poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział XLIII - "Serum"

Leci dedykacja dla Mateusza Czajkowskiego i Anonimowej iskierki~

Oto jestem, jeszcze raz.
Przeznaczenie w moich rękach,
Tak żywy, podniosę się, spróbuję znów.
 

Krzyczę, bo nie ma już odwrotu.
Krzyk popycha mnie do przekraczania granic!
Do samego końca!

Nowe początki są trudne. Nikt nie wiedział o tym równie dobrze, co Rin. Ten z pozoru zwyczajny, może nieco bardziej leniwy, nastolatek zaczynał od nowa setki razy, ale wszystko zawsze kończyło się fiaskiem. 
Tym razem miało być inaczej. 
Coś chyba jednak nie pykło.
Zawzięcie ćwiczył ciosy drewnianym mieczem na kukle pod czujnym okiem Veysa Stillssona, starając się skupić przede wszystkim na ułożeniu dłoni. Spokojny Norweg co rusz rzucał jakieś uwagi, niesamowicie tym denerwując Rin'a. 
Nastolatek wiedział, że wykazuje się niesamowitą hipokryzją, ostatecznie sam poprosił Veysa o pomoc, w szkoleniu. Kryły się za tym różne powody.
Wystarczająco wiele razy wywinął się śmierci, tym razem chciałby zamiast uciekać - wsadzić jej środkowy palec w oko (Veys wyjaśnił, że aby tego dokonać będzie musiał 'helvetes' zapierdalać). Chciał także móc ochronić najbliższych. Wysłuchiwanie co noc jęków bólu i żałosnego zawodzenia dawało się ostro we znaki. 
Poza tym, miał dość tego, że ludzie nie traktują go poważnie.
Oni wszyscy, ci niby "mądrzejsi". Niech się pierdolą - pomyślał i ciął zza głowy.
Gdy wreszcie Veys znudził się oglądaniem go, postanowił, że Rin rozgrzał się wystarczająco i mogą się zmierzyć. Syn Szatana ochoczo przystał na propozycję i ustawił się w pozycji bojowej. Veys uniósł brwi z wyższością i sam sięgnął po drewniany miecz, modelowany na typowy, średniowieczny oburęczny rapier.
Sparing rozpoczął się gwizdem Astrid, dziewczyny Veysa, która przyglądała im się z wysokości dachu zapadającego się spożywczaka.
Pierwsze starcie. Veys sparował jego cios i sam zaatakował.
- Nie cofaj się - fuknął Norweg. - To była tercja, chłopcze, spójrz na moje dłonie! - polecił. Rin przyjrzał się. Veys składał ręce jak do sztychu, ale chłopak zbyt dobrze wiedział, że to może być pułapka.
Postanowił sparować kontrwypadem, ale Veys nie zmienił ułożenia dłoni. Rin poczuł przeszywający ból w przedramiona. Syknął i się cofnął.
- Cholera, wolniej! - poprosił.
- To jest walka, Okumura! - odparł Veys, atakując go zza głowy, a potem nagle robiąc unik  i wykonując pchnięcie w brzuch. - Bach, jesteś martwy - stwierdził i wyprostował się, udając, że chowa miecz do pochwy na plecach. - W walce wykorzystuje się wszystkie swoje karty, chłopcze. Moim atutem jest szybkość i zręczność, a co twoim? - zakpił.
- E... efekt zaskoczenia? - podsunął Rin, zbity z tropu.
Verner "Veys" Stillsson westchnął męczeńsko i zatknął drewniany miecz za szlufkę płaszcza.
- Jeszcze długa droga przed tobą, chłopcze.
Rin skrzywił się. Nienawidził tego dumnego tonu egzorcysty z Oslo, i tego jak nazywał go 'chłopcem'. Czuł się przez to tak cholernie głupi. Co gorsza, wiedział, że facet miał rację.
- Efekt zaskoczenia u doświadczonego szermierza jest atutem, u laika to zwykła głupota i upór - powiedział Veys, po czym odbił się od ziemi i wskoczył na dach, obok Astrid.
Rin stał jeszcze tak przez chwilę i mierzył się wzrokiem z nauczycielem, po czym pomachał obu egzorcystom i udał się w kierunku tymczasowego obozu dla ocalałych. Wiedział, że tam pewnie czeka go niezły opierdziel od Yukio, ale szczerze? Miał to gdzieś.
Miał w dupie Yukio, jego durne gadki o wyższych celach, jego debilne tłumaczenia. 'Zostałem w trybie natychmiastowym mianowany honorowym członkiem rady Grigori, bla, bla, bla...' pierdolenie o Szopenie.  'Musiałem towarzyszyć Mephisto w obradach na temat losu naszego miasta, bla, bla, bla... Gdyby nie ja, bla, bla, bla...'
Nic a nic go to nie obchodziło.
Przecież Yukio mógł mu ufać! Byli braćmi! Gdyby powiedział mu wcześniej...

Rin wszedł do namiotu medyków, w którym prócz Doktorów wyższych klas, mieszkało jeszcze kilku pacjentów specjalnej troski.
- Rinowaty? A ty co tu robisz? - zdziwiła się Yuzuru. Wstała z łóżka, podpierając się na kuli i podeszła do wyjścia. Rozejrzała się i zmarszczyła brwi. - Wiesz, że nie wolno ci tu wbijać bez rekomendacji?
- No ba! Dlatego przyszedłem - parsknął chłopak.
- Wszystko, byleby wkurzyć Yukio, hę? - zauważyła. - Dobra, mi nic do tego. Ten zakaz i tak uważam za poryty. Napijesz się ze mną?
Propozycja była kusząca, ale nie po to tu przyszedł.
- Nie dzięki - potrząsnął głową. - Przyszedłem do niego - wskazał palcem piąte w rządku łóżko, na którym miotał się blondyn w jego wieku. 
Łańcuchy trzymały go mocno i szczękały przy każdym mocniejszym szarpnięciu, stąd wszystkiemu w namiocie medyków towarzyszył ów metaliczny akompaniament.
Usta Yuzuru ułożyły się w literkę 'o'.
- Cóż, nie spodziewałam się, że Kitamura będzie miał jakichkolwiek gości.
- Odwiedzam go od jakiegoś czasu - wzruszył ramionami. - Pan Katsuragi wpuszcza mnie do namiotu... Ale dzisiaj go chyba nie ma? - stwierdził, rozglądając się po namiocie.
Yuzuru westchnęła.
- Przyda się każda para rąk. Mój stan się pogorszył, więc skoro tylko Ran wydobrzał, posłaliśmy go do roboty przy chorych - wyjaśniła. - Dobra, nie zajmuję ci więcej czasu. Pogadaj z kolegą. Może przekonasz go by się uspokoił - wzdrygnęła się i skierowała się do prowizorycznego aneksu kuchennego, w którym to dolała sobie coli do pitej w ilościach hurtowej, whiskey. 
Rin podszedł do łóżka Kitamury i bez słowa sięgnął po leżącą przy łóżku książkę. Len szarpał się jeszcze przez dobrych dziesięć minut, dorzucając od czasu do czasu jakiś okrzyk, jęk lub przekleństwo.
Jego demoniczny słuch wychwycił mamrotanie jednej z obecnych w namiocie medyków.
- Kurwa, gdyby nie to, że potrzebujemy tych uspokajaczy, to wpakowałabym mu je wszystkie do gardła - wysyczała przez zęby.
Doktorzy od czasu do czasu wracali do namiotu, robili sobie herbatę, kawę lub tak jak Yuzuru - drinki. Większość z nich wyglądała jakby nie spała już od wielu nocy. Szli krokiem sztywnym, niemal wojskowym. Nie patrzyli w oczy, nie odzywali się. Dłonie trzęsły im się przy otwieraniu puszek z napojami energetyzującymi.
- Cholernie nerwowa atmosfera - mruknął Rin i spojrzał znów na okładkę książki.
Tak naprawdę nie chciało mu się czytać, ale musiał coś robić aby zająć myśli.
- Dziwisz się? - wydyszał Len. - Znaleźli kolejnych ocalałych. Szperacze nie próżnują, co chwila wynajdują kogoś pod gruzami.
- Lepiej ci?
- A ciebie to obchodzi, ponieważ?
- Dałbyś już sobie spokój z tym wrogim nastawieniem - westchnął Rin. - Przyłażę tu regularnie od tygodnia, mógłbyś być milszy, naprawdę.
- Jak mnie wypuszczą, to nad tym pomyślę - syknął blondyn i znów szarpnął łańcuchami.
Za każdym razem metal bielał wtedy z gorąca i parzył skutego, który padał na łóżko, zwijając się z bólu i szamocząc się jeszcze bardziej.
- Nie chcę nic mówić, ale nie skuli cię bez powodu - zauważył Rin. - Ja też chciałbym wiedzieć, co z nią. Ba, mógłbym się pokusić o stwierdzenie, że chciałbym ją zobaczyć - ciągnął - ale nie rozpierdalam z tego powodu całego segmentu szpitalnego!
Len odwrócił głowę.
- Nie zrozumiesz.
- To mnie oświeć.
Milczał. Rin pokręcił głową z politowaniem i wrócił do książki. Dał mu ją Cyril, czeski egzorcysta, z którym przyszło mu spędzić prawie dwa dni w podziemiu. Co prawda teraz Czech był zajęty oczyszczaniem miasta z ghuli, ale od czasu do czasu bywał w centrum ocalałych i wpadał na pogawędkę. On, Konrad i Akihito.
- Mógłbyś czytać głośniej? 
Rin podniósł wzrok znad linijek tekstu i napotkał stalowe spojrzenie Lena.
- Hm?
- Kurwa, nie każ się prosić.
Nie kazał. Siedział tak i czytał na głos kolejne rozdziały "Na ostrzu noża" Miroslava Žambocha, dopóki Len nie kazał mu się zamknąć. Potem Rin sam dokończył rozdział. Suche gardło zwilżył szklanką coli, którą Kitamura zawsze trzymał przy łóżku.
- Skoro też chcesz ją zobaczyć, to czemu mi nie pomożesz? - spytał nagle Len.
Rin wiedział dlaczego, ale wolał zapytać o coś innego.
- Co ona dla ciebie taka ważna, hm? O ile dobrze pamiętam, nie byliście sobie bliscy. Nie widziałem nawet, żebyście rozmawiali.
- Nie twoja sprawa - warknął. - Wiesz co? Wypierdalaj.
Szarpnął łańcuchami i krzyknął z bólu.
- Prędzej czy później i tak się dowiem - stwierdził Rin. - Yukio mówił coś o tym, że Pheles chce cię odesłać z powodu problemów dyscyplinarnych i niezdrowej obsesji na punkcie pewnej dziewczyny - uśmiechnął się wrednie. - Hmm, ciekawe dokąd trafisz.
Len przez chwilę wyglądał jakby dostał piorunem, ale po chwili jego twarz przybrała grymas gniewu i chłopak zerwał się, chcąc rozszarpać Rin'owi gardło. Łańcuchy jednak trzymały go mocno, więc ponownie przeszył go palący ból.
- Spierdalaj, zasrańcu... - wycedził.
Rin wzruszył ramionami.
- Jak sobie chcesz.
Był ciekawy, cholernie ciekawy, co Len ma do Harumi, ale wiedział, że nie może tego okazywać. Wtedy Kitamura z czystej złośliwości zatrzyma sekret dla siebie. Z drugiej strony, jaki to sekret? Może Len naprawdę jest takim psycholem, jakim go piszą (patrz - przykucie do łóżka) i zwyczajnie upodobał sobie akurat tę dziewczynę? Kij go wiedział, ale na pewno nie Rin. Zbyt ciężkie do uwierzenia. 
- Naprawdę chce mnie odesłać...?
To pytanie sprawiło, że Okumura zatrzymał się w półkroku.
- A czy ma jakiś powód, żeby tego nie robić? - spytał, odwracając się z uniesionymi brwiami. - Słuchaj, Lenowaty, niby nie powiedział tego głośno, ale wszyscy gadają. Podobno Ninomiya się sypnęła, że sprowadził cię tu w ramach jakiegoś eksperymentu i się nie sprawdziłeś.
Len patrzył na niego, jakby zobaczył ducha. Nie, to nie było to. Jakby właśnie na jego oczach zabił szczeniaczka - chociaż przeczuwał, że nie zrobiłoby to na Kitamurze większego wrażenia. Po prostu takiej reakcji spodziewałby się od człowieka całkowicie stabilnego emocjonalnie.
- Eksperyment, tak...? - wymamrotał blondyn. - No tak, no tak... - odpowiedział po chwili sam sobie. - Dla niego to był tylko eksperyment - uderzył pięścią o materac, szarpiąc łańcuchami. - Tylko jebany eksperyment - powtórzył, zaciskając powieki.
- Okaaay... - wydukał Rin, powoli się wycofując z rękami wzniesionymi w obronnym geście. Kątem oka spojrzał na Yuzuru, która smętnie dopijała drinka przez słomkę. - Ja rozumiem, że dla ciebie to się wydaje oczywiste, ale dla mnie jest zwyczajnie niezrozumiałe, więęęęęc... Lepiej będzie jeśli się oddalę i odpuszczę sobie drążenie tematu, co nie?
Len nie odpowiedział, wydarł się wściekle, szarpiąc w okowach.
Rin odwrócił się i zamaszystym, żołnierskim krokiem wybył z namiotu.
Yuzuru stęknęła męczeńsko.
- Do kurrrrwy nędzy... Niech ktoś wyłączy tego chłopaka, bo zaraz mnie coś trafi...!
Zupełnie jakby niebiosa wysłuchały jej prośby i do namiotu wszedł Saburota. Spuścił plandekę zakrywającą wejście i w pierwszej kolejności wydobył z szafki czarną walizeczkę z logiem składającym się z krzyża łacińskiego oplatanego przez węża eskulapa. 
Zignorował znużone powitanie Yuzuru i wydobył ampułkę z fioletowym płynem. Następnie pobrał go do niedużej strzykawki.
- Halo? Ziemia do Sabu, co cię dzisiaj wzięło? - Nakajima pomachała mu dłonią tuż przed oczami.
Mężczyzna zbył ją gestem i otarł czoło wierzchem drugiej dłoni. Miało to znaczyć tyle co: "Praca, nie pytaj", a Yuzuru była zbyt znużona, żeby móc się przejmować, dlatego w spokoju dopiła duszkiem swojego drinka. Następnie wstała ze stołka i podążyła za Doktorem drobnymi kroczkami. Czuła się jak po swoim pierwszym shot'cie, co było... szmat czasu wstecz.
Inoue, doświadczony medyk podszedł do łóżka Len'a, po czym bez słowa unieruchomił jedno z ramion chłopaka w żelaznym uścisku. Przycisnął jego bok swoim kolanem i chociaż ten wciąż się wierzgał, wbił mu igłę strzykawki w aortę. Nacisnął na tłok i fioletowy płyn dostał się do krwiobiegu Strażnika Czasu.
- Co ty odpierdalasz, Saburota?! - wykrzyknęła Yuzuru, chwytając go za bark i odrywając od ciała odpływającego chłopaka. - To było... to było przecież serum pozorowanej śmierci, u licha! 
Kobieta chwyciła się za głowę, nie mogąc uwierzyć w absurdalność tej sytuacji. Alkohol nagle wyparował jej z krwiobiegu i jęła potrząsać wciąż obojętnym na jej zachowanie medykiem. Saburota odepchnął ją od siebie, poprawił okulary i westchnął, wyjmując igłę z ciała blondyna. Wydobył z kieszeni plaster i zalepił nim drobną rankę.
- Rozkaz wyszedł bezpośrednio od przełożonego - odpowiedział wreszcie, patrząc na nią z przerażeniem widocznym w rozszerzonych źrenicach. - Ziz razem z resztą uczniaków ma zostać przetransportowany do ośrodka szkoleniowego w Okinawie, a pozostali egzorcyści obecni w mieście ewakuują się do Kioto - wyjaśnił, z trudem przełykając ślinę.
Yuzuru poczuła, że traci grunt pod nogami.
- Co ty pieprzysz Saburota, jaka ewakuacja?! 

- Co ty pieprzysz Yukio, jaka ewakuacja?!
To samo pytanie rozbrzmiało przed namiotem dla uczniów Akademii. Różnił się tylko adresat. Zabarwienie głosu, a także emocje, które ze sobą niósł pozostały takie same. Rin był równie wściekły, równie przerażony i równie zdumiony, co Yuzuru, gdy dowiedziała się o tym procederze.
Młodszy Okumura chrząknął i poprawił okulary. Wyglądał przy tym jak nieco tylko młodsza wersja Saburoty Inoue. Po jego prawicy Ranmaru Katsuragi podrapał się po głowie, jeszcze bardziej kudłacąc swoją i tak bezładną fryzurę. Od kiedy Yuzuru wzięła przymusowy urlop zdrowotny ledwo wyrabiał.
- Ewakuacja, lub exodus, nazywaj to sobie jak chcesz - snuł Yukio - to opuszczenie terenu przez grupę osób w uporządkowany sposób, zazwyczaj spowodowane...
- Wiem co to jest ewakuacja! - warknął Rin, tupiąc nogą. - Nie wiem tylko, po kiego grzyba mamy ją przeprowadzać!
- Tutaj zgodzę się z dzikusem - przytaknął Suguro, rozcierając wciąż obolały nos pod opatrunkiem. - Po kiego grzyba ta szopka? Przecież konflikt z tym całym Kagamiyą zażegnany, jego siły zostały rozbite, w chwili gdy ten cały Gruz... Gru... 
- Gruzin - poprawił go Ranmaru. - Amiran Esadze, syn Enlila. Warto zapamiętać, został uhonorowany przez samego szefa sztabu medalem za walkę w słusznej sprawie - mężczyzna uniósł brwi. - Po tobie Suguro spodziewałem się większego poszanowania dla tytułów.
Ryuuji poczerwieniał i wycofał się.
- Oczywiście, Iwao Kagamiya został pokonany - przytaknął Yukio. - Jednakże szefostwa z Watykanu to nie satysfakcjonuje. Udało nam się wynegocjować w miarę łagodne rozwiązanie...
- W miarę łagodne? - parsknęła Kamiki. - A co to niby znaczy 'łagodne', w słowniku jakichś Włochów, którzy w ogóle nie wiedzą, co się tu działo? - zaperzyła się, ale po chwili zdała sobie sprawę z tego co powiedziała, bo wzrok wszystkich obecnych spoczął na niej. - Z-znaczy, proszę pana, nie sądzę, żeby każda d-decyzja Wa-Watykanu była słuszna...
Pozostali pokiwali głowami, zgadzając się z nią.
- Słuszne czy nie, ich wola jest stała i niezmienna - odparł Yukio. - Niestety, nie zależy ona od nas. Prace poszukiwawcze i akcje ratunkowe praktycznie dobiegają końca, przed niedzielą powinniśmy zgłosić kompletny bilans ocalały do Okręgowej Komisji Egzorcystów w Tokio. 
- I co potem? - spytał ostrożnie Konekomaru.
Chwilę musieli poczekać. Yukio oznajmił bowiem, że nie zdradzi więcej, póki na miejsce zbiórki nie przybędą wszyscy zainteresowani. Stała część zespołu Giermków, niczym nierozłączna grupka tłoczyła się na niedużej przestrzeni wyznaczonej przez Sferę Wyciszenia stworzoną przy pomocy Dragonów. Opracowali ją niedawno dzięki pomocy Akihito, który użyczył im swoich spirytystycznych zdolności.
Izumo niespokojnie zerkała z boku na bok, wciąż rozpamiętując przeszłe wydarzenia. Każdy najmniejszy stuk przypominał jej huk wystrzału maszyny Axela. Widziała, że Renzou i Konekomaru czują to samo. Bona natomiast nie potrafiła rozgryźć. To, z jaką skrupulatnością obserwował starszego Okumurę, przywodziło jej na myśl wniosek, że musieli się na siebie napatoczyć w tym ukropie. Ryuuji nie opowiedział o tym nawet swoim najlepszym przyjaciołom - Shima oczywiście wszystko by wyśpiewał, Izumo wie to z doświadczenia. Rin zdawał się być jeszcze bardziej zdeterminowany niż zwykle. Zupełnie jakby ta tragedia, która rozegrała się w podziemiu go tylko umocniła. Zmieniła coś w nim. Niby wciąż był tym samym, głupim, impulsywnym Rinem, ale... jakby doroślejszym?
Tylko Yamada i Takara zachowywali się, jakby ich to nie obeszło.
- Przepraszam za spóźnienie! - krzyknęła Shiemi, biegnąc ku nim.
Była ubrana w coś innego od jej klasycznego kimono. Nosiła na sobie mundurek Akademii. 
Chłopcy wybałuszyli oczy, zresztą reakcja Izumo nie była specjalnie inna.
Zatrzymała się przy Yukio i oparła dłonie na udach, dysząc ciężko.
- Przepraszam za spóźnienie Yukiś - wysapała. - Trafiłyśmy z mamą do ośrodka dla ocalałych w południowej części miasta, bliżej plaży. Stamtąd jest kaaawał drogi - wyjaśniła, po czym zwróciła się do obecnych Giermków. Łzy pociekły jej z oczu strumieniami. - Kochani, jak ja was dawno nie widziałaaam! - zaszlochała i rzuciła się Rinowi na szyję.
Chłopak był oszołomiony samą jej obecnością, a gdy go objęła, płacząc, przyciskając swoją bogatą klatę do jego własnej, to stracił zmysły. Poczuł, że się czerwieni, ale to nie powstrzymało go od odwzajemnienia gestu z uśmiechem zboczeńca, który ukrył w jej włosach.
- Pieprzony szczęściarz - prychnął Renzou, za co zarobił kuksańca od Izumo. - Ej!... A, I-Izumoś... N-no ty zawsze będzie najważniejsza i ten... chcesz się przytulić?
Chwilę potem kulił się z bólu.
Jednak czułościom nie było końca, bo niedługo potem w obręb sfery wkroczyły... siostry Murakami. O ilu ludziach się w amoku zapomina! - stwierdził w myślach Rin, gdy przedstawiał Shiemi rude rodzeństwo.
- Hohoho! Nie spodziewałam się, że mamy w klasie równie słodką dziewczynę~! - rozczuliła się Mina, oglądając Moriyamę ze wszystkich stron, niczym jakiś okaz. - Kochana, z tymi kształtami śmiało mogłabyś zostać modelką, idolką, albo gwiazda porno!
Shiemi zaczerwieniła się, jak dojrzały pomidor.
- S-siostrzyczko! - zaperzyła się Mika. - T-to chyba nie był najlepszy komplement.
- Hooo? - starsza z sióstr uniosła brew. - Przestańże, na upartego ty też mogłabyś zostać gwiazdą porno, oczywiście jeśli weźmiemy pod uwagę, że odbiorcy docelowi to loliconi.
Rin zarechotał z boku, przysłuchując się rozmowie, która chwilę potem zeszła na bardziej przyziemne tematy - hobby i życie codzienne. Nie sądził, że można jeszcze na takowe rozmawiać. Ostatnie wydarzenia zbytnio zakłóciły harmonię rutyny.
- Wow, naprawdę żyłaś odizolowana w takim ogrodzie? I nie nudziłaś się? - dziwiła się Mika. - Ja nie potrafiłabym żyć bez elektroniki i... i innych ludzi!
- Nooo, niezłe zdziwko. Ten ogród musiał być prawdziwym cudeńkiem - stwierdziła Mina. - Musisz go nam kiedyś pokazać. Hmm, z kolei ty musisz wybrać się z nami na zakupy. Kochaaana, moda na mundurki przeminęła wraz z apaszkami! - mrugnęła do Shiemi swoim okiem w kolorze magenty. 
- N-naprawdę?
Rin wyłączył się, gdy Mina zaczęła rozprawiać o modzie.
- Wszyscy? - spytał Ranmaru.
- Wszyscy - potwierdził Yukio i odchrząknął głośno, skupiając na sobie uwagę Giermków. Musiał jednak ponowić próbę zabrania głosu, żeby uciszyć szczebioczące dziewczyny. 
W sumie Rin dziwił się, że Izumo odizolowała się od dyskusji. Spodziewał się, że gadanie o dziewczyńskich sprawach raczej ją zajmie, ale ta wolała przekrzykiwać się z Ryuujim w sprawie pogody - kto jeszcze gada o pogodzie?!
- Skoro wszyscy już są...
- Jeszcze nie, profesorze! - wykrzyknął ktoś i nagle na obszar sfery wkroczył, a właściwie wjechał, Souji Tsuda na wózku inwalidzkim.
Nie trzeba mówić, że Rin'owi i Minie opadły kopary.
- Co? Myśleliście, że się mnie tak łatwo pozbędziecie? Że niby czyszczenie pamięci mnie zmorzy? - parsknął i rozłożył ręce. - Nie ma tak dobrze!
Ranmaru zaśmiał się pod nosem.
- Tak sądziłem, że jednak nie odpuści.
Yukio wyglądał na strąconego z pantałyku.
- Wiedziałeś o tym?
- Oczywiście. Sam pozwoliłem mu wypełnić Test Kruka, potem go oceniłem i przyznałem wynik dopuszczający. Zakwalifikował się - Doktor wzruszył ramionami. - No co? Koleś o mało nie umarł przez demony, teraz w dodatku je widzi, a jego dziewczyna kształci się do walki z nimi, dziwisz się, że się tak uwziął?
Po chwili chłodnego milczenia, młodszy Okumura ponowił pytanie:
- Wszyscy? 
Ranmaru pokiwał głową.
- Teraz już tak.
- W takim razie możemy zaczynać. Zatem...
- Chwila! - Rin podniósł rękę, przerywając mu, po raz kolejny. - A co z Kitamurą i Karamoritą?
Na moment powietrze jakby przeciął nóż.
- Kitamura został, ze względu na niestabilny stan psychiczny, wykluczony z tego zebrania. Karamorita Harumi nie znajduje się w wystarczająco stabilnej kondycji ciała i ducha, aby móc opuścić placówkę w Kazuma-Shin - poinformował ich rzeczowym tonem. - Przechodząc do głównego tematu naszego zebrania...
Yukio powoli po raz kolejny wytłumaczył, że została zarządzona powszechna ewakuacja ludzi i istot nadprzyrodzonych zapisanych w rejestrze Tokijskiego Komitetu ds. Demonów.
- Lotniczy oddział amerykańskich Dragonów zrzuci na Kazuma-Shin bomby z toksycznym gazem zawierającym serum pozorowanej śmierci, który działa śmiertelnie na pewne gatunki demonów, jednak to już objaśni wam doktor Katsuragi.
Ranmaru odchrząknął.
- Serum pozorowanej śmierci to jedno z największych osiągnięć współpracy Doktorów i Dragonów w ostatnich latach - rzekł słowem wstępu. - Rozpylamy go głównie przy dużym stężeniu bughuuli - lub też ghuli, jak wolicie. Wszystko jest spowodowane tym, że ghule są już technicznie martwe, a jednak... poruszają się i "straszą"... Pozorowana śmierć, która normalnie zatrzymuje procesy życiowe w ciele człowieka na czas określony przez dawkę, robi to samo z organizmami ghuli. Jednakże, ponieważ akcja serca itp., już w ich ciałach ustały, serum zwyczajnie je wyniszcza. Bum! - wykonał gest dłońmi. - Działa wyłącznie na istoty żywo-martwe, posiadające materialne ciała. Dlatego niestety, nie przepędza duchów. Jednakże pracujemy wciąż nad tym...
- Prawdopodobnie powinno zadziałać też na Królów - wysnuł przypuszczenie Yukio. - Jednakże nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu, żeby pracować nad sekcją ich zwłok, aby to stwierdzić. Genotyp K to wciąż dla nas wielka tajemnica.
- Reasumując, serum pozorowanej śmierci powinno wykończyć wszystko, co żyje, choć żyć nie powinno - dodał spokojnie Ranmaru. - Jeżeli porazi jakiegoś człowieka, lub youkai, które nie zostało ewakuowane, powinno sparaliżować je na dwadzieścia cztery lub więcej godzin. Zależy od stężenia serum w powietrzu.
- A... - wtrącił Konekomaru - czy... jest jakaś dawka śmiertelna?
Ranmaru uśmiechnął się łagodnie.
- Oczywiście. We wszystkim trzeba zachować umiar, czyż nie?
Nikt mu nie odpowiedział. 
- Wracając... Wasz oddział, wraz ze starszymi Exwire zostanie przeniesiony do Okinawy w ramach kontynuowania szkolenia.
- Czekaj, czyli... zero szkoły? - Rinowi zaświeciły się oczy. 
- W wakacje owszem - odparł Yukio. - Jednakże w ciągu normalnego roku szkolnego będziecie uczęszczać do Liceum św. Marii-Magdaleny w Okinawie, podobnie jak reszta uczniów Akademii. Wam zostanie przydzielone osobne lokum u zaprzyjaźnionego egzorcysty wyższego stopnia, szefa okolicznej filii Zakonu.
- Raaanyyy, serioo? Nawet po tym wszystkim nie możecie dać nam chwili odpoczynku? - jęknął starszy Okumura.
- Aż chciałoby się dać stąd nogę... - przytaknął Souji, wiercąc się na swoim wózku.
Zapadła cisza.
Mina wykrztusiła z trudem:
- S-serio to powiedziałeś?
- Sorry, chyba wstałem dziś lewą nogą...
Wybuchnęli śmiechem. Całe napięcie, cała powaga sytuacji rozleciała się niczym fiat 126p przy prędkości 100 km/h. Nawet Yukio pozwolił sobie na uśmiech. Ranmaru śmiał się prosto z serca. Oboje obawiali się przede wszystkim tego, jak tacy młodzi ludzie odnajdą się w tej przerażającej sytuacji. Oczywiście sami byli niewiele starsi - Yukio stał na równi wiekiem z Giermkami - ale wiele z tego już przeżyli. Wiele już widzieli.

Z kolei w innej części miasta, ktoś walczył o życie, trwając w bezruchu.
Harumi wytrzeszczyła oczy, gdy kolejny elektrowstrząs przeszył jej ciało, niczym sztylet i zaczęła gwałtownie nabierać powietrza. W tym momencie wśród ratowników powstało zamieszanie. Jęli podawać jej środki usypiające przez kroplówkę, ale bardzo przerażona nagłością pobudki dziewczyna wyrwała sobie igłę z dłoni i smagnęła pięścią najbliższą z pielęgniarek. 
Chwycili ją za koszulę, próbując przycisnąć do łóżka, ale wyrywała się, krzyczała i szarpała. Czuła, jak jej ciałem wstrząsają fale - na przemian zimna i gorąca. W jej organizmie walczyły dwie przeciwstawne siły.
Złapała gardło lekarza w kleszcze palców, poczuła jak skóra rozgrzewa się pod dotykiem i po chwili mężczyzna stanął w słupie białych płomieni. Dziewczyna wrzasnęła i odsunęła się, uderzając w aparaturę, padła na podłogę. Lekarze byli równie zdumieni co ona, gdy ciało jednego z nich zaczęło się topić do kości, a te trawione ogniem obróciły się w popiół, sięgając po nią, w ostatecznym geście.
Nagle coś uderzyło w nią dziwną siłą i odrzuciła głowę do tyłu. Nadziała się na kant stolika. Z ran na głowie popłynęła ciurkiem krew, ale tego nawet nie poczuła, będąc w amoku. Wrzasnęła przeraźliwie i spróbowała odczołgać się na bezpieczną odległość, ale wtedy ta energia znów przejęła nad nią kontrolę.
Po raz kolejny jej wnętrznościami wstrząsnęło. Przed oczami pojawiły się sceny z niedalekiej przeszłości. Dźwięk łamanych kości wypełnił uszy, smak krwi pojawił się w ustach, a ból rozdzieranej skóry objawił w zakończeniach nerwów.
Padła bezwładnie, ale już po chwili zaczęła wić się w konwulsjach, krzyczeć i płakać z bólu. Ledwo mogła złapać oddech. Nie potrafiła objąć umysłem tego, co się z nią teraz dzieje.
Złapali ją i znów przypięli do łóżka. 
Któryś z medyków wyjął strzykawkę pełną fioletowego płynu i wstrzyknął zawartość w aortę.
Chwilę potem osunęła się w ciemność.
Mężczyzna odetchnął z ulgą i osunął się na kolana, wbijając twarz w materac łóżka polowego, nie mogąc opanować drżenia ciała. 
Zespół medyków po opatrzeniu pacjentki rozchodził się powoli jakby do końca nie rozumiejąc co ze sobą zrobić. To była ich trzecia nieudana próba ustabilizowania stanu Harumi Karamority i po raz kolejny zakończyła się porażką. Mogli się tylko pocieszać, że dzięki środkom ostrożności udało im się ograniczyć straty - przy pierwszym podejściu stracili prawie cały oddział. Karamorita nie musiała ich nawet dotykać, jak to się stało w przypadku Kamamoto.
- Nie wiem już czego próbować - szepnął do siebie Iriya, odgarniając spoconą grzywkę z czoła. - Co u licha dzieje się z twoim ciałem dziewczyno? Zupełnie tak, jakbyś przy każdym przebudzeniu umierała na  nowo, przechodziła to wszystko, co powinno cię zabić już dawno temu, a mimo to serum cię nie zabija... - potrząsnął głową. - Już sam nie wiem...
Powieki dziewczyny delikatnie się uchyliły.
- Ja... żyję...?
Mężczyzna nie przestawał użalać się nad losem swoim i pacjentki. Nie poczuł nawet, gdy jej ciało poruszyło się, zesztywniało, a potem znów zaczęło się ruszać. Nastolatka dźwignęła się z trudem, omal nie ściągając na siebie stojaka z kroplówką.
- Auć... Aua...
Tym razem Iriya nie mógł tego przegapić.
Harumi siedziała wyprostowana na łóżku, w zdziwieniu przyglądając się otoczeniu. Jej oczy napotkały jego własne, ich zgaszona stal sprawiła, że poczuł jak traci dech. Drobną, wychodzoną i pokiereszowaną twarz dziewczyny okalały kaskadami... białe włosy.
- Co do licha...?! Jak to możl... Co?! - krzyknął.
W drzwiach pojawiła się pielęgniarka, z pytaniem czy wszystko w porządku. Jednak zamarła, widząc co tak zaskoczyło Doktora. Krzyknęła i zakryła usta dłonią, upuszczając tacę, którą wcześniej niosła.
- Kim... Kim wy jesteście...?
Iriya spróbował odzyskać rezon.
- Przyjaciółmi - odparł spokojnie. - Czy... pamiętasz w ogóle kim jesteś? - zapytał ostrożnie.
Zamrugała.
- Oczywiście, cóż to za pytanie? - prychnęła. - Nazywam się Miharu Tadamasa - odparła i rozejrzała się po pokoju. - Tak właściwie to... Gdzie ja jestem? Gdzie są moi rodzice? Mój brat i siostra? Nie powinnam być teraz z nimi?
- O-oni? Wszystko z nimi w porządku - zapewnił gorliwie Iriya. - Suzune zaraz powiadomi Akihito, że się obudziłaś, prawda Suzune? - spytał, kiwając głową na pielęgniarkę.
Kobieta potwierdziła i oddaliła się w pośpiechu.
- Miharu... - podjął znów lekarz, lecz ta mu przerwała:
- Tadamasa, panna Tadamasa - uśmiechnęła się pogodnie. - Przykro mi, ale nie pozwalam sobie na taką poufałość, nawet z moimi lekarzami.
- O-oczywiście, panienko - przytaknął Iriya. - Czy mogę wiedzieć, gdzie panienka myśli, że jest?
- Myśli? - Harumi zmarszczyła brwi. - Przecież nie ruszałam się z Nemuro, gdzież indziej mogłabym się znajdować? - gdy spostrzegła wyraz twarzy lekarza zaniepokoiła się: - Nemuro, Hokkaido...?
Pokręcił głową.
- T-to gdzie... J-jak to...? G-gdzie ja jestem... Kim... Kim pan jest?! - wykrzyknęła. - G-gdzie moje rodzeństwo?! Akihito?! Natsume?! Pomocy! Pomocy! - zerwała się z łóżka, a kable aparatury podążyły za nią.  
- Spokojnie! Nikt nie chce cię skrzywdzić...! Panienko Tadamasa! 
Nie słuchała ich. Wyrwała kable ze swojego ciała i popędziła korytarzem nie patrząc na nic, ani na nikogo. Musiała się wydostać z tego dziwnego miejsca. Musiała wrócić do Nemuro, do domu. Odnaleźć brata, siostrę, musiała...
Odnaleźć Iskrę.
Ta myśl sprawiła, że się zatrzymała i roztarła obolałe skronie. 
Te dwa słowa huczały jej w głowie od przebudzenia i nie mogła się pozbyć wrażenia, że coś znaczyły.
- Panienko...!
- Co tu się...
I wtedy jej pierś rozdarł ten przeraźliwy krzyk, od którego budynek zatrząsł się w posadach.
Nie bez powodu, jeszcze w latach dziecięcych rodzina wiedziała, że to Miharu zostanie dziedziczką Tadamasów, bo otrzymała największy z Anielskich Darów. Głos Trąb spod Jerycha.

Akihito poderwał się z miejsca, upuszczając folię z prowiantem.
- Hm, co się stało? - zdziwił się Sagara. - Marnujesz przyzwoitą wałówkę, stary!
- Miharu... - wyszeptał, jak nawiedzony.
- Haru? - Konrad uniósł brew. - No leży se w szpitalu i próbuje wrócić do zdrowia. Przecież uzgodniliśmy już, że rozpaczanie i przesiadywanie przy jej łóżku niczego nie zmieni.
Akihito zaśmiał się.
- Wydawało mi się, że coś słyszałem, ale... to tylko głupie wrażenie - wzruszył ramionami, westchnął i kucnął by pozbierać swoje śniadanie.
Chwilę potem podbiegł do nich jakiś egzorcysta niższej klasy, zmęczony i zziajany, potrzebował kilku minut i pół butelki wody, żeby się uspokoić.
- Ka-... Karamorita się przebudziła - oznajmił. 
Dziedzic Tadamasów poczuł, jak ściska go w sercu, że zaraz eksploduje ze szczęścia. Jednak wtedy goniec dokończył wiadomość:
- C-coś jest nie tak... - powiedział. - N-nie chcieli zdradzić mi szczegółów, a-ale... Ona chyba ma amnezję.
Szczęście ustąpiło przerażeniu, jak pełen galanterii dżentelmen ustępuje damie.

----------------------------------------
Na całe szczęście amnezją to to nie jest.
Wiadomo, wątek z utratą pamięci już przeżarty przez wszelkie hieny.
Poza tym, każdy kto uważnie śledzi opowiadanie dostrzeże, że takowa utrata pamięci byłaby niemożliwa. Ale wszystko w swoim czasie. Grunt, że ja amnezji nie mam i o blogu pamiętam. Teraz próbuję się nieco zrehabilitować - opuściłam się w oglądaniu anime i czytaniu mang.
Na to też zwalam brak natchnienia.
Aczkolwiek przyznam, że chwilowo chyba pozbywam się write-blocka i mam całkiem sporo nowych pomysłów. Może to zasługa zakończonej wreszcie sagi.
Swoją drogą, czuję się zupełnie jak kiedyś przy pisaniu rozdziałów.
Ta adrenalina, że już druga w nocy, albo ósma nad ranem, a ja umieram z niewyspania. 
Hah, stare dobre czasy.
Nie wiem, czy wy też mieliście takie doświadczenia jak ja, ale sporo moich znajomych również prowadzących blogi miało podobne problemy. Kiedyś zalewali swoich czytelników notkami długimi jak stąd do Las Vegas, a gdy na horyzoncie pojawiło się "eLO" (VIVA LA PROFIL HUMANISTYCZNY), to nagle było raz na miesiąc, a czasem raz na pół roku.
Nie mam pojęcia, czy w techbazie jest taki sam zapierdziel, bo kilkoro moich znajomych tylko się ze mnie zbija, gdy im opowiadam o liceum...
Tak czy siak, postaram się wrócić na szlak. Pewnie duże znaczenie będą miały dla mnie ferie... Jak wy z nimi stoicie? Na Podkarpaciu bieda - mamy ostatni, na 15.02... Cóż, przynajmniej będę mogła śmiać się przez internet z ludzi, którzy muszą chodzić do szkoły.  
Popróbujemy.
Podsumowując - dziękuję ludziom, którzy komentują. Cholernie dobrze jest coś od was podczytać od czasu do czasu. Zawsze mi to dodaje otuchy i chęci do wzięcia się w garść. 
Ja wrocam do czytania (ostatnio nadrabiam braki w fantastyce, moje nabytki świąteczne to m.in. Gra o Tron i Ziemiomorze), a wam życzę udanego... życia.

Ps. Ktoś cisnął (Mateusz?) pomysłem, żeby podrzucać mnie jakieś idee związane z opowiadaniem. W sumie na razie nie narzekam, ale może mnie zainspirujecie? Wasz wybór. Jeśli ktoś chce podsunąć pomysł, ewentualnie porozmawiać, pośmiać się z byle czego, albo podyskutować o anime, mangach, sztuce, historii, kaczkach, tujach, polityce, wpływie pluszowych misiów na polepszenie samopoczucia, demonologii, komunizmie albo defenestracji praskiej to zapraszam:

E-mail: milena.rose.haru@gmail.com

GG: 45327662

Ask.fm: @Hadesumaru (nick: Probus)

Facebooka nie podam. Niestety moje nazwisko i morda wciąż są informacją utajnioną.     
Niektórzy się odważyli napisać, może świetnie na tym nie wyszli, ale raczej nie narzekają.
~Nie gryzę, mam spore pokłady cierpliwości, a jak jestem w humorze to nawet sypnę żartem. 

 

6 komentarzy:

  1. Supcio i w ogóle, ale co z Karamoritą? No i Lenem? W sumie polubiłam tego blondyna. Jest trochę taki jak ja.
    Co by tu jeszcze... Rouji nie chce do szkoły o.O Nie noooo... Mogę uwierzyć w to że Rin spoważniał, a Yukio się uśmiechnął, ale nie w to że Suguro nie chciał do szkoły!
    Tu zakończę komentarz, bo brzuch mnie zbyt nakurwia żeby coś wymyślić.
    Pozdrawiam i życzę weny, Shiru ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Shiru - co z Haru i Lenem (chociaż akurat tu mogę zdradzić, że on wybiera się do Okinawy z resztą ludu). O Haru będzie więcej w kolejnych rozdziałach.
      Nie znam panienki, nie mogę stwierdzić, czy ma panienka zespół Aspergera tudzież osobowość z pogranicza.
      SOUJI* Souji Tsuda - przyjaciel Rin'a i Harumi, otrzymał piekielną ranę podczas wypadku w MephyLandzie, był raczej luzakiem i wesołkiem, więc to raczej normalne, że nie chce iść do szkoły. Z kolei o Suguro nie było mowy w tej kwestii.
      Bon jest kujonem, nie mam pewności, czy koleś ma ambicję by się kształcić sam z siebie, czy po prostu robi to aby wypełnić swój cel, może szanuje czas wolny?
      Dziękuję, przyda się,
      Hadesumaru.

      Usuń
    2. O w pieruny! Wiedziałam że słownik w telefonie jest zdradliwy xD Przepraszam za błędy w imionach, tudzież nazwiskach, ale jak mówiłam... Słownik w telefonie bywa zgubny xD

      Usuń
  2. Nie no nie wierzam ! To jednak nie koniec ? Uraaaa i wogule :) Rozdział fainy i tym lepszy że całkiem mnie zaskoczył :) Jak znajdę troske czasu (a to może sie udac bo akurat mam ferie) to może coś napisze i wogle :) dobra musze lecieć bo jest 01.00 a trzeba jutro wstać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczątko ile byków ... wybaczcie ! telefon mnie zdradził !

      Usuń
  3. Jest nowy rozdział!!! Cieszę się , bo już traciłam nadzieję :) Jestem ciekawa co dalej z Harumi i Lenem. Fajnie że masz nowe pomysły i czekam na następne rozdziały xD

    OdpowiedzUsuń