tak, że uderzył o przeciwległą płaszczyznę, aż pojawiły się na niej pęknięcia. W powietrzu roiło się od pięknych, białych iskier, które strzelały cicho. Naprawdę mocno musiał się uderzyć, skoro ten widok wprawił go w podziw.
- To bolało! Za co niby teraz, chora wiedźmo?! - ryknął z irytacją, podnosząc się z ziemi. Chwiał się lekko na boki, a sylwetka Harumi rozdwoiła się, co było definitywnie złym znakiem.
- Sam się prosiłeś - prychnęła, unosząc z wyższością podbródek. - Nie wchodź mi w drogę bezmózgi tępaku, bo inaczej sprawię, że twoja głowa ozdobi ścianę stołówki akademickiej - rzekła chłodnym, niczym śniegi Antarktydy tonem i pomaszerowała dumnie w stronę pokoju jego i Yukio.
Jako, że Rin nie miał obecnie żadnego zajęcia, a wkurzenie Karamority nieco polepszyło mu nastrój, zwyczajnie poszedł za nią. W innym wypadku pewnie byłoby na odwrót, ale ostatnio nic nie toczyło się rutynowo.
- Podobno głupsze jednostki odruchowo podążają za tymi mądrzejszymi - parsknęła Harumi, bez pukania otwierając drzwi. Dopiero teraz Okumura zauważył w jej dłoni plik kartek. Jedna z nich wyślizgnęła się spośród pozostałych i z gracją opadła na śliski parkiet. Niewiele myśląc, Rin podniósł ją, machnięciami ręki odganiając Hokorimy.
Puścił w niepamięć uwagę Karamority, kiedy spojrzał na papier... Zamrugał kilkakrotnie, chcąc się upewnić, że wzrok nie płata mu figli. Na kartce został wydrukowany formularz, zawierający w sobie podstawowe pytania karty naborowej. Jednak, nie to go zdziwiło. Bowiem w tej chwili, najdziwniejsze i nieco przerażające był jeden znak, wypalony na środku kartki.
Puścił w niepamięć uwagę Karamority, kiedy spojrzał na papier... Zamrugał kilkakrotnie, chcąc się upewnić, że wzrok nie płata mu figli. Na kartce został wydrukowany formularz, zawierający w sobie podstawowe pytania karty naborowej. Jednak, nie to go zdziwiło. Bowiem w tej chwili, najdziwniejsze i nieco przerażające był jeden znak, wypalony na środku kartki.
- Pies? Jakiś chory żart? - wydukał, drapiąc się po karku z nietęgą miną. Poczuł dziwny dyskomfort, jakby właśnie odkrył czyjś najstraszniejszy, 'najsekretniejszy' ze wszystkich sekretów. Nie wiedział, co jakiś pies ma wspólnego z Karamoritą, ale czuł, że wiele. W innej sytuacji wydałoby mu się to zabawne, ale nie teraz. Teraz zbyt dużo pojęć mieszało się ze sobą. Stał zamyślony, wpatrując się w kartkę bez jakiegokolwiek pomysłu i nie zauważył, kiedy minęło kilka minut. Zdecydował się wejść do środka i zapytać, o co chodzi z tymi tekstami...
- Ne, Yukio, przyprowadziłem 'to coś', mogę już... - nie dokończył.
Drzwi zamknęły się za nim z cichym kliknięciem.
- Co do...? - spytał.
To pytanie idealnie odzwierciedlało wszystkie inne, jakie mógłby zadać w tym momencie. W momencie, w którym zobaczył postrącane z półek rzeczy, zwaloną szafę, rozbebeszone łóżko i swojego brata, oraz Harumi stojących na przeciwko siebie. Ona trzymała go przy ścianie za kołnierz, on celował do niej z pistoletu.
- Co wy do cholery jasnej robicie?! - wykrzyknął, naraz wskakując pomiędzy wyraźnie wrogo nastawioną dwójkę. Odepchnął Harumi, która o dziwo, dobrowolnie wypuściła Yukio i wytrącił z ręki brata broń. - Naprawdę?! Wystarczy zostawić na kilka minut i już walczą! - żachnął się, układając ręce na biodrach, jak rasowa gospodyni. Zaraz się spostrzegł i uderzył z otwartej dłoni w twarz. - Raaany... Zachowuję się już jak Natsume-san...
- Ekstra - warknęła Harumi, odwracając głowę o jakieś 90*.
- Ejejejej! - krzyknął Rin, zatrzymując ją chwytem za ramię, kiedy próbowała odejść. Automatycznie zwróciła się do niego z morderczym spojrzeniem, a od jej ciała zaczęły krzesać się palące iskry, w dużej ilości. - Jeszcze z wami nie skończyłem...! ... Znowu tekst w stylu Natsume-san... - westchnął i spuścił głowę. Zażenowanie było tak gęste w powietrzu, że dałoby się je kroić nożem.
- Przejdziesz wreszcie do pointy? - poprosił Yukio, zatrzaskując otwartą szufladę swojego biurka.
- Okay... Co... Co tu się stało? - wydukał, potrząsając głową na boki i zastanawiając się, nad doborem słów, których mógłby użyć. - Niby jesteście tacy cywilizowani, ale potraficie roznieść pokój w pięć minut, serio... Ogarnęlibyście się.
I w tym momencie autorka opowiadania miała ochotę otworzyć okno i wyskoczyć, ale ponieważ jest silną i zdeterminowaną osobą, uśmiechnęła się dobrowolnie i polazła łykać psychotropy.
Yukio bez słowa wyjął ze swojej torby ustawionej na blacie, foliową koszulkę pełną arkuszy i wprawnym ruchem wydobył z niej białą kartkę. Znów karta naboru - zdziwił się Rin. Nim Harumi zdążyła chwycić choćby jej róg, sięgnął po nią. Pod dotykiem obojga Page, arkusz zalśnił błękitnym płomieniem. Oboje odsunęli się i pozwolili jej opaść. Yukio zrzucił na nią swoją torbę i dogasił ogień.
- Jak widać, powodem przybycia Karamority-san jest sprawa jej karty naboru - stwierdził formalnym tonem Yukio i poprawił okulary. - Rozumiem, że można nie brać pewnych spraw na poważnie, ale kpienie sobie z zadania "domowego", przy nauczycielu to prawdziwa żenada - rzekł, nieco irytująco - co nawet Rin przyznał.
- To, czy z ciebie kpię, sensei, pozostaje moją sprawą, natomiast nigdy nie zniszczyłabym swojego zadania domowego, czy robiła sobie z niego żartów - odparła równie sztywno Harumi.
- W takim razie, kto podpalił tą kartkę przed chwilą?
Harumi nie odpowiedziała, co Okumura przyjął z niejaką ulgą. Niby nie miała szans dowiedzieć się o jego prawdziwej tożsamości, ale zawsze zdawała się wiedzieć więcej, niż inni i to go przerażało. Pomiędzy nią, a Yukio powstało dziwne napięcie, którego Rin nie mógł wytłumaczyć.
- Nie jest mi to wiadome, kto płata te figle, ale mogę zapewnić, powołując się na przysięgę Trybunału, że to nie ja niszczę karty, które sensei mi powierza - oznajmiła, używając sztucznej flegmy, przyprawiającej Rin'a o chichot, zwłaszcza, gdy zobaczył zaskoczoną minę młodszego brata.
Yukio chrząknął.
- Dobrze, Karamorita-san, wypełnię ten formularz za ciebie, a ty podyktujesz mi odpowiedzi - zaproponował egzorcysta. Rin stwierdził, że musiało zejść z niego wreszcie powietrze, po tym całym zajściu, jakkolwiek do niego doszło. Harumi pokiwała głową.
- A, i sorry, za szkody, Okumura-sensei, postaram się przynajmniej odstawić meble na ich miejsce - powiedziała i nie tolerując żadnych obiekcji, wzięła się za podnoszenie szafy.
Rin spojrzał porozumiewawczo na Yukio. Ten uśmiechnął się lekko i pokręcił głową, wyjmując kolejną kartkę i sięgając po długopis. Starszy brat chwycił mebel z drugiej strony i powoli postawił go do pionu. Czuł zdecydowanie większy ciężar. Oznacza to, że był od niej silniejszy. Ciekawostka, bo Karamorita zawsze kojarzyła mu się z przerośniętą wiedźmą-kulturystką, chociaż w praktyce, jak się okazywało, on miał więcej siły, a ona była niższa o jakieś pół głowy.
- Karamorita-san, twoje imię pisze się jako...?*
Przez chwilę milczała, oparta o mebel, nie patrząc na Rin'a, tylko na ścianę obok okna, jak na jakiś wyjątkowy obraz. Kiedy Yukio zastukał w blat długopisem, potrząsnęła głową.
- E... Chyba możesz zapisać katakaną - powiedziała monotonnie i poczęła zbierać książki młodszego z Okumurów z podłogi. Rin poszedł w jej ślad, niczym wierny pies, co rusz przypadkowo na nią wpadając.
- Przypuszczasz, czy mam pisać? - westchnął Yukio, a po jego tonie Rin wywnioskował, że cierpliwości zostały mu już śladowe ilości.
- Pisz pan - rzekła krótko, układając w odpowiedniej kolejności następne grube tomiszcza encyklopedii. Zaczęła zbierać rozrzucone drobiazgi, lecz tym razem starszy brat łapał, co mógł, by Harumi przypadkiem nie znalazła przemyconej przez niego mangi o tematyce 'romans', którą kupił przy ostatnim wypadzie na miasto. Wolał by Karamorita nie miała kolejnej broni przeciwko niemu.
- Nie wiesz, jak się pisze twoje imię, Mori? - zdziwił się Rin, próbując nawiązać przy okazji jakąś rozmowę. Jakąkolwiek, byleby się upewnić, że wszystko w jego nowo-uporządkowanym świecie pasuje do siebie.
- Nie, nie wiem - fuknęła. - Nie każdy w tym walonym świecie ma rodziców, którzy wybraliby mu imię i dobrali do niego znaczenie, którym dziecko mogłoby się chwalić przez resztę życia, wiesz? - wysyczała.
Rin ugodził ją sójką w bok, na co zareagowała warknięciem.
- Ja i Yukio też nie mieliśmy rodziców, wychowywał nas Shirou - wyznał, odwracając wzrok, zgarniając przy okazji jeden z tomów "Pandora Hearts". - Którego też już nie ma... - wypowiadając to zdanie, ściszył głos, bojąc się, że młodszy brat je usłyszy.
- Rozumiem - mruknęła tylko Harumi.
- Data urodzenia? - spytał Yukio, przerywając im nieco specyficzną pogawędkę.
Znów milczała, poprawiając koc na posłaniu okularnika, ale odezwała się, zanim ten zdążył się zniecierpliwić.
- Pierwszy października 1995 roku - odpowiedziała spokojnie i podnosząc się do poziomu, objęła wzrokiem pokój. Zrobiła wszystko, co powinna zrobić, by doprowadzić go do porządku. Jednak jakiś nieznany jej typ bałaganu pozostał, ale nie potrafiła go usunąć. - Grupa krwi: ABrh-, lat - piętnaście.
- Myślałem, że masz urodziny w pierwszy dzień wiosny....? - zdziwił się Rin, patrząc na nich spod uniesionych wysoko do góry brew. - Znaczy, Akihito-san mówił, że nadano wam imiona z powodu pór roku, w których się urodziliście... - mruknął wyjaśniająco, drapiąc się po głowie w zakłopotaniu.
Popatrzyła na niego bez zainteresowania.
- Aki lubi udawać, że nasze imiona są wyjątkowe - prychnęła nonszalancko. - Jego pisze się jako "życzliwość, światło", co nie ma nic wspólnego z jesienią, z kolei Natsu-nee oznacza drzewo jujuba, co też nijak ma się do lata - rzuciła chłodno. - Zostaw w spokoju temat imion, Bakamura, bo tylko się pogrążasz - prychnęła.
- Płeć? - spytał Rin wstając i zaglądając bratu przez ramię. - Nieokreślona - parsknął zadowolony z własnego pomyślunku i omal nie zaczął się tarzać po podłodze. Zaraz, oberwawszy trampkiem Karamority pożałował wypowiedzenia go na głos. - Auaaa! Durna babo!... Nie znasz sie na żartach, co nie? - warknął.
- Najwyraźniej. Co jest tam dalej, Okumura-sensei?
- Specjalizacja... - westchnął. - Zapewne już wiesz, jaką wybierasz, jak przypuszczam?
- Oczywiście - przytaknęła sztucznym tonem. - Tamer, w głównej mierze Spirytysta, sensei wie, co należy wpisać, jak przypuszczam? - założyła, papugując Yukio.
- Jak przypuszczam - mruknął zirytowany okularnik - Akihito-san poinformował cię już o mojej prośbie, prawda?
- Ha? - duknęła Harumi unosząc brwi w pytającym geście.
- Nieważne - westchnął znów Yukio. - Prawdopodobnie dowiesz się o tym niedługo, mam nadzieję.
- Jeżeli to wszystko... - nie dokończyła, bo znów przerwał jej okularnik.
- Jeszcze podpis - przypomniał.
- Seeerio... Po co te wszystkie formalnooości? - jęknął Rin. - Zachowujecie się jak staruszkowieee... Mieszkamy w jednym akademiku... Będziemy żyć ze sobą przez następne trzy lataa, może nieco ocieplimy klimat? - zaproponował z chytrym uśmieszkiem.
Yukio i Harumi zmierzyli się wzrokiem. Atmosfera pomiędzy nimi stężała, co Rin słabo wyczuwał i tylko patrzył to na brata to na 'osobistego podcinacza skrzydeł'. Nie rozumiał, co oznaczała owo zgęstnienie powietrza. Okularnik zdecydował się nie niszczyć marzeń Rin'a na normalne akademickie życie, więc westchnął i pokiwał głową.
- Niech będzie - Harumi przewróciła oczami. - Możesz mi mówić po imieniu, w zamian, ja też będę używać twojego... - zaproponowała, gestem wskazując na Yukio.
- Oi! A ja?! - zbulwersował się Rin.
- Z debilami nie wchodzę w bliższe stosunki - warknęła i zamaszystym ruchem zostawiła podpis na dole kartki, by zaraz wyjść z pokoju posyłając Rin'owi ostatnie wściekłe spojrzenie.
Po jej wyjściu starszy Okumura uśmiechnął się od ucha do ucha i padł na łóżko brata z rozłożonymi ramionami. Jak to miał w zwyczaju mówić: "Niestety, jego posłanie było za daleko".
- Nii-san, czasami zastanawiam się, czy ty nie jesteś masochistą... - podsunął sugestywnie Yukio, kontynuując pozostawione wcześniej zadanie domowe.
- Oi! - fuknął Rin. - Jestem normalny, nie martw się... - westchnął. - Po prostu dla rutyny "miło" jest zostać przez nią "zmiażdżonym" - parsknął, a jego uśmiech rozciągał się teraz od ucha do ucha. - Te kłótnie weszły już w nawyk i nie sądzę, że bez nich dzień byłby w miarę "normalny" - dodał uspokajająco.
- To utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że powinniśmy odwiedzić pedagoga - stwierdził Yukio.
Starszy brat zarechotał i przypomniał, kto w tej szkole obejmuje funkcję pedagoga, co automatycznie zamknęło mu usta. W końcu wysłanie brata do Yuzuru to jak skazanie go na chorobę psychiczną.
- W każdym razie, powinieneś się uspokoić, bo ludzie zaczną cię mylić z ułomem i podobne obelgi, jak te ze strony Harumi-san zaczną cię spotykać dzień w dzień - stwierdził.
- Już spotykają - zauważył Rin.
- A widzisz... - mruknął Yukio. - Aha, zapomniałbym powiedzieć, jako, że na ostatnim teście nie poszło ci najlepiej, a nie zamierzasz korzystać z mojej pomocy, załatwiłem ci korepetytora - oznajmił.
- Ale... - spróbował jeszcze starszy brat, ale jego kwestię przerwało głośne brzęczenie i tysiąc razy mocniejsze dzwonienie, podobne do tysiąca dzwonków poruszanych przez wiatr. - Chwila, co...? - Rin zeskoczył z łóżka i powoli podszedł do okna. Otworzył je na ościerz i wychylił głowę, wisząc połową ciała po drugiej stronie parapetu. - Yukio! Patrz! Sakebie! - wykrzyknął zaskoczony omal nie wypadając.
- Uważaj - upomniał go okularnik i sam przepchnął się, by wyjrzeć przez okno. - Nie rozumiem... - mruknął zdezorientowany. - Skąd... Co one tu robią?
- Zadałabym wam to samo pytanie - stwierdził znajomy, kobiecy głos dochodzący zza nich.
- Natsume-san?! - zawołali chórem bracia Okumura podskakując na jego dźwięk. Od kiedy siostra Tadamasa pojawiła się w akademiku, jej przybycie do pokoju nie oznaczało niczego dobrego. Dlatego protekcjonalnie stanęli naprzeciw niej, skłonili się w pół, mówiąc: Nanika ga hitsuyōna nodeshou ka, oujou-sama?! [ Potrzebujesz czegoś panienko?!]
- Ha ha... - parsknęła. - Nieźli się w tym zrobiliście - przyznała, unosząc kciuk do góry. - W tej chwili, was dwóch potrzeba mi najbardziej - oznajmiła Natsume, uśmiechając się od ucha do ucha.
Yukio zakaszlał znacząco.
- Można wiedzieć, do czego? - zaciekawił się Rin, podnosząc głowę.
- Hehe, dawno nie byłam w Tokio, a Mephy-chan poprosił mnie o pomoc nauczycielom w przygotowywaniu magicznych barier, może nawet załatwią mi pracę na pół etatu~! - zapiszczała, jak podniecona nastolatka i podskoczyła, co dość mocno obiło się o ich uszy. - Haha, w każdym razie, potrzeba mi paru ziółek i tym podobnych składników, a nie znam tego miejsca zbyt dobrze, więc może... Pokazalibyście mi drogę do jakiegoś miłego sklepiku?
Bracia spojrzeli po sobie i obejrzeli się na sunące po niebie Sakendy. Dziesiątki malutkich, złotych skrzydełek trzepotało wywołując brzęczenie podobne do dzwonków.
- A twoja siostra? Ona zna drogę... - zauważył Rin.
- Od kiedy to kobieta ma usługiwać drugiej kobiecie, gdy w pobliżu jest dwóch silnych mężczyzn, którzy po prostu się lenią? - wycedziła Natsume w mgnieniu oka, stojąc obok chłopaka i naciągając go za policzki.
- Afaaa, femfamfam Famfume-fan... - wymamrotał starszy Okumura.
- Jest w pobliżu sklep, prowadzi go rodzina Shiemi-san, jestem pewny, że znajdziesz tam wszystko, czego potrzebujesz, Natsume-san - stwierdził Yukio, ścierając spływającą po skroni kroplę potu.
- No ja myślę~! - rozweseliła się Natsume. - A o Sakebie się nie martwcie, jestem pewna, że jeżeli jest jakiś powód, to Aki-chan powie wam, o co chodzi, gdy wróci z obchodu. W każdym razie, ludzie bez piekielnych ran, lub specjalnego instynktu nie są w stanie ich zobaczyć - puściła im perskie oko. - Przygotujcie się i spotykamy się na dole~!
I zostawiła ich samych ponownie.
- Sakebie, ka? - mruknął Yukio. - Mam złe przeczucia co do tego - westchnął. - Ostatnio coś za dużo takich przypadków. Miejmy nadzieję, że wszystko wyjaśni się wraz ze Szczytem Egzorcystów w Osace - powiedział do siebie.
- Szczyt egzorcystów? - zainteresował się Rin.
- Dokładnie - przytaknął okularnik zabierając płaszcz z szafy. W międzyczasie Rin znalazł gdzieś marynarkę od swojego mundurka i zarzucił ją sobie na ramiona. - Będę musiał wtedy wyjechać na jakiś czas... Ale to później - zauważył.
- Mhm... Ne, Yuki, kiedy mają być te korki... A co ważniejsze z kim? To jakaś super laska? Powiedz, że tak! Błaaagahahaaaam...
Jakiś czas później u Harumi.
Siedziała na dachu i przyglądała się Sakebiom lecącym w oddali. Nie rozumiała powodu ich pojawienia, ale nie zamierzała zaprzątać tym swoich myśli. W tej chwili skupiała się nad raczej mniej ważnymi rzeczami. Choćby zastanawiała się, gdzie podział się jej cholerny telefon, co robi Akihito, o co chodziło Yukio, albo próbowała odpowiedzieć na zagadkę ciągłego niszczenia jej kart naboru. Powiedziała sobie też, że przez tych parenaście minut będzie zachowywać się, jak normalna nastolatka, ale po pierwszych sekundach miała dość i przerwała proces. Zamiast tego wybrała lżejsze tematy rozmyślań.
- Ładna dziś pogoda... - szepnęła do siebie.
Oczywiście mogła wezwać Amano, żeby mieć z kim porozmawiać, ale czuła, że tylko bardziej się zdenerwuje. Przymknęła oczy i podkurczyła nogi. W takie spokojne dni zawsze czuła dziwny niepokój. Było spokojnie. Zbyt spokojnie.
Podniosła się do pionu i obejrzała naokoło poprawiając włosy. Na całe szczęście znikąd nie nadchodziły siostry Bakakami. Widocznie wciąż dochodziły do siebie po ostatnich wydarzeniach, co było Harumi na rękę. Ziewnęła i położyła się znów.
- Ka-ra-mo-ri-taaaaaa~!
Ignorować, ignorować, ignorować. Uspokoić się, uspokoić się, uspokoić się. Leżeć, leżeć, leżeć. Ignorować, ignorować, ignorować. Uspokoić się, uspokoić się, uspokoić się. Leżeć, leżeć, leżeć. Ignorować, ignorować, ignorować. Uspokoić się, uspokoić się, uspokoić się. Leżeć, leżeć, leżeć.
- Ka-ra-mo-ri-taaaa~!
Ignorować, ignorować, ignorować. Uspokoić się, uspokoić się, uspokoić się. Leżeć, leżeć, leżeć. Ignorować, ignorować, ignorować. Uspokoić się, uspokoić się, uspokoić się. Leżeć, leżeć, leżeć. Ignorować, ignorować, ignorować. Uspokoić się, uspokoić się, uspokoić się. Leżeć, leżeć, leżeć.
- Ka-ra-mo-ri-taaaaaaa~!
Dobra, nawet święta (nie)cierpliwość Harumi ma swoje limity. Dziewczyna podniosła się gwałtownie do pionu, z rozpędu zdjęła buta i instynktownie cisnęła go w stronę, skąd dochodził irytujący głos.
- Auaaaaa-moritaaaaa~! - zawodził dalej.
- Czego?! - wrzasnęła PONOWNIE wstając. Jej oczy poczerwieniały ze złością. W tej chwili świerzbiły ją paznokcie i wierzyła, że jeszcze parę minut, a rozszarpie nimi na strzępy to wnerwiające stworzenie, które odważyło się przerwać jej odpoczynek.
- Ooo~! Wreszcie się odezwałaś~! - ucieszył się z dołu... Souji Tsuda?! - Myślałem, że zdechłaś na tym słoneczku, ale okazuje się, że uderzenie wciąż masz mocne~! - stwierdził rozradowany chłopak. - Możesz zejść~?!
Zmrużyła oczy i uniosła rękę, z której automatycznie wysunęły się dziesięciocentymetrowe pazury.
- Woow~! Niezły cosplay siostro~! Byłabyś świetnym Wolverin'em~! - wykrzyknął z podziwem i uśmiechnął się od ucha do ucha. - Możesz zejść na dół?~! Proszę~!
- Świetnie - wycedziła. - Zabić go z daleka, czy z bliska? - spytała się, zgrzytając zębami i zeszła po drabinie na niższy poziom budynku, by potem skierować się na schody. - Czasami mam wrażenie, że jestem za dobra...
- Może to prawda? - rozbrzmiało echo w korytarzu.
- Zazek? - zdziwiła się Harumi, a dreszcz przebiegł jej wzdłuż kręgosłupa. - A ty znów tutaj?
- Gdziekolwiek pójdziesz ty, tam pójdę ja, moja droga królowo, Pandoro - odparł flirciarskim tonem Azazel. - Dawno nie rozmawialiśmy, a nie było cię na urodzinach Ariel'a, pomyślałem, że dobrze by wpaść...
- Po tym, co zrobiłeś ostatnio? Powinieneś nie pokazywać się tu przez dobre stulecie - prychnęła Harumi. - Gadaj zaraz, co NAPRAWDĘ, cię tu sprowadza, bo na pewno nie moja nieobecność na imprezce Fuujina.
Azazel zachichotał i westchnął, po czym odpowiedział melodyjnie:
- Plotkę zasłyszałęm, azaliż Egyn klucz do wieczności otrzymał, a więc informację potwierdzić chciałem~!
- Nic nie wiem - machnęła ręką i przeskoczyła trzy stopnie za jednym zamachem.
- Oczywiście, oczywiście - parsknął Król Duchów. - Jednakże, radziłbym ci w najbliższym czasie unikać wody, dobrze wiesz, jakie są uczucia mego brata do ciebie, mam rację?
- Przekonałam się na własnej skórze - sprostowała Harumi i zatrzymała się wpół kroku.
- Harumi-san nie idzie z nami?
- Niee, mówiła, że musi się uczyć, bo jutro macie powtórzenie z geografii, nie chciałam jej odrywać od nauki~!
- Nii-san... Czy ja znowu o czymś nie wiem?
- Nie ty jeden, bo ja też o tym nie wiedziałem, hehe... FEMFAFAM!... Auaa...
Oparła się o ścianę. Słyszała świst bramy otwartej przez klucz, jaki posiadał każdy egzorcysta, a czasami też niektóre demony. Klucz Przestrzeni. Dla egzorcystów potrzebny do przemieszczania się z miejsca na miejsce. Dla demonów do podróżowania pomiędzy Gehenną a Assiah i na odwrót. Kiedy drzwi się zatrzasnęły, odetchnęła głośno.
- Ktoś tu skłamał~! - zarechotał Azazel.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz - fuknęła Harumi.
- Nee~! Karamoritaaaa~! Jesteś taaam~?!
- Zazek, radzę ci, znikaj, bo inaczej nie będzie najciekawiej...
- Mou, jesteś okrutna odbierając mi rozrywkę, Pandoro, lecz jestem pewien, że następnym razem nie będziesz w stanie mi odmówić... Goodbye then... - rzekł z brytyjskim akcentem i Harumi poczuła chłodny dotyk na jednym ze swoich policzków. Potarła go wierzchem dłoni, marszcząc brwi i zamaszystym krokiem powędrowała do drzwi.
Jakiś czas później, stołówka.
- Z jakiej racji mam ci pomóc? - warknęła Harumi, czując, że w tej chwili, zamiast nerwowo zajadać ryż oblany sosem, powinna zdjąć skórę z twarzy Tsudy.
Souji śliniąc się, leżał z głową na stole. Przed chwilą skończył opowiadać swoją historię Karamoricie. Opowieść była w zamierzeniu "tragiczna i dramatyczna", wyszła... niekoniecznie.
- Jesteś moją ostatnią deską ratunku Harumiiiiii - jęknął Souji.
- Doprawdy? - mruknęła z ustami pełnymi ryżu. Przełknęła porcję jedzenia i kontynuowała: - Od kiedy to w twoim toku myślenia, jestem "dziewczyną"? - spytała powołując się na niedawno rozegraną scenę. - Zresztą, w kampusie jest mnóstwo innych, czemu ich nie poprosisz? - fuknęła i odsunęła swój talerz na kraj stołu.
- Błaagaaam! Shino nigdy się nie zgodzi, Kamisuke się nie przebierze, a po ostatniej nocy mam zakaz wstępu do damskiego akademika! Błagam, tylko ty w tej chwili możesz mi pomóc!
- Biorąc pod uwagę, jak zdesperowany jesteś... z wielką chęcią... - iskra nadziei zapaliła się w oczach Tsudy - ci odmówię.
Bang, bang, bang~! Strzał prosto w serce. Rozbicie skumulowanych nadziei Souji'ego z delikatnym uśmiechem na ustach, a w dodatku w jego mniemaniu "udawanie nieprzystępnej", to coś, co nakręca gościa pokroju Tsudy. W tej właśnie chwili zamiast tylko pomocy Harumi, chłopak zechciał podjąć wyzwanie.
- Oi, nie bądź taka chłodna, ostatecznie wiem, że moglibyśmy się polubić~! Masz charakter bardzo podobny do Kamisuke i Shino~! - stwierdził rozradowany. - Oj proszę, to tylko jedno popołudnie, chyba masz je wolne, prawdaa?
- Nawet jeśli... - westchnęła, nabierając pałeczkami kolejną porcję ryżu. - Co będę z tego miała? - spytała zaciekawiona, unosząc jedną brew.
Tsuda ponownie uderzył głową o stół i ułożył dłonie na szyi, mrucząc coś do siebie. Widocznie taki miał sposób na myślenie.
- Wiem! Widziałem jak często jesz bentou Murin'a~! Co powiesz na to, żebym robił ci bentou do końca semsetru w zamian za wyjście ze mną? - zaproponował olśniony Souji.
- Dwa semestry - podbiła cenę Harumi.
- Niech stracę... Deal - roześmiał się i przybił jej żółwika. Popatrzyła dziwnie na swoją rękę i wytarła ją o pulower. - Oooi, chyba nie jestem taki obrzydliwy... - po tych słowach wstała, zniknęła i nim zdążył dobrać się do jej jedzenia, wróciła. Machnęła rękami i ochlapała go wodą z mydłem.
- Tak, jesteś - przytaknęła. - O której to?
- Mmm... Może nawet i zaraz? - puścił jej oko. - Mamy się spotkać o szóstej... Nee, Karami, przebrałabyś się w coś słodkiego? - poprosił Tsuda, składając ręce.
- To będzie kosztować cię dodatkowy miesiąc robienia bentou - stwierdziła i przechyliła miskę, za jednym zamachem wyjadając całą jej zawartość, na co Souji wytrzeszczył oczy. Zlizała sos ze swojego nosa i odniosła naczynie na blat. - Zara wrócę - rzuciła i zaraz zniknęła na korytarzu.
Tsuda rozanielony oparł głowę na obu rękach i uśmiechając się sam do siebie, kiwał się na boki. Nic nie mogło zepsuć tego wieczoru. Znalazł dodatkową osobę na potrójną randkę i nie musiał jej przekupywać żywą gotówką, wystarczyło jedzenie. Nie mógł wymyślić nic lepszego~! I pomyśleć, że obserwacja Okumury i sióstr Murakami obok Harumi na przerwach przyniesie owoce!
Rozmarzony nie usłyszał, kiedy miska zaczęła sunąć po blacie okienka i zniknęła w ciemności kuchni. Dotarło do niego za to, że Karamorita wróciła. Zdziwiło go, że poszło jej tak szybko. Normalnie, dziewczyny potrzebowały minimum godziny, aby wyszykować się na wyjście. Cóż, Harumi była wyjątkowa pod wieloma względami. Odwrócił się, gotów ujrzeć przynajmniej przeciętnie słodką dziewczynę.
Był jeden problem.
- Miało być słooodkooo - jęknął Tsuda i zaczął się tłuc pięściami po głowie, nie mogąc patrzeć na jego partnerkę.
- A nie jest? - zdumiała się Harumi, spoglądając po sobie.
Skórzana kurtka Akihito, biały t-shirt z nadrukiem "This is a white t-shirt" i zwykłe jeansy. Dodatkowo związała sobie włosy w wysoki kucyk. Kto wie, może w innym przypadku by pasowało, gdyby nie to, że tam gdzie szli taki wygląd, to jak proszenie się o wyśmianie. Biorąc też pod uwagę, iż dziewczyna jego kumpla jest lolitą.
- Nie, nie jest... My God... Yosh! Zajmiemy się tym po drodze - stwierdził Tsuda, starając się nie tracić wigoru.
- He, że jak? Nie zamierzam się już przebierać - potrząsnęła głową, łyskając groźnie spode łba.
- Podbijam stawkę o kolejny miesiąc, tylko błagam... - jęknął, wyciągając portfel z tylnej kieszeni. - Da się z tym coś jeszcze zrobić - westchnął. - Yosh~! Idziemy~! - zawołał znów, niesamowicie zmieniając swój nastrój.
Harumi wzruszyła ramionami i dała się mu pociągnąć za rękę ku wyjściu. Szczerze, w tej chwili najedzona nie czuła żadnych obiekcji. Miała jednak wrażenie, że będzie potem tego żałować. W duchu przekalkulowała, iż straci jedynie czas i nerwy, ale czego się nie robi dla jedzenia, prawda?
- Nie, nie, nie... Powiedz, skąd ty to wytrzasnęłaś?! - wrzasnął Tsuda, łapiąc się za głowę.
- Mnie się podoba - uparła się po raz kolejny tego popołudnia Harumi. Siedzieli w sklepie już przeszło pół godziny i w dalszym ciągu nie mogli znaleźć dla niej odpowiedniego stroju. W tej chwili stała przed nim w kimonie karateki. Obejrzała się stając na palcach.
- Zdejmuj to... - jęknął Souji.
- Nie.
- Zdejmuj to...
- Nie.
- Zde...
- Podejdź do tego z humorem, jak to robisz zawsze, bo inaczej odrąbię ci łepetynę kilkoma prostymi ruchami, wkurzasz mnie, Tsuda - wycedziła Harumi, kładąc ręce na biodrach.
Tsuda zastygł w bezruchu, ale nie trwało to długo, zaraz wybuchł śmiechem i za radą dziewczyny podszedł do tego z humorem wykonując parę ruchów w stylu "Ja jestem King Bruce Lee karate mistrz", na co Harumi odpowiedziała... jednym prostym ruchem podcinając mu włosy wystające spod białej opaski.
- Wow! Niezła jesteś Karami~! - zawołał i uniósł kciuk do góry, choć serce biło mu teraz milion razy na jedną sekundę. - Zawsze wiedziałem, że masz dobre serce - stwierdził.
- Dlatego pozwoliłeś Shinoharze rozciąć mi koszulkę? - prychnęła. - Dobra, już będę się przebierać, tylko wynajdę sobie jakiś zestaw...
- Nie! - wciął się Tsuda, starając się wciąż o uśmiech. - Może tym razem ja ci coś znajdę... - zaproponował drapiąc się po skroni. - Ostatecznie, to ze mną idziesz na randkę - posłał jej perskie oko, na co nie odpowiedziała jakimkolwiek drgnięciem w mimice.
- Stawiasz mi dzisiaj żarcie - stwierdziła Harumi i usiadła na ławeczce w przebieralni, dając wolną rękę Tsudzie przy wyborze ubrań.
- Nie omieszkałem myśleć inaczej, księżniczko - zachichotał Souji, znikając pomiędzy wieszakami z kolorowymi koszulkami, spódniczkami, sukienkami i kurtkami. Zaraz dopadł sprzedawczyni, która nie spuszczała z niego wzroku od kiedy tylko weszli do środka.
- Zasrany książę - prychnęła Harumi i oparła się plecami o ścianę.
Dlaczego w ogóle się dała w to wciągnąć? Fakt, obiecał jej bentou do drugiego miesiąca trzeciego semestru, ale pójście z Tsudą na randkę, to jak publiczne samobójstwo. Z drugiej jednak strony, próbowała myśleć normalnie dziś na dachu, więc cóż, odpuszczenie sobie na parę godzin nie powinno zrobić krzywdy.
Facepalm, to jedyna reakcja, na jaką było ją stać. Czy naprawdę jest taka głupia, żeby pragnąć normalności? Westchnęła ciężko. Powinna wystarczyć jej rutyna, która prezentowała się dosyć depresyjnie.
- Oo, a więc ty jesteś tą... szczęściarą - sprzedawczyni nie kryła zdumienia na widok rozczochranej szatynki w kimonie karateki. - Cóż, wybrałam ci parę zestawów przy pomocy tego miłego...
- Souji, możesz mówić mi Souji - posłał jej firmowy uśmiech i puścił oko.
- Przy pomocy Souji-kun'a, mogłabyś je wypróbować? Zobaczymy, jak leżą i razem z Souji-kun'em wybierzecie odpowiedni - zaproponowała ze sztucznym uśmieszkiem, kryjąc rumieniec.
I przez następne dwadzieścia minut Harumi miała na sobie cztery wybrane zestawy, z których każdy następny był gorszy od poprzedniego. Przy pierwszym Souji gwałtownie zaprzeczył, przy drugim myślał, przy trzecim tarzał się po podłodze, a przy czwartym...
- Perfetto~! Jesteś słodką dziewczyną, właśnie taką, jaką kocham - stwierdził, unosząc oba kciuki do góry. - Weźmiemy to! Można płacić kartą?
- O-o-oczywiście... - przytaknęła onieśmielona kasjerka.
- Nie mów, że jesteś poważny - Harumi po raz kolejny uderzyła się z otwartej dłoni w twarz, nawet nie patrząc na noszoną przez siebie białą spódniczkę, jasnoniebieskią bluzkę z kapturem z owieczką na froncie. Jedyne co jej pozostało to czarne conversy, a kto wie... Tsuda dobierał jej jeszcze opaskę przy kasie. Coś czuła, że tego dnia zdąży go jeszcze zabić, zanim rzecz jasna wpadnie w załamanie nerwowe.
- Hehe, może tak czekając na innych skoczymy na lody? - zaproponował chłopak. Był podekscytowany. Atmosfera wokół niego zdawała się błyszczeć.
- Raczej ty pójdziesz, w podskokach - stwierdziła Harumi z założonymi rękami. Biedny Tsuda nie domyślał się, że dziewczyna nie była zachwycona dobranymi ubraniami i najchętniej znów podbiłaby stawkę.
- Eeh? Czemu jesteś taka zimna Karami-chan, rozchmurz się, spójrz, jaki piękny dzień dziś mamy~! - Souji okręcił się na palcach jednej stopy i zatoczył ręką wokół.
- Będzie lało - Harumi z zadowoleniem podcięła mu skrzydła.
- Nie możesz być pewna, hmpf - parsknął Tsuda. - Ci meteorolodzy to kanalie, którzy mówią to, co ludzie chcą usłyszeć, a czasami tylko po to, by nas wnerwić - stwierdził pewny siebie.
Na tą wypowiedź, Karamorita uniosła palec i wskazała nim niebo. Zdezorientowany chłopak powiódł wzrokiem w tamtym kierunku i skamieniał. Kropelka potu powoli spłynęła po jego skroni. Armia chmur cumulonimbus zbliżała się wielkimi krokami, a właściwie dzięki drobnym podmuchom wiatru.
- Może przejdzie koło nosa~! - Tsuda dalej stał przy swoim. - Ne, ne, niedaleko jest niewielka budka z lodami, co ty na to, byśmy poszli tam razem? Reszta przyjdzie za jakieś pół godziny, spokojnie zdążymy kupić lody~!
Westchnęła i niechętnie pokiwała głową. Tak długo, jak Tsuda stawia, tak długo jest w porządku. Jeżeli spróbuje jakiegoś nowego chwytu, po prostu wsmaruje go w ziemię.
- To idziemy~! - zawołał rozradowany Souji. Przypominał dziecko, któremu ktoś podarował paczkę ulubionych słodyczy. Harumi nie potrafiła odpędzić wspomnienia podobnego uśmiechu. Mając je przed oczami, nie potrafiła dłużej oglądać pleców Souji'ego. Spuściła głowę i pomaszerowała za nim z dłońmi wbitymi w kieszenie.
Budka była rzeczywiście bliska, bo już po paru minutach znaleźli się przed nią. Nie było wielu klientów. W okienku siedział mężczyzna w podeszłym wieku, w białym fartuchu i dziwnej czapce. Uśmiechał się, a spod powiek niemal nie było widać jego oczu.
- O-ha-yo ji-ji~! - przywitał się Tsuda. - Dzisiaj poproszę dwie porcje, dla mnie i tej oto wyjątkowej damy~! - oznajmił, jakby to była rzadkość. I karma mu dała w kość. Facet zdzielił go po głowie łyżką i parsknął.
- Sou, Sou, weź nie odstawiaj przedstawienia, w końcu codziennie przychodzisz tu z inną pannicą - westchnął. - Odpuściłbyś sobie...
- Oooi! Ji-ji, to nie fair~!
- Fair, czy nie, coś mi się zdaje, że zacząłeś polować w innej sferze, nie dosięgasz jej do pięt, młody - stwierdził i pokręcił głową, obejmując Harumi wzrokiem od stóp do głowy. - Dla ciebie ma się rozumieć, to co zawsze, tak?
- Tak, tak~! Pomarańcza i brzoskwinia~! - przytaknął Tsuda. - Ne, ne, Karami-chan, co wybierasz? Wybierz, co chcesz, na mój koszt~! - przypomniał jej szatyn.
Uniosła brwi i po chwili wyjawiła wybrany deser. Otóż zamówiła najdroższy możliwy pucharek lodów. Tsuda skamieniał, ale z krzywym uśmiechem potwierdził przed mężczyzną zamówienie. Facet śmiejąc się podał mu jego rożek. Kilka minut później Harumi otrzymała swój cukrowy róg wypełniony czekoladowymi, waniliowymi i śmietankowymi lodami polanymi karmelowym sosem i z posypką kokosową. Zabrała plastikową łyżeczkę i razem z Tsudą pożegnała zadowolonego sprzedawcę.
- Kompromitacjaaa... Ten staruch nigdy jeszcze mnie nie wydał - wymamrotał Souji w przerwach pochłaniając deser w ekspresowym tempie.
- Jak powiedział, nie dorastasz mi do pięt, pewnie dlatego - stwierdziła Harumi. - Oi, daj spróbować... - nie była to raczej propozycja. Karamorita pochyliła się i zlizała pokaźny kawałek brzoskwiniowej i pomarańczowej gałki. - Dobre - wzruszyła ramionami.
Tsuda aż podskoczył, zaskoczony jej nagłą akcją. Jeżeli którakolwiek dziewczyna odważyła się na coś podobnego, robiła to 'kokieteryjnie' i 'flirciarsko', natomiast ona? Cóż, poszła z nim na randkę tylko dla jedzenia, więc przypuszczał, że nie miała ukrytych motywów.
- Ne, ne, Karami-chaaan, może też pozwolisz mi spróbować...? - poprosił Souji z kocim uśmieszkiem na ustach. - Może prosto z twoich us... UGMPF! - wydusił, gdy w jego ustach wylądowała cała waniliowa gałka. - WIMNEEEEEEEEE! - wrzasnął i po chwili zniknął w parkowym buszu.
Harumi ponownie wzruszyła ramionami i wróciła do pochłaniania swojego deseru, nie zważając na ciekawskie spojrzenia ludzi. Atmosfera parku, w którym przebywali działała na nią niesamowicie kojąco. Wręcz zapominała o tych głupawych ciuchach, które nosiła i o debilnym Tsudzie. Luz - bluz, git majonez.
- Bofe, ja fyba nygdy fęfej ne bęfę nofmafnie fuś... - wyseplenił Souji z wywalonym jęzorem, daremnie próbując go ogrzać. - Mofe fafiś gofąfy pofałunek s fofej fony by mi fomóg...? - zastanowił się, nie przestając się uśmiechać głupawo.
- Chyba tylko psychiatra ci pomoże, Tsuda - wycedziła Karamorita, po paru sekundach, chuchając sobie w pięść, którą uderzyła chłopaka, posyłając go tym samym na pobliskie drzewo. - A tak idąc tą drogą, kim jest "reszta", z którą się spotykamy?
- Aaa... - Souji wyczołgał się spod niewielkiego krzewu i podrapał się po głowie. - Jakby ci to powiedzieć... Ooo~! Mówię już normalnie~! Excellent~! Ehem, zatem... Umówiłem się z jednym gościem i dziewczyną, że przyprowadzą sobie partnerów i zrobimy potrójną - właściwie - randkę.
- Jednym słowem, jesteś debilem - stwierdziła Harumi.
- Oooi~! Skądżeś wytrzasnęła ten wniosek?! - zdumiał się Tsuda.
- Nasuwa się po pierwszym rzucie oka na ciebie - wyjaśniła szatynka, gryząc cukrowy rożek z obojętnym wyrazem twarzy. - Wstawaj TsuDame i idziemy na miejsce spotkania... Marnować tak jedzenie - pokręciła głową, wyminęła kałużę, jaką pozostawiał po sobie roztapiający się lód pomarańczowo-brzoskwiniowy i podreptała w odpowiednią stronę.
- Oooi... - jęknął Tsuda. - Ale to twoja wina była... Meh, okrutna Karami-chan... - westchnął, kładąc policzek na ciepłym asfalcie. Popatrzył na jej oddalającą się sylwetkę i uśmiechnąl się delikatnie.
- Idziesz, czy nie? - warknęła, nie przestając iść.
- Yes, yes~! - przytaknął i powoli podniósł się, omal znów nie ryjąc twarzą o asfalt, po czym potruchtał za Karamoritą z kocim uśmiechem.
- Ohayo wszystkim~! - zawołała roześmiana... Mina Murakami.
A więc jednak wśród światła musi pojawić się ta cholerna czarna plama, niczym kleks czekoladowych lodów na białej spódnicy. Równie wnerwiającej rzeczy nie ma, bo nieważne, jak próbujesz ją ukryć, jest, była i będzie, a ty tylko narobisz się, narobisz i gówno.
- Oo~! Harumi-chan?! A więc ty jesteś randką Sou-tan'a?! - zdumiała się, pokazując palcem na dziewczynę z co najmniej zszokowanym wyrazem twarzy.
- Pozostawię to bez komentarza - westchnęła Harumi, widząc szaloną gestykulację Souji'ego.
- Ne, ne, Mikami-chaan, bo ciekawość nas zżera - oczywiście wyłącznie niego - kto jest twoim partnerem?~!
Mina uśmiechnęła się zwycięsko, ale po chwili zbladła, nie słysząc wyraźnie tego, co chciała. Uniosła brwi i rozejrzała się dookoła. Wtedy na jej twarzy wykwitło zdziwienie i lekka panika.
- Przepraszam was na chwilę... Zachowujcie się przyzwoicie, kiedy mnie nie będzie, nee? - poprosiła i oddaliła się, pozostawiając za sobą kłęby dymu w kształcie swojej sylwetki.
Harumi wzniosła oczy do nieba i westchnęła męczeńsko. W duchu pytała, jak niskie IQ musi mieć Souji, a jak wiele w portfelu, skoro dostał się do tej szkoły. Murakami oczywiście pewnie posiadały miliony na koncie, biorąc pod uwagę ich wątpliwą inteligencję.
- Aż nie chcę wiedzieć, kim jest ta trzecia osoba - stwierdziła.
- Ee tam, nie masz co się martwić Karami-chan~! Kawa to spoko gość~! - zapewnił ją Tsuda. Cóż, w jego standardach spoko gość mógł przyjść w górze od garnituru i w spódniczce tutu, może z ciężkimi glanami do tego.
- Jak się nazywa? - Harumi zmarszczyła czoło.
- Aa~! 'Kawa' to przezwisko, które mu nadałem. Nadaję takie każdemu, kogo lubię, nee Karami-chan? Haha, naprawdę nazywa się Iwao Kagamiya, jest dosyć specyficzny, ale sądzę, że też go polubisz~! Obiecał przyprowadzić "koleżankę", teheee - oznajmił chichocząc.
Iwao Kagamiya... Iwao Kagamiya... Iwa otoko, kagami no yoru... Kamieny mężczyzna i lustro nocą? Brzmi jak składniki do powstania jakiejś taniej, kiczowatej legendy, ale jakoś mnie to nie uspokaja. Może jego rodzice mieli tendencje do fantazjowania, nadając mu imię.
- Ooo! Kawaaaa! Tutaj jesteśmy~! Yooł~! Mam ci sygnały dymne wysyłać, czy co? Tutaj, po praweeeej! - wrzeszczał Tsuda, machając przy tym rękami, jak opętany. - Mou, serio, ten gość mógłby przestać nosić ciemne okulary, nic w nich nie widzi... - westchnął nie przestając zwracać na siebie uwagi.
Naprawdę, pozostawię to bez komentarza.
Zbliżała się kolejna para, uczestnicząca w felernej randce. Szli dostojnie, powoli, pod ramię, jakby właśnie wyszli z zupełnie innego wymiaru, z innej epoki. Ona spod wpółprzymkniętych powiek oglądała świat swoimi szarymi, jak chmury na niebie, oczami. On obserwował go zza szkieł ciemnych okularów. Ona była niska, mogła mieć najwyżej metr pięćdziesiąt, jej długie, proste włosy lśniły niczym heban, spływając wzdłuż pleców. On zwracał na siebie uwagę czupryną o barwie krwi. Cera obojga przypominała porcelanę, z tym, że jego zdawała się być śliska, niczym węża, a jej jaśniała, jak gdyby odbijała światło słoneczne. Przypominali baśniową parę, albo dwójkę pięknych, niebezpiecznych istot rodem z książek fantasy w stylu "Zmierzch". Byli w normalnych ubraniach, ale leżały one na nich, jakby zostały uszyte z najdroższych tkanin i pochodziły z najpopularniejszych marek. Ona miała zwykły mundurek jakiejś publicznej szkoły, on tak samo, lecz spod marynarki wystawała szara koszulka z czaszką otoczoną płoemieniem.
- Ooi~! Kawaa~! Ohayo~! - Tsuda bez wahania, czy zbędnych opisów podbiegł do przyjaciela i byłby się na niego rzucił, gdyby nie odruchowo wysunięta noga partnerki. W rezultacie czego padł jak długi na ziemię. - Itte... To okrutneee...
- Suki, mogłaś sobie oszczędzić - stwierdził Iwao, wypuszczając jej ramię i pomagając się podnieść Tsudzie.
Dziewczyna sie nie odezwała. Patrzyła w przestrzeń, co prezentowało się nieco przerażająco. Harumi czując jej wzrok miała ochotę walić głową o drzewo. Musiała trafić na jakąś sierotkę o nawiedzonym spojrzeniu? Najwyraźniej takie jej szczęście. Jak nie hiperaktywna Mina, tak to... Coś - bo żadnego odpowiedniego określenia nie znalazła.
- Ludzie~! Znalazłam zgubę~! - wykrzyknęła Murakami, o wilku mowa, ciągnąc za sobą swojego partnera, ku zdziwieniu Harumi... Len'a Kitamurę! - Ne, ne~! Widzę, że jesteśmy w komplecie, może najlepiej, jak się sobie przedstawimy, co?
- Właśnie miałem to zaproponować~! Wyjęłaś mi to z ust, Mikami-chan~! - zaśmiał się Tsuda. - Yo! Souji Tsuda do waszej dyspozycji, miło mi was poznać~! - dokonał prezentacji i teatralnie skłonił się w pół, odginając nogę do tyłu. Harumi bez wahania kopnęła go w kość strzałkową, powodując kolejny upadek. - No, nie, teraz ty Karami-chaaan? Ittee...
Wzruszyła ramionami.
- Harumi Karamorita.
- Jak zawsze mroooźna - parsknęła Mina. - Nie sądziłam, Sou-tan, że ją wybierzesz sobie na partnerkę, naprawdę zaczynam się o ciebie martwić, teheee... Yo! Mina Murakami, yo-ro-shi-ku - przybiła piątkę Iwao i chciała też tajemniczej Suki, ale ta pozostawała nieruchomo. - Okay... No, mój słodziaczku, teraz tyyy... - ruda bez wahania wytargała blondyna za policzki uśmiechając się krzywo. - Dawaj, dawaj, dynamicznie~!
Odepchnął ją od siebie i poprawił słuchawki z uszach.
- Len Kitamura, miło mi - westchnął, skinął głową i już po chwili myślami popłynął gdzie indziej.
- Moou! Przecież to omawialiśmy, Leeen-kyuun!... Eh, z nim tak zawsze, ale jest napraaawdę słodki - zapewniła Mina. - Ne, ne~! Teraz wasza kolej~! - zawołała palcem wskazując na elegancką parę.
Czerwonowłosy chłopak zaczął pierwszy:
- Iwao Kagamiya - rzekł prosto i podał rękę Minie, Souji'emu i Harumi, potrząsając sztywno. Miał silny i zdecydowany uścisk. Harumi mimowolnie poczuła respekt do jego osoby, ale przy dotyku "wężowej skóry" przeszedł ją dziwny dreszcz. Kiedy po jego prezentacji cisza zapanowała pomiędzy nimi, szturchnął brunetkę łokciem, aby się odezwała.
- A, cześć, nazywam się Suki Hideyoshi - przedstawiła się i skinęła głową.
- Skoro wszyscy wszystkich już znają, to co powiecie na to, żebyśmy rozpoczęli prawdziwą zabawę? - zaproponowała Mina. - Nee, gdzie proponujesz pójść, Harumi-chyaaan?
Zmrużyła oczy w zmęczonym wyrazie.
- Ja to bym chciała iść do domu - stwierdziła, na co Len tylko pokiwał głową, chociaż nie wiadomo, czy w akcie zgody, czy raczej dlatego, że leciał mu na słuchawkach jakiś fajny kawałek.
- Mou, jesteś strasznie nudna, Karami-chaaan... - Tsuda zachichotał i poklepał ją po barku. - Jest naprawdę miłą osobą, pomimo tego, jak przerażająco potrafi się zachować... Ne, co powiecie na karaoke?
- Odpada - zarzekła się Mina. - Mika tam czatuje, Tokugawa, członek klubu dziennikarskiego powiedział jej, że Hatoyama-senpai-ouji-dono tam bywa... - wyjaśniła.
- To może... - próbował jeszcze Tsuda.
- Park Rozrywki - odezwała się Suki. - To idealne miejsce na randkę, nie sądzicie? - spytała, klaszcząc. Jej monotonny ton i delikatny uśmiech na twarzy były niepokojące, przywodziły na myśl królową śniegu.
- Yay! Suki-chan, naprawdę świetny pomysł~! - przyznała Mina i przytuliła brunetkę, trąc policzkiem o jej. - Hehe, wiedziałam, że znajdę bratnią duszę, ale nie sądziłam, że będzie to dziewczyna~! Ne, ne, zna ktoś jakiś dobry park rozrywki?
Nim ktokolwiek zdążył cokolwiek zasugerować, Iwao wydobył jakiś świstek z marynarki i złożył w dłonie Tsudy.
- MephyLand, dostaliśmy do niego kupony, co powiecie na to? - zaproponował.
- He? - zdziwił się Souji. - Nigdy jeszcze tam nie byłem, podobno dzieją się tam dziwne rzeczy... - wydukał niepewnie przyglądając się ulotce.
Iwao wzruszył ramionami.
- Ale to jedyne co mamy.
Mina i Souji popatrzyli po sobie. Karamorita i Kitamura pozostawali raczej niezainteresowani. Blondyn słuchał muzyki z podobnie nieobecnym wzrokiem, co Suki. Natomiast Harumi starała się pozbyć nieprzyjemnego uczucia, które niczym wężowy jad płynęło w jej żyłach, paraliżując ciało. Może Iwao i Suki byli kimś więcej, aniżeli parą pięknych sztywniaków? Harumi wydawało się, że ten wieczór okaże się dłuższy niż myślała z początku. Len też musiał to zauważyć, bo niespodziewanie przeniósł wzrok na nią. Nie chciała spojrzeć mu w oczy, ale poczuła, jakby jakaś niewidzialna siła kazała jej to zrobić. Przełknęła ślinę.
Czyżby?
----------------------------------------------------------------------------------
Yohoho moi drodzy kamraci~!... Nie zwracajcie uwagi na powitanie, błagam was... Za dużo oglądania "Jake'a i piratów z nibylandii" z bratem... Seriously, czy nie mógłby na chwilę odstąpić telewizora? Ja generalnie telewizji nie oglądam, ale u babci nie ma net'a, to coś trzeba robić. Rozdział to część pierwsza tego rozdziału, bo w części "b" wystąpi wersja dnia z perspektywy Rin'a.
Jak widać pojawiły się nowe postacie, Suki Hideyoshi - należąca do Candy oraz Iwao Kagamiya - meine bohater, jakby co ;) Jeżeli chcielibyście wiedzieć kim jest, bądź się domyślacie, piszcie. Podpowiedź - nawiązania do węża, znaczenie jego imienia i nazwiska, oraz ubiór ;) Za dużo chyba tych podpowiedzi, ale ja lubię spoilerować XD Nestety. Ehem~! Mein liebling Len także znów się pojawił. W przyszłej części rozdziału nieco o tajemniczych skokach w czasie, oraz rodzinie Harumi, czyli: Kim był Fuyuki? O co chodzi z pisownią imion? Jaką rolę Harumi odgrywała w rodzinie Tadamasa?
W następnym, powtarzam, następnym, a nie następnej części, prawdopodobnie Rin spotka Kuro i odbędzie korki... Z kim? Domyślcie się ;)
Kim są tajemniczy Iwao i Suki? Co ukrywa Len Kitamura? Skąd się biorą zagięcia czasu i przestrzeni? I najważniejsze: CZY WASZA AUTORKA PRZEŻYJE NAJBLIŻSZY TYDZIEŃ?!
Who knows... ;U;
Ale i tak wiedzcie, że was kocham :* Oh Bosz... jak tu się sUodko zrobiło...
Meh, spadam oglądać "Bokurano". Aha, obrazki Kuro w końcu daję, bo nie będę łamać obietnic... Plus zdjęcia Iwao, Suki i kreacji Haru ;)
Tak btw., cieszę się, że mój blog wciąż jest czytany i odwiedzany, dziękuję wszystkim, którzy chwalą opowiadanie i oczekują rozdziałów. Miło mi wiedzieć, że ktoś docenia pracę, dlatego z chęcią poznałabym wasze opinie. Pisać mi komenty, no! Się pomyśli nad tym, co można wrzucić. Może twoja postać też mogłaby wystąpić w moim opowiadaniu? Pisz, pisz~! Będzie zabawnie.
Notabene rozwala mnie, że mój kochany blog jest jednym z pierwszych wyników na frazę "opowiadania o Ao no Exorcist". A żeby nie chełpić się sławą, cieszę się, że M&A nie traci popularności, bo ostatnio na jednej z moich ulubiony stron o M&A na fejsie, AnE pojawiło się w topce *w* Martwi mnie jedynie ubogość naszej polskiej wikii o AnE, staram się ją wspierać, kiedy mogę, ale nie zawsze mam czas... Jak masz na to siłę, znasz M&A, to wbijaj i uzupełniaj artykuły, albo twórz nowe. Jak nie jesteś kreatywny, a znasz angielski, to zawsze możesz tłumaczyć z angielskiej wikii XD
Dobra, to tyle, bo te moje paplaniny się robią dłuższe od rozdziałów, a tego pewno i tak nikt nie czyta XDD
To ogólnie w planach był obrazek Harumi, ale nie znalazłam żadnego wizerunku Suki XD |
Świetne! ^^ Nie sądziłam, że pójdzie na tą randkę, ale może być ciekawie. Fabuła trochę jak dla mnie wolno leci, ale to dobrze bo za mało jest opowiadań na necie o ao, a uwielbiam je czytać. Nie mogę się już doczekać następnej części. Haru ma zarąbisty charakter ^^
OdpowiedzUsuńPrzepraszam,że nie komentowałam tak długo. Extra rozdział, ale naprawdę się zdziwiłam, że Karamorita pójdzie na randkę. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę udanych Świąt !!
OdpowiedzUsuńOch it's fantstic~!
OdpowiedzUsuńKoniec szpanu angielskim XD
I: I tak nie umiesz angielskiego *tarza się ze śmiechu po podłodze patrząc na minę zgaszonej Candy*.
Cieszę się, że Suki się przyda ^_^
Czekam ze niecierpliwością na kolejny rozdział albowiem nie będę się rozpisywać i gadać bez sensu.
Weny~! Pozdrowienia znad pomorza (czy skąd tam gdzieś o) gdzie niedawno odwiedził mnie Ksawery~!